„Wystrzał pistoletu jest jak wybuch bomby” – recenzja serialu SPRINT od Netflixa!
Prędkość kojarzy się z biegiem na 100 metrów, nie ma nikogo szybszego na świecie od nas – tymi słowami rozpoczyna się przedstawiona przez Netflix produkcja, która zabiera widza do świata najszybszych ludzi globu. Nakręcony w sezonie 2023 sześcioodcinkowy serial dokumentalny Sprint ma za zadanie rozgrzać dotychczasowych fanów lekkoatletyki i przykuć uwagę nowych widzów w momencie, kiedy rozpoczęło się ostatnie odliczanie do igrzysk olimpijskich w Paryżu.
Czy produkcja ma szansę powtórzyć sukces jednego z wcześniejszych dokumentów Formuła 1: Jazda o życie i zasiać w ludziach ziarno oraz chęć zainteresowania się konkurencjami lekkoatletycznymi? Oby, bo już po pierwszym odcinku widać duży potencja tego serialu! Pokazuje on, że w lekkoatletyce jest coś elektryzującego, coś, co wykracza poza granice bieżni. Kamera podąża za grupą elitarnych sprinterów, którzy brylują na dystansach 100 oraz 200 metrów i pokazuje ich nie tylko z perspektywy zmagań w ramach Diamentowej Ligi i ubiegłorocznych mistrzostw świata, które odbyły się w Budapeszcie, ale producenci wkraczają także na ich treningi, do ich domów, życia prywatnego i pokazuje ich mentalną walkę z codziennością.
Światło reflektorów skupia się na różnych sprinterach, ale w pierwszych trzech odcinkach intensywniej świeci w stronę amerykańskich sportowców: Noah Lyles i Sha’Carri Richardson. Można zobaczyć tam nie tylko ich prędkość, ale także mentalną siłę i walkę z przeciwnościami. Nie brakuje oczywiście innych gwiazd świata sportu. Poznajemy tam bliżej sylwetki takich sprinterów jak: Marcell Jacobs, Ferdinand Omanyala, Shericka Jackson, Gabby Thomas i Zharnel Hughes oraz ich trenerów, i członków rodziny.
Każdy odcinek przedstawia ogólną ideę biegów sprinterskich na dystansach 100 oraz 200 metrów, które rozgrywane są w ramach mitingów Diamentowej Ligi. W głównym nurcie każdego odcinka śledzimy 2-3 głównych bohaterów, którzy przygotowują się do tego wyścigu, zderzamy się z ich psychiką, życiem codziennym, ciężkim treningiem, który przeplata się z walką o sponsorów, presją nakładaną przez fanów i społeczeństwo, radzeniem sobie z porażkami, hejtem, odrzuceniem i dźwiganiem ciężaru zwycięstwa oraz presją z tym związaną. Jednak każdemu z przedstawionych sportowców przyświeca tylko jeden cel: rekord świata i olimpijskie złoto… Co idealnie oddają często powtarzane słowa: „Nieśmiertelność – to za nią gonią sprinterzy”.
Ciężka jest głowa, która dźwiga koronę, ale nie ma cięższej korony, niż złoty medal igrzysk olimpijskich na 100m – jest to jeden z wielu cytatów, który uderza widza i tkwi gdzieś w pamięci już po zakończonym seansie. Już w pierwszym odcinku „Następca Tronu” widzimy dużo historii i wyzwań, z którymi dzielą się bohaterowie i tego, co chcą osiągnąć poprzez lekkoatletykę. Jest to również kontrastowe zestawienie najszybszych ludzi świta: ich osobowości, życia oraz nastawienia. Z jednej strony widzimy Lylesa, który od razu charakteryzuje się na gwiazdę. Bezczelnie szczery, odważny, bezkompromisowy, lubiący zwracać na siebie uwagę nie tylko tym, co powie, ale również tym, jak się ubiera – idealny bohater pierwszoplanowy z problemami zdrowotnymi w dzieciństwie. Słynie z ciętych oraz kąśliwych cytatów, ale jeden z nich szczególnie wkręca się do głowy: 200 metrów jest żoną, a 100 metrów kochanką – który powtarza kilkukrotnie w 3 odcinku, podkreślając swoje nastawienie do biegów na tych dystansach. Barwną postacią, jest również jego matka, która odnosząc się do tych słów, podsumowała bieg na dystansie 100 metrów: laska na boku, która umówi się z każdym, kto jest sławny. Jednym słowem: barwnych, ale czy trafnych? wypowiedzi nie brakuje!
Z drugiej strony z tą bardzo wyrazistą sylwetką zestawiony jest z Marcell Jacobs – ojciec, mąż i mężczyzna, który po sięgnięciu po olimpijskie złoto, cały czas zmaga się z kontuzjami i nie do końca może odnaleźć się w świetle jupiterów. Musi zmierzyć się ze sławą, ogromną presją oraz krytyką. Nie ma co ukrywać, że producenci stworzyli całkiem interesujący kontrast między tymi dwoma osobami, który wzbogacili o wypowiedzi, komentarze oraz sylwetki innych znanych sportowców.
Doskonałym uzupełnieniem tego serialu jest topowy zestaw dramatycznej muzyki, umiejętne balansowanie pomiędzy wywiadami, materiałami z treningów oraz archiwalnymi nagraniami, które budują potężną dynamikę. Efekt finalny po spędzeniu tych 40 minut (tyle trwa pierwszy odcinek) przed ekranem jest taki, że nie wiesz, czy przerwać oglądanie i iść na trening z poczuciem, że możesz wszystko, czy wtopić się od razu w kolejny odcinek – ja wybrałem drugą opcję.
W kolejnych dwóch odcinkach nie zwalniamy tempa. „Królowe” oraz „Należność”, choć są nieco krótsze, to nie pozwalają się nudzić. Druga odsłona należy głównie do Richardson, której podejście jest jasne i podkreśla je wielokrotnie, słowami, które mogą stać się mottem wielu sportowców (i nie tylko) na całym świecie:
„To mój świat. Oni po prostu w nim są”;
„Wyglądaj dobrze, czuj się dobrze, rób dobrze”;
„Patrzysz na mój świat. Jeśli ci się nie podoba, odwróć wzrok”.
Sha’Carri to kolejna idealna gwiazda do superprodukcji – bezkompromisowa, trochę bezczelna i naprawdę nie obchodzi jej, co myślą o niej ludzie. W odcinku widzimy jej idealne starty, które wynoszą ją na piedestał i budują otoczkę królowej sprintu, jak również całkiem nieudany sezon, podczas którego musi walczyć z ogromną krytyką i falą hejtu. Swoją silną osobowością bezprecedensowo potrafi „dowalić” nawet dziennikarzom, którzy podsycali w mediach jej niedane starty.
Następnie mamy do czynienia z ciekawą narracją, która przenosi nas prawie na ring bokserki: USA vs Jamajka, czyli odwieczny pojedynek najszybszych sprinterek na świecie. Ato Boldon porównuje to do zmagań: Yankees kontra Red Sox lub Dallas Cowboys kontra Washington Redskins. W tym odcinku balansujemy pomiędzy Amerykankami i Jamajkami, i ich walką o złote medale. Jamajka, która słynie z biegów sprinterskich, na tyle przyzwyczaiła fanów lekkoatletyki do sukcesów, że medale srebrny i brązowy na największych imprezach sportowych na świecie uznawane są za porażkę.
Tutaj poznajemy bliżej Sherickę Jackson, nieco skromniejszą i bardziej spokojną osobę od wcześniej wspomnianej Richardson. W odcinku dynamicznie przeplatają się historie tych dwóch zawodniczek (choć nie tylko!) i znowu nie brakuje kontrastu, który rozbudza ciekawość widza. Rywalizacja obozów trenerskich, podejście treningowe, sława, radzenie sobie z presją i walka o każdy detal, każdą sekundę – to nie film science ficion, to po prostu kolejny odscinek Sprintu, w którym producenci nie zwalniają tempa.
Dodatkowym autem (dla polskiej widowni) jest fakt, że spora część odcinka poświęcona jest Diamentowej Lidze Silesia 2023 „Memoriał Kamili Skolimowskiej” – czyli polskiej odsłonie tego prestiżowego mitingu. Tu jednak spotykamy się z dosyć przykrym widokiem, czyli na wpół pustym stadionem… Pustki na trybunach. Dlaczego Polacy nie przychodzą na lekkoatletykę? [Felieton] Co jest dosyć niezrozumiałe, biorąc pod uwagę rangę tego wydarzenia, którą podkreśla sama Sha’Carri: „Na tor Diamentowej Ligi dostaje się 1% z 1%, a zwycięzcy to 1/10 z 1%. To zaciekła walka”. To tylko niestety pokazuje, jak niedoceniane są jedne z najważniejszych imprez lekkoatletycznych w niektórych krajach na świecie. Mamy okazję oglądać 1% z 1% najlepszych sprinterów na świecie i z tego nie korzystamy (a są przecież jeszcze inne konkurencje!)… Tutaj mam nadzieję (i nie tylko ja), że ten serial może coś zmieni w tym zakresie i cała lekkoatletyka stanie bardziej popularna w Polsce.
Trzeci odcinek to zaledwie 33 minuty seansu, podczas których wracamy do Lylesa. Poznajemy także Zharnela Hughesa – brytyjskiego sprintera anguilskiego pochodzenia, który właśnie przez pochodzenie, musi mierzyć się z falą krytyki, brakiem uznania i nagłówkami, które głoszą, że jest fałszywym lub plastikowym Brytyjczykiem. Z jednej strony widzimy go jako osobę, która gra w symulator lotu ze swoją dziewczyną – Shenel Francis, a z drugiej strony widzimy go jako 19-latka, który prawie pokonał Bolta na jednym z pierwszych wyścigów, w których brał udział. Tutaj producenci przedstawili ciekawą sytuacją, jak z tego „fałszywego Brytyjczyka” Hughes stał się wręcz bohaterem – nieco to przykre, że o uznaniu świadczą dopiero pobite rekordy, ale jak widać, tak skonstruowany jest świat i ten dokument przedstawia to w wielu momentach.
Każdy z odcinków kończy się zmaganiami na jednej z największych imprez lekkoatletycznych. Finał trzeciego odcinka to London Athletics Meet, gdzie dowiadujemy się, że sprzedano wszystkie 50 000 dostępnych biletów, co jest równoznaczne z tym że, jest to największa jednodniowa impreza lekkoatletyczna na świecie. Choć miałem wrażenie, że dynamika trzeciego odcinka nie była aż tak intensywna, jak pierwszych dwóch – to i tak całość wciągała i stanowiła motywację do wyjścia na trening i chęć walki o zrobienie kroku w przód.
Po trzech odcinkach można być pewnym jednego: ten serial ma potencjał, dobrze buduje napięcie. Producenci odpowiednio zmontowali sceny i połączyli je z muzyką tak, aby tworzyły spójny, nadający charakter i dynamikę obraz. Ten dokument pokazuje sportowców, wydarzenia, przygotowania na tle fizycznym oraz psychicznym, zgłębia życie sprinterów, zarówno te na bieżni, jak i za prywatnymi drzwiami. Ukazuje walkę o triumf, lepsze życie, to jak ważna jest mentalność w sporcie, silna osobowość i chęć walki. Z drugiej strony to koszty związane z porażką, nieudanym sezonem, wszechobecnym hejtem, ciągłą walką o sponsorów i ich późniejszą ekspozycją oraz ciężarem zwycięstwa. Urozmaicenie bohaterów i zestawienie ich w kontrastowym trybie dodaje temu serialowi tylko głębi oraz różnorodności.
I tak jak każdy serial, może otwierać dyskusję, być krytykowany za formę przekazu. To jednak uważam, że dynamiczna forma i intensywność odcinków odzwierciedla biegi sprinterskie. Oby tylko trafił do szerszego grona widzów i pokazał ludziom, że 10 lub 20-sekundowa rywalizacja na bieżni jest naprawdę fascynująca i wykracza daleko poza stadion!
Nasuwa się jeszcze jedna dygresja. Czy polska lekkoatletyka nie dałaby się lepiej poznać szerszemu gronu, gdyby nasi zawodnicy byli skłonni wziąć udział w podobnym dokumencie? Przecież mamy równie wyraziste sylwetki sportowców (np. Ewa Swoboda), ciekawych sportowców, wspaniałe rezultaty. Może gdyby przedstawić naszą reprezentację w takiej formie, stadiony podczas zmagań nie świeciłyby pustkami, a lekkoatletyka byłaby „prawdziwą królową” na polskim rynku sportowym…
Czas się brać za kolejne odcinki i czekać na drugi sezon!
Z wykształcenia dziennikarz i humanista, z zamiłowania biegacz amator. Biegacz od 2012 roku, przemierzający kilometry po asfaltach, łąkach i lasach, jednak najlepiej czuje się na górskich trasach. Prosto z biegania najchętniej „zbiega” na Ring wystawowy jako właściciel dwóch utytułowanych psów (jack russell terrier). Zbieranie kolejnych kilometrów na biegowych trasach i psich championatów kolejnych krajów - to jego sposób na życie.
Dzięki za info o serialu !