Zasiadamy przy świątecznych stołach, a tymczasem wyczynowi sportowcy planują kolejną świąteczną sesję treningową. Jedną z biegaczek, która na Boże Narodzenie ubiera raczej – siebie na trening niż choinkę – jest Angelika Cichocka. Nasza mistrzyni Europy na 1500 z Amsterdamu Boże Narodzenie AD 2020 spędzi na Czarnym Lądzie. Pochodząca z Kaszub zawodniczka opowiada o treningach w Iten, współpracy z nowym trenerem i kenijskich akcentach świątecznych.
Kuba Wiśniewski (Bieganie.pl): Jak to się stało, że znalazłaś się na święta na drugim końcu świata?
Angelika Cichocka: Przyleciałam do Afryki mocno potrenować, tak jak zwykle o tej porze roku w ostatnich latach. To idealne miejsce, aby budować bazę i fundament wytrzymałościowy pod sezon letni. Mój wyjazd opóźnił się trochę przez sytuację związaną z pandemią, dlatego zapadła decyzja, że po raz pierwszy w życiu spędzę Święta Bożego Narodzenia poza domem.
KW: No tak, sportowcy regularnie rezygnują z prywatnych Wielkanocy, ale Gwiazdka jest raczej traktowana jako świętość. Ty wydajesz się bardzo rodzinna.
AC: Do tej pory Boże Narodzenie to były jedyne święta, podczas których meldowałam się w domu po powrocie z obozów, no ale bez sensu wracać po 2 tygodniach zgrupowania do Polski. Tak naprawdę dopiero teraz jestem gotowa do cięższych treningów po aklimatyzacji. Mieszkam w rozsławionym na całym świecie Iten, mekce biegaczy, a konkretnie w hotelu Kerio View, skąd rozciąga się cudny widok na Kerio Valley. Poranne rozciąganie z „paczeniem” na dolinę dodaje mi +10 do gibkości (śmiech).
Na razie zakładam, że zostanę tutaj do 6 stycznia, a co będzie dalej zobaczymy… W planie jest dołączenie potem do mojej grupy treningowej wybierającej się na obóz do RPA.
KW: Około roku temu twój zawodniczy status uległ zmianie. W efekcie braku porozumienia Tomka Lewandowskiego z PZLA zostałaś z dnia na dzień praktycznie bez trenera. Zmagałaś się też z kontuzjami. Wszystko zaczęło układać się od wiosny, w lecie błysnęłaś niezłą dyspozycją, m.in. zostając wicemistrzynią Polski na 800 m. Pozostajesz w grze o olimpijską kwalifikację, ale jaka jest teraz twoja sytuacja formalna?
AC: Po wszystkich zawirowaniach rozpoczęłam współpracę z Trenerem Rostkowskim. (Piotr Rostkowski formalnie jako trener PZLA opiekuje się również Marcinem Lewandowskim i Adamem Kszczotem przyp.red.)
KW: O, to pewna niespodzianka…
AC: Okazało się, że Piotr zna mnie lepiej, niż mi się wydawało. Rozmawialiście o tym niedawno w jednym z podcastów na Bieganie.pl. W przeszłości trener Tomasz Lewandowski dawał od czasu do czasu znać trenerowi Rostkowskiemu „co w grupie piszczy” i konsultował niektóre treningi. W sporcie wszystko musi być „na tip top”, a ja jestem przekonana że trener Rostowski analizuje najmniejszy szczegół.
Moje starty letnie zapewniły mi szkolenie w kadrze. Co prawda akurat obóz w Kenii biorę na własne barki, ale w kolejnych etapach przygotowań do igrzysk w Tokio liczę na wsparcie Związku.
KW: Co robisz w ramach swoich około świątecznych treningów na wysokości jakichś 2500 m n.p.m.?
AC: Cały okres zimowy to u mnie zawsze budowanie wytrzymałości, sprawności i siły, więc nie omijam żadnych podbiegów. Idę starą dobrą szkołą – co drugi dzień robię sprawność z piłką lekarską, około 400 rzutów. Biegowo się rozkręcam, ponieważ nie chce przerazić mojego Achillesa, który niedawno narzekał z powodu przeciążenia. Stałym elementem tego etapu przygotowań jest też trening alternatywny typu rower, orbitrek – jako forma podtrzymania wydolności.
KW: Nie chcę wzruszyć Cię do łez, ale jak się masz z dala od domu?
AC: Tak jak wspomniałam, Boże Narodzenie to był jedyny czas w ciągu roku, który mogłam spędzić z rodziną. Z drugiej strony – torby nie pozostawały zamknięte, bo zaraz po Nowym Roku leciałam na kolejne zgrupowanie. Jednak zawsze tych kilka dni w domu było wyjątkowych. Chociaż pierogi nie chciały mi się za bardzo kleić, to i tak bardzo tego potrzebowałam – żeby złapać oddech, odpocząć.
KW: Czy w Iten czuć zbliżającą się Gwiazdkę?
AC: Podchodzę do tych nietypowych świąt bardzo optymistycznie i z ciekawością. Kenia jest krajem zróżnicowanym pod względem etnicznym i zapewne święta obchodzone są tutaj na różne sposoby. Ja zostaję w hotelu. Udało mi się zerknąć na menu, „must have” na wigilijnym stole to… mięso. Choinki na pewno nie będzie, no chyba że przystroję palmę i może wprowadzę jakiś nowy zwyczaj, na przykład zamiast dzielenia się opłatkiem dzielenie chapati…
KW: Czego, poza olimpijską kwalifikacją można Ci pod koniec roku życzyć?
AC: Zawsze proszę o zdrowie, bo na resztę zapracuję. No i jeszcze żeby było normalnie – aby skończyło się koronawirusowe szaleństwo. Tego życzę sobie i wszystkim. Wesołych Świąt!
Pisząc coś o sobie zwykle popada w przesadę. Medalista mistrzostw Polski w biegach długich, specjalizujący się przez lata w biegu na 3000 m z przeszkodami, obecnie próbuje swoich sił w biegach ulicznych i ultra. Absolwent MISH oraz WDiNP UW, dziennikarz piszący, spiker, trener biegaczy i współtwórca Tatra Running.