Redakcja Bieganie.pl
Olbrzymi teren usiany małymi, łudząco podobnymi do siebie kanionami, oferuje mnogość szlaków pieszych o różnym stopniu trudności. Czasem trasa przypomina miejski parkour. Trzeba skakać, wspinać się, balansować pomiędzy skałkami, choć czasem nawierzchnia jest tak płaska, że wydaje się, że to wczoraj położony asfalt.
Mnogość formacji i zmienność nawierzchni powoduje, że kilometry mimo 30 stopni upału upływają niezwykle przyjemnie. Nieopodal granic tego parku miał miejsce słynny za sprawą filmu 127 godzin dramat. Eksplorujący teren mężczyzna wpadł do szczeliny przygnieciony przez kamień, po kilku dniach musiał odciąć sobie rękę, aby uratować życie. Mając to w pamięci zrobiliśmy 15 km nie zbaczając z wyznaczonej ścieżki.
Motyw przewodni Marsa nie opuszczał nas po opuszczeniu kanionu. Eksplorowaliśmy bowiem szlaki Arches National Park z najsłynniejszym łukiem skalnym na świecie – Delicate Arch. To tam stary Indianin postanowił umrzeć ale kiedy zjadł batona… Zapłakał i umówił się z Dziką Stokrotką.
My też dostaliśmy skrzydeł i dobiegliśmy jeszcze do kilku urokliwych łuków. Dzień skończyliśmy w 1000-letnim Pueblo a właściwie spiżarce, którą w drugiej cześć Canyonlads wybudowali Aztekowie. Licznik zamknął się na niemal 30 km i to na wysokość 1700/1900 m.n.p.m.