Redakcja Bieganie.pl
Mottram do Japonii przyleciał w roli jednego z faworytów do zwycięstwa w biegu finałowym na 5000m. Jego tegoroczne starty (1 miejsce w Ostrawie – 5000m/13:04.97, 1 miejsce w Eugene – 2 mile/8:03.50, 1 miejsce w Londynie 2 mile/8:11.16 oraz 2 miejsce w Sheffield 3000m/7:35.00), a także fakt, że w Helsinkach, przy okazji poprzednich Mistrzostw Świata zdobył brązowy medal wskazywały na to, że typowanie go w roli przyszłego mistrza świata nie jest bezpodstawne. Jednak stało się inaczej i wysoki Australijczyk nie został najlepszym biegaczem na dystansie 5000m, mało tego, nie stanął nawet na podium. Bieg finałowy ukończył na odległej – 13 pozycji.
Swoje niepowodzenie początkowo, wraz z trenerem Nicem Bideau tłumaczyli warunkami panującymi w Japonii, na które Mottram nie był rzekomo dobrze przygotowany. Jak się okazało i o czym powiedział wczoraj sam zawodnik, przyczyną niepowodzenia w finale mistrzostw świata była kontuzja ścięgna udowego, której nabawił się tydzień przed mistrzostwami. 24 godziny po przykrym zdarzeniu udałem się samolotem do Irlandii – mówi Mottram – tam spotkałem się z sławnym fizjoterapeutą Gerardem Hartmannem, który powiedział mi, że całkowite wyleczenie mojej nogi potrwa trzy tygodnie, ja potrzebowałem zatem cudu, by dojść do siebie do Osaki.
Mimo beznadziejnej sytuacji i braku teoretycznych szans na wyzdrowienie Mottram nie zrezygnował ze startu. Tym samym nie zdradzał nikomu swojej złej sytuacji zdrowotnej, gdyż obawiał się, że spotka się to z gradobiciem pytań ze strony dziennikarzy oraz pogardą ze strony jego fanów. W Irlandii Australijczyk współpracował z fizjoterapeutą aż do swojego odlotu. Swój pierwszy trening odbył dopiero na cztery dni po przylocie do Hartmanna, był to 20 minutowy bieg, podczas którego w dalszym ciągu czuł ból.
W Osace Mottram pojawił się dopiero na dzień przed startem biegów półfinałowych na 5000m. Wiedział, że jego udo nie jest w pełni sprawne, ale mimo to wierzył w siebie i swoje możliwości. Wiara to jednak nie wszystko, o czym przekonał się po półfinałach, co prawda Mottram zdołał się zakwalifikować do finału, niemniej jak sam wspomina miał z tym trochę problemów i kosztowało go to sporo zdrowia. Mimo to w dalszym ciągu starał się myśleć pozytywnie i gdy stawał na linii startu w finale był psychicznie gotowy do biegu i przy wolnym tempie wiedział, że może zaskoczyć rywali. Tak się jednak nie stało. Skrępowałem się na ostatnich okrążeniach i nie było szans, abym mógł zrobić cokolwiek, co sprawiłoby że wygram. Próbowałem, ale nie mogłem biec szybciej, relacjonuje zawodnik. Brakowało mi tych kluczowych treningów na kilka dni przed mistrzostwami. Poza tym mój organizm przez pobyt w Irlandii nie został odpowiednio przygotowany do warunków w Osace.
Po złym występie na mistrzostwach Mottram, będący ulubieńcem wielu kibiców, był bardzo krytykowany za swój występ. Wcześniej, podczas mityngów w Europie doskonale radził sobie z licznymi zawodnikami z Afryki, teraz zawiódł prawie wszystkich. Dziennikarze pisali, że był zbyt pewny siebie, a bycie faworytem go przerosło, jednak jak mówi sam zawodnik: nigdy przed żadnym startem nie mówiłem, że z pewnością wygram i zrobię to przeciw zawodnikom z Afryki. Nie jestem takim głupcem. Zawsze wspominam, że będę starał się wygrać uzyskując jak najlepszy rezultat, ale nie jest to przejaw arogancji, a moja wiara.
Źródło: Herald Sun.