Marcin Soszka jest jednym z kandydatów do bycia pierwszym z Polaków podczas tegorocznego Maratonu w Nowym Jorku. O planach na jutrzejszy bieg, atmosferze na trasie i wyjątkowych kibicach opowiada w wywiadzie przeprowadzonym przez Artura Kozłowskiego.
Artur Kozłowski: Marcin, jesteś jednym z faworytów do bycia najszybszym Polakiem. Jakie masz założenia?
Marcin Soszka: Założenia? Zrobić swoje, a potem powalczyć, jak zwykle. Mental jest fajny, więc powinno być dobrze.
Startujesz po raz pierwszy w Nowym Jorku?
Drugi, a więc wiem, z czym to się je. Nie jest lekko tutaj, ale są rachunki do załatwienia. W tamtym roku była walka z kontuzją, także myślę, że teraz będzie dużo lepiej.
Czyli nie zdradzisz za dużo?
Nie lubię tego. Wolę nie kłapać językiem przed, tylko pokazać wynik na mecie.
Jak oceniasz Nowy Jork i maraton w tym miejscu, z perspektywy tego, że już tu biegłeś i jak porównasz go z innymi maratonami?
To jest kosmos. Nie da się tego opisać. Jeżeli ktoś biegł w Polsce to w ogóle zapomnijcie, to jest zupełnie „inna liga”. To jest powiedzmy jak Ekstraklasa i Premier League w piłce nożnej. A porównując to do maratonów zagranicznych nawet, to jest również jeden poziom wyżej. Powiedzmy, że jak dla mnie Londyn jest numerem dwa w skali światowej, to Nowy York jest ciągle numerem jeden. Miałem porównanie po Londynie, jak to wygląda i myślałem, że będzie to blisko tego. Ale nie, tutaj to jest niepowtarzalne. Zdecydowanie tu jest numer jeden. To, co robią tutaj ludzie, to jest kosmos. W ogóle na poziomie kibicowania robi to różnicę. To jest mega duże miasto przecież.
Sama trasa biegnie też przez ścisłe centrum.
Dokładnie. I wszyscy wychodzą kibicować! Nie ma czegoś takiego, że ktoś śpi albo się nie bawi. No może poza Williamsburgiem, bo to jest specyficzne miejsce, inna kultura. To miejsce jest zamieszkane przez żydowską społeczność Nowego Jorku, ale to też jest spoko. Jest dużo takich bardzo głośnych fragmentów, a też potrzebujemy w pewnym momencie tego wyciszenia. To jest właśnie ten moment, żeby złapać z powrotem inny nastrój, kiedy ktoś chce się przestawić. Na pewnym etapie zawsze jest źle, wtedy następuje moment wyciszenia i za chwilę znowu: jedziemy swoje.
Trzymamy kciuki żeby wszystko się udało.
Ja również życzę dobrej zabawy. Jest tu „gruba” ekipa z Polski, więc życzę przede wszystkim dobrego humoru i żeby każdy był szczęśliwy na mecie.
Powodzenia!