Redakcja Bieganie.pl
Maraton mężczyzn zakończył zmagania lekkoatletów na tegorocznych Letnich Igrzyskach Olimpijskich. Na starcie stanęło 155 biegaczy z całego świata, w tym trzech Polaków – mistrz Polski Artur Kozłowski, rekordzista Polski Henryk Szost i medalista Mistrzostw Europy z Zurychu – Yared Shegumo. Nie zabrakło także biegaczy ze ścisłej światowej czołówki – lidera tegorocznych tabel Eliuda Kipchoge, jego rodaka Stanley’a Biwotta (drugiego w tym roku w Londynie), mocnych Etiopczyków Tesfaye’a Aberę (zwycięzcę z Dubaju) i Lemi Berhanu (zwycięzcę z Bostonu i zwycięzcę ORLEN Warsaw Marathon z 2015 r.) oraz obrońcy tytułu Stephena Kiproticha i mistrza świata z Pekinu Ghirmay’a Ghebreslassie. W sumie w stawce mieliśmy 27 biegaczy z rekordami życiowymi poniżej 2 godzin i 10 minut.
Bieg rozgrywany był przy niezbyt sprzyjających warunkach. Padający deszcz i spora wilgotność nie pomagały w uzyskiwaniu świetnych wyników. Dlatego też wyścig rozpoczął się w spokojnym tempie. W zasadzie aż do 25 kilometra niewiele się działo ponieważ większość faworytów od początku utrzymywała się w licznej prowadzącej grupie. Nikt też w tym czasie nie kwapił się do nagłej zmiany tempa biegu.
Do 25 km kolejne odcinki 5-kilometrowe liderzy pokonywali w odpowiednio 15:31, 15:37, 15:45, 15:34, 15:45. Zryw nastąpił między 25 a 30 kilometrem. Ten odcinek najlepsi przebiegli już w 15:03 co sprawiło, że czołówka zmniejszyła się do kilku nazwisk. Na prowadzeniu znajdowali się Berhanu, Kipchoge, Lelisa, Kaan Ozbilen, Galen Rupp, Biwott, Wesley Korir, Munyo Mutai i Tadesse Abraham.
Co ważne do 25 km dobrze biegł także Henryk Szost, który utrzymywał się w liderującej grupie. Niestety po półmetku rekordzista Polski osłabł i niedługo potem zaczął tracić dystans do czołówki. Jego tempo zmalało na tyle, że niedługo potem Polak całkowicie wycofał się z rywalizacji.
Kipchoge najlepszy w historii?
Po 30 kilometrach wyścig zaczął się na dobre. W tej fazie biegu coraz aktywniejszy był jego główny faworyt – Eliud Kipchoge. Kenijczyk dyktował tempo w skutek czego liczebność prowadzącej grupy szybko stopiła się do zaledwie trzech osób. Na 35 kilometrze (piątka między 30 a 35 km pokonana w 14:25!) razem z Kipchoge biegli Galen Rupp i Etiopczyk Feyisa Lelisa. Obaj nie byli jednak w stanie rywalizować z Kenijczykiem. Najpierw odpadł Rupp, a niedługo potem z walki o złoto Kipchoge jednym zrywem wyeliminował także Lelisę. Od tego momentu zwycięzca tegorocznego maratonu w Londynie wyłącznie powiększał swoją przewagę. Na metę wbiegł z ponad minutową przewagą nad srebrnym medalistą uzyskując czas 2:08:44 (drugą połowę dystansu pokonał w 1:02:49!).
Zwycięstwem w Rio de Janeiro Kipchoge udowodnił, że jest obecnie bezapelacyjnie najlepszym maratończykiem na świecie, a kto wie czy jego osiągnięcia nie są już wystarczające by mówić o nim jako o najlepszym maratończyku w historii. Osiągnięcia ilu maratończyków można bowiem porównać z udanymi startami Kipchoge’a w maratonach komercyjnych (przegrał tylko raz, zajmując drugie miejsce w biegu, w którym Wilson Kipsang ustanowił rekord świata), złotem Igrzysk Olimpijskich oraz znakomitym rekordem życiowym 2:03:05 (drugi wynik w historii)?
Kolejny medal olimpijski Ruppa
Bieg w Rio był popisem Eliuda Kipchoge, jednak bardzo dobry występ zanotował także Galen Rupp – brązowy medalista. Amerykanin na początku Igrzysk zajął piąte miejsce w biegu na 10000 m, co sprawiło, że wypadł gorzej w stosunku do swojego występu na tym dystansie na poprzednich Igrzyskach (zdobył srebro), jego występ w Rio był jednak rewelacyjny, ponieważ zakończony wywalczeniem medalu na dystansie maratonu. To spore osiągnięcie tym bardziej, że Rupp na królewskim dystansie zadebiutował dopiero w tym roku podczas amerykańskich kwalifikacji olimpijskich.
Warte odnotowania jest to, że obok Ruppa bardzo dobry występ zanotował również jego kolega z reprezentacji Jared Ward, który podobnie jak Galen poprawił w Rio swój rekord życiowy.
Polacy spisali się niestety poniżej oczekiwań. Henryk Szost, o czym wspomnieliśmy wcześniej, zszedł z trasy, Yared Shegumo był dopiero 128 z bardzo słabym czasem 2:31:54, zaś Artur Kozłowski 39 z rezultatem 2:17:34. Jedynie występ tego ostatniego można w jakimś stopniu ocenić pozytywnie. Zaczął on bowiem swój bieg zachowawczo mijając pierwszy punkt kontrolny na 74 miejscu. Kolejne kilometry aż do trzydziestego pokonywał w równym tempie, co dało mu awans do czwartej dziesiątki.
Pełne wyniki: https://www.iaaf.org/competitions/olympic-games/the-xxxi-olympic-games-5771/results/men/marathon/final/result#resultheader