Redakcja Bieganie.pl
Rozgrywany w najgorętszym miejscu na Ziemii, 217-kilometrowy ultramatathon rozpocznie się już 21 lipca. Tym razem biegacze nie będą rywalizować w spiekocie Doliny Śmierci, lecz w okalających ją… górach. W stawce zawodników jest trzech reprezentantów Polski.
Badwater 135 został uznany przez magazyn „National Geographic Adventure” za najtrudniejszy wyścig świata. Można się oczywiście licytować i spierać, bo ludzie wymyślają coraz trudniejsze wyzwania. Jednak ten bieg jest naprawdę szczególny – w miejscu jego rozgrywania, zanotowano najwyższą temperaturę powietrza w cieniu – wyniosła ona 56,7 stopnia Celsjusza. Średnia jej wartość w najgorętszym miesiącu lipcu wynosi 48 stopni. W takich warunkach oficjalnie od roku 1987 ścigają się najwytrwalsi, najwytrzymalści biegacze globu, którzy swoje słabości zostawiają w hotelowych pokojach przed wyjazdem na miejsce startu, czyli wyschniętego jeziora Badwater (najniższy punkt USA 86 m.p.p.m). Przez 217 kilometrów biegną asfaltową drogą po białych liniach (stąpając jezdni zaczynają topić się podeszwy butów), aby po kilkudziesięciu godzinach walki ze spiekotą Doliny Śmierci dotrzeć do Mt. Whitney, najwyższej góry USA pomijając Alaskę. Meta jest usytuowana na wysokości 2500 metrów na Whitney Portal, skąd chętni mogą uda się na sam szczyt (4421 m) . Z uwagi na to, że jest tam Park Narodowy Sekwoi, samochody nie mają już zgody na wjazd i wyścig się kończy.
To już legendarny bieg, który doczekał się opisów w kilku biegowych książkach oraz coraz liczniejszych artykułów. Miałem okazję sprawdzić to wszystko na własnej skórze kibicując w zeszłym roku śmiałkom na trasie i muszę przyznać, że żadna, ale to żadna wzmianka o tym biegu nie jest przesadzona, zmitologizowana, wyolbrzymiona – to istne piekło. Wytrzymałem tam dwie godziny i opuściłem ten diabelski teren, ale gdybym wiedział, że jestem szczęściarzem i oglądam bieg, który w opisywanej wyżej formie może przejść do historii… wróciłbym na nocną część rywalizacji. TAK! W tym roku biegu Badwater w Dolinie Śmierci nie będzie, choć punkt Badwater znajduje się w samym jej sercu. Władze Parku Narodowego nie wydały w tym roku zgody na żadną imprezę sportową na tym terenie, – jako powód podano „dokładniejsze przyjrzenie się względom bezpieczeństwa”. Organizatorzy napisali na swojej stronie, że to decyzja niesłychana, nieuzasadniona oraz niepotrzebna, jednak kierownictwo Parku Narodowego Dolina Śmierci uznało inaczej.
Jak przystało na Badwater 135 nie poddali się i postanowili rozegrać bieg w zmienionej formie i wygląda na to, że może być… jeszcze gorzej. Rywalizacja zmieni nieco swoją charakterystykę, bowiem śmiałkowie będą mieli do pokonana 3 mordercze wzniesienia. Start zaplanowano w miejscowości Lone Pine leżącej na (podobnie jak Dolina Śmierci) pustyni Mojave, z stamtąd 100 zawodników uda się na szczyt Horseshoe Meadow wznoszący się na wysokość 3048 m.n.p.m. Kolejnym wzniesieniem na trasie będzie… Miasto Duchów, czyli opuszczona wioska górnicza Cerro Gordo umiejscowiona 2500 m.n.p.m. Później biegacze udadzą się na wschód w kierunku Las Vegas do Darwin, zawrócą i na sam koniec czeka ich wspinaczka do Whitney Portal, czyli miejsca tradycyjnej mety Badwater 135. Na pokonanie 217 kilometrów śmiałkowie mają 48 godzin czasu. Muszą się także zmieścić w limicie czasowym na każdym punkcie kontrolnym na kolejno 45, 67, 93 i 124 mili. Łącznie biegacze będą musieli pokonać aż 5800 metrów podbiegów. A gdyby zsumować różnicę poziomów w linii pionowej wyszłoby aż 4450 metrów. Dołóżmy do tego grubo ponad 40-stopniowy upał, bo jak pragnę podkreślić to wciąż gorąca pustynia Mojave, w której skład wchodzi Dolina Śmierci. Będzie zapewne nieco chłodniej, ale nie bądźmy drobiazgowi. Bieg zapowiada się morderczo, jednak w stawce biegaczy nie będzie ułomków.
Faworyci
Przybliżę dwa nazwiska, które według mnie będą walczyć o zwycięstwo w tym biegu, choć samo ukończenie go już nim jest. Oswaldo Lopez ultramaratończyk z Meksyku biegający pod amerykańską flagą startował już w Badwater cztery razy i zawsze kończył rywalizację na podium. Zwyciężył w 2011 roku ustanawiając przy tym rekord trasy w kategorii wiekowej 30-39, który wynosi 23 godziny i 41 minut. Rekord wszech czasów jest lepszy o 50 minut i należy do Brazylijczyka Valmira Nunesa (2007), który w tym roku postanowił powalczyć we wrześniowym Spartathlonie. Głównym rywalem Lopeza będzie Portugalczyk Carlos Sa, ubiegłoroczny zwycięzca. Na korzyść Europejczyka przemawia fakt, że świetnie czuje się w górach. W zeszłym roku ustanowił rekordowy czas we wspinaczce na najwyższy szczyt Andów, Aconcaguę. W obecnym sezonie też już błysną formą zajmując 4. miejsce w Maratonie Piasków.
Nasze twarze
Biało-czerwoni również nie mają się czego wstydzić. Reprezentować nas będzie legenda polskich ultramaratonów 60-letni Zbigniew Malinowski. Biegał praktycznie wszędzie – Spartathlon nie robi już na nim większego wrażenia. Trasę z Aten do Sparty pokonał już 10 razy. Startował także w Maratonie Piasków, Comrades Marathon czy Ultra-Trail du Mont-Blanc. Jest zdecydowanie najbardziej doświadczonym polskim ultramaratończykiem i chyba nic nie jest wstanie go już zaskoczyć, zwłaszcza po tym, czego dokonał w roku 2013…
Sylwetka Malinowskiego łączy się w tym momencie z naszym drugim reprezentantem Dariuszem Łabudzkim, który nacodzień jest lekarzem pediatrą w Sandomierzu. W 2013 roku wspólnie z Malinowskim otrzymali zaproszenie od dr Rataja Chauhana, który jest właścicielem kliniki w New Delhi, a prywatnie „testerem” ludzkich możliwości. Hinduski lekarz jest dyrektorem i organizatorem La Ultra The High, czyli biegu górskiego w Hi majach. 222 km trasy na wysokości od 3200 do 5360 metrów nad poziomem morza pokonuje, co roku zaledwie kilku biegaczy. Chętni, których zaprosi dr Rataj mają na pokonanie trasy 60 godzin. W pierwszych trzech edycjach próbę ukończyło łącznie 10 zawodników, w poprzednim sezonie udało się to piątce – w tym Malinowskiemu i Łabudzkiemu, którzy wspólnie zajęli drugie miejsce pokonując trasę w nieco ponad 44 godziny. Lekarz z Sandomierza ma na swoim koncie także starty w Ultra-Trail Mont-Blanc oraz wielu innych prestiżowych górskich ultramaratonów – w Kalifornii również powinien sobie, zatem dać radę.
Ostatnim z trójki naszych reprezentantów będzie Dariusz Strychalski z podlaskiej miejscowości Łapy. Pisaliśmy już o nim na naszym portalu. Dariusz jest niepełnosprawnym biegaczem, który w 2012 roku walczył na tradycyjnej trasie Badwater – w połowie dystansu przegrał z czasem i upałem, jednak jego niezłomność poruszyła serca wielu ludzi i dzięki projektowi „polakpotrafi” zebrał pieniądze i wraz z ekipą spróbuje spełnić swoje marzenie i ukończyć morderczy bieg w tym roku. Strychalski jest już doświadczonym, utramalatończykiem, startował w wielu prestiżowych zawodach, a przygotowując się do Badwater brał udział w bieszczadzkim Rzeźniku. Cała biegowa Polska trzyma za niego kciuki, bowiem swoją postawą udowadnia, że jedynym ograniczeniem człowieka jest jego głowa. Zatem i my kibicujemy Darkowi oraz pozostałym Polakom, niech biegowa moc będzie z nimi!
Początek biegu zaplanowano na 21 lipca w trzech strefach startowych o 6, 7 i 8.00 czasu kalifornijskiego. Rywalizacja potrwa przez 48 godzin.