Anastazja Kuś: od początku staramy się podchodzić do sportu profesjonalnie
Anastazja Kuś ma dopiero 16 lat, ale debiut na dystansie 400 metrów pozwolił jej od razu uplasować się na jednym z czołowych miejsc w Europie i na świecie w kategorii wiekowej U18. Podopieczna Bronisławy Ludwichowskiej zdobyła w tym sezonie złoty medal na Olimpijskim Festiwalu Młodzieży Europy (EYOF) w Mariborze, a także 5. miejsce w sztafecie 4×400 metrów podczas Mistrzostw Europy U20 w Jerozolimie. O swoim treningu, pierwszych sukcesach, profesjonalnym podejściu do sportu, grze w tenisa i na pianinie, a także planach na rekord Polski U18 i marzeniach sportowych opowiada w wywiadzie przeprowadzonym przez Jakuba Jelonka.
Zaczęłaś biegać na 400 metrów dopiero w tym roku i od razu wskoczyłaś na bardzo wysoki poziom. Jak wyglądało wydłużenie dystansu? Czy spodziewałaś się, że od razu osiągniesz tak dobre wyniki?
Anastazja Kuś: Dopiero w tym sezonie przeszłam z 300 metrów, czyli z krótszego sprintu na ten dłuższy. Nie wiedziałyśmy z trenerką, jak to wyjdzie. Myślałyśmy o tym, że możemy jeszcze na 200 metrów w tym sezonie biegać. Wszystko zależało od tego, jak to 400 metrów będzie wychodzić. Już w pierwszym starcie, gdzie zrobiłam minimum na mistrzostwa Europy U20 i pobiegłam bardzo dobry wynik, jak na moją kategorię wiekową, było wiadomo, że to dobry wybór. Zobaczyłyśmy, że jest sens biegać na 400 metrów i że to będzie już taki mój dystans docelowy.
Później wystartowałaś m.in. na Memoriale Janusza Kusocińskiego. To już poważne, duże zawody, jak je wspominasz?
Na pewno byłam szczęśliwa, że dostałam szansę biec w pierwszej serii z topowymi sprinterkami w Europie i w Polsce. Była to świetna próba generalna przed imprezami mojego rocznika, tymi większymi. Mogłam wreszcie zobaczyć, jak to wszystko wygląda z drugiej strony, od środka. Na pewno jestem wdzięczna, że w tak młodym wieku dostałam taką szansę.
Późnej wygrałaś mistrzostwa Polski U18 i miałaś trzy duże imprezy sportowe podczas wakacji. Najpierw mecz w Ptuju na Słowenii, później Olimpijski Festiwal Młodzieży Europy (EYOF) w Mariborze i Mistrzostwa Europy U20 w Jerozolimie. Miałaś dość napięty kalendarz startowy, opowiedz nam więcej o tych imprezach.
W czerwcu był mecz międzynarodowy w Ptuju. Tam biegłam na 400 metrów i wygrałam. Wspominam to bardzo dobrze, tam też pobiegłam poniżej 54 sekund, więc był to bardzo dobry wynik. Wiadomo, że to była taka próba przed tymi największymi imprezami, bo ta była trochę niższej rangi. Ale na pewno fajnie było z kadrą pojechać na takie zawody. Potem była docelowa impreza sezonu, czyli EYOF, gdzie biegłam na 400 m. Wygrałam i zbliżyłam się do życiówki. Byłam bardzo szczęśliwa, bo to był mój docelowy start, docelowa impreza i wszystko się zgrało dobrze. Jechałam tam jako wiceliderka tabel. Wygrałam eliminacje, a później też w finale. Mierzyłam się z dziewczynami starszymi, byłam najmłodsza spośród finalistek. Wygrałam też z medalistkami na 400 m z poprzedniego EYOF-u, więc tym bardziej się cieszyłam. Byłyśmy też zgłoszone do sztafety szwedzkiej (100-200-300-400 m), ale niestety przez falstart i dyskwalifikację nie pobiegłyśmy, a też miałyśmy duże szanse medalowe, nawet na wygraną.
Potem były mistrzostwa Europy U20 w Jerozolimie. Pojechałam tam, żeby pobiec w sztafecie 4×400 m. Miałam zrobione minimum na 400 m indywidualnie, w każdym biegu je wypełniałam, miałam trzeci wynik na listach startowych U20 indywidualnie, ale niestety nie zostałam powołana i pobiegłam tylko w sztafecie z dziewczynami. Wygrałyśmy eliminacje, ale niestety w finale nie wszystko wyszło po naszej myśli i zajęłyśmy piąte miejsce. Tam też pobiegłam bardzo dobry międzyczas. Niestety sztafeta to drużynowa konkurencja, więc sama niczego nie nabiegam.
Dyskwalifikacja w Mariborze pokazuje, że w sztafecie jesteś zależna od innych. Wolisz biegać indywidualnie, czy w sztafecie?
Właśnie o to chodzi, że w sztafecie sama nic nie mogę zdziałać. Tak wyszło na EYOF-ie, że był falstart i od razu dyskwalifikacja. Na pewno wolę biegać indywidualnie, bo jednak jestem zdana sama na siebie, jak coś nie wyjdzie, to mogę być zła tylko na siebie, a jak wyjdzie to cieszyć się. To jest właśnie trochę inny typ rywalizacji, inna konkurencja, inny stres. W ogóle trzeba podejść do tego z taką chłodną głową, bo wiadomo, że nie wszystko jest zależne ode mnie w sztafecie. Ale nie ukrywam, że sztafety też mają swój klimat i też bardzo lubię je biegać. To jednak w drużynie jest siła i fajnie razem przeżywać te emocje.
Wracając jeszcze do tych zawodów w Mariborze, oglądałem Twój bieg w finale i bardzo mocno zaczęła tam Turczynka. Bałaś się, że może to wytrzymać? Jak to wyglądało z Twojej strony?
Tak, Turczynka to bardzo mocna konkurentka, ona już rok temu wygrała EYOF w Bańskiej Bystrzycy, więc na pewno chciała powtórzyć ten sukces, obronić tytuł. Ścigałyśmy się do samego końca. Wiadomo, że w eliminacjach też tam była trochę za mną, jeśli chodzi o uzyskane wyniki, ale była na pewno mocna. To była taka największa konkurentka, notabene o rok starsza. Myślę, że dobrze sobie poradziłam z tą presją i udało się na ostatnich metrach ją pokonać.
Na mistrzostwach Europy w Jerozolimie, jak już mówiłaś, chciałaś startować indywidualnie, ale nie pozwolono Ci. Czy ktoś ze Polskiego Związku Lekkiej Atletyki się z Tobą kontaktował w tej sprawie? Czy dostałaś jakieś wyjaśnienie tej decyzji?
Byłam gotowa i moja trenerka też uważała, że jestem gotowa, żeby podołać biegom zarówno w sztafecie, jak i w starcie indywidualnym. Bo wiadomo, że też wypełniłam minimum, więc mogłam tam startować, miałam też trzeci wynik w Europie wśród zgłoszonych, więc była bardzo duża szansa na medal. No niestety związek podjął inną decyzję, poinformował mnie po prostu, że wystartuję tylko w sztafecie; pojadę, żeby wzmocnić sztafetę, miałam w niej jak najlepiej pobiec. Zgłosiłam swoją gotowość, że mogę biegać i walczyć o te medale dla Polski, ale nie dostałam takiej szansy. Moja trenerka dostała informację od PZLA, że jestem za młoda na tyle biegów i to jest dla mojego dobra, aby mnie nie wyeksploatować, więc dostałam powołanie tylko na sztafetę. Ale to już było, nic nie zmienimy teraz w tym temacie.
Utrzymałaś w tym sezonie bardzo stabilny poziom, bo pobiegłaś 53,18 w debiucie w Lublinie, 53,20 na mistrzostwach Polski U18, w Mariborze 53,21. Rekord Polski Kornelii Lesiewicz wynosi 52,73, czyli brakuje 45 setnych. Czy myślisz, że jesteś w stanie powalczyć o ten rekord Polski w przyszłym roku?
Myślę, że tak, bo w tym sezonie już pokazałam, że bardzo stabilnie biegam na poziomie tych 53,20 mniej więcej. Więc było to takie równe bieganie. Jednym z moich celów na przyszły sezon jest pobić rekord Polski, mam nadzieję, że uda mi się to zrobić. Ale tak jak mówiłam, z chłodną głową podchodzimy do tego, nie napalamy się, żeby wszystko dobrze wychodziło.
Jakie jeszcze stawiasz sobie cele na ten przyszły sezon?
Imprez międzynarodowych jest w przyszłym sezonie bardzo dużo. W mojej kategorii wiekowej i w starszych. Tak naprawdę dopiero skończył się ten sezon, ale już powoli myślimy nad przyszłym. Jeśli chodzi o moją kategorię wiekową, to pod koniec lipca będą mistrzostwa Europy U18 w Bańskiej Bystrzycy. Potem pod koniec sierpnia będą też mistrzostwa Europy U20 w Peru i wiadomo Igrzyska Olimpijskie w Paryżu. Zobaczymy, jak będę biegać w przyszłym sezonie. Marzenia są duże na te imprezy, ale zobaczymy, co z tego wyjdzie.
Twoja trenerka kiedyś wspominała, że najwięcej zawodników do niej przychodzi i chce trenować sprinty, bo wydaje im się, że do krótkich dystansów trening jest najłatwiejszy. A jak ty oceniasz swój trening i trening do 400 m? Nad czym się skupiacie w przygotowaniach?
400 m jest bardzo trudnym dystansem, bo trzeba połączyć szybkość i wytrzymałość szybkościową. Jest to dystans, na którym „odcina” już na końcówce, zalewa kwas mlekowy, więc naprawdę trzeba mieć charakter do biegania tego dystansu. W moim typowym planie treningowym w sezonie jest m.in. siłownia, ale w bardzo małych ilościach, bo na razie dozujemy to. Trenuję naprawdę na bardzo małych obciążeniach. Wiadomo, że jest i szybkość i wytrzymałość szybkościowa, tempo, ale tak jak mówiłam, to są na razie bardzo małe ilości tego treningu. Próbujemy z trenerką, żeby nie wyeksploatować mnie za bardzo w młodym wieku, więc myślę, że tam jeszcze jest dużo do dołożenia.
W tym sezonie poprawiłaś też swoje życiówki na 100, 200 i 300 m, więc widać, że ten trening idzie kompleksowo?
Tak, zgadza się. Co prawda na 100 metrów mało biegałam, a na 200 i 300 m już trochę więcej, ale z sezonu na sezon poprawiam te życiówki i to dosyć dużo, bo na 200 i 300 m o sekundę. Więc myślę, że wszystko idzie w dobrym kierunku.
Zaczynałaś treningi od tenisa. Z tego co widziałem na Instagramie, teraz po sezonie masz trochę więcej czasu, żeby w niego pograć. A w sezonie, masz jeszcze czas, aby trochę poodbijać?
Wszystko zaczęło się u mnie od tenisa. Teraz kiedy mam trochę wolnego od biegania, staram się pograć regularnie, chociaż raz w tygodniu. Wiadomo, jak jest sezon startowy, to jest tych treningów mniej po prostu. Nie zawsze się uda pogodzić to wszystko z zawodami, z treningami, ze szkołą jeszcze. Więc muszę przyznać, że w sezonie startowym naprawdę mało grałam. Ale teraz jak już mam okres roztrenowania to lubię pójść na kort i po prostu pograć.
A czy zostaje Ci jeszcze trochę czasu, by ćwiczyć grę na pianinie?
Tak, choć jest naprawdę ciężko połączyć to wszystko, jeszcze jak się rok szkolny zaczął. Ale chcę kontynuować, bo odpręża mnie to i po prostu mogę się trochę oderwać od tego świata sportu.
Podchodzisz do sportu bardzo profesjonalnie. Współpracujesz od dłuższego czasu z psychologiem sportu, Darkiem Nowickim, inwestujesz w odnowę biologiczną, jak komora hiperbaryczna czy różne zabiegi odnowy. Skąd wzięło się takie podejście?
Myślę, że to jest generalnie bardzo ważne, jeśli chodzi właśnie o sportowców. My staramy się dosyć profesjonalnie już od początku do tego podchodzić. Dlatego współpracuję z panem Darkiem. Naprawdę myślę, że ta praca bardzo dużo mi przyniosła. Bardzo dobrze mi się współpracuje. Myślę, że w wielu kwestiach pomógł mi, a współpracujemy już około półtora roku. Myślę, że dużo się zmieniło w moim podejściu od tej strony mentalnej, o wiele lepiej sobie radzę. Do tego fizjo, komora hiperbaryczna, różne formy odnowy. Myślę, że to jest potrzebne, żeby uniknąć jakiejkolwiek kontuzji, żeby zapobiegać, a nie potem leczyć. Mam dosyć dużo tej odnowy i odpukać na razie nie było żadnych poważniejszych kontuzji, mam nadzieję, że tak pozostanie.
To był bardzo udany sezon, jeśli chodzi o kobiece 400 m – Natalia Kaczmarek zdobyła wicemistrzostwo świata, wygrywała mityngi Diamentowej Ligi. Co czułaś, kiedy Natalia wywalczyła srebrny medal w Budapeszcie?
Na pewno byłam bardzo wzruszona i dumna, że Polka może stanąć na podium mistrzostw świata na 400 m, tak jak ja bym chciała za kilka lat na przykład. Jak już wielokrotnie mówiłam, wzoruję się na Natalce Kaczmarek od samego początku i podziwiam, jak biega, jak zdobywa medale międzynarodowe i nie tylko, jak coraz bardziej zbliża się do tego słynnego rekordu Polski Ireny Szewińskiej. Mam nadzieję, że w przyszłości też mi się uda takie fenomenalne wyniki osiągać.
Mocno angażujesz się w prowadzenie mediów społecznościowych i wychodzi Ci to bardzo dobrze, na Instagramie masz prawie 100 tysięcy obserwujących. Czy sprawia Ci to przyjemność, ile czasu musisz na to poświęcić? Jak w ogóle to Ci się udaje?
To jest też jedno z moich hobby, tak mogę powiedzieć. Bardzo lubię to robić, cieszę się, że dużo osób też po prostu chce oglądać moje życie, jak to wygląda, jak przebiegają moje treningi, jak to u mnie jest poza treningami. Odsłaniam trochę, jak takie kulisy wyglądają na różnych zawodach itd. Wiadomo, że to jest trochę czasochłonne, bo trzeba się zaangażować, a wszystko robię sama. Oczywiście mama mi pomaga, jeśli chodzi o różne zdjęcia, filmiki itd. Wtedy razem współpracujemy. Jest to dla mnie taka odskocznia od innych rzeczy, od tych treningów. Lubię po prostu sobie wieczorem siąść, wstawiać posty, relacje, dzielić się tym, co kocham robić, treningami, na mediach społecznościowych.
A nie boisz się różnych zagrożeń z tym związanych? Czy zetknęłaś się już hejtem? Jak sobie z tym radzisz?
Już powoli czasami się zdarza hejt, ale ja generalnie na to nie zwracam uwagi, nie przejmuję się. Po prostu wiem, na jakiej zasadzie działa internet i co ludzie anonimowo mogą pisać, albo myślą, że jest anonimowo, a doskonale wszyscy wiedzą, kto to napisał i po co. Ale przez to, że mam duże wsparcie od rodziny, przyjaciół, więc nie przejmuję się takimi rzeczami.
Wspomniałaś o wsparciu bliskich, a pochodzisz z bardzo sportowej rodziny – twój tata grał w Reprezentacji Polski w piłce nożnej, mama długo trenowała taniec towarzyski. Opowiedz, jak pomagają takie wzorce? Czy przez to byłaś od razu skazana na sport, dzięki temu, że widziałaś, co to daje? Czy jest Ci dzięki temu w pewien sposób łatwiej?
Od początku miałam pokazane jakieś wzorce, ale na zasadzie, że po prostu rodzice pokazali mi to. Do niczego mnie nie zmuszali, ja sama wybrałam tę drogę. Zdecydowałam, że chcę trenować i próbowałam od najmłodszych lat różnych sportów. Moi rodzice pokazali mi, jak można w fajny sposób spędzać czas, nie tylko w domu przed komputerem, ale też w formie jakiegoś ruchu. Ja od razu pokochałam to, ale wiele sportów trenowałam. Tak przez przypadek, bez żadnych propozycji rodziców, sama wybrałam tak naprawdę lekką atletykę i stwierdziłam, że chciałabym tego spróbować.
Jakie masz więc plany i marzenia związane ze sportem?
Myślę, że takim największym marzeniem jest zdobycie złotego medalu na igrzyskach olimpijskich. To jest takie największe marzenie, jakie może być. Ale chciałabym też z roku na rok coraz bardziej się poprawiać. Osiągać coraz lepsze życiówki, żeby był progres. Chciałabym też dołączyć do słynnej sztafety „aniołków Matusińskiego” i biegać z nimi. Do tego chcę walczyć o medale wszystkich imprez międzynarodowych, reprezentować Polskę na nich i żeby się po prostu cieszyć z każdego biegu i z tego, że trenuję.
Trzymam więc kciuki i życzę powodzenia! Dziękuję za rozmowę!
już wielu takich mieliśmy co trenerzy twierdzili, ze lekko prowadzą jak np Krzysztof Różnicki na 800m, czy z Kobiet na 400m Kornelia Lesiewicz… i coś jednak nie poszło…
„BBC” Oczywiście zawsze można mówić, że koniec świata kiedyś nastąpi ale czy o to chodzi? Cudowny talent, jeszcze piękniejsze plany, młodość i wiara w przenoszenie gór, może więc lepiej dopingować i cieszyć się Jej osiągnięciami, wspierać przy kryzysie nie zaś być typowym, anonimowym hejterem i razić własnymi flustracjami…
Może potrzeba takim osobą spokoju? Dać im się rozwijać?
Dopinguję wszystkim naszym sportowcą, nawet jak im nie idzie!
Dobrym przykładem jest nasz skoczek wzwyż Bednarek, który przez dłuższy czas nie mógł się pozbierać i mógł zrezygnować, w międzyczasie pojawił się Walerianczyk (tylko na chwilę z 2.36cm i zniknął), ale to on dłużej był i jemu kibicowałem, ale tam był SPOKÓJ i może dzięki temu jego kariera dobrze się potoczyła i długo trwała!
W którym miejscu widzisz tutaj hejt… anonimowy „Job”-ie?
Co ty chłopie bredzisz? Kiedy był Bednarek, a kiedy Waleriańczyk w skoku wzwyż? Bednarek jak zaczął skakać to Waleriańczyķ juz dawno był po wszystkim. W czasie swojego skoku na 236cm to Bednarek miał…14lat. W podobnym czasie co Waleriańczyk to był co najwyżej Michał Bieniek. Ale oni obaj byli krótko i wysoko. I proszę…sportowcOM, osobOM!
Bez przesady z tym hejtem. Chyba jest jeszcze możliwość wyrażania swoich opini w komentarzach, nie zawsze pochlebnych. Nie każda negatywna ocena jest hejtem. Młode pokolenie Y jest nazywane pokoleniem ja, ja, ja i coś w tym jest. Są przewrażliwione na swoim punkcie i ewentualna krytykę ( nikt nie jest idealny) przyjmują bardzo negatywnie nazywając ja hejtem. W każdym razie powodzenia w rozwoju kariery, umiejętności podnoszenia się z porażek ( nie każdy sezon będzie sukcesem ), zdrowia. Chcemy mieć komu kibicować na arenach międzynarodowych.
tak dupczysz jak typowy gnom z piwem sprzed telewizora. Wyjdź spod kamienia
Łukasz
1 rok temu
Uważam ze wywiad w młodym wieku robienie już z kogoś gwiazdy tzn osoby poniekąd publicznej to szkodzi. Może tu kwestia sponsoringu wchodzi w grę ale sądzę że to za wcześnie. Ostatnimi laty przerabialiśmy ohy ahy nad młodymi wielkimi talentami które teraz zniknęły z przestrzeni publicznej. Szczyt i teraz dołek – wiemy czym to się kończy. Media nie krzywdzie młodych dajcie im robić swoje a jak za młodzieżowca coś osiągną wówczas jest czas na promocje i takie tam.
Ada
1 rok temu
Instagrm prowadzony zenujaca, z wypieta dupa 15-16 latka. Kupieni obserwujacy. Nie pochwalam
Były chodziarz, który nieustannie dokądś zmierza (wielokrotny reprezentant Polski i dwukrotny olimpijczyk – z Pekinu i Rio). Współautor biografii Henryka Szosta, Marcina Lewandowskiego i Adama Kszczota oraz książki „Trening mistrzów". Doktor nauk medycznych i nauk o zdrowiu. Pracownik Uniwersytetu Jana Długosza, a także trener lekkoatletycznych klas sportowych w IV L.O. w Częstochowie. Działa też jako sędzia i organizator imprez, nie tylko sportowych.
już wielu takich mieliśmy co trenerzy twierdzili, ze lekko prowadzą jak np Krzysztof Różnicki na 800m, czy z Kobiet na 400m Kornelia Lesiewicz… i coś jednak nie poszło…
„BBC” Oczywiście zawsze można mówić, że koniec świata kiedyś nastąpi ale czy o to chodzi? Cudowny talent, jeszcze piękniejsze plany, młodość i wiara w przenoszenie gór, może więc lepiej dopingować i cieszyć się Jej osiągnięciami, wspierać przy kryzysie nie zaś być typowym, anonimowym hejterem i razić własnymi flustracjami…
Może potrzeba takim osobą spokoju? Dać im się rozwijać?
Dopinguję wszystkim naszym sportowcą, nawet jak im nie idzie!
Dobrym przykładem jest nasz skoczek wzwyż Bednarek, który przez dłuższy czas nie mógł się pozbierać i mógł zrezygnować, w międzyczasie pojawił się Walerianczyk (tylko na chwilę z 2.36cm i zniknął), ale to on dłużej był i jemu kibicowałem, ale tam był SPOKÓJ i może dzięki temu jego kariera dobrze się potoczyła i długo trwała!
W którym miejscu widzisz tutaj hejt… anonimowy „Job”-ie?
Co ty chłopie bredzisz? Kiedy był Bednarek, a kiedy Waleriańczyk w skoku wzwyż? Bednarek jak zaczął skakać to Waleriańczyķ juz dawno był po wszystkim. W czasie swojego skoku na 236cm to Bednarek miał…14lat. W podobnym czasie co Waleriańczyk to był co najwyżej Michał Bieniek. Ale oni obaj byli krótko i wysoko. I proszę…sportowcOM, osobOM!
Oczywiście chodziło o Waleriańczyka i czas, kiedy on skoczył 236 to Bednarek miał 14lat.
Bez przesady z tym hejtem. Chyba jest jeszcze możliwość wyrażania swoich opini w komentarzach, nie zawsze pochlebnych. Nie każda negatywna ocena jest hejtem. Młode pokolenie Y jest nazywane pokoleniem ja, ja, ja i coś w tym jest. Są przewrażliwione na swoim punkcie i ewentualna krytykę ( nikt nie jest idealny) przyjmują bardzo negatywnie nazywając ja hejtem. W każdym razie powodzenia w rozwoju kariery, umiejętności podnoszenia się z porażek ( nie każdy sezon będzie sukcesem ), zdrowia. Chcemy mieć komu kibicować na arenach międzynarodowych.
tak dupczysz jak typowy gnom z piwem sprzed telewizora. Wyjdź spod kamienia
Uważam ze wywiad w młodym wieku robienie już z kogoś gwiazdy tzn osoby poniekąd publicznej to szkodzi. Może tu kwestia sponsoringu wchodzi w grę ale sądzę że to za wcześnie. Ostatnimi laty przerabialiśmy ohy ahy nad młodymi wielkimi talentami które teraz zniknęły z przestrzeni publicznej. Szczyt i teraz dołek – wiemy czym to się kończy. Media nie krzywdzie młodych dajcie im robić swoje a jak za młodzieżowca coś osiągną wówczas jest czas na promocje i takie tam.
Instagrm prowadzony zenujaca, z wypieta dupa 15-16 latka. Kupieni obserwujacy. Nie pochwalam