Bieg Ultra Granią Tatr oczami uczestnika
Przez ostatnie dwa lata Bieg Ultra Granią Tatr działał na wyobraźnię wielu setek, a może nawet i tysięcy biegaczy w Polsce. Przez niewielką liczbę miejsc startowych, konieczność zebrania punktów kwalifikacyjnych i losowanie bieg stał się bardzo elitarny. Zachęcamy do przeczytania relacji z tego biegu spisanej przez jednego z uczestników.
Podczas tegorocznej edycji trudna technicznie trasa miała być dodatkowo utrudniona przez upały panujące w Polsce przez klika ostatnich dni. Na szczęście (a może nieszczęście?) w dniu biegu słońce przeplatane było burzami i opadami deszczu i gradu. Rywalizację wśród mężczyzn wygrał Bartek Gorczyca ze świetnym czasem 9:16:05, a wśród kobiet Anna Figura z czasem 11:51:33. Ciekawe jest to, że są to bardzo młodzi zawodnicy mający odpowiednio 24 i 25 lat.
Bieg rozpoczął się o godzinie 4:00 na Siwej Polanie. Przed startem każdy z uczestników został skontrolowany pod kątem kompletności wyposażenia obowiązkowego. Organizatorzy kładli na to bardzo duży nacisk, a kompletność wyposażenia była sprawdzona również na mecie.
Płaski początek trasy w Dolinie Chochołowskiej sprawił, że stawka biegaczy rozciągnęła się już przed pierwszym podejściem. Mnie pierwsza część biegu minęła bardzo szybko głównie ze względu na malowniczy wschód słońca, który można było obserwować już pod koniec pierwszej poważnej wspinaczki na Wołowiec.
Mimo że część trasy, która przebiegała przez zachodnią cześć Tatr była powszechnie uważana za „tą prostszą”, to praktycznie od pierwszego zbiegu wymagała koncentracji ze względu na dużą ilość luźnych kamieni.
Jeszcze przed dotarciem do punktu odżywczego na Hali Ornak szybko zaczęła podnosić się temperatura i na kolejnym, niekończącym się podejściu na Ciemniak było już bardzo gorąco. Do kolejnego punktu na Murowańcu trasa prowadziła granią, gdzie spotkać można było dużo turystów, którzy bardzo pozytywnie odnosili się do biegaczy, robili miejsce na szlaku i dopingowali. Kulminacją tej pozytywnej energii była atmosfera przy samym Murowańcu gdzie podnosiła się ogromna wrzawa, gdy tylko pokazywał się kolejny biegacz.
Na kolejnym odcinku było już znacznie mniej kibiców, a i pogada zaczęła się psuć. Przejście przez Krzyżne dla części biegaczy odbywało się w skaranie nieprzychylnych warunkach. Przed przybyciem czołówki padał tam obfity grad, a później trwała regularna ulewa. Przez to zejście do Doliny Pięciu Stawów było dla mnie ekstremalnie trudne i momentami bardzo ryzykowne. Kolejna cześć trasy pozwalała na nadrobienie czasu straconego na przełęczy, choć szybki zbieg trochę utrudniała duża ilość turystów. Na szczęście i w tym miejscu byli oni bardzo życzliwi dla biegaczy.
Na ostatnim punkcie odżywczym na Wodogrzmotach Mickiewicza trudno było oprzeć się wrażeniu, że meta jest tuż tuż, że największe trudności są już za nami, a leśny szlak na profilu wyglądał na niezbyt wymagający. Krótkie podejścia i niewygodne zbiegi szybko ostudziły mój entuzjazm. Dotarcie do Nosalowej Przełęczy strasznie się dłużyło ale, gdy już do niej dotarłem bieg aż do przekroczenia linii mety na stadionie COS w Zakopanym trwał raptem chwilę. Ostatnie metry to już końcówka przy głośnym dopingu, na mecie gratulacje, uściski i dekoracja medalem z ostrzeżeniem „Uwaga, bo jest ciężki…” tak jakby tego dnia było zbyt lekko 😉
Co do organizacji zawodów… Zaskakująca była duża liczba wolontariuszy jaka została zaangażowana do zabezpieczenia trasy. Praktycznie na każdym szczycie lub innym ważnym punkcie czekało 2-3, czasami więcej wolontariuszy i sędziów. Trasa była bardzo dokładnie oznaczona. Z wyjątkiem wejścia na szlak za Wodogrzmotami Mickiewicza nie maiłem wątpliwości którędy prowadzi trasa biegu. Na punktach odżywczych był szeroki asortyment jedzenia i picia – owoce, kanapki, słodycze, zupa itp. frykasy. Podobnie było w strefie mety, gdzie dostępny był bufet ze strefą odpoczynku, masażami i smaczny obiad, jednym słowem nie brakowało niczego. Całość złożyła się na świetnie zorganizowane zawody.
Organizatorzy słusznie nałożyli wysokie rygory uczestnictwa ponieważ nie jest to bieg dla każdego. Bieg Ultra Granią Tatr to wyzwanie wymagające doświadczenia w górach, dobrego przygotowania kondycyjnego i taktycznego, ale też bycia świadomym własnych możliwości. Na trasie są bardzo trudne i niebezpieczne miejsca, które w połączeniu ze zmęczeniem, niekorzystnymi warunkami atmosferycznymi i lekkomyślnością mogą doprowadzić do tragedii. Ale to niezwykły bieg, warty aby poświęcić mu czas na przygotowanie się do niego.