Redakcja Bieganie.pl
Znowu podróżowałem, między Australią, Polską i Niemcami. Po udanym biegu na Antypodach potrenowałem chwilę w Tatrach i z sentymentu wystartowałem w Biegu Marduły. Zdecydowałem się też na dłuższe zawody w ramach Zugspitz Ultratrail.
Czas od ostatniego raportu szybko zleciał, zdążyłem w tym czasie przelecieć też kilka stref czasowych. Po starcie w Australii czułem się dobrze, regeneracja przebiegła w miarę szybko. Zostaliśmy z żoną jeszcze po zawodach cały tydzień na drugim końcu świata i wykorzystaliśmy ten czas na aktywne zwiedzenie, m.in. widzieliśmy arenę Igrzysk Olimpijskich z 2000 roku. Do tego zrobiłem jeszcze trening otwarty w Google Australia oraz pojawiłem się na treningu w lokalnym sklepie sportowym. Mieliśmy sporo czasu dla siebie, na wspólne spacery i trekking. W całym tygodniu wyszło 55 km na luzie.
Powrót do Polski dał się nam we znaki – 25 godzin w samolocie jest męczące. Przez kilka dni odczuwałem „jetlag” i trudno mi było zasypiać. Byłem tylko dwa dni w domu i już trzeciego wyjechałem do Kościelska.
Pogoda mi nie sprzyjała i trenowało się trochę trudno. Dołączył do mnie Mark, chłopak pracujący w Columbii i przygotowujący film, który będzie dostępny w kanałach społecznościowych UTMB. Chciałem pokazać mu kilka pięknych tras w naszych Tatrach, niestety całe dwa dni lało i widoczność była znikoma. Robiliśmy, co było możliwe, ale przy takiej pogodzie trudno nakręcić coś naprawdę interesującego. Może jeszcze będzie okazja…
Dalej, 1 czerwca, był start w Mardule, mój jedenasty. Wystartowałem z sentymentu – wiedziałem, że będzie trudno rywalizować z „młodymi", dlatego robiłem swoje i skupiłem się na równym tempie. Trasa została skrócona, co działało na moją niekorzyść. Zająłem drugie miejsce i jak na ściganie 2 tygodnie po ciężkich zawodach na 100 kilometrach w Australii oraz długiej podróży powrotnej – wynik uważam za bardzo dobry. Najważniejsze, że nic sobie nie zrobiłem i mogę dalej trenować.
Po zawodach, w niedzielę rano zrobiłem z żoną jeszcze trening z dużym przewyższeniem i to było nasze ostatnie wspólne bieganie przed kolejnym startem. Cały tydzień zamknąłem dystansem 120 km.
Najbliższy tydzień to przygotowania i wyjazd do Garmisch. Tam jeszcze nie byłem i chcę zobaczyć inne górki. Postanowiłem, że wystartuję w najbliższy weekend w Zugspitz Ultratrail. Start zaplanowano na sobotę na 7.15 rano. Plan na te zawody to przede wszystkim pobyć długo w górach, popracować kijami, sprawdzić sprzęt i wzmocnić głowę żeby chciała walczyć, bo ostatnio różnie z tym bywało… Postanowiłem potraktować te zawody na luzie – nie walczyć z dystansem, tylko raczej się z nim zaprzyjaźnić i wrócić z dobrymi wspomnieniami. Będzie to ostatni tak długi start przed UTMB i nie chcę się „zniszczyć”.
Jestem już po kilku treningach na tej trasie i naprawdę jest wymagająca. Poprzedni tydzień zamknąłem przebiegiem 110 km. Czuję już zmęczenie. Wszystko się kumuluje: podróże, zawody, treningi… Dlatego po starcie w Garmisch czeka mnie wyjazd w góry na obóz. Tam będzie spokój. Prawdopodobnie zrezygnuję też z Maratonu Karkonoskiego i poświęcę ten czas na trening.
Zaraz lecę na kolejny rekonesans trasy w okolicach Zugspitz. Teoretycznie startuję na dystansie około 103 km w biegu głównym z blisko 5500 m+. Jednak ze względu na zalegający śnieg – w piątek 14 czerwca dopiero zapadnie ostateczna decyzja, czy trasa nie zostanie skrócona.
Tak więc kolejny raport już po Zugspitz Ultratrail i po pobycie na obozie. Trzymajcie kciuki.