17 listopada 2010 Redakcja Bieganie.pl Sport

Alberto Salazar dla SportsIlustrated


sicom logAdam Klein, bieganie.pl: Postanowiliśmy w całości umieścić wywiad, który na dwa dni przed maratonem nowojorskim ukazał się w Sports Illustrated. David Epstein rozmawiam z Alberto Salazararem, który w latach 1980-82 wygrał maraton w Nowym Jorku 3 razy z rzędu. Salazar jest  teraz  szefem Nike Oregon Project. Jest to program sponsorowany przez Nike który powstał  w 2001 roku i którego celem było zreformowanie amerykańskiego biegania długodystansowego aby znowu reprezentowało taki poziom jak choćby za czasów Salazara. Koniec lat 90’tych w USA był  to moment absolutnej zapaści biegania. Musiało jednak upłynąć kila lat aby projekt zaczął przynosić pierwsze owoce, która pojawiły się dopiero w latach 2007-2008. Czołowymi zawodnikami grupy są: Shalane Flanagan, Kara Goucher, Galen Rupp, Matt Tegenkamp, Chris Solinsky, Dathan Ritzenhein. Myślę, że rozmowa z Alberto Salazarem może być dla naszego świata biegowego bardzo pouczająca, nawet jeśli Dathan Ritzenhein jest po Maratonie w Nowym Jorku rozczarowany.

SI: Dathan wspominał, że jedną ze znaczącym zmian, jakie zaszły od chwili gdy zacząłeś go trenować było to, iż bieganie stało się pracą na pełen etat, obejmującą plyometrię, pracę nad biomechaniką, krioterapię, analizę video itd.


nike oregon salazar

Alberto Salazar: Moim zdaniem w bieganiu nawet gdy sami zawodnicy wykazują wielkie poświęcenie i chęć treningu, robią co mogą, ich otoczenie często nie jest wystarczająco profesjonalne. Brakuje osoby odpowiedzialnej za optymalne przygotowanie formy zawodnika oraz trenera, który na bieżąco kontroluje co zawodnik robi danego dnia. W jakich innych dyscyplinach zawodowego sportu pozostawia się decyzji zawodnika – „Może dzisiaj poćwiczę to lub tamto, albo może pójdę na jakiś zabieg, a może nie… Może obejrzę video z meczu, a może nie…”? To, co staraliśmy się osiągnąć w Oregon Project, to klimat dużego profesjonalizmu, gdzie czyni się dokładnie wszystko co można by pomóc zawodnikom – być może nie zarabiają po 5 mln dolarów rocznie jak baseballiści czy koszykarze, ale nie ma żadnej przyczyny, dla której nie mielibyśmy stworzyć dla nich równie profesjonalnego środowiska. To oznacza, że prowadzimy ich dając im najlepsze co mogą zaoferować w zakresie sportu nauka, medycyna i technologia.


SI: Z rozmowy z Dathanem wynika, iż to Twoja szczerość po części pomogła mu zaakceptować Twój program, który miał mu pomóc poprawić formę. Dla przykładu, kiedy mówiliśmy o bieżącym tygodniu, stwierdziłeś ponoć, że nie wiesz czy treningi zadziałają idealnie, ale zyskasz informacje, dowiesz się czegoś i będzie to krok naprzód.

Salazar: Musisz wprowadzać zmiany by osiągnąć co zamierzysz. A sprawy mogą przybrać niekorzystny obrót. Jeśli jednak nie osiągasz tego co zamierzyłeś, to w pewnym sensie gorzej już być nie może. Jeśli jesteś czwarty lub piąty, co to za różnica, czy ukończysz siódmy czy ósmy? Ale jeśli daje ci to szansę spróbować i być pierwszy bądź drugi, idziesz na to. Dathan ma odwagę próbować. Gdyby nadal robił to, co robił do tej pory… Często doznawał kontuzji. Czy będzie na starcie zdrowy czy nie – to była zawsze rosyjska ruletka. Powiedziałem mu: „Możesz postępować tak dalej a wtedy loterią jest czy będziesz gotowy czy nie; a nawet jeśli będziesz gotowy, to nie sądzę byś był tak dobry, jak mógłbyś być w kwestiach biomechaniki.” Nie ma możliwości, by Dathan wyglądał jak Kenenisa Bekele, to się po prostu nie stanie. Istnieją natomiast pewne podstawowe rzeczy, które robi Bekele a które dają nam pewne pojęcie o tym, co może zadziałać. Są określone sposoby wymachu kijem baseballowym. Weźmy zawodnika z college’u, może być najlepszym pałkarzem w finałach ligi NCAA i mieć odsetek trafień .450 – będzie miał określony wymach. Czy ktokolwiek myśli, że kiedy zostanie wybrany do drużyny MLB, a nie będzie miał takiego wymachu, jakiego potrzebują, powiedzą: „Dobra, nie będziemy tego zmieniać bo miał średnią .450”? Nie, wiedzą przecież, że z takim wymachem nie da sobie rady z szybkimi piłkami, albo z podkręcanymi, i wprowadzą zmiany. W bieganiu często niestety dzieje się tak, że ponieważ jest niewielu naprawdę dobrych biegaczy w Stanach i niewielu trenerów, ci ostatni boją się cokolwiek zmieniać, bo jeśli zaszkodzą zawodnikowi, on może natychmiast odejść. Nagle tracą swoją gwiazdę i być może źródło dochodów. Ja nie dostaję grosza od Dathana, płaci mi Nike, tak więc nie mam tego rodzaju obaw. Muszę jednak być z nim szczery i mówić w następujący sposób: „Dathan, spójrz, chcesz rozmawiać o medalach olimpijskich, świetnie, jestem za, ale winien jestem Tobie szczerość. Nie zdobędziesz ich jeżeli będziesz tak wyglądał, musisz się zmienić, a to wiąże się z ryzykiem.”

SI: Tak więc podejmujecie ryzyko ponieważ ani Ciebie ani jego nie zadowala mistrzostwo USA, wolicie położyć wszystko na szali by osiągnąć coś więcej.

Salazar: W Stanach zachodzą wielkie zmiany. Amerykanie wierzą, że mogą coś zdziałać w walce z konkurencją, że mogą zdobywać medale. Naturalnie Meb [Keflezighi] i Deena [Kastor] zdobyli medale w maratonie na Igrzyskach Olimpijskich w 2004, ale od tego czasu mieliśmy medale Kary Goucher i Shalane Flanagan na Mistrzostwach Świata i Igrzyskach Olimpijskich (na 10km), Dathan zdobył brązowy medal na Mistrzostwach Świata w Półmaratonie, jeśli to też liczymy. Mamy zawodników jak Chris Solinsky, Matt Tegenkamp, Galen Rupp biega szybciej niż Amerykanie biegali przez długie lata. A więc, czy mamy miejsca na podium największych zawodów? Jeszcze nie. Jesteśmy coraz bliżej. Z pewnością dokonał się wielki skok w porównaniu z tym co było sześć czy siedem lat temu. Moim zdaniem, duża część z tego to kwestie psychologiczne. Kiedy po raz pierwszy złamano 4 minuty w biegu na milę, nikt tego nie potrafił dokonać a zaraz potem, nagle, wszystkim się udało. To samo dzieje się teraz w bieganiu amerykańskim. Twoim kolegom się udaje, Ty wierzysz, że też potrafisz, trenujesz więcej, to w pewnym stopniu zwiększa ryzyko. By uzyskiwać lepsze czasy niż kiedykolwiek (o ile nie jest to czysta psychologia i nie robiłeś tego tylko dlatego, że nie wierzyłeś, iż jesteś w stanie) biegasz pewnie cięższe i szybsze treningi oraz zwiększasz kilometraż. Zwiększa się też ryzyko. Zawsze chodzi więc o to „ile dam radę z siebie wycisnąć, na ile spróbuję im dorównać nie robiąc sobie krzywdy?” Gebrselassie biega 160 mil (ok. 260 km) tygodniowo. Czy próbuję zwiększyć Dathanowi objętość do 160 mil tygodniowo? Nie, cieszę się, że udało się dojść do 120  mil (ok. 190 km) tygodniowo. Wcześniej nigdy nie robił, będąc zdrowym przez dłuższy okres, więcej niż 115 mil (ok. 180 km) tygodniowo. Udało nam się dojść do 120 mil i jest to krok naprzód. Musimy postępować stopniowo, w przeciwnym wypadku to nieostrożność.

SI: Czasy zwycięzców maratonu nowojorskiego ostatnimi laty nie spadły tak bardzo, raczej bieganie w Stanach uczyniło krok wstecz. W 1983 roku 267 Amerykanów złamało 2:20 w maratonie, a w 2000 roku liczba ta spadła do 27.

Salazar: Różnica powiększyła się ponieważ reszta świata biega lepiej a my znacznie gorzej. Pewnie połowa z tego wynika z faktu, że biegamy gorzej.

SI: Co więcej, pewne kraje europejskie zupełnie zniknęły z biegowych map. W roku 2000, kiedy tylko jeden Amerykanin zakwalifikował się do maratonu na Igrzyskach Olimpijskich, Finlandia, niegdysiejsza potęga w biegach długich nie miała żadnego reprezentanta w tych konkurencjach.

Salazar: Zeszłego roku sześć federacji różnych państw europejskich zwróciło się do mnie bym przyjechał i zaprezentował to, co robimy tutaj w Stanach. Wiesz, oni naprawdę stracili pewność siebie i nadzieję, że mogą coś osiągnąć, a ja powiedziałem im tylko, że to jest możliwe, że to długi proces… A koniec końców jest to kwestia liczb. Musimy stworzyć wiele grup ponieważ rywalizujemy z setkami zawodników z afrykańskich obozów, którzy trenują niewyobrażalnie ciężko i dużo. Nie mamy takich liczb. Uważam, że musimy w zamian trenować mądrzej i z większym wykorzystaniem nauki.

SI: Przewagą treningu kenijskiego jest fakt, iż jest tam tak wiele osób, są rzesze trenujących naprawdę ciężko, i jeżeli poszczególne osoby odpadają, nic wielkiego się nie dzieje. Tak jak wspominałeś w footballu lub baseballu możesz wszystkich trenować mocno i wybierać spośród tych, którzy przetrwają.

Salazar: Tak, mam znajomych, którzy jeżdżą na takie obozy. Opowiadali mi, że jednego dnia na danym obozie może być trzystu biegaczy z różnych grup. 40 lub 50 osób trenuje jednocześnie i wszyscy trenują niewyobrażalnie ciężko. Możesz biegać 5 km poniżej 13 minut i trenować w grupie, w której będziesz dziesiąty w stawce. To tak jakbym posłał Dathana na bieżnię Icahn Stadium na Randall’s Island (jedna z najważniejszych bieżni w USA) by zrobił trening o 16 i przyszłoby 30 chłopaków, którzy zrobiliby dokładnie taki sam trening jak on. Tak tam właśnie jest.

SI: Dlaczego Twoim zdaniem amerykańscy biegacze uciekli z grup treningowych? Wydaje się, że ma to związek z większymi pieniędzmi w sporcie.

Salazar: Myślę, że częściowo tak. Kiedy pojawiły się pieniądze, to co wcześniej oferowały grupy w zakresie treningu i zaplecza stało się dostępne dla samych zawodników. Nie musieli się już przeprowadzać. Uprzednio zawodnicy często dostawali prace na pół etatu od klubów bądź sponsorów. Kiedy w sporcie pojawiło się więcej pieniędzy, wiesz, zarabiało się i nie było potrzeby przeprowadzać się do Bostonu czy gdziekolwiek, skoro mogło się po prostu trenować w swoim rodzinnym mieście, gdzie była rodzina itd.  Myślę, że taka była przyczyna.

SI: W wywiadzie dla Sports Illustrated for Kids Kara Goucher dużo mówiła o pracy nad psychiką i psychicznym przygotowaniu na ból, wspominała też o dużym znaczeniu Twojej osoby dla psychologii sportu. Znany byłeś jako ktoś, kto jest twardy i odporny na ból, czy stosowałeś psychologię sportu w czasach kiedy się ścigałeś?

Salazar: Nie wydaje mi się, bym miał wyższy poziom tolerancji bólu niż inni w tym sensie, że nie sądzę, bym potrafił trzymać rękę w ogniu dłużej niż inni topowi biegacze. Jestem zdania, że ból, dyskomfort, strach i niepewność są rzeczami, których powinniśmy się spodziewać. Każdy potrafi znieść ból i dyskomfort w chwilach sukcesu. Umiejętnością jest radzenie sobie z tym bólem, dyskomfortem i strachem oraz niedopuszczenie do tego by miały negatywny wpływ na bieganie. To nie jest tak, że kiedy odpuszczasz, mówisz: „Nie mogę znieść tego bólu, muszę odpuścić”. To, co sprawia, że odpuszczasz to negatywne myślenie, które się wkrada – nie idzie mi, nie daję rady. Sądzę, że – i znów jest to wiedza zaczerpnięta z innych dyscyplin – biegacze zwykli są myśleć: „Mam czarne myśli, jestem mięczakiem. Nie jestem silny i twardy.”  Im więcej, nie chcę powiedzieć „godzisz się” z bólem jakbyś był jakimś masochistą, ale im bardziej go oczekujesz, tym bardziej staje się to naturalne – w sytuacji gdy wypruwasz sobie flaki i jesteś na krawędzi, będą pojawiać się wątpliwości. Uczymy się radzić sobie z nimi w naukowy sposób, dzięki psychologii sportu uczymy się radzić z nimi tak, by mieć jeszcze lepsze wyniki w sporcie. Cała ta sfera psychologii sportu zawsze opatrzona była pewnym piętnem. Pamiętam, że kiedy byłem zawodnikiem dostawałem często propozycje szkoleń od USOC (Komitet Olimpijski USA): czy chcę wziąć udział w warsztatach, są na to środki; nigdy na nie nie odpowiadałem, raczej drwiłem z nich: „To dla mięczaków. Ja jestem twardzielem. Czego niby mieliby mnie nauczyć?” Kiedy teraz patrzę wstecz widzę jak wielkim błędem było to z mojej strony. Twoja mentalna gotowość i stan psychiczny są równie ważne jak inne elementy twojego biegowego arsenału.

SI: Dathan wspomniał, iż powiedziałeś mu, że jest teraz w formie lepszej niż Ty kiedykolwiek byłeś, nawet kiedy wygrywałeś Maraton Nowojorski. Jakie są tego podstawy?

Salazar: Jeżeli chodzi o siłę, uważam, że jest silniejszy niż ja kiedykolwiek byłem. Biega ten sam kilometraż: ja biegałem 130 mil tygodniowo (ok. 210 km), on biega 120 mil, czyli bardzo podobnie. Jest niezwykle silny jeśli spojrzymy na jego biegi ciągłe na progu mleczanowym (Tempo Runs). Trzy tygodnie temu zrobił 20-milowy (ok. 32 km) trening w tempie 4:51.8 (na milę, co daje 3:01/km) co w przeliczeniu daje jakieś 2:07 w maratonie. Dawał z siebie dużo ale nie był to w żadnym razie wysiłek na miarę zawodów, był również bez taperingu (wyostrzenia przedstartowego). Zrobił trening 10 razy 1 mila tempem 4:32 na milę (2:49/km) na dwuminutowej przerwie, na dużej wysokości n.p.m. w Albuquerque, a dzień był chłodny i wietrzny. Miałem tak zziębnięte dłonie, że ledwo trzymałem stoper. Moim zdaniem można odjąć jakieś sześć do siedmiu sekund ze względu na wysokość i jakieś cztery-pięć za wiatr. Na poziomie morza byłoby to prawdopodobnie ok. 4:22 na milę (2:43/km). Tak więc jest silniejszy niż ja byłem kiedykolwiek, ma też lepszą szybkość. Ma również dużo lepszą biomechanikę. Teraz zjechaliśmy z wysokości, przed Nowym Jorkiem byliśmy w Albuquerque, robiliśmy testy i jego poziom czerwonych krwinek jest wyższy niż kiedykolwiek. Wprowadziliśmy nowy sposób na regenerację – kriosaunę. Robimy wiele rzeczy do których ja nie miałem dostępu. Mamy rozpisane posiłki, również napoje. Współpracujemy z dr Kristą Austin, która bardzo nam pomaga. Odpowiada ona za przygotowanie napojów sportowych dla Dathana. Wcześniej miał z tym wiele problemów, jak również ze skurczami. Dr Austin znalazła odpowiednią recepturę i to się świetnie sprawdza podczas długich wybiegań, podczas których Dathan nie ma już problemów. Ta mikstura smakuje okropnie (próbowałem), ale wydaje się działać.

SI: W kategoriach biegowych, wydaje sie, że Dathan skoczył z 13:06,06 na 5 km na 12:56,27 prawie natychmiast po tym, jak zaczął z Tobą pracować. Jakie zmiany zaszły w tak krótkim czasie?

Salazar: Dwie rzeczy, naprawdę proste. Jedna, w kategoriach formy i biomechaniki, to zmiana pracy ramion. Z nogami nic nie robiliśmy. Dathan biegał z ramionami nisko, przy pasie. Chodzi o to, by ramiona napędzały Ciebie w kierunku w którym chcesz podążać; kąt ok. 45 stopni, o tak. Nie w taki sposób (na poziomie pasa). To usztywnia ramiona. Rozmawiam z wieloma biegaczami którzy mówią, że trener każe im biegać z ramionami nisko ponieważ jest to efektywne. Ja na to, że możemy usztywnić ramiona wzdłuż ciała i będzie to efektywne, ale nie da się uzyskać w ten sposób żadnej mocy.

SI: Efektywne w takim znaczeniu, że ramiona nie zużywają wtedy tlenu ponieważ nie wykonują ruchów?

Salazar: Tak, no właśnie, z tym, że nogi zużyją go dwa razy więcej. To szaleństwo. Unieś ramiona! Tak więc to pomogło. Drugą rzeczą było wykorzystanie większych prędkości do pracy nad szybkością. Jak zawsze powtarzam, to bardzo proste, jeśli chcesz określonym tempem pobiec maraton, 10km czy 5km, nie możesz dochodzić do tych prędkości „z góry”, starając się biegać coraz mocniej. To jakby powiedzieć: chcę pobiec 26 mil tempem 5:00/mila, więc będę biegał 30 mil dziennie tempem 6:00, potem 5:50, 5:40, 5:30, rozumiesz, z góry na dół. Będę po prostu coraz mocniejszy dzięki bieganiu coraz bliżej i bliżej docelowego tempa maratonu, albo, być może, biegając nawet nieco szybciej niż tempo maratonu czy wyścigu na 5km. Rzecz w tym, że czasem trzeba zaatakować „z dołu” i robić treningi cholernie szybko, tak by docelowe tempo wydawało się spacerkiem i kosztowało mniej energii. To jakby odchudzać podwozie samochodu i pompować opony tak by mniej obciążać silnik. I jakby mieć samochód, który złapał gumę na wszystkich kołach. To ta proporcja, jak dużo prędkości, jak szybko, o to wszyscy spierać się będą  do końca świata. Ale każdy z najlepszych trenerów 5km i 10km powie Tobie, że ta praca „od dołu w górę” jest bardzo ważna, równie ważna co praca nad siłą.

SI: A Dathan nie trenował tak wcale?

Salazar: Dathan nie robił niczego szybszego od tempa na 5km. To samo dotyczy Alana Webba, który nie biegał szybciej niż tempo na 1500m, cały czas trenował tylko „z góry”. Nic szybszego.

SI: Ale Webb pobiegł 1:43.84 na 800m. Bez pracy nad szybkością?

Salazar: To jak szybko pobiegł to dla mnie tajemnica. Jest niesamowicie mocny.

SI: Jaką więc pracę nad szybkością Dathan wykonał zanim nabiegał swoje 12:56?

Salazar: Trzy do czterech razy serie odcinków do 600m, podczas których 600m robił w 1:28, następnie 400m w 57 sekund, potem 300m w 41 – 42 sekundy, i wreszcie 200m w 27 sekund. Nie sądzę, by zrobił choć jedną tak szybką serię kiedykolwiek wcześniej.

SI: Jako ważna postać w amerykańskim światku biegowym, który aspiruje do bycia trzecim najlepszym narodem biegowym na świecie, powiedz co według Ciebie jest celem w perspektywie dłuższego czasu?

Salazar: Z pewnością podążamy w dobrym kierunku. Ale nie tylko to, idąc w dobrym kierunku można wciąż być na końcu stawki, my natomiast rzeczywiście zbliżamy się do punktu, w którym będziemy zdolni nawiązać walkę. Nie sądzę byśmy w przyszłości byli zdolni dominować jak to było kiedyś, ale nie ma powodu dla którego nie mielibyśmy mieć poważnego udziału w podziale medali. W porównaniu z Afrykańczykami, jeżeli będziemy w stanie zagarnąć jeden z czterech medali, gdy oni wezmą pozostałe, to będzie super.

FORUM DYSKUSYJNE

Możliwość komentowania została wyłączona.