Redakcja Bieganie.pl
Kojarzycie Lorda Kruszwila? To taki kontrowersyjny youtuber. Młodzież go kocha, dorośli psy na nim wieszają. Ja się o gościu dowiedziałem dzięki metodzie, która zawsze działa. Mianowicie z artykułu, który potępiał chłopaka w czambuł. Naczytałem się, jakie to zło i siłą rzeczy na kanał zajrzałem. Nie będę oceniał, każdy kto widział choć jeden filmik wie, że lajtmotivem jest tam prestiż. Jak przygotować prestiżowe śniadanie dla kota (w stówce się kolega nie zmieścił), czy jak wziąć prestiżową kąpiel.
Może i za pierwszym czy drugim razem wywołuje uśmiech, ale potem już tylko nudzi. Ale nieważne. Dlaczego w ogóle o tym piszę? Bo wiem, czego na pewno Lord Kruszwil by nie oglądał. Otóż na pewno nie rzuciłby nawet okiem na Igrzyska Europejskie. Duża impreza, stylizowana na te olimpijskie (ślubowanie, oficjalne otwarcie i zamknięcie itp.). I zerowy prestiż.
Jeśli chodzi o przerost formy nad treścią, to chyba pobiły te zawody rekord wszech czasów. Nie mam pojęcia, po co się coś takiego organizuje w czasach, gdy nawet Igrzyska Olimpijskie mają problem z przyciągnięciem uwagi widzów. I co znaczy złoty medal Igrzysk Europejskich? Jest więcej wart od medalu mistrzostw Europy? Czy ktoś traktuje taki medal poważnie? Czy jest on podstawą do otrzymywania stypendium? Nie wiem, więc pytam. Ale odpowiedzi się domyślam.
Lekka atletyka trochę jednak na tych igrzyskach skorzystała. Postanowiono bowiem przetestować DNA, czyli Dynamic New Athletics. To nowa, drużynowa formuła rozgrywania zawodów lekkoatletycznych. Trochę to się zawiłe na początku wydawało, ale w końcu załapałem. I nie powiem – spodobało mi się. Jest jeszcze sporo do poprawy, ale kierunek uważam za słuszny. Fajna (nie do końca jeszcze dynamiczna) formuła rywalizacji w konkurencjach indywidualnych, uwaga skupiona w jednym czasie na jednej konkurencji i zakończenie całej rywalizacji biegiem pościgowym, w którym ekipy (poza pierwszą) ruszają z opóźnieniem czasowym obliczanym na podstawie zdobytych punktów w poprzednich konkurencjach. To wszystko sprawia, że jak już się zrozumie, o co tu chodzi, to fajnie się to ogląda. Choć w Mińsku emocji oczywiście nie było. Bo poza gospodarzami żaden kraj nawet nie udawał, że poważnie tę rywalizację traktuje. U nas to nawet trójskoczka w skoku wzwyż wystawili.
Kolejne igrzyska odbędą się w Krakowie (był jedynym kandydatem). Już się robi gorąco – bo nie wiadomo, kto to ma finansować, a mieszkańcy przebąkują coś o referendum. 150-200 baniek to nie pieniądz i zawody pewnie się odbędą. Choć coś czuję, że najwięcej emocji przysporzą na długo przed tym, zanim się rozpoczną. Ciekawe, że jak do tej pory tego potworka organizowały Azerbejdżan i Białoruś. Byłe radzieckie republiki. Demokratyczne tak sobie, ze świetnie się mającym gospodarczym woluntaryzmem. Polska, ma się rozumieć, do tego grona nie pasuje. Ale wiecie jak jest, niektórym wilkom, nie ludziom, może się jednak to zestawienie nie tak jak trzeba skojarzyć. 😉
A ja dzisiaj obejrzę sobie pierwszy mecz Piasta Gliwice w walce o Ligę Mistrzów. Z Białorusinami grają. Pewnie będzie kopanina, ale przynajmniej prestiżowa.
____________________