glogowski 1
3 lutego 2023 Bartłomiej Falkowski Sport

Adam Głogowski: Krzywdy nie ma. Wywiad prosto z Kenii


Adam Głogowski to były triathlonista, który od kilku sezonów coraz wyraźniej zaznacza swoje miejsce w świecie biegowym. Jest dwukrotnym Wicemistrzem Polski w półmaratonie z 2020 i 2021 roku, a w 2022 sięgnął po brąz na tym dystansie. Jego pierwszy medal pozwolił mu na reprezentowanie Polski podczas Mistrzostw Świata w Półmaratonie, które jesienią 2020 roku odbyły się w jego rodzinnej Gdyni. Zawodnik znany jest z mocnego charakteru i często kontrowersyjnych wypowiedzi. Aktualnie przebywa w kenijskim Iten, skąd opowiadał nam o przygotowaniach do sezonu 2023.

Kojarzysz mi się z dwoma powiedzonkami. Pierwsze to „sytuacja jest dynamiczna”. Wydaje mi się, że szybko zorganizowałeś ten obóz? Ile trwała realizacja od pomysłu do załatwienia wszystkich spraw i skąd pomysł?

Na pomysł obozu to nie ja wpadłem, to był pomysł mojej żony Katarzyny, więc serdecznie pozdrawiam. Biegaliśmy City Trail z chłopakami w niedzielę 8 stycznia, tydzień przed moim biegiem w Walencji na 10 kilometrów. Chłopaki powiedzieli, że mnie Kenia zabiła w zeszłym roku. No to myślałem, że ich śmiechem zabiję. Powiedziałem im, że jakbym miał możliwość spakowania się i powrotu tam to bym poleciał. Przyszedłem do domu powiedziałem o tym Kasi i ona mówi „no to leć”. Zaczęliśmy wykonywać telefony na szybko. W poniedziałek musiałem znaleźć nocleg w Kenii. Znalazłem pokój tam gdzie są teraz Kamil Jastrzębski, Mikołaj Sibiński, Mariusz Giżyński, Iza Paszkiewicz i teraz jeszcze Ania Gosk. Sprawę załatwiłem już we wtorek. W piątek miałem bilety, w poniedziałek miałem wizę. W sześć dni załatwiłem wszystko.

Na miejscu jest trener Jacek Kostrzeba, z którym kiedyś współpracowałeś. Wiem, że Trener zawsze służy Ci radą nawet jeśli już nie pracujecie razem. Opowiesz jak to jest? Czy sam układasz ten trening, który realizujesz w Iten, czy jest to ustalone po konsultacjach z Jackiem Kostrzebą?

Jestem zawodnikiem, którego nie da się trenować „na kartkę”. Bardzo chciałbym trenować z trenerem Kostrzebą, ale musiałbym być przy nim. Jeśli nie jestem przy nim to byłoby to zabieranie mu czasu, którego i tak ma bardzo mało. Byłoby to z mojej strony niepoważne. Trenuję sam tak jak to było na jesieni zeszłego roku. Tak się sytuacja potoczyła. Wiem, że mam otwarte drzwi do trenera. Zawsze mogę do niego wrócić, czy liczyć na radę. Ale żeby trenować z nim na wysokim poziomie to musiałbym być przy nim, a nie trenować na odległość.

Czyli trening, który robisz w Kenii był bez konsultacji?

Byłem na spotkaniu z trenerem. Musieliśmy porozmawiać. Powiedział mi, że siedemnaście dni, które tu spędzę to nie jest mało. Że on przyjeżdżał już z zawodnikami na podobnej długości obozy i dobrze im to wyszło. Mówił, żebym się nie bał, bo to nie są moje pierwsze góry. Z triathlonu też jeździłem na obozy wysokogórskie, więc mam podejść bez strachu. Mniej więcej wiem jak powinien wyglądać trening. Ja się nie boję treningu. Można zajrzeć na mojego Instagrama, Stravę. Biega mi się dobrze, kwas to potwierdza, samopoczucie jest kapitalne.

No właśnie. Już o tym rozmawialiśmy, że wchodzisz w trening w Kenii inaczej niż większość naszych biegaczy, którzy ostrożnie wprowadzają się nawet siedem/dziesięć dni. Jeden z nich w Kenii nawet zwrócił Ci na to uwagę. Dlaczego tak jest? Czy jakbyś miał tam więcej czasu, np. 27, a nie 17 dni to czy poświęciłbyś pierwszy tydzień na luźne bieganie?

Prześledźmy tydzień. Wystartowałem 15 stycznia w Walencji gdzie się przetarłem (30.32 Valencia Ibercaja 2023 – red.). Potem miałem trzy dni luzu, można zobaczyć na Stravie jak lekko trenowałem. W czwartek ruszyłem w podróż, w piątek byłem w Iten i zrobiłem luźno 10 kilometrów. Zrobiłem 16 i 10 kilometrów w sobotę, 20 i 10 kilometrów w niedzielę i to było siedem dni luzu po Walencji. Silniejsi zawodnicy ode mnie też robią już w piąty dzień w Kenii akcent, tak jak ja. Też nie biegałem pierwszego akcentu jakoś bardzo szybko (10 x 500 metrów + 10 x 300 metrów). To też nie były prędkości 1:25 tylko 1:29 na 500, czyli w tempie „lekko śmiesznym”, w którym powinienem biegać o każdej porze dnia i nocy 10 kilometrów.

Wiem, że zagraniczni biegacze tam biegają mocno, ale Polacy często bardzo lekko zaczynają.

Usłyszałem od jednego zawodnika, że biegając po południu po 4:14 min/km to się zbyt agresywnie wprowadzam w trening. Śmiechem go zabiłem.

To Twój drugi obóz w Kenii. Czy po pierwszym masz jakieś wnioski, które wpłynęły na to, że ten drugi będzie inny? Inny układ treningów, odmienny sposób życia na obozie? A może ten pierwszy był tak dobry, że chcesz teraz dużo z niego powtórzyć?

Rozkład akcentów mam bardzo podobny do tego pierwszego. Bardzo dobrze mi się wtedy biegało, poza dziesiątym dniem, gdzie miałem kryzys na stadionie, to tamten obóz wyszedł super. Jeśli ktoś myśli, że Kenia mnie zabiła to się myli. Zabiły mnie sprawy prywatne, a po obozie było super. Pobiegłem przecież 1:05 w samotnym biegu, w wietrze, w Wiązownie. Nie jestem zrażony do Kenii. Mam trochę inną logistykę. Nie mieszkam teraz u Lornhy Kiplagat, więc na stadion muszę dojeżdżać do Eldoret. Nie mam siłowni, więc ćwiczę z taśmami. Troszkę inaczej jest, ale nie narzekam. Bardzo się cieszę, że tu jestem. To są góry, ja przyjechałem z Pomorza, więc dla mnie to jest duża zmiana. Mam nadzieję, że jeśli synek nie postanowi przyjść na świat za wcześnie to zdążę wystartować w Armagh mocno dotleniony i Kenia mi tam odda. Jestem zafascynowany każdym dniem tutaj.

glogowski2

Poza tym pierwszym dniem, kiedy się trochę zgubiłeś?

No tak, zawieruszyłem się, ale złapałem motorek. Zapłaciłem na nasze 1,7 zł i przywiózł mnie do domu. Ja mogłem lecieć w inne miejsce, ale ciężko byłoby spiąć finansowo np. RPA czy Sierra Nevada. Mogłem polecieć do Monte Gordo, ale tam żaden z chłopaków z Polski nie chciałby robić ze mną treningów, bo mieliby mnie za czuba i to podkreślam, że mieliby mnie za czuba. Jakbym powiedział, że chcę biegać w mocnym tempie to by patrzyli na mnie jakbym ogień wynalazł. A ja się nie boję roboty. Teraz będą patrzyli na mnie jak na czuba, bo przyleciałem na niecałe trzy tygodnie do Kenii. I już wiem, że na różnych forach gówniarze wypowiadają się, że „żonę w ciąży zostawił”. Przepraszam, ale nie za ich pieniądze przyjechałem. Kilku sponsorów się dorzuciło w ostatniej chwili, za co bardzo dziękuję, ale decyzja była jedyna i słuszna. Kenia to był najlepszy wybór.

Sprawiasz wrażenie bardzo pewnego siebie i na pewno wiesz, że część osób uważa, że jesteś zbyt pewny siebie. Słyszałem, że niektórzy określają Cię jako aroganckiego. Ty taki jesteś naprawdę, czy to trochę też część taktyki? Taki sposób na zastraszenie rywala, albo na wmówienie samemu sobie, że jesteś mocny?

Bądźmy szczerzy. Większość ludzi ma mnie za chama i aroganta. Tylko ja znam swoje miejsce w szeregu. Jeśli ja jestem zawodnikiem 1:05 w półmaratonie to nie krzyczę do zawodnika z poziomu 1:03, że go zaraz objadę. A jeżeli ktoś komuś mówi, że włoży mu dubla, albo go sprawdzi, a później nic z tego nie ma, albo ktoś ma kontuzję, to pokazuje, że niektórzy tego swojego miejsca nie znają. Moje chamstwo i arogancja są według mnie pozytywne. Taki jestem. Byli trenerzy, którzy próbowali z tym walczyć, ale im nie wyszło. Ja muszę startować na pewnym poziomie agresji. Kiedyś próbowałem to podbić, ale obecnie mam pewien poziom pewności siebie, który uważam za optymalny. Nie będę się czaił, mówię o tym, ale znam też miejsce w szeregu. Już kiedyś mówiłem ci, że wolę pojechać na maraton drugiej lub trzeciej ligi, walczyć o 2:14 i zwycięstwo niż być pięćdziesiąty w Walencji z 2:10. Ja nie marzę o Igrzyskach. Marzę o tym by jeszcze raz założyć biało – czerwoną koszulkę choćby na Pucharze Europy, czy na Drużynowych Mistrzostwach Europy.

A jakie są Twoje cele na ten sezon? Rozumiem, ze Armagh i 14:20?

To jest taki plan minimum. Jak będzie 14:22 to się przecież nie potnę, ale mam trochę większe aspiracje. Dlatego jeśli tutaj w Kenii wykonam dobrą pracę to nie będę rezygnował i nawet jakbym miał wsiąść do pociągu 13:59 – 13:55, a będę czuł, że jest ten dzień kiedy warto to wsiadam. Nawet jak mnie zetnie i ostatni kilometr zrobię po 3:30-3:40 min/km. Zapraszam też wszystkich na półmaraton do Pruszcza Gdańskiego 19 marca, gdzie będę pomagał przy organizacji i też pobiegnę. A z maratonem to na razie nie wiem gdzie będą Mistrzostwa Polski. Jakby były mistrzostwa w Dębnie to bym biegał w Dębnie. Za medal MP mam dodatkowe gratyfikacje od sponsorów. Nie mam wynikowego celu jeśli chodzi o maraton, bo przygotowania maratońskie zacznę dopiero po Armagh. No i po ewentualnym maratonie jeszcze Mistrzostwa Polski na 10 000 metrów sześć dni po.

Mówiłeś, że poprzedni sezon nie był udany w pełni przez problemy osobiste. Ale uważasz, że dobrze trenowałeś w 2022? Czy schemat przygotowań, trening w 2023, będzie podobny czy jednak coś zmienisz mając na uwadze poprzedni rok?

Problemy, które miałem mam już za sobą. Mam czystą głowę. W zeszłym roku byłem przygotowany do maratonu w Poznaniu czy w Turynie. Ale przelewałem swoją frustrację na treningach i zostawiałem wszystko na treningach. Niestety nie dojechałem do maratonu. W tym roku czy będzie inaczej? Każdy może wejść na moją Stravę, zaobserwować mnie i będzie widział całe przygotowania. Wyjdę do ludzi, pokażę trening. Są trochę inne przygotowania. Nie ma za dużo drugiego zakresu, próbowałem double treshold. Troszeczkę inną drogą pójdę. Będę bazował na krótszych przygotowaniach do maratonu. W zeszłym roku robiłem je od lipca do października, a nawet listopada prawie. To był za długi okres, przejechałem się na tym. Jeśli będę trenował do maratonu wiosną to zacznę tydzień po Armagh i to będzie ośmiotygodniowy cykl. Nie będę też tyle kilometrów robił, chociaż czterdziestkę zrobię, bo uważam to za dobry trening.

glogowski 2

Ciekawe co na to pan Jan Huruk, który mocno skrytykował ten Twój czterdziestokilometrowy trening…?

Pozdrawiam go serdecznie (śmiech).

A skąd zmiana podejścia? Kiedyś mówiłeś, że nie będziesz udostępniał swoich treningów, a teraz wszystko jest na Stravie i to ładnie opisane.

Zauważyłem, że zawodnicy z zagranicy dużo wstawiają. Teraz w Kenii jest Nicolas Navarro. On wszystko wstawia, chłopaki może kopiują trening, ale nie potrafią pobiec tyle co on (2:07:01 w maratonie – przyp. red.). Inni biegacze dużo udostępniają i pomyślałem, że może ja też. Że wyjdę niektórym ludziom naprzeciw. Trenuję sam, chociaż namówiłem ostatnio Szymona Gumkowskiego, z którym robię część treningów w Trójmieście za co jestem wdzięczny. Może jak chłopaki zobaczą, że te prędkości nie są aż takie wielkie to zaczniemy trenować w grupie. Robię to też po to, żeby ludzie widzieli co robię, a nie gadali farmazony jak pan Huruk, który po jednej czterdziestce stwierdził, że jestem na 2:10.

Z Kasią spodziewacie się niebawem dziecka. Jesteś takim zawodnikiem, który zmieni trening by zająć się dzieckiem, czy takim, który wszystko tak zorganizuje, żeby zająć się dzieckiem, pomóc żonie, ale też trenować tak samo jak do tej pory?

Na pewno nasze życie będzie przemodelowane. Będę chciał jak najwięcej pomagać. Nie mam problemu by wyjść na trening o piątej rano. Mam nadzieję, że Młody da nam dużo spokoju, ale jesteśmy też nastawieni na wszystko co najgorsze. Może być tak, że będę miał dwa miesiące bez treningu. Nastawiam się na to i zaakceptuję to. Moim marzeniem jest, żeby Kasia wróciła jak najszybciej do biegania. I żeby nie było mówienia, że „przez to że byłam w ciąży nie mogę teraz realizować swoich biegowym planów”. Znam żonę i nie będzie na pewno szukać takich wymówek. No nic się nie zmieni z treningiem. Nie będę narzekał jak część zawodników, że się nie wysypia przez dziecko. Ja robię swoje i nie będę narzekał, bo to nic nie zmieni. Wiedziałem na co się decydujemy. Wiedzieliśmy, że może być ciężko. Ale nigdy nie powiem, że nie wyszło mi coś na starcie, bo dziecko płakało, nie wyspałem się, etc. Z całym szacunkiem, ale jak ktoś decyduje się na dziecko, to w tyle głowy chyba ma, że takie problemy mogą być? A jeśli liczy, że wszystko będzie pięknie to potem są takie efekty.

Bardzo dziękuję za rozmowę i trzymam kciuki, żebyś osiągnął założone cele biegowe i życiowe. Niech Młody, da jak najwięcej spokoju i żeby „nie było krzywdy” jak to lubisz mówić.

Zdjęcia: Adam Głogowski – Głodny Zwycięstwa / Facebook

Możliwość komentowania została wyłączona.

Bartłomiej Falkowski
Bartłomiej Falkowski

Biegacz o wyczynowych aspiracjach, nauczyciel wychowania fizycznego i wielbiciel ciastek. Lubi podglądać zagranicznych biegaczy i wplatać ich metody treningowe do własnego biegania.