rzeszotko
5 lutego 2021 Florian Pyszel Sport

Chcę teraz pocisnąć


Marcin Rzeszótko to jedna z najciekawszych postaci polskich biegów górskich. Swoją przygodę ze sportem zaczynał od narciarstwa biegowego, obecnie jest jednym z najlepszych „górali” na świecie, co udowodnił podczas finału Golden Trail na Azorach w 2020 roku, gdzie zajął 17. miejsce.


Florian Pyszel (Bieganie.pl): Kamil Leśniak, Andrzej Witek i Bartek Przedwojewski polecieli kilka dni temu na Teneryfę – nie chciałeś udać się tam z nimi?

Marcin Rzeszótko: Chciałem, nawet bardzo. Jednak moje codzienne obowiązki nie pozwoliły mi na wyjazd. Pracuję w szkole sportowej, trenujemy codziennie, więc po prostu nie dałbym rady. Pewnie gdybym się uparł, to mógłbym polecieć na dwa tygodnie, ale mam bardzo dobry kontakt z zawodnikami, szkoła idzie też mi na rękę, jeśli chodzi o starty wiosenne, więc nie chcę nadużywać tej relacji, a z drugiej strony 14 dni na Teneryfie to nie jest zbyt długo, aby móc spokojnie potrenować.

Jesteś trenerem narciarstwa biegowego – czy wykonujesz niektóre jednostki treningowe z zawodnikami?

Kiedyś próbowałem, ale spostrzegłem, że nie ma to większego sensu. Czasami zdarza mi się, gdy rano podopieczni mają trening, to jeżdżę między nimi i kontroluję ich technikę. Jednak gdy mają trening na siłowni, to skupiam się tylko i wyłącznie na nich. Szczególnie, że najwięcej kontuzji bierze się właśnie z nieuwagi – przy odkładaniu sprzętu, po skończonych odcinkach, gdy myślimy, że jest już po wszystkim, więc staram się minimalizować zagrożenie u moich podopiecznych.

Ostatnio miałem okazję porozmawiać z Twoim trenerem – Andrzejem Orłowskim. Mam wrażenie, że jego „popularność” wśród zawodników na wysokim poziomie stale rośnie – trenuje u niego Bartek Przedwojewski, teraz doszedł Dawid Malina, a od pewnego czasu i Ty trenujesz pod jego okiem. Skąd taka decyzja?

Potrzebowałem osoby, która spokojnie spojrzy na moje treningi. Gdy na początku marca 2020 roku wysłałem Andrzejowi to, co robię, on odpowiedział i zaproponował konkretne jednostki, więc wszystko przeszło bardzo płynie. Wcześniej mój trening był dużo bardziej chaotyczny, teraz jest to dużo bardziej uporządkowane. Pamiętam, że w 2019 roku podczas Marathon Mont-Blanc miałem okazję porozmawiać dłużej z trenerem Orłowskim i spodobał mi się jego plan na bieganie, ale wiedziałem, że nie dam rady znieść jego treningu. Jednak zacząłem gubić się w treningu, napisałem do trenera, że chciałbym spróbować – dla niego to też jest wyzwanie, ale muszę przyznać, że jest ciężko, chociaż wiem, że jeśli solidnie przetrenuję zimę, to na wiosnę będę mocny.

Czy wprowadzasz trenażer do swojego treningu w zimie?

Tak, kupiłem trenażer już wcześniej, gdy miałem kontuzję – zerwałem więzadło krzyżowe przednie w kolanie i stopniowo wprowadzałem rower po operacji. Kiedyś, gdy jeszcze trenowałem narciarstwo, treningu w ciągu roku wychodziło mi około 850 godzin i teraz wiem, że nie był to czas najlepiej spożytkowany i niektóre jednostki niewiele mi dawały. Teraz jest to około 650 godzin rocznie i wciąż uważam, że jest tylko delikatna korelacja między liczbą godzin spędzonych na treningu, a formą na zawodach. Dużo ważniejsza jest jakość tego, co się robi. Co się tyczy roweru, to używam go w przypadku lekkich urazów. Gdy boli mnie rozcięgno podeszwowe albo Achilles, to nie pójdę na trening w góry, ale trenażer idealnie się sprawdzi, aby aparat krążeniowo-oddechowy popracował.

Gdy w listopadzie ekscytowaliśmy się występami Bartka Przedwojewskiego na Azorach podczas Golden Trail Championship, wiele osób zapomniało, że również Ty tam startowałeś i zająłeś dobre, 17. miejsce – jak ocenisz ten start?

Dla mnie to było coś niezwykłego. Uwielbiam rywalizację, szczególnie wtedy, gdy trochę się jej boję. Gdy przyjechałem na start i zobaczyłem tych wszystkich nietuzinkowych biegaczy, że nie tylko jestem wśród nich, ale za chwilę będę się z nimi ścigał, to poczułem epickość tego wydarzenia.

marcin rzeszotko 1

A jak z przygotowaniami do tego startu? Od kiedy zacząłeś przygotowywać się do tego biegu?

Plany na 2021 rok miałem ambitne, ale konsekwentnie większość biegów została odwołana, a gdy usłyszałem, że finał Golden Trail odbędzie się na Azorach, to wiedziałem, że muszę się tam pojawić i praktycznie od czerwca wszystko podporządkowałem pod ten start. I wreszcie czułem, że jadę tam dobrze przygotowany, bo zdarzały się takie zawody, jak na przykład w 2018, gdy startowałem na Zegamie czy Ring of Steall, że moja forma była daleka od idealnej i fajnie było móc tam wystartować, ale raczej były to starty na odbębnienie, niż realne pokazania potencjału.

Listopadowy finał Golden Trail składał się z czterech etapów – jak ocenisz każdy z nich?

Pierwszy etap był kompletnie nieudany, wywrotka, za mało ryzyka i byłem na siebie wkurzony. Przed drugim etapem wiedziałem, że muszę pójść z większym animuszem i tak też zrobiłem. Zdałem sobie sprawę, że również najlepsi zawodnicy, tak samo jak ja, cierpią na podbiegach i da się z nimi powalczyć. Trzeci etap to znowu ryzyko, które skończyło się na tym, że podczas zbiegu wpadłem w betonowy murek i mocno zbiłem kolano, ale dobiegłem do mety. Przed ostatnią częścią, nie byłem pewien, czy wystartuję – nie zrobiłem rozgrzewki przed biegiem, ale udało mi się dobiec do mety. Teoretycznie był to mój najsłabszy etap, ale ja cieszyłem się, że pomimo cierpienia, dałem radę i zająłem ostatecznie 17 miejsce.

Walka Bartka o zwycięstwo dodała Ci dodatkowych sił?

Zdecydowanie! To, co zrobił Bartek jest niesamowitym wynikiem i biegłem uskrzydlony, wiedząc, że mój przyjaciel tak dobrze sobie radzi. Dodatkowo na trasie wiele osób krzyczało nam, że Bartek prowadzi i to dawało dodatkową energię.

Myślisz już o kolejnym finale Golden Trail Series w Patagonii, który odbędzie się w Patagonii?

Na pewno mnie tam zobaczycie. Nawet jeśli nie dostanę biletu od organizatora (pierwsza 11. rankingu GTS  jest zaproszona i ma wszystko opłacone), to na pewno sam zrobię wszystko, żeby pojechać do Argentyny.

marcin rzeszotko bieganie

Organizujesz Tatra Sky Marathon – w tym roku mamy drugą edycję tego biegu. Jak się tworzy takie wydarzenie?

Przede wszystkim zależy mi na imprezie jakościowej, ponieważ wyścig przebiega przez Tatrzański Park Narodowy, a jego dyrekcja nie pozwala na zbyt dużą liczbę uczestników. Te pięćset osób, które mogły wziąć udział w biegu, to taki kompromis między zawodnikami a turystami, którzy też chcą w spokoju chodzić po szlakach. Jednak dzięki temu, że limit osób jest tak niski, mogę zadbać oto, aby poziom był jak najwyższy.

Czy w zeszłym roku zapraszałeś zawodników z zagranicy na Tatra Sky Marathon?

Tak, wysłałem ponad sześćdziesiąt zaproszeń i byliśmy naprawdę blisko zaproszenia wielu świetnych biegaczy. Na przykład Rémi Bonnet, zwycięzca Zegamy z 2018 roku, miał przyjechać na zawody, jednak rząd Szwajcarii odradzał swoim obywatelom podróżowania do Polski. Myślałem też o zaproszeniu zawodników ze Szwecji i Norwegii, ale oni też ostatecznie stwierdzili, że nie chcą ryzykować.

Jak idą przygotowania do tegorocznego biegu?

Bardzo dobrze, chociaż wiąże się to z dużym nakładem pracy. W zeszłym roku popełniliśmy trochę błędów, sporo rzeczy nam nie wyszło, za niektóre przepłaciliśmy, ale jestem teraz bogatszy o to doświadczenie. Chciałbym, żeby Tatra Sky Marathon był biegiem, gdzie spotykają się wszyscy najlepsi biegacze, którzy przystępują do zawodów wypoczęci, bo jest to ich jeden z najważniejszych biegów w ciągu roku. W przyszłości planuję, aby rozgrywana była tu część światowego cyklu Golden Trail i naprawdę mocno wierzę w tę imprezę!

A jak z planami startowymi na ten rok – gdzie planujesz wystartować?

Na pewno dzięki pomocy trenera Orłowskiego będę eliminował starty, do których nie będę w pełni przygotowany. Aktualnie jestem w Buff Team Polska i zaplanowałem około 10 startów, ale mogę ich pobiec dużo mniej. Chciałbym dobrze pobiec na Zegamie, która odbędzie się na początku czerwca. Dodatkowo może wystartuję na Prehybie, na pewno odpuszczę start w Tatra Sky Marathon. W lipcu i sierpniu będę przygotowywał się pod Szkocję, gdzie we wrześniu odbędzie się Ring of Steall i liczę na to, że zakończę sezon w Argentynie na finale Golden Trail World Series.

Czyli teraz chcesz zaryzykować i potrenować, aby w 2021 roku dogonić Bartka Przedwojewskiego?

Oczywiście stawiam sobie cele, ale raczej średnioterminowe i wygranie Golden Trail jest zbyt utopijne. Wiem na jakim obecnie jestem poziomie i ile brakuje mi do najlepszych. Jednak na pewno chcę teraz pocisnąć, wycofałem się z wielu rzeczy, przestałem być przewodnikiem wycieczek, wyciąłem sporo aktywności niezwiązanych z bieganiem, więc teraz idę do szkoły, gdzie pracuję, potem robię trening i nie szukam dodatkowych rozrywek. Bądźmy szczerzy – mam 30 lat i nie wiem, ile jeszcze będę miał czasu na trenowanie.

Coraz większą popularnością cieszą się biegi górskie, sam mam w tym roku ochotę pobiegać coś w górach – jakie rady dałbyś początkującym zawodnikom, którym znudził się asfalt i chcą pobiec zawody na większym przewyższeniu?

Przede wszystkim pamiętajmy, że z biegania musimy mieć zabawę oraz, że jest to po prostu fajny sposób na spędzenie wolnego czasu, więc czasami warto trochę odpuścić, bo często na trasie biegu górskiego będziemy mieli fenomenalne widoki, ale jeśli zaczniemy zbyt mocno, to nie będziemy skupiali się na nich, tylko na tym, żeby dobiec do mety. Jest mnóstwo wspólnych treningów w górach, warto wybrać się najpierw na szlak z przewodnikiem, a jeśli ktoś ma jakieś inne pytania, to śmiało niech do mnie pisze, na pewno postaram się mu odpowiedzieć.

Możliwość komentowania została wyłączona.

Avatar photo
Florian Pyszel

Maratończyk z życiówką 2:19, który stara się równie szybko biegać w górach. Autor podcastu Świat Okiem Biegacza oraz trener biegania.