To był bardzo dobry dzień dla światowych biegów długich. Rekordzista świata, podwójny mistrz olimpijski Eliud Kipchoge przegrał w maratonie bostońskim. W deszczowych i lekko wietrznych warunkach najsłynniejszy maraton na świecie wygrał Evans Chebet. Pokazało to, że nawet wielkiego Kipchoge można pokonać, a światowy maraton nie jest teatrem jednego aktora.
Eliud Kipchoge zaczął odpadać mniej więcej w 3/4 dystansu. Wtedy do pracy wzięli się Gabriel Geay, Benson Kipruto i Evans Chebet. Na 41 kilometrze z grupy odpadł Geay, a w grze zostali dwaj ostatni zwycięzcy z Bostonu, czyli Chebet i Kipruto. Jednak ten stan rzeczy nie trwał długo. Chebet zaatakował niedługo później i momentalnie zaczął budować przewagę nad rywalem. Ostatecznie Kenijczyk wygrał bostoński bieg drugi raz z rzędu z czasem 2:05:54, czyli drugim najszybszym na tej trasie. Na ostatnich metrach zwycięsko z walki o drugie miejsce wyszedł Geay z 2:06:04. Kipruto dobiegł w 2:06:06. Eliud Kipchoe dobiegł szósty z czasem 2:09:23. Zawodnik po przekroczeniu linii mety wskazywał an lewe udo i wydawał się utykać. Pierwszym Amerykaninem był Scott Fauble na siódmym miejscu z 2:09:44. Wysokie, ósme miejsce zajął Francuz Hasan Chahdi z 2:09:46.
W biegu kobiet świetnie pokazała się Emma Bates. Pociąg zawodniczek z Afryki przez wiele kilometrów prowadziła właśnie Amerykanka. Na około 37 kilometrze tempo szarpnęły Ababel Yeshaneh, Amane Beriso, Helen Obiri i Lonah Salpeter. Dystans zaczęła tracić Bates, a liderki rozgrywały między sobą szachy oglądając się na siebie i gestykulując. Na 41. kilometrze piekielnie mocny zryw zafundowała Helen Obiri, która silnym krokiem zaczęła uciekać słabnącej Beriso. Obiri, zawodniczka On Athletic Club, wygrała z czasem 2:21:38 wpadając na mecie w ramiona swojego trenera Dathana Ritzenheina. Druga była Amane Beriso z 2:21:50. Trzecia Salpeter uzyskała 2:21:57. Bates dobiegła piąta w 2:22:10.