Redakcja Bieganie.pl
W trakcie niedawnego BMW Półmaratonu Praskiego doszło do skumulowania się różnych czynników ryzyka w jednym czasie i miejscu. Masy początkujących biegaczy, często bez dobrego przygotowania z nastawieniem, że jakoś to będzie, ciepło i w końcu wpadka organizacyjna z wodą. Szczęście w nieszczęściu było takie, że obsługę medyczną zapewniała Fundacja Prometeusz. Wśród firm zapewniających zabezpieczenie medyczne to jest na naszym rynku inna liga. Przeczytajcie rozmowę z jej prezesem, który równocześnie jest ratownikiem medycznym – Jackiem Szyzdkiem.
Od jak dawna działa Fundacja?
Od sześciu lat, to są ludzie, którzy działają stricte w Ratownictwie Medycznym. Lekarze, ratownicy, pielęgniarki, którzy pracują w pogotowiu, ambulansach, SOR-ach, latają w śmigłowcach LPR-u.
Jakie są cele Fundacji?
Dwie sprawy. Na co dzień pracujemy w ratownictwie. Jeśli dostajemy wezwanie i przyjeżdżamy na miejsce a ludzie stoją tam bezradni ,nic nie robią oprócz wykonania telefonu do dyspozytora medycznego, to pozbawiają szans przeżycia poszkodowanego o wiele procent. Adresujemy więc nasze działania do laików, młodych ludzi, uczących się w szkołach ,aby potrafili zachować się na miejscu zdarzenia w tych „pięciu złotych minutach”, które decydują o zdrowiu i życiu poszkodowanego. Przypomnę, że po ok. pięciu minutach niedotlenienia obumierają komórki nerwowe i zmiany w mózgu są nieodwracalne. Dlatego np. od trzech lat wspólnie z Dzielnicą Praga-Północ organizujemy Konkurs Praski w udzielaniu p/pomocy dla wszystkich szkół podstawowych prawobrzeżnej Warszawy.
Pan jest Prezesem Fundacji a kim Pan jest z zawodu?
Ratownikiem Medycznym. Wiceprezesem Fundacji jest Robert Sowiński, lekarz specjalista medycyny ratunkowej, chirurg.
Czy te sześć lat temu kiedy powstała Fundacja był jakiś konkretny powód, jakiś katalizator dla którego powstała?
Spotykaliśmy się na naszych wewnętrznych zawodach medycznych i każdy miał te same przemyślenia, że ludzie nie wiedzą jak udzielać pomocy. Utwórzmy Fundację, żebyśmy próbowali dotrzeć do ludzi poprzez edukację, różne działania, które podniosą świadomość obywatela. Najgorsza jest bezradność, kiedy przyjeżdżamy na miejsce i widać, że można było pomóc, ale nikt tego nie zrobił.
Drugi nasz cel to podnoszenie kwalifikacji służb ratowniczych. Organizujemy szkolenia, jesteśmy sędziami na zawodach, organizowaliśmy przez trzy lata m.in. zawody dla zespołów podstawowych firmy Falck. Choć to taki wewnętrzny światek medyczny gdzie wszyscy się znamy to stwierdziliśmy, że tutaj też trzeba podnosić świadomość, kwalifikacje. Jak się człowiek nie uczy to sie cofa. A dlaczego bieganie? Bo wszyscy biegamy na różne dystanse.
Czyli do pewnego momentu szkoliliście a teraz sami staliście sie uczestnikiem tego rynku medycznego?
Byliśmy jedyną organizacja pozarządową która zabezpieczała strefę kibica pod Pałacem Kultury i Nauki w trakcie EURO 2012. Brały w nich udział patrole piesze, ratownicy. Tam zobaczyliśmy inny świat. Standardy narzucone przez UEFA przewyższały nas o lata świetlne. Chodzi o szybki dostęp do poszkodowanego możliwość wykonania automatycznej defibrylacji zewnętrznej w czasie nie dłuższym niż pięć minut, dotarcie do punktów medycznych i przekazanie pacjenta lekarzowi.
Tzn wy obserwowaliście czy wykonywaliście to na zlecenie UEFA?
Wykonywaliśmy. UEFA narzuciła tak wysokie standardy bezpieczeństwa, że Państwo Polskie nie było na to przygotowane, nie było nawet żadnych prawnych podstaw jak te imprezy mają być zabezpieczane. To dopiero wtedy powstało Rozporządzenie Ministra Zdrowia dotyczące minimalnych wymagań medycznego zabezpieczenia imprez masowych w Polsce. Wcześniej nie było takiego dokumentu. To jest jedyny dokument na który przy organizacji biegów powołują się organizatorzy.
Te wymogi były wysokie, ale na obiektach na których były rozgrywane mecze te procedury już pozostały. Przykładem może być Stadion Narodowy, który zabezpieczaliśmy w 2013 roku na mocy umowy z ZOZ Wawer.
Czyli Strefa Kibica na Euro była waszym pierwszym dużym zadaniem?
Tak, wcześniej zabezpieczaliśmy mniejsze imprezy ,ale tak dużym ,pierwszym wyzwaniem była Strefa Kibica pod PKiN w Warszawie. W czasie gry polskiej reprezentacji było tam 150 tys. ludzi i to było niesamowite doświadczenie. Tego się nie da opisać. Trzeba było nauczyć sie pracy w tłumie, podejmowania błyskawicznych decyzji, samodzielności, mieć ludzi o wysokich kompetencjach. Zasoby ludzkie to olbrzymi kapitał. Kto pracował w czasie Euro ten wszędzie da sobie rade.
Od tego momentu pracujecie przy biegach masowych?
Takim kulminacyjnym momentem była głośna sprawa podczas zeszłorocznego „Biegnij Warszawo”.
Ale to nie Wy tam obstawialiście?
Nie! Służby ratownicze mają na co dzień duży stres, w tej pracy jest ogromna adrenalina, na Szpitalnych Oddziałach Ratunkowych jest pełno pacjentów. W ambulansach, w śmigłowcach, dostaje się wezwania do niesamowicie ciężkich, tragicznych zdarzeń. Żeby to odreagować większość biega. Stworzyliśmy drużyny które startują w różnych biegach. Startując patrzymy jak wygląda zabezpieczenie medyczne. Dlatego powiedzieliśmy: “Nie, musimy pokazać jak to powinno być zrobione”. Ratownictwo na świecie jest na poziomie XXI wieku, a te zabezpieczenia u nas są na poziomie XIX wieku.
Rozumiem, że jak zobaczyliście jak to jest zorganizowane to zaczęliście do organizatorów uderzać, że wy chcecie to robić bo zrobicie to lepiej.
Tak, tylko odbijaliśmy się od ściany, bo póki ktoś nie zginie to jest w większości kwestią ceny. Jak najtaniej. Mamy rozporządzenie: “Minimalne wymagania” jedna czy dwie karetki i jesteśmy zabezpieczeni. Organizator wybiera najtańszą ofertę, wg Rozporządzenia dot. minimalnych wymagań . Osoby które rozpisywały te przetargi nie mają wiedzy na temat czasu dotarcia do biegacza (max 5 min),dostępu do automatycznej defibrylacji i złotej godziny od przyjęcia wezwania do trafienia na SOR .
A” świat ratowniczy” poszedł bardzo do przodu. Trzeba brać przykład z tego co jest za granicą. Takie pamiętne zdarzenie 17 marca 2012 w Londynie na stadionie White Hart Lane, kiedy piłkarz Fabrice Muamba, miał nagłe zatrzymanie krążenia. Natychmiast służby stadionowe rozpoczęły masaż serca, sztuczne oddychanie, defibrylację przy pomocy defibrytalora zewnętrznego. Został on w trakcie masażu przewieziony do szpitala, co było złamaniem polskich standardów ,ale dzięki temu Europa zaczęła korzystać z nowoczesnych zdobyczy techniki.
A co to było?
Zator tętnicy wieńcowej. Trzeba było ją udrożnić. Na stadionie ,w ambulansie nie da się tego zrobić. Trzeba go było zawieźć na oddział hemodynamiki inwazyjnej , gdzie przyczynę zatoru można było usunąć. Można powiedzieć, że skoro to stało się na stadionie a on przeżył to stał się cud. Ale tylko w cudzysłowie, bo ktoś nad tym pracował, żeby taki cud mógł się zdarzyć. Wprowadzenie odpowiednich procedur spowodowało, że ludzie byli przeszkoleni, mieli zaawansowany sprzęt(urządzenia do mechanicznego masażu serca). Bo trudno sobie wyobrazić, żeby w karetce pędzącej na sygnale ktoś się nachylał i prowadził masaż serca. On będzie nieefektywny. Dlatego wprowadzono urządzenia które zapina sie na pacjencie. Inżynierowie wymyślili Lucasa, Autopuls. I to wszystko zagrało.
Mówimy tutaj o różnych aspektach technicznych, które wpływają na to, że wasza usługa jest finalnie droższa, tak?
Nie ma takiej transparentności, żeby porównywać koszty zabezpieczeń medycznych oraz ich poziom. Na pewno jest innowacyjna. Naszą dużą zaletą jest przede wszystkim umiejętność dotarcia z pomocą do poszkodowanego w bardzo krótkim czasie, dzięki temu, że stosujemy różne metody poruszania się. Patrole mobilne na hulajnogach elektrycznych, quadach. Wśród biegaczy nie da sie poruszać dużymi pojazdami mechanicznymi.
Ile osób pracowało przy BMW Półmaratonie Praskim?
44 osoby. W tym trzech lekarzy: anestezjolog, dwóch lekarzy specjalistów medycyny ratunkowej. Koordynator to najbardziej doświadczona osoba, lekarz specjalista medycyny ratunkowej. To jest jak wojna –mieliśmy 136 interwencji w czasie 90 minut. Dlatego musi być lekarz ratunkowy który na co dzień działa w takich warunkach katastrof. Mamy patrole mobilne, patrole piesze, własną łączność bezprzewodową, przydzielone kody pacjentów.
Jakie kody?
To są nasze wewnętrzne kody. Ponieważ liczy się każda sekunda to musimy mieć system którym sie porozumiewamy bez potrzeby zbyt długiego tłumaczenia. Jeśli dyspozytor mówi: masz pacjenta w kodzie czerwonym, pomarańczowym, żółtym, niebieskim – to druga strona wie o co chodzi, nie blokuje się radia.
Tutaj widzę, że każdy kod ma pewien opis. NZK to kod od czego?
Nagłe zatrzymanie krążenia, to jest to czego boimy się najbardziej, w ciągu pięciu minut trzeba być przy pacjencie.
Te siły medyczne macie jakoś rozdystrybuowane na całej trasie?
Tak. Posiadamy własną mapę zabezpieczeń. Korzystamy też ze statystyk. Np na półmaratonie wiemy, że najwięcej się dzieje około 2,5 km przed metą. Tam ludzie dobiegają na resztkach energii, i to się sprawdziło, w trakcie Półmaratonu Praskiego. Najwięcej zdarzeń było właśnie tam.
Więc rozmieszczenie patroli pieszych jest w tych kluczowych miejscach od 18,5 km co 500 metrów do mety.To są nasze oczy i uszy. Nie plasterki i bandaże ratują zdrowie i życie. Najważniejsze są osoby doświadczone – takie, które kontaktują się z dyspozytorem i potrafią samodzielnie działać oraz odpowiedni zaawansowany sprzęt. Na wezwanie patrolu pieszego lub dyspozytora przybywa ratownik medyczny na elektrycznych hulajnogach, które posiadają tlenoterapię, automatyczny defibrylator zewnętrzny. Ratownik może intubować, posiada najważniejsze leki do reanimacji, to są doświadczone, samodzielne osoby potrafiące pracować w stresie. Do pomocy skierowany przez dyspozytora dojeżdża ambulans, wiezie pacjenta do naszego punktu medycznego lub do najbliższego SORu po konsultacji z koordynatorem medycznym. W punkcie medycznym jest lekarz ratunkowy który na co dzień działa w podobnych warunkach, czyli nie boi sie dużej liczby pacjentów. Jest to taki mały szpital. Na BMW Półmaratonie Praskim lekarzem była Małgorzata Riemer, która na co dzień pracuje w SOR Szpital Praski i w Szpitalu Dziecięcym na Niekłańskiej. Ma duże doświadczenie i wie co może się wydarzyć w punkcie medycznym. W tym punkcie pracują także ratownicy medyczni którzy na co dzień pracują właśnie na SORach (Szpitalnych Oddziałach Ratunkowych) gdzie jest mnóstwo pacjentów. Warunek to przepracowane tam minimum trzy lata. To powoduje, że oni tego pacjenta “obrabiają” szybko i kompetentnie. Wsparciem dla punktu jest karetka S z lekarzem anestezjologiem oraz urządzeniem do mechanicznego masażu klatki piersiowej, defibrylatorem z funkcja dwunastoodprowadzeniowego EKG z teletransmisją do wszystkich szpitali. Pacjent w stanie ciężkim ma trafić na SOR, oddział hemodynamiki, oddział udarowy.
Przyznam się, że jak Pana słucham to jak bym słuchał o innym świecie. To co do tej pory przy biegach masowych widziałem to były dwie karetki, myślę, że rzadko więcej, czyli razem 6-8 ludzi.
No tak, bo na pomocy medycznej jest najłatwiej zaoszczędzić. Najpierw marketingowo zachęcamy ludzi do tego, żeby jak najwięcej z nich brało udział w biegach, żeby to były duże i masowe wydarzenia. Ale jednocześnie nie zabezpieczamy ich właściwie ze strony medycznej. Skoro organizuje się biegi na kilka czy kilkanaście tysięcy osób, to nie można się zatrzymać na dwóch czy trzech karetkach. Przecież organizator bierze za nich odpowiedzialność, pobiera wpisowe gwarantując właściwie zabezpieczenie medyczne. Sam biegam, przebiegłem dwa maratony, może nie w rewelacyjnym czasie ,ale wiem jak to powinno od strony zabezpieczenia medycznego wyglądać. Fundacja wskazuje właściwy trend, standard w zabezpieczeniu medycznym biegu tak, aby uczestnicy czuli się bezpiecznie.
Wg mnie organizatorzy muszą to sobie uświadomić. To znaczy i zawodnicy musza sobie uświadomić jaki wy dajecie poziom bezpieczeństwa w stosunku do tego co mieli do tej pory. Być może niektórzy z tych, którzy startowali w BMW Półmaratonie Praskim tego doświadczyli ,ale jednak ogromna większość nie. Na szczęście nie miała z wami kontaktu. Niemniej dzisiaj, gdybym miał namawiać moja żonę na start w jakiejś imprezie masowej to najpierw zainteresował bym się tym, jakie wymogi zabezpieczenia medycznego ogłosił organizator. To co mnie zaskoczyło najpierw, to były te hulajnogi. Gdzie wyście to wypatrzyli? To nie był pewnie wasz własny pomysł?
Know-how to strzeżona tajemnica Fundacji. Dostał pan ode mnie opis zabezpieczenia medycznego z podziałem na funkcje, kody, strefy i procedury. Ten kilkudziesięciostronicowy plan opracował wiceprezes Fundacji – lekarz. Podróżujemy po Europie, też biegamy i patrzymy jak to jest rozwiązane w innych krajach. Szukaliśmy takich środków transportu żeby dało się dotrzeć do pacjenta w „pięć złotych minut”. Ambulanse są nieużyteczne. Trzeba zerwać z tym myśleniem, że ambulans, wielki osprzęt, nosze zawsze pomogą. Liczy się czas dotarcia ratownika z umiejętnościami i niezbędnym sprzętem. Ambulans zanim przebije się przez kilkaset metrów tłumu to ratownik na hulajnodze jest już przy pacjencie. Na Półmaratonie Praskim hulajnogi zawsze dojeżdżały pierwsze. Mieliśmy oczywiście inny problem. Na hulajnogę nie włożymy wszystkiego. Dlatego mieliśmy też dwa guady.
Ile było tych hulajnog?
Trzy hulajnogi firmy SXT Scooters.
Jaką prędkość taka hulajnoga rozwija?
40 km/h. Zasięg do 30 km. Na 10 kilometrze mieliśmy punkt serwisowy, wymiana akumulatorów trwała dwie minuty.
Jak je rozmieściliście?
Strefę po 10 kilometrze podzieliliśmy w taki sposób, że każdemu przypadały 2,5 kilometra. Ratownik jechał do przodu maksymalnie szybko i powoli wracał, monitorował sytuację. To już widać jak się ileś pracuje, kto ma problemy, kto zaraz zacznie się słaniać. Jeśli nie ma potrzeby interweniowania to przekazujemy sobie informacje: na tego czy na tego uważaj. To się dobrze sprawdziło.
A quady?
To jest rewelacja. Tam jest wszystko – respirator z butlą tlenową, plecak ratunkowy taki jak w ambulansie, defibrylator manualny i dwuosobowy zespół ratowników medycznych, który jest w stanie cały czas monitorować i leczyć pacjenta. Ambulans nigdy nie przebije się szybko przez tłum. Najszybciej docierają hulajnogi elektryczne i quady.
A te ambulanse to są wasze czy je wynajmujecie?
Wynajmujemy je. Ale warunkiem wynajmu jest, że obsada medyczna będzie z zasobów Fundacji Prometeusz. Ambulanse dzielą się na ambulanse S (z lekarzem) oraz P ( z dwoma ratownikami medycznymi). Ambulanse P wynajmujemy od zaprzyjaźnionej firmy Jan-Trans. Ambulans S ze sprzętem wynajmujemy od Pogotowia Ratunkowego RM Meditrans Siedlce, podstacja Mińsk Mazowiecki. Według nas jest to najlepsze Pogotowie Ratunkowe na terenie województwa mazowieckiego. Defibrylator z transmisją umożliwia kardiologowi ocenę zapisu EKG pacjenta, który do niego jedzie. Taki sprzęt na co dzień jest wykorzystywany w ratownictwie, więc dlaczego nie ma być wykorzystany przy zabezpieczeniu tak dużych biegów?
Szczególnie.
Także bez wsparcia warszawskiego Pogotowia Ratunkowego nie byłoby to możliwe. Nie można przy zabezpieczeniu dużych biegów pracować w oderwaniu od najważniejszej stacji –Pogotowia m. st. Warszawy. Mieliśmy łączność bezpośrednio ze stanowiskiem na Hożej i w newralgicznych godzinach 11:10 – 11:40 gdzie biegli najsłabiej wytrenowani (czasy powyżej dwóch godzin, do prawie trzech godzin) na ostatnich dwóch km przed metą było mnóstwo zasłabnięć, utraty przytomności.
Liczyliśmy się z tym, dlatego skomunikowaliśmy sie z Pogotowiem Ratunkowym i od nich dostaliśmy wsparcie w postaci pięciu ambulansów, które dojechały do pacjentów wcześniej przygotowanych przez załogi hulajnóg i quadów. Pacjenci zostali przygotowani do transportu z założonym venflonem , kroplówką i tlenem. Ambulanse podjeżdżały, przejmując natychmiast pacjentów . Zawsze współpracujemy z okolicznymi szpitalami. Mamy nadzieję, że w przyszłości to będzie norma dla wszystkich. Fundacja rozesłała plan zabezpieczenia i dokumenty dot biegu do najbliższego SORu ,Szpital Praski oraz do dwóch oddziałów, które są tu istotne-hemodynamika i oddział udarowy. Powikłaniem u biegacza może być albo zawał serca albo udar mózgu. Praktycznie zapełniliśmy szpitalny oddział ratunkowy w Szpitalu Praskim i częściowo szpital na Szaserów.
Jestem zaszokowany słysząc, że było tak dużo takich przypadków!
No to juz były stany ciężkie. Kody czerwone.
Dużo ich było?
Przed biegiem można by sie zastanawiać, czy te wszystkie nasze przygotowania to nie przesada – punkt dyspozytorski, dwóch dyspozytorów, quady, hulajnogi, ambulanse, medycy – 44 osoby , po co to wszystko, czy jest sens budować takie zabezpieczenia? Życie zweryfikowało nasz wątpliwości. Mieliśmy 114 stanów żółto-zielonych, 22 stany ciężkie, czerwone.
To jest szok. Teraz pytanie – czy ten bieg był tak nietypowy czy każdy bieg ma podobną statystykę ale jakoś ludzie z tego wychodzą i my o tym nie słyszymy?
Strefa mety, to ratownicy medyczni dokonujący wstępnej segregacji, wypatrujący osoby wymagające pomocy. Przekazani byli do strefy triage gdzie oceniał ich ratownik medyczny. Biegacz siadał na leżakach i dokonywano szybkiego przesiewowego badania, saturacji, tętna. Po pięciu minutach powtórna ocena, jeżeli parametry biegacza się poprawiały, zachowywał się logicznie, to był wypuszczany ze strefy. Ale niektórzy z nich przechodzili do strefy czerwonej bo ich stan się pogarszał. Zastanawialiśmy się nad tym czy ten Półmaraton był tak niezwykły, dlaczego tak dużo było poszkodowanych. Wszyscy pisali na forach: woda, woda… Tylko, że w medycynie nie ma jednego powodu, który wszystko by wyjaśniał. Prawie wszyscy poszkodowani to byli ludzie, którzy półmaraton biegli po raz pierwszy. Z wywiadu wynikało, że były to osoby, które biegały do tej pory dystanse rzędu 12-14 km. Odwodnienie, niewytrenowanie, i nie słuchanie własnego organizmu to najczęstsze powody interwencji.. Jeżeli dojeżdżamy do pacjenta a on ma tętno 240, to serce już jest niewydolne i nie dostarcza właściwej ilości krwi. Pytanie czy biegacz tego nie czuł, czy nie nauczył się jeszcze na co go stać?
Tak słuchając Pana myślę, że półmaraton może być po prostu dystansem dosyć zdradliwym. Każdy „dyszkę” jakoś przebiegnie, nawet bez większego treningu. Na maraton jeszcze się nie porwie, bo czuje, że to za dużo. Ale sobie myśli: “Eee, półmaraton, dychę zrobiłem to i półmaraton dam radę, jakoś to będzie”.
Tak, do maratonu jednak ludzie trenują, są przygotowani. A trening do półmaratonu jest lekceważony. Wydaje się, że to jest łatwe. I jest, do 10 kilometra, ale potem jest tylko gorzej. Naszym zdaniem liczba takich zdarzeń będzie rosła. Bo masowość biegania przyciąga coraz więcej nieprzygotowanych osób.
A te czerwone przypadki to było co? Wymagało masażu serca?
Nie, na szczęście takiego przypadku nie było. Czerwone przypadki to była chwilowa utrata przytomności , zaburzenia neurologiczne lub pacjent tak odwodniony, że wymaga interwencji, podania kroplówki i monitoringu. Taki pacjent trafiał do punktu medycznego i lekarze musieli zadecydować co dalej. Czy może tam pozostać czy ma być przewieziony do SORU? To jest jednak punkt polowy, my tam nie mamy wielu rzeczy.. Więc nie wiadomo, czy jego pozostawanie nie będzie skutkowało pogorszeniem jego stanu. My chcemy ich ewakuować do SORu bo tam będą istnieje możliwość wykonania kompletu badań. Ale mamy ograniczoną liczbę sił i środków, i lekarz koordynator musi podjąć decyzję . To tak jak w zdarzeniu masowym. Mamy iluś poszkodowanych w wypadku, przyjeżdżają trzy karetki i się robi triage, czyli selekcję, komu sie należy najszybsza pomoc. Te niełatwe decyzje powinien podejmować lekarz ratunkowy.
No tak, jak na wojnie, lekarz musi zdecydować którym ma się zająć.
Tak, choć on się tutaj nie może jednym pacjentem zajmować, on musi selekcjonować, ustawić w kolejce, zlecić działania ratownikom.. Najgorszy problem to były osoby z zaburzeniami neurologicznymi, które nie potrafiły powiedzieć jak się nazywają, gdzie się znajdują. Takiego pacjenta nie da się w punkcie medycznym wyleczyć, on musi trafić jak najszybciej do szpitala.I tu prośba do wszystkich wypełniajcie na drugiej stronie nr. startowego imię, nazwisko, uczulenia na leki, kontakty do osoby najbliższej. To dla nas bardzo ważne informacje.
A ile osób trafiło w końcu do szpitali?
Dziewięć.
Te ciężkie przypadki były głównie pod koniec?
Tak, w pewnym momencie na 2 km przed metą, 1,5 km; 0,5 km mieliśmy pacjentów w ciężkim stanie co 20 metrów. Katastrofa.
Co wy robicie w pierwszym kontakcie z takim pacjentem?
To fachowo nazywa się ABC. Trzeba ocenić jego stan zaczynając od takich prostych spraw jak rozmowa, ocena oddechu i tętna, założenie na palec pulsoksymetru ,gdzie mamy odczyt tętna i poziomu tlenu we krwi. Sprawdzamy czy skóra jest zimna, lepka, czy pacjent reaguje na pytania, sprawdzamy źrenice, SAMPLE(symptomy, alergie, leki, przebyte choroby, ostatni posiłek, okoliczności wokół zdarzenia)to jest abecadło wszystkich ratowników medycznych. Ratownik na trasie musi przekazać do dyspozytora informacje, czy pozostanie z pacjentem i poczeka aż on dojdzie do siebie wsiadając do autobusu” koniec wyścigu „ czy jest w takim stanie, że potrzebuje wsparcia . Bo na trasie nie zostawiamy pacjentów. Czasami się zdarzało, że niektórzy pacjenci jadąc w stanie wydawało się ciężkim karetką, po powtórnej ocenie sadzani byli na leżak, bo wg doświadczenia lekarza woda i wsparcie psychiczne wystarczyły do powrotu do zdrowia. Niekiedy sytuacja się pogarsza i pacjent natychmiast był wysyłamy do szpitala, bo każda minuta zwłoki to zagrożenie życia. Podstawa to kompetencje ludzi.
A ile osób było na mecie?
Na linii mety pracowało dziewięć osób. W strefie triage zielono-żółtej także dziewięc. Tam musi być szczególnie doświadczona kadra. Trzeba wyłapywać różne dziwne zachowania. Mieliśmy np takiego “orła”, którego raz wyłapaliśmy, poszedł do strefy zielono- żółtej, posiedział dwie minuty, stwierdził, że się świetnie czuje, wyszedł, 50 m dalej padł. Po tym incydencie trafił już do namiotu czerwonego, bo nastąpiła chwilowa utrata przytomności. Ale jak dostał kroplówkę ,został zbadany wypisał się na własne żądanie, mówił: “Czuję się świetnie”. Jeszcze nie doszedł do strefy medalowej a padł po raz trzeci. No to jak już koordynator medyczny z nim po męsku porozmawiał i kazał zadzwonić do żony, po jej przybyciu to spokojnie poleżał. Są takie jednostki, indywidualiści, twierdzą,” jestem mocny, niezniszczalny”.
Przyznam się, że chyba nie widziałem jeszcze tak zabezpieczonego biegu.
Cieszymy się, że nasza praca została zauważona. Ale wie Pan, to i tak jest nic w stosunku do tego co się dzieje na świecie. U nas w ogóle nie bierze się pod uwagę zdarzeń masowych. Nie jesteśmy przygotowani na choćby atak terrorystyczny. Ale skoro na Monciaku w grupę ludzi wjeżdża jakiś rozpędzony wariat to jest to też realne, że jakiś wzburzony kierowca wjedzie w grupę biegaczy. I wtedy poszkodowanych będzie znacznie więcej. Na to nie jesteśmy przygotowani. Mówi sie, że zabezpieczenie medyczne ma nie ingerować w systemy zabezpieczenia medycznego powiatu. Czyli musisz być na tyle wydolny, na tyle samowystarczalny, żeby nie angażować właściwego Pogotowia Ratunkowego. Tak więc przed wszystkimi organizatorami daleka droga do doskonałości.
Ale wy ich jednak obciążacie?
Tak, chcąc być w zgodzie z sumieniem, w tych newralgicznych godzinach inaczej się nie da. Żaden organizator nie zapłaci za dodatkowe 3-4 karetki do transportu , aby uniezależnić się od Pogotowia Ratunkowego danego powiatu. Ale kiedyś to nastąpi.
Dziękuje za rozmowę
Konsultacja medyczna: lekarz chirurg, specjalista medycyny ratunkowej-Robert Sowiński.
Komentarz:
Przyzwyczaiłem się już do tego, że pomoc medyczna na biegach masowych to często fikcja. Organizator wynajmuje jeden czy dwa ambulanse i wszyscy zakładają, że nic złego się nie zdarzy, bo bieganie to samo zdrowie. Są jednak pewne sytuacje, które zmuszają do zmiany.
Po pierwsze organizatorów. Mam nadzieję, że dla wielu organizatorów zeszłoroczne Biegnij Warszawo było momentem do zastanowienia. Prawdopodobnie gdyby pomoc dotarła na czas człowiek by nie umarł.
Po drugie zmuszają do myślenia nas, biegaczy. Serwis medyczny jaki zobaczyłem w trakcie BMW Półmaratonu Praskiego przewyższał wszystko co widziałem do tej pory (w Polsce). Zobaczyłem pomoc medyczną, czynnie uczestniczącą w imprezie, nie ograniczającą się do leżenia na zapleczach ambulansów ustawionych w niewłaściwych miejscach.
Boję się pomyśleć co by się stało, gdyby BMW Półmaraton Praski nie był obsługiwany w równie kompetentny sposób. Uzmysłowiłem sobie także, że tam, gdzie można przypuszczać, że impreza, ze względu na jej skalę rodzi dodatkowe ryzyka, organizator bezsprzecznie powinien zadbać o zaangażowanie najlepszej na rynku a nie koniecznie najtańszej medycznej usługi. Czułbym się znacznie lepiej wiedząc, że jeśli w biegu biegną moi bliscy to mają szansę na otrzymanie pomocy medycznej w możliwie najkrótszym czasie.
Apeluje także do czytelników – dowiadujcie się, jak zabezpieczone są wielkie biegi w których będziecie brać udział. Od tego może zależeć życie wasze lub kogoś z waszej rodziny czy przyjaciół.
Wśród dużych imprez w najbliższym czasie, dowiedzieliśmy się, jak będzie wyglądać zabezpieczenie medyczne:
PZU Maraton Warszawski – 4 zespoły (karetki) kat. S (4-osobowe), 4 zespoły kat. W (3-osobowe), 4 zespoły szybkiego reagowania (2-osobowe), łącznie na trasie jest więc 12 zespołów (karetek) obsługiwanych przez 36 osób. Na trasie 75 harcerzy wyspecjalizowanych w udzielaniu pierwszej pomocy przedmedycznej. Na trasie dodatkowo 120 wolontariuszy Pokojowego Patrolu z podstawowym przeszkoleniem medycznym. Na stadionie dwa namioty medyczne łącznie obsługiwane przez 10 osób
Biegnij Warszawo – zabezpieczenie medyczne od Fundacji Prometeusz na takim samym poziomie jak w trakcie BMW Półmaratonu Praskiego
15 Poznań Maraton – 13 ambulansów typu "S" (defibrylator, ssaki, tlen, nosze), 16 lekarzy (w tym 3 medycyny ratunkowej, 2 kardiologów, 3 anestezjologów), 32 ratowników medycznych, 2 koordynatorów medycznych, na mecie punkt pierwszej pomocy wyposażony w tlen, defibrylator, płyny.
Warszawski Bieg Niepodległości – tutaj jest na razie zagadka. Organizator nie ogłosił jeszcze przetargu na zabezpieczenie medyczne. Nie wiemy jak wyglądał przetarg na obsługę Biegu Powstania Warszawskiego ale nie zdziwilibyśmy się, gdyby były to dwa ambulanse, zgodnie z Rozporządzeniem Ministerstwa. POSiR (organizator Maratonu w Poznaniu) pokazuje, że pomimo wymogu przetargu, można zapewnić obsługę medyczną na właściwym poziomie, trzeba tylko napisać odpowiednie wymagania. Polecam trosce i uwadze Warszawiaków warunki przetargu jakie ogłoszone zostaną przez Aktywną Warszawę (niegdyś WOSiR).