Krzysztof Brągiel
Biega od 1999 roku i nadal niczego nie wygrał. Absolwent II LO im. Mikołaja Kopernika w Kędzierzynie-Koźlu. Mieszka na Warmii. Najbardziej lubi startować na 800 metrów i leżeć na mecie.
Pierwszą rzeczą, jaką zrobił Joshua Cheptegei, przekraczając linię mety podczas Diamentowej Ligi w Monako (14 sierpnia), było zatrzymanie zegarka. Ugandyjczyk postanowił zapisać nowy rekord świata na 5000 metrów w swoim Garminie. Wczoraj 26 sierpnia poinformował w social mediach, że track z rekordowego biegu, wrzucił na popularną platformę do śledzenia aktywności fizycznej – Strava. Czyżby miał wątpliwości, co do atestu bieżni na stadionie Ludwika II?
Używanie zegarków GPS w biegach ulicznych jest normą w świecie amatorskiego biegania. Co ciekawe, nawet startując w mitingach na bieżni, biegacze amatorzy wspomagają się pomiarem dystansu na podstawie sygnału z satelity. Mieliśmy okazję przekonać się o tym podczas lipcowych zawodów serii Warsaw Track Cup, której jesteśmy patronem medialnym. Niektórzy uczestnicy zatrzymywali się 100 metrów przed metą, sugerując się wskazaniami zegarka, a nie dokładnym pomiarem, jaki gwarantuje bieżnia lekkoatletyczna (okrążenie ma 400 metrów, licząc 30 cm od krawężnika). Dlaczego jednak Cheptegei bijąc w Monako rekord świata na 5000 metrów Kenenisy Bekelego, zaprzątał sobie głowę obsługą smartwatcha?
Oto, co Ugandyjczyk odpowiedział Andrew Dawsonowi z Runnersworld.com:
– Biegacze długodystansowi są przyzwyczajeni do biegania z zegarkiem. Lubimy biegać z zegarkiem. W Monako byłem szczególnie podekscytowany. Bardzo chciałem zapisać ten bieg, pobrać i zgrać na telefon. Może sprawdzimy z trenerem zapis tętna i zrobimy wiele innych analiz.
Od wczoraj każdy może przeanalizować wyczyn Cheptegeiego krok po kroku. Wystarczy zalogować się na strava.com i wyszukać absolutnego rekordzistę świata na piątkę (na bieżni i na ulicy). Sprawdzimy międzyczasy, kadencję i przewyższenie (na wykresie poniżej). Zapis tętna pozostaje ukryty. Biegacz, jako używany zegarek wpisał Garmina Forerunnera 35, a model kolców – Nike DragonFly.
Zegarek pokazał 5.02 kilometra, pokonane w 12:34. Aplikacja doliczyła zatem 20 metrów, co przy tempie 2:31/km, możemy szacować na około 3 sekundy. Cheptegei raczej nie nadrabiał, ponieważ od początku biegł przy bandzie. Najpierw trzymał się pacemakerów, a gdy opuścili bieżnię, bez problemów poradził sobie w samotnym biegu. Wydawało się, że na ostatnim kole będzie zmuszony do zejścia na drugi tor, ale dublowany Julien Wanders, dżentelmeńsko przepuścił rywala przy krawężniku.
Reasumując, według Stravy Cheptegei równe 5000 metrów przebiegł w 12:30, a nie w 12:35.36, które pokazał zegar na stadionie.
Ciekawsze, że na równej bieżni według aplikacji zmieniały się przewyższenia. Pofałdowany wykres na dole sugeruje, że Ugandyjczyk biegł po delikatnych wertepach.
To trzeci raz kiedy Cheptegei dzieli się swoim biegiem poprzez Stravę. W niedzielę 7 czerwca zapisywał na zegarku próbę w ramach akcji MA RA TH ON (wg aplikacji przebiegł 10.60 km w 31:58). Wcześniej 4 maja zgrał na platformę pięciokilometrowy podbieg z Kabat do Kapchorwy. Można powiedzieć, że ze Stravy korzysta zatem okazjonalnie. Podczas MŚ w Dosze sięgnął po złoto na 10000 metrów z nieuzbrojonym nadgarstkiem.
Trudno nie odnieść wrażenia, że akcja pt. „Zrzuciłem rekord świata na Stravę – tak na wszelki wypadek” ma swoje drugie dno w marketingu. Przypomnijmy, że NN Running Team (do którego należy nie tylko Cheptegei, ale też rekordziści świata w maratonie i półmaratonie – Kipchoge i Kamworor) już przy okazji MA RA TH ON ściśle współpracował ze Stravą (pisaliśmy o tej akcji tutaj).
Można powiedzieć, że w Monako doszło do przypieczętowania dobrych relacji pomiędzy markami. Nie zmienia to faktu, że prześledzenie śladu GPS z bicia rekordu świata, może być dla wielu osób interesujące. Poza tym, jak mówią użytkownicy platformy: „Czego nie ma na Stravie, to się nie wydarzyło”. Jedno jest pewne – skoro Cheptegei pamiętał, że na mecie trzeba jeszcze kliknąć w zegarek, musiał czuć się naprawdę rześko.
fot. NN Running Team