Krzysztof Brągiel
Biega od 1999 roku i nadal niczego nie wygrał. Absolwent II LO im. Mikołaja Kopernika w Kędzierzynie-Koźlu. Mieszka na Warmii. Najbardziej lubi startować na 800 metrów i leżeć na mecie.
Po 5 dniach olimpijskich zmagań nasza reprezentacja nie bryluje w klasyfikacji medalowej. Kibice liczą, że tendencję odmienią lekkoatleci, którzy zaczną zabawę już w najbliższy piątek (30 lipca). Jakie szansę mają nasi biegacze, żeby zapisać się w medalowej historii igrzysk? Planem minimum jest 1 krążek damskiej sztafety 4×400 metrów. Optymistyczniej patrząc, na bieżni możemy jednak ustrzelić nawet 3 medale.
Anna Kiełbasińska płakała ze wzruszenia, kiedy miesiąc temu w Poznaniu awansowała do finału mistrzostw Polski. Po pierwsze, dlatego, że wróciła do biegania na wysokim poziomie po kontuzji. Po drugie, doskonale zdawała sobie sprawę, że właśnie otworzyły się przed nią drzwi do olimpijskiego medalu. Nikt w obozie skupionym wokół trenera Aleksandra Matusińskiego nie ukrywa, że priorytetem w Tokio jest miejsce w top 3 kobiecej sztafety 4×400 m.
Wicemistrzynie świata mają jednak swoje problemy. Osłabieniem jest brak Patrycji Wyciszkiewicz-Zawadzkiej, która 2 lata temu w Dosze odegrała niepoślednią rolę. Od dłuższego czasu z problemami zdrowotnymi zmaga się też Iga Baumgart-Witan. Jednak prawdziwe powody do zmartwień dostarczył niedawny wywiad Justyny Święty-Ersetic dla TVP Sport, w którym poinformowała o urazie (naderwany mięsień czworogłowy). Póki co, nie ma jednak deklaracji o rezygnacji, z któregokolwiek ze startów (zawodniczka jest zgłoszona w 3 konkurencjach: ind. 400 m, sztafeta mieszana, sztafeta damska).
Nadzieję na sukces w Tokio podtrzymują za to świetnie dysponowane: Natalia Kaczmarek i Kornelia Lesiewicz. Jeśli dodamy do młodych następczyń, niezawodną Małgorzatę Hołub-Kowalik i wracającą do formy z zimy Annę Kiełbasińską, może się okazać, że mamy jedną z najrówniejszych drużyn na świecie.
Poza zasięgiem wydają się być Amerykanki. Quanera Hayes biegała już w tym sezonie 49.78, Kaylin Whitney 50.29, a Allyson Felix 50.02. Trzeba przyznać, że przy tych wynikach 50.72 naszej najszybszej w tym sezonie Natalii Kaczmarek wygląda skromnie. Powinniśmy się też obawiać Jamajek, których liderką jest Stephanie McPherson z tegorocznym 49.61. Co dalej? Pozostałe reprezentacje będą już w naszym zasięgu. W walce o brązowy medal mogą nam przeszkodzić Brytyjki i Holenderki.
ELIMINACJE 4×400 m kobiet odbędą się 5 sierpnia (czwartek) o godzinie 12:25 (polskiego czasu).
Według przewidywań amerykańskiej agencji Associated Press nasi lekkoatleci sięgną w Tokio po 7 medali i tylko 1 z nich zostanie zdobyty na bieżni. Amerykanie najwięcej szans dają wspomnianej sztafecie 4×400 kobiet. Według dziennika USA Today „Królowa Sportu” dostarczy nam 6 krążków i żaden nie będzie biegowy. Najwięcej wiary w białoczerwonych ma natomiast portal bestsports.com.br. Serwis wywróżył nam 6 lekkoatletycznych medali, w tym aż 2 zdobyte przez biegaczy. Poza damską sztafetą, wśród medalistów ma znaleźć się Marcin Lewandowski.
Istnieją 3 zasady, którymi warto kierować się w życiu. Po pierwsze, nie zdradzaj przyjaciół. Po drugie, na pizzę nie kładź ananasa. Po trzecie, nie wątp w Lewego. To jasne, że trzeci zawodnik ostatnich mistrzostw świata, nie będzie miał w Tokio łatwej przeprawy. Faworytem numer 1 wydaje się być Kenijczyk Timothy Cheruiyot, który pomimo wpadki na trialsach, ostatecznie znalazł się w olimpijskiej reprezentacji.
Jednak na mistrzu świata lista mocarzy, którzy chcą w Japonii sięgnąć po medal się nie wyczerpuje. Dziś Jakob Ingebrigtsen ogłosił, że rezygnuje ze startu na 5000 metrów i wszystkie siły przeznacza na półtoraka. W wybitnej formie jest w tym roku Australijczyk Stewart McSweyn (3:29.51). Podczas Diamentowej Ligii w Monako, dobrze wypadł Etiopczyk Samuel Tefera (3:30.71). To tyle złych wiadomości.
Dobre są takie, że ze startu na 1500 metrów zrezygnował Mohamed Katir, którego tegoroczne 3:28.76 to rekord Hiszpanii. Dzisiaj o swojej absencji poinformował też wicemistrz świata z Dohy, Taoufik Makhloufi. Nieszczególnie wyglądają Amerykanie. Obrońca złota z Rio Matthew Centrowitz zajął 2 miejsce w trialsach, a jego najlepszy tegoroczny czas to przeciętne 3:35.26.
Marcin Lewandowski – tak jak można było się spodziewać – został wykreślony z listy startowej na 800 m, więc podobnie jak Ingebrigtsen, stawia wszystko na niepełne cztery okrążenia. O ile nie popełni błędu w przedbiegach i awansuje do finału, będzie groźny. Jeśli ktokolwiek zostawi wolną strefę przy krawężniku, może być pewny, że Stary Lis tej okazji z nóg nie wypuści.
ELIMINACJE 1500 m mężczyzn odbędą się 3 sierpnia (wtorek) o 2:05 (polskiego czasu).
Trener Zbigniew Król rozstawał się z Adamem Kszczotem w atmosferze medialnych przepychanek. Jeden z zarzutów zawodnika brzmiał – stagnacja, ja już się przy trenerze nie rozwijam. Szkoleniowiec odpowiadał z typowym dla siebie humorem, że Adam ma rację, stoi w miejscu, w kółko zdobywa te same medale. Jednego krążka utytułowanemu duetowi jednak w gablocie zabrakło. Mowa oczywiście o medalu olimpijskim.
W Tokio legendarny trener będzie miał szansę, żeby przełamać olimpijską niemoc. Ma mu w tym pomóc Patryk Dobek, średniodystansowe odkrycie tego roku. Ex-płotkarz wystartuje w Japonii, jako halowy mistrz Europy i właściciel 7 wyniku na tegorocznych listach światowych (1:43.73). Nic dziwnego, że dla wielu jawi się, jako kandydat do medalu. Czy rzeczywiście ma szansę?
Polak w starciu ze światową elitą finiszował 6 z wynikiem 1:44.28. Całą piątkę, która pokonała tamtego dnia mistrza Polski, najpewniej zobaczymy w Tokio. Są wśród nich: Amos, Korir, Rotich, Arop i Giles. Przewagą Patryka Dobka będzie na pewno doświadczony trener, który zjadł zęby na przygotowywaniu swoich zawodników do mistrzowskich turniejów.
Zbigniew Król chce, żeby jego podopieczny był najmocniejszy w 3 biegu. Najpierw do finału trzeba jednak awansować, a tutaj może przydać się łut szczęścia. Trener lubi przywoływać przykład Adama Kszczota, który do półfinału MŚ w 2017 roku awansował z ostatniego, premiującego miejsca (zdecydowało 0.14 sekundy). Ostatecznie sięgnął po srebro. Możemy też pamiętać niedawny półfinał halowych mistrzostw Europy, gdzie Patryk Dobek, również był bliski odpadnięcia. O awansie zdecydowało 0.07 sekundy. Szczęście, to zatem parametr, który może okazać się decydujący.
ELIMINACJE 800 m mężczyzn odbędą się 31 lipca (sobota) o godzinie 2:50 (polskiego czasu).
Czy na tym kończą się nasze biegowe szanse medalowe? Sport wymyka się statystykom i nikomu nie wolno odbierać nadziei. Wielu kibiców lekkoatletyki liczy na udany występ naszych płotkarek (Pii Skrzyszowskiej i Klaudii Siciarz) oraz biegaczek na 800 metrów (Joanny Jóźwik, Angeliki Sarny i Anny Wielgosz). Rekordy sezonu i życiówki są jednak nieubłagane. Athing Mu, Jemma Reekie, Rose Almanza – wszystkie łamały w tym roku 1:57 na osiemsetkę. Na wysokich płotkach sprawa wygląda jeszcze mniej optymistycznie. Liderką światowych tabel jest Camacho-Quinn z wynikiem 12.32, niemal pół sekundy lepszym od życiówki Skrzyszowskiej (12.77). W obu konkurencjach sam awans do finału byłby dla naszych zawodniczek dużym osiągnięciem.
Nasi średniodystansowcy: Michał Rozmys (1500 m) i Mateusz Borkowski (800 m), to kolejni zawodnicy, którzy mogą zrobić miłą niespodziankę, choć nie mówi się o nich w kontekście medalowym. Czasami lepiej atakować z drugiego rzędu i kiedy wszystkie oczy skupione są na tym, co zrobią Dobek i Lewandowski, ich młodsi koledzy będą mogli wystartować bez zbędnej presji.
Języczkiem u wagi może być też występ naszego miksta 4×400 metrów. W Dosze drużyna w składzie: Święty-Ersetic, Baumgart-Witan, Suwara, Omelko sięgnęła po 5 miejsce. W międzyczasie Rafał Omelko zakończył karierę, ale pozostała 3 – teoretycznie – pozostaje gotowa do walki. Ponadto do startu w sztafecie mieszanej zostali zgłoszeni m.in.: Zalewski, Duszyński czy Krzewina. W optymalnym zestawieniu jest szansa na finał.
Na niedawnym Euro planem minimum postawionym przed naszymi piłkarzami, było pokonanie Słowacji. Nie udało się. Biegaczom stawiamy większe wymagania i jako plan minimum kreślimy choć 1 olimpijski krążek. Wszystko co ponadto, będzie miłym zaskoczeniem.
Zdjęcie tytułowe: Tomacrosse / Shutterstock.com
Zdjęcia w artykule: Marta Gorczyńska