Krzysztof Brągiel
Biega od 1999 roku i nadal niczego nie wygrał. Absolwent II LO im. Mikołaja Kopernika w Kędzierzynie-Koźlu. Mieszka na Warmii. Najbardziej lubi startować na 800 metrów i leżeć na mecie.
Diamentowa Liga w Birmingham nie zawiodła. Na odnowionym Alexander Stadium z dobrej strony pokazali się Polacy. Minimum na mistrzostwa świata wypełnił Damian Czykier, zajmując 4 miejsce na 110 m ppł. z czasem 13.32. Na 1500 m w mocnej stawce świetnie odnalazł się Michał Rozmys (3:35.86). Polak finiszował za: Abelem Kipsangiem, Mohamedem Katirem i Oliverem Hoare. Piąty na 800 m był Patryk Dobek (1:46.63). Emocjami lokalnej publiczności rządzili: Laura Muir (1500 m), Dina Asher-Smith (100 m) i Keely Hodgkinson (800), zwyciężając w swoich konkurencjach.
Damian Czykier błyszczał w sezonie halowym, aż do felernych Halowych Mistrzostw Świata w Belgradzie. Rekordzista Polski odpadł w półfinale i można było mieć obawy o jego formę w sezonie letnim. Dziś już wiemy, że gra gitara.
Zawodnik Podlasia Białystok już tydzień temu w Suwałkach ustrzelił 13.40. Dziś w Birmingham było jeszcze lepiej. 13.32 oznacza wyrównanie minimum na mistrzostw świata w Eugene. Szybciej w polskiej historii biegali tylko: Artur Noga (13.26), Artur Kohutek (13.27), Tomasz Ścigaczewski (13.29), oraz sam Czykier, którego rekord życiowy wynosi 13.28 i pochodzi z sezonu 2017.
4 miejsce podczas Diamentowej Ligi to swoista „życiówka” naszego płotkarza. Do tej pory jego najwyższą pozycją w tych prestiżowych rozgrywkach była 5. Podium było dziś o włos, ponieważ do Asiera Martineza Polak stracił tysięczne sekundy.
Patrząc na stawkę 800 m mężczyzn, można było bez cienia przesady wyrzucić z siebie kultowe: „Marian, tu jest jakby luksusowo”. Finaliści olimpijscy, medaliści mistrzostw świata i Europy. Wśród nich nasz człowiek, Patryk Dobek.
Podopieczny Zbigniewa Króla w swoim stylu pilnował krawężnika. Na przeciwległej prostej drugiego okrążenia, postanowił przesunąć się do przodu między bandami a Kinyamalą. Kenijczyk zastawił się jednak łokciami, Polak wyhamował i mówiąc językiem młodzieży – było pozamiatane. Dobek stracił siły, a na domiar złego do samej mety nie ujawnił się wolny korytarz, którym mógłby zaatakować najwyższe pozycje.
Wygrał Marco Aarop, który ruszył z dwusetki. Kanadyjczyk poszedł jak po swoje i zameldował się na mecie z 1:45.41. Nasz reprezentant finiszował piąty z czasem 1:46.63. Zupełnie nie istniał pocieszny Mariano Garcia, zajmując ostatnie 10 miejsce z 1:48.77. Trochę nie przystoi mistrzowi świata z hali.
Wcale nie gorszy od zestawienia na osiemsetkę był lineup na męskie 1500 m. Presję faworyta udźwignął Abel Kipsang, wygrywając w 3:35.15. Kenijczyk od Kip Keino Classic w Nairobi, gdzie ustrzelił doskonałe 3:31.01, idzie jak przecinak. Wygrał 13 maja w Dosze, pokonując Cheruiyota. Wygrał dzisiaj w Birmingham.
Michał Rozmys atakując na finiszowej prostej po zewnętrznej, opędzlował zarówno rekordzistę Europy na halowe 3000 m, Mechaala, ale też trzeciego zawodnika olimpijskiego finału 1500 m, Kerra. Wynik 3:35.86 pozycjonuje Polaka na 3 miejscu tegorocznych list europejskich.
Licznie zgromadzona na Alexander Stadium publiczność, nie szczędziła braw swoim bohaterom. A było kogo oklaskiwać. Na 800 m pań szefową była Keely Hodgkinson. 20-latka pierwsze okrążenie przebiegła na plecach pacemakerki, Agaty Kołakowskiej. Później załatwiła temat solo, a przyszło jej to z niezwykłą swobodą i gracją.
Goniące, Lamote i Goule, mogły tylko odprowadzić Brytyjkę wzrokiem. Wicemistrzyni olimpijska przecięła kreskę w sympatyczne 1:58.63 (najlepszy w tym roku wynik w Europie). Całkiem niezłe wejście w sezon, wziąwszy pod uwagę, że zimą Hodgkinson przechodziła problemy zdrowotne, które ostatecznie wykluczyły ją z HMŚ w Belgradzie.
Identyczną taktykę jak Hodgkinson zastosowała Laura Muir w biegu na 1500 m. Przez 900 m trzymała pacemakerki, a później odegrała klasyczny frontrunning. Bez czajenia się i kunktatorstwa. Wielkie brawa dla Jessiki Hull, która podjęła rękawice i do końca naciskała na wicemistrzynię olimpijską. Na ostatniej setce zawodniczka Andy’ego Younga musiała się mocno spinać, żeby nie dać rywalce z Australii powodów do satysfakcji. Ostatecznie doping kibiców poniósł Muir do zwycięstwa w 4:02.81.
Męskie 100 metrów stało pod znakiem falstartów. Najpierw minę niewiniątka musiał robić Trayvon Bromell, po tym jak wystrzelił z bloków 2 metry przed resztą. Później uśmiechał się pod nosem Zharnel Hughes, który popełnił identyczne wykroczenie.
Gdy wreszcie udało się wystartować i dobiec do mety, rywalizację zdominowali Kanadyjczycy. Wygrał Brown (10.13) przed Yohanem Blakem (10.18) i Jeromem Blakem (10.20). Piąty też był Blake, ale Mitchell- Blake.
Panie wystartowały bez problemów. Szybko wysoką prędkość uzyskała, faworytka gospodarzy, Asher-Smith. Im bliżej było jednak mety, tym przewaga Brytyjki topniała. Ostatecznie Sherice Jackson nie udało się dogonić rekordzistki Wielkiej Brytanii, która przecięła kreskę w 11.11. Jamajce złapano 11.12. Podium uzupełniła Daryll Neita (11.14).
Na bardzo dobrym poziomie stało 5000 m kobiet. Z rekordem mitingu wygrała Dawit Seyaum (14:47.55). Życiówki poprawiły Europejki. Niemka, Hanna Klein, była 5 z 14.51.71, Brytyjka, Jessica Judd 6 z 14:57.19, Sarah Lahti ze Szwecji 7 z 15:04.87, Hiszpanka, Carla Gallardo finiszowała 8 z 15:10.62. Najlepszą biegaczką ze Starego Kontynentu okazała się Norweżka, Karoline Grovdal, której 14:51.38 przyniosło 4 pozycję.
Ostatnią konkurencją zawodów były sztafety 4×100 m. Nasze panie w składzie: Magdalena Stefanowicz, Klaudia Adamek, Marika Popowicz-Drapała, Marlena Gola zajęły 3 miejsce z czasem 43.81. Wygrała Wielka Brytania z najlepszym w tym roku wynikiem na świecie 42.29. Szczęścia zabrakło naszej drużynie mężczyzn, która została zdyskwalifikowana za przekroczenie strefy zmian.