Andrzej Witek celuje w biegi górskie po złamaniu 2:20 w maratonie
Andrzej Witek to zawodnik, który 12 lat temu wyznaczył sobie za cel złamanie 140 minut w maratonie. I choć w pierwszym starcie na królewskim dystansie ledwo uporał się z granicą 3 godzin to po 12 latach może z wielką radością ogłosić pełny sukces projektu, osiągając w zeszłotygodniowym maratonie w Sewilli świetny czas 2:19.12. Teraz opowiada nam o swoich kolejnych planach podbicia biegów górskich.
Artur Kozłowski: Andrzej, jak zdrowie po maratonie? Nogi bolą?
Andrzej Witek: W porządku, trochę jestem jeszcze poobijany, chociaż patrząc wstecz to zawsze po maratonach byłem zniszczony mięśniowo, a odkąd biega się w karbonie to nawet dwa dni po maratonie zawodnik jest w stanie iść na trening i mięśnie nie bolą tak jak kiedyś. Nie da się tego oszukać, ale karbon to inne zasady gry. Ja pamiętam, że jak biegało się na poziomie 2:50 – 2:40 i jak dobrze rozegrałeś bieg to od trzydziestego kilometra po prostu mijało się tabuny ludzi, którzy nie wytrzymywali biegu mięśniowo. Oni strasznie zwalniali, chodzili. Teraz tego nie ma. Te wszystkie osoby praktycznie, nawet jeśli zwalniają, to zwalniają nieznacznie drugą połówkę. Biegną minutę wolniej, półtorej. Nie ma takiego odcięcia.
Oczywiście wielkie gratulacje co do osiągniętego celu. Wielu śledziło Twoje poczynania z zapartym tchem. Powiedz czy maraton w Sewilli zamyka Twój okres biegów ulicznych?
Tak, w pewnym sensie zamyka okres biegów ulicznych. Start w Sewilli, akurat w połowie lutego, był podyktowany względami układu sezonu. Ja w tej chwili jestem głównie biegaczem górskim i tam są moje największe możliwości i chcę się przygotować jak najlepiej do sezonu górskiego. Mój protokół przygotowawczy, który również w poprzednim roku się sprawdził, opiera się na zasadzie, że pierwszą część sezonu, czyli ten okres zimowy, pracuję nad szybkością, nad zapasem prędkości i później mogę spokojnie wejść w sezon górski już od kwietnia, maja i wtedy biegać po górach. Teraz trening nie wymaga ode mnie już szlifowania dalej szybkości, tylko mogę koncentrować się na sile, na wytrzymałości. Uważam, że to bardzo dobrze funkcjonuje, więc de facto ten maraton w Sewilli zamyka moje starty uliczne. Być może jeszcze jakąś dychę pobiegnę, może połówkę, ale to raczej już w formie treningu. Natomiast już w tej chwili góry.
Ile planujesz teraz przerwy? Planujesz w ogóle jakąś czy od razu wchodzisz w trening taki specjalistyczny?
Od razu wchodzę w trening, tak naprawdę to nawiązując delikatnie do tego, że się zmieniła technologia. W tej chwili konsekwencje biegania maratonu są dużo mniejsze niż niż to było dawniej. Spokojnie można jeden tydzień wyluzować i myślę, że będę gotowy na wejście w taki regularny trening. Trening pod góry jest też o tyle specyficzny, że to jest paradoks, ale bieganie górskie mniej obciąża, przez to, że ten ruch nie jest taki jednostajny. Ja mam dużo treningu rowerowego w planie, mam dużo jednostek w terenie, gdzie jest po prostu miękko, gdzie występuje ruch i pod górę i z góry. No i to wszystko powoduje, że organizm wcale nie jest tak bardzo przeciążony.
Mówisz, że karbon jest na ulicy kolosalnym przeskokiem, a jak to jest w górach? Czy sprzęt ma też takie kluczowe znaczenie w górach czy nie?
Uważam, że jest to zjawisko dosyć dziwne, bo z jednej strony karbon bardzo zmienił biegi uliczne, ale to jest dosyć prosta sytuacja, bo wiemy o tym, że karbon pomaga i wszyscy biegają w karbonie. Każdy producent ma troszkę inną technologię, w tej chwili ASICS METASPEED SKY+ wydaje mi się, że są takim dominującym butem. Widać to też po rekordach jakie padają. Ale to jest zmiana gry dla wszystkich. Czyli wszyscy dostali nowe zasady i wszyscy biegają w karbonie.
W górach temat jest bardziej subtelne, ponieważ uważam, że dużo ważniejsze jest posiadanie takiej świadomości dotyczącej sprzętu, ponieważ powiedziałbym, że biegi górskie bardziej przypominają pod tym względem kolarstwo. Czyli mamy biegi albo mamy etapy w górach, gdzie czasami trzeba wybrać jeden rodzaj sprzętu, a innym razem inny. Tak samo kolarze też nie jadą całego wyścigu na jednym rowerze, inny mają na czasówkę, a inny na etapy z przewyższeniami i jazdą w peletonie. I tak jest właśnie w górach, gdzie na każdej trasie musimy mieć świadomość tego, jaki sprzęt wybieramy. Na niektóre trasy należy wybrać taki sprzęt, gdzie jest potrzebna bardzo duża ilość amortyzacji, a but ma być wspierający, ponieważ nie będziemy biegać dynamicznie, tylko chodzi o to, żeby jak najmniej obciążyć mięśnie w trakcie wysiłku. Ale są też takie trasy, na przykład biegi tylko pod górę, gdzie amortyzacja nie ma żadnego znaczenia. Tam chodzi o to, że but ma być bardzo dynamiczny, bardzo lekki i wtedy można wybrać zupełnie inny but, taki bardziej startowy, przypominający taką dawną starą uliczną starówkę.
I to ma olbrzymie znaczenie, bo jeżeli źle dobierzesz sprzęt w górach to po pierwsze tracisz szanse na dobry wynik, bo zły sprzęt po prostu nie pozwoli Ci na uzyskanie tego wyniku. Ale jest też drugi czynnik, jeżeli dobierzesz zły sprzęt, to ryzykujesz też własnym zdrowiem i kontuzją, bo po prostu jeżeli nie trafisz z jakimiś butami na asfalcie, to po prostu pobiegniesz wolniej. Natomiast jeżeli nie trafisz z butami na biegu górskim, no to wtedy ten problem robi się dużo większy. Więc świadomość sprzętu, szczególnie jeśli chodzi o obuwie i jego dobór, jest bardzo istotnym czynnikiem.
Na początku roku zostałeś nowym ambasadorem ASICS. Marka coraz mocniej angażuje się w trail. Co dla Ciebie oznacza ta współpraca?
ASICS od lat wspiera biegaczy w odkrywaniu nowych szlaków. Kolekcje trailowe słyną z zaawansowanych technologicznie rozwiązań oraz solidnej przyczepności butów na nierównych nawierzchniach. W tym sezonie marka wprowadzi na rynek kolejne nowości, które będą dodatkowo testowane na moich kanałach komunikacji. Chcę, żeby ludzie odnajdywali w bieganiu sposób na poprawę swojego ciała i umysłu. Żyjemy w szybkim tempie i sport, jak mało innych rzeczy, pozwala nam na utrzymanie równowagi. Taka jest też filozofia ASICS – rozwój ciała i umysłu. W pełni utożsamiam się z wartościami marki. Zdrowe ciało, to zdrowy duch, a zdrowy duch to możliwość osiągania wielkich rzeczy. Takie właśnie cele stawiam przed sobą w nadchodzącym sezonie w biegach górskich.
Jakie masz cele na ten? Czy któryś bieg będzie dla Ciebie takim głównym startem?
Głównym celem w sezonie będzie festiwal UTMB. Tam chciałbym pobiec na dystansie 56 kilometrów (OCC). Na świecie nie ma bardziej prestiżowej imprezy, takiego festiwalu, który trwa przez cały weekend. Jest to impreza z olbrzymim zasięgiem medialnym. Przyjeżdżają najlepsi zawodnicy i to jest numer jeden. Żeby się tam dostać trzeba wykazać się całkiem dobrym bieganiem. Dla mnie jest to jedyna impreza, gdzie mimo tego, że mam dość wysoką pozycję rankingową, mam dużo punktów na wybieganych ultra, to nie ma to kompletnie żadnego znaczenia, ponieważ trzeba wypełnić konkretne wyniki albo mieć szczęście w losowaniu. Ja akurat nie miałem możliwości brać udziału w losowaniu, bo nie wypełniałem odpowiednich norm, więc muszę przygotowując się do UTMB i chcąc tam wystartować, muszę pobiec też w biegu z kalendarza UTMB. Ja wybrałem akurat bieg w Chorwacji w połowie kwietnia i to jest moja druga impreza, taka z ważniejszych.
Natomiast między tą imprezą w Chorwacji w połowie kwietnia, a festiwalem UTMB, po drodze jeszcze planuję start w Marathon du Mont Blanc w ramach Golden World Trail Series, no i być może Mistrzostwa Świata w Biegach górskich, ale to już jest zależne też od decyzji kto zostanie tam wysłany.
Czyli starty zagraniczne, a zobaczymy Cię również w Polsce?
Po pierwsze to bardzo lubię starty u nas w kraju. Lubię też atmosferę biegów. Mamy piękne, piękne zakątki w kraju, które warto odwiedzać, szczególnie w połączeniu ze sportem. Planuję starty w Szczawnicy, w Pieninach. Tam będą rozgrywane mistrzostwa Polski na różnych dystansach. To jest druga połowa kwietnia, a w późniejszym terminie na pewno rozważę start w Tatra Sky Maratonie. To będzie też zależeć od tego, jak się poukładają inne biegi, ale zależy mi bardzo na tym biegu. Natomiast na okres jesienny to jest duża szansa na to, że pobiegnę w biegu Ultra Kotlina albo Chojnik Maraton, ponieważ obie te imprezy odbywają się w Karkonoszach. A Karkonosze to są góry najbliższe mojemu sercu, bo sam pochodzę ze Szklarskiej Poręby, więc zależy mi na tym, żeby przynajmniej raz w roku na sportowo też spędzić ten weekend.
W ubiegłym roku wygrałeś w klasyfikacji sprinterów podczas Grand Trail World Series. Czy celowałeś w tą klasyfikację i czy planujesz jakieś takie krótkie, górskie starty?
To jest zupełnie inna specyfika biegu, bo co innego jest bieg na kilometr, a co innego na 50 czy 80 kilometrów. Trzeba spojrzeć na to w ten sposób, że jak prześledzić czołówkę biegaczy górskich w Europie i na świecie, to może się nam wydawać, że tam są głównie biegacze, którzy skończyli biegać na ulicy i zaczęli w górach. I muszę powiedzieć, że jak ja przeglądam chłopaków, poznaję ich historie, rozmawiam z nimi, to okazuje się, że takich biegaczy, biegaczy, którzy startują w górach to jest może połowa. Reszta to są byli kolarze, byli narciarze górscy, byli skitourowcy i biegacze na orientację. To jest naprawdę mix różnych specjalizacji. Także nie musisz trenować biegów górskich od 12 roku życia, żeby być dobrym. I teraz moja obserwacja jest taka, że ja akurat miałem przewagę na tych segmentach sprinterów, że wygrałem klasyfikację sprinterów, bo jestem gościem, który przyszedł właśnie z ulicy. I to jest mój przywilej wśród tych chłopaków, że jak jest do przebiegnięcia 300 metrów lekko w dół, po niezbyt technicznym terenie, to ja mogę sobie pozwolić na tempo 2:35 – 2:40. Nawet jak jest w nogach już 30 kilometrów po górach, to na chwilę odpalić to tempo jest dużą przewagę nad nimi. Ale na przykład taki gość, który wygrał klasyfikację uphill no to jest skitourowiec, i na niego nie ma mocnych. On to kasuje po prostu, i nie mam szans z nim powalczyć. Oczywiście mogę zmniejszać do niego stratę, ale po prostu każdy ma jakąś swoją inną specjalizację przez to, że ma też inne korzenie, z innego sportu.
Patrząc na dystans 56 kilometrów, w których chcesz wystartować podczas UTMB, jak myślisz, która opcja ma większe szanse?
Podchwytliwe pytanie. Na tej trasie w Chamonix to jest trasa, która sprzyja biegaczom wywodzącym się z asfaltu. Bo ona nie jest szalenie techniczna, ma dużo elementów, gdzie można stosunkowo szybko pobiec. Także myślę, że ona sprzyja zawodnikom właśnie byłym maratończykom ulicznym przez to, że nie jest za bardzo techniczna.
Maratończyk z życiówką 2:10.58, olimpijczyk z Rio de Janeiro, zwycięzca ORLEN Warsaw Marathon...tak było kiedyś, a teraz gość który łapie biegowe endorfiny w przerwach między byciem ojcem, prowadzeniem firmy i dzieleniem się biegowym doświadczeniem, współtwórca aplikacji biegowej www.planbieganie.pl