W związku z pandemią koronawirusa pięciokrotnie wzrosła cyfryzacja naszego społeczeństwa. Skłania to do refleksji w temacie zagrożeń z tym związanych, m.in. w kwestii prywatności. Nowoczesne technologie wiele nam oferują, ale stwarzają też możliwości do wielu nadużyć.
Na początku 2019 r. Mark Fellows z Manchesteru został skazany na dożywocie. Jednym z głównych dowodów jego winy okazały się dane z jego biegowych treningów, które zegarek z GPS skrupulatnie zapisywał. Policjanci prześledzili jego dzienniczek treningowy, z którego wynikało jasno, że Mark robił rekonesans miejsca zbrodni. To pierwszy, ale pewnie nie ostatni przypadek tego typu.
Popularne smartwatche i opaski monitorujące zapisują wiele danych, m.in. tętno. Z tych informacji można już wnioskować o stanie zdrowia, nastroju, aktywności seksualnej bądź zażywaniu środków odurzających. Te dane – świadomie lub nieświadomie – udostępniamy twórcom aplikacji, którzy te intymne zachowania przekazują swoim komercyjnym partnerom. Oni z kolei mogą dzięki temu proponować nam specjalnie dopasowane usługi i produkty. Fundacja Panoptykon, która robi świetną robotę w kwestii przestrzegania prywatności w Polsce, mówi wprost: jeśli jakaś aplikacja jest darmowa, to płacimy za nią swoimi danymi.
20 kwietnia miał się odbyć kolejny maraton w Bostonie. Kilka osób zdecydowało się tego dnia przebiec trasę maratonu. Na Twitterze jeden z tamtejszych radnych ogłosił, że powinni ponieść konsekwencje (dożywotni ban). Od razu pojawiły się też komentarze, że to wolny kraj i każdy ma prawo robić, co chce. Nie wszyscy jednak mają tak dobrze.
W Chinach zaraz po wybuchu epidemii w Wuhan pojawił się dodatek do aplikacji Alipay o nazwie Health Code. Użytkownik był w niej oceniany przez władzę pod kątem roznoszenia infekcji i – zależnie od stopnia ryzyka – otrzymywał kod: zielony, żółty lub czerwony. Tylko ten pierwszy uprawniał do wejścia do komunikacji miejskiej czy restauracji (po zeskanowaniu indywidualnego kodu QR). Docelowo ma być on częścią Systemu Wiarygodności Społecznej (SWS), który stopniowo wdrażają władze w Pekinie. Już teraz rządząca tam partia przekonuje obywateli, że wie więcej, niż w rzeczywistości. Strach jest przecież najskuteczniejszym środkiem dyscypliny. Innym sposobem kontroli w Państwie Środka jest poziom wiarygodności kredytowej (Sesame), który opiera się m.in. na terminowości spłat rat, historii zakupowej i ubezpieczeniowej, wykształceniu oraz informacjach osobistych (zainteresowaniach czy znajomych). Jego wysoki poziom pozwala później na brak depozytu przy wynajmowaniu roweru lub samochodu, a nawet lepszą ekspozycję w portalach randkowych czy pierwszeństwo w przyjęciu do szpitala lub otrzymania wizy.
Wracając jednak do strachu, ważnym elementem SWS są „czarne listy”, a najpopularniejsza w Chinach to rejestr nieuczciwych osób, prowadzony przez Najwyższy Sąd Ludowy. Osoby tam wpisane nie kupią biletu na superszybki pociąg ani lotu w wyższej klasie niż ekonomiczna; nie zamówią też drogich towarów przez internet. W niektórych regionach, m.in. w Suzhou, Rongcheng i Fuzhou, ludzie są oceniani (w skali od 1 do 1000 pkt.) za swoją postawę. Punkty dostaje się za dobry wynik w zawodach sportowych (od 10 do 50 pkt.), oddanie krwi (do 30 pkt.) czy pomoc w śledztwach (20 pkt.). Ocena jest obniżana np. za zaleganie z opłatami za media (minus 20 pkt.), wyłudzanie świadczeń socjalnych lub kradzież (minus 50 pkt.). Jeszcze gorzej mają firmy. Państwowa poczta w Kraju Środka może wpisać na czarną listę firmy kurierskie, a Urząd ds. Nadzoru nad Cyberprzestrzenią osoby czy strony rozprzestrzeniające w sieci materiały uznane za „niemoralne”. Listy wymieniają dane między sobą, więc jeśli ktoś narozrabiał na jednym podwórku, może nie dostać państwowego pozwolenia na innym.
Niektóre gminy w Chinach poszły o krok dalej. Praktykują publiczne upokarzanie: przy próbie dodzwonienia się do osoby zapisanej w rejestrze usłyszymy coś w stylu: „Osoba, do której dzwonisz została uznana za nieuczciwą przez Ludowy Sąd Gminny. Zwróć jej uwagę, aby stosowała się do przepisów prawa”. To, czego nie udało się osiągnąć Leninowi za pomocą siły i przemocy, Chińczycy mają szansę osiągnąć dzięki nowoczesnej technologii.
Po zamachach na World Trade Center w 2001 r. nastąpiła masowa inwigilacja w celu zwalczania szeroko pojętego terroryzmu. Obostrzenia, które wtedy wprowadzono, obowiązują w wielu obszarach do dziś. Można się więc spodziewać, że działania podjęte w związku z pandemią koronawirusa również pozostaną z nami na stałe. Technologie pomagają rozwiązywać pewne problemy w przypadku epidemii. Warto jednak pamiętać, że nasze dane można też wykorzystywać w wielu innych celach.
_____________________ Jakub Jelonek – absolwent AWF w Krakowie i doktorant tej uczelni. Pracownik Uniwersytetu Humanistyczno-Przyrodniczego w Częstochowie. Współautor książki „Trening mistrzów” oraz biografii najlepszych polskich biegaczy. Ciągle aktywny chodziarz (mistrz Polski 2018 na 50 km), który nieustannie dokądś zmierza. Dwukrotny olimpijczyk na 20 km (z Pekinu i Rio) z ambicjami na Tokio. Trener i sędzia lekkoatletyczny, organizator imprez, nie tylko sportowych. Uwielbia czytać, ale i pisać – nie tylko o sporcie. Autor bloga www.jelon.blog
Były chodziarz, który nieustannie dokądś zmierza (wielokrotny reprezentant Polski i dwukrotny olimpijczyk – z Pekinu i Rio). Współautor biografii Henryka Szosta, Marcina Lewandowskiego i Adama Kszczota oraz książki „Trening mistrzów". Doktor nauk medycznych i nauk o zdrowiu. Pracownik Uniwersytetu Jana Długosza, a także trener lekkoatletycznych klas sportowych w IV L.O. w Częstochowie. Działa też jako sędzia i organizator imprez, nie tylko sportowych.