12 czerwca 2010 Redakcja Bieganie.pl Lifestyle

Z cyklu „Twój pierwszy bieg”. Paryż 14 lipca 1990. La Defense – Creteil.


Był rok 1990. Paryż. Lipiec, 14 lipca, francuskie święto narodowe.

jarre 270Koncert Jean Michelle Jarre odbywał się w La Defence – nowoczesnej dzielnicy Paryża, ze słynnym Nowym Łukiem. Na wszystkich plakatach reklamujących ten koncert widoczny był wielki łuk, przyjąłem więc za pewnik, że koncert odbędzie się właśnie tam. Niestety byłem w błędzie i przez niezrozumienie lub złą informację większą część koncertu stałem około 700m na tyłach sceny słysząc jakieś odgłosy ale jako, że ze mną stało wiele tysięcy Paryżan nie martwiłem się bardzo. Po dwóch godzinach stania i złorzeczenia razem z innymi, postanowiłem iść do domu, licząc na złapanie ostatniego metra. I wtedy trafiłem przed samą scenę, już właściwie na końcówkę koncertu. Wrażenie niesamowite. Wielkie laserowe postacie wyświetlane na ścianach wieżowców, ogromne kukły tańczące na scenie, potężna ściana muzyki. Nawet te kilkanaście minut, które wtedy przed sceną spędziłem jakoś zniwelowały wściekłość na siebie, na organizatorów.

Koncert skończył się około 30 minut po północy, wielotysięczny tłum zaczął się niespiesznie rozchodzić.

Kiedy koło pierwszej w nocy doszedłem do najbliższej stacji metra okazało się, że szansy na transport już nie ma. Paryż to nie Warszawa, w której komunikacja nocna jest dobrze rozwinięta. Co robić ? Franka przy duszy na taksówkę brak, do Creteil w którym mieszkałem było ponad 20 km w linii prostej. A zresztą którędy tam dotrzeć? Zawsze jeździłem metrem. Trzeba jednak było sobie radzić, wymyśliłem, że będę szedł poboczem autostrad i paryskiej obwodnicy, tam na pewno jakieś drogowskazy na Creteil znajdę.

jarre defense

14 lipca 1990, Paryż

Ruszyłem powolnym krokiem w stronę centrum – najpierw do Łuku Tryumfalnego, potem przez Champs Elysee do Place de La Concorde, potem wzdłuż Sekwany i po około dwóch godzinach spokojnego marszu doszedłem do jakiejś autostrady. Do tej pory to był miły spacer – oświetlony Paryż, Pola Elizejskie mnóstwo ludzi, lipcowa, gorąca noc, nawet fajnie. Ale po wejściu na autostradę przestało być fajnie. Pobocze wąskie, samochody śmigają w ekspresowym tempie, co chwila jakiś tunel umożliwiający bezkolizyjne krzyżowanie się autostrad. Tunele były najgorsze. Huk dziesiątków (mimo nocnej godziny) samochodów odbijających się od ścian jak od rezonansowego pudła powodował, że czułem się jak gdybym szedł obok eskadry odrzutowców gotujących się do startu. Stawało się to trudne do wytrzymania, znużenie i zmęczenie narastało.

I wtedy zacząłem biec. Żeby się z tego otoczenia jak najszybciej wyrwać. Najpierw powoli, w końcu coraz szybciej i szybciej. W pewnym momencie biegłem naprawdę żwawo. Tunel, kolejny wjazd na kolejną nitkę autostrady, zjazd, kolejny tunel. Na drogowskazach mnóstwo różnych mniej lub bardziej mi znanych miejsc: Charenton, Vincennes, Saint-Maurice, Maisons-Alfort, Creteil !!! Jest Creteil. Teraz tylko tego trzeba się trzymać. Creteil to była ostatnia stacja metra, spory kawałek za Paryżem.

Wyrwałem się w końcu z miasta, tuneli było już mniej ale ja byłem już tak zmęczony że nie potrafiłem przestać biec, bałem się, że jeśli stanę to do domu nie dotrę. Miałem na nogach adidasy z twardą, równą podeszwą, zwykłe spodnie i bawełniany t-shirt. Ostatnie kilometry metro jedzie już górą – zacząłem poznawać tereny co jeszcze spowodowało wzrost tempa. Pasażerowie mijających  mnie samochodów przyglądali się chyba z lekkim zdziwieniem ale nie interesowało mnie to.

Zainteresował mnie dopiero patrol policyjny, który pojawił się nagle i przez kilkaset metrów jechał właściwie równo ze mną. Panowie policjanci chyba zastanawiali się, co ze mną zrobić. Ale skoro się zorientowali, że ja po prostu biegnę i biegnę, przed nikim nie uciekam to pewnie wyszedłem na nietypowy trening w nocy i pojechali sobie.

Świtać zaczęło, kiedy postanowiłem zbiec z autostrady i przebijać się już przez teren osiedli. Przedmieścia Paryża (przynajmniej w tamtym miejscu) porośnięte są gęstwina różnej maści bloków, Creteil nawet chyba się szczyci tym, że jest takie „zblokowane” i wg standardów lat ‘80tych nowoczesne. Wpiszcie zresztą w Google Creteil i zobaczcie grafiki – wyjdą wam bloki, bloki, bloki.

Te bloki w 1989 roku wydawały mi się jednak bardzo przyjazne bo oznaczały, że jestem już blisko domu. Mieszkałem tuż przy stacji metra. Dobiegłem chyba parę minut po 4:00. Wszedłem do domu po cichu. Nikt się nie obudził. Byłem naprawdę zmęczony. Ale …trochę dumny. Z La Defense do Creteil? W nocy piechotą? 

Po latach, w erze internetu zmierzyłem trasę – wyszedł półmaraton. Mój pierwszy w życiu.

FORUM DYSKUSYJNE

Możliwość komentowania została wyłączona.