Adrianna Sułek kontra PZLA
Adrianna Sułek wczoraj w Eugene po 37-latach pobiła rekord Polski i została czwartą wieloboistką świata. Dziś w polskich mediach trwa bitwa na głosy między zawodniczką, a wiceprezesem PZLA, Tomaszem Majewskim.
Sułek nie bawi się w dyplomację, tylko uderza z grubej rury.
- Jedynym hamulcem wstrzymującym rozwój mojej kariery jest Polski Związek Lekkiej Atletyki – czytamy na onet.pl. – To, co robi związek, to jest rzucanie kłód pod nogi i ja już mam dosyć milczenia. Postanowiłam, że po tych mistrzostwach świata będę mówiła już o tym głośno i szukała kogoś, kto pozwoli mi się uniezależnić od PZLA – powiedziała wieloboistka.
Na odpowiedź związku nie trzeba było długo czekać.
- Jak człowiek nie wie, o czym mówi, to może mówić bzdury – mocno kontruje Tomasz Majewski w rozmowie ze sport.pl. – Bardzo trudno jest się odnieść do tych wszystkich nonsensów, które Ada powiedziała. Mogę to zrzucić na jej młody wiek i na nieznajomość tematu, który porusza.
Adrianna Sułek może się spodziewać „wezwania na dywanik”.
- Spróbujemy jej to wszystko wytłumaczyć. A jeśli dalej będzie podtrzymywać takie stanowisko w stosunku do związku, niestety bardzo krzywdzące, to będziemy się zastanawiali, jak reagować – zapowiada Majewski.
PZLA ma ostatnią kiepską passę. Co kilka dni zarzuty wobec związku wysuwa Iwona Bernardelli, która pomimo uzyskania minimum na mistrzostwa Europy, nie otrzymała powołania. W Eugene okazało się, że sztab sztafet 4×400 m nie znał obowiązujących zasad dotyczących liczby zmian między eliminacjami a finałem, co wyjawiła Anna Kiełbasińska w specjalnym oświadczeniu.