Walencja New Balance
18 stycznia 2025 Mateusz Kałuża Lifestyle

Na ratunek banany i żelki! – kulisy biegowych rytuałów


Życie biegacza pełne jest rutyn, które z czasem niezauważenie przekształcają się w ważne rytuały. Dopiero ich brak uświadamia nam, jak bardzo przywiązujemy uwagę do czynności, które na pierwszy rzut oka wydają się nieistotne. W kuchni, w szafie czy na linii startu – rytuały są obecne wszędzie, dodając nam pewności siebie, pomagając w organizacji treningu a nawet stając się naszą wizytówką w lokalnych społecznościach. Jakie zwyczaje, wybory i rozterki charakteryzują pasjonatów biegania? Sprawdź kulisy biegowych rytuałów! Daj znać, czy identyfikujesz się z tymi wymienionymi w tekście czy może masz zestaw swoich, które rozszerzą naszą listę.

Spośród wszystkich definicji biegacza-amatora zasłyszanych od rodziny i znajomych, moją uwagę przykuła ostatnio ta zawierająca określenie „strażnicy osobliwych rytuałów”. O samej osobliwości jeszcze podyskutujemy, ale fakt rosnącego wraz ze stażem biegowym zasobu rutyn wydaje się być bardzo trafną obserwacją. Choć często na pierwszy rzut oka nie zdajemy sobie z tego sprawy, jesteśmy ich czynnymi obrońcami. Na to przynajmniej wskazuje moja irytacja, gdy przedstartowa lub zwyczajna przedtreningowa sekwencja czynności zostanie zaburzona. Nie oszukujmy się, miejscami nasz zbiór przyzwyczajeń zahacza o świat magii i przesądów, ale czy musimy się z tego tłumaczyć lub szukać naukowej podbudowy? Dobre samopoczucie i uśmiech to najlepsze suplementy podnoszące jakość treningu, dlatego zerknijmy, na czym najczęściej się skupiamy, biegając lub przygotowując się do treningu.

Biegacz strażnik
Biegacz – strażnik czy więzień swoich rytuałów?

Przed startem… 

Dyskutując o rytuałach, w pierwszej kolejności rozmowa dryfuje w stronę zawodów. To tutaj każda czynność, ba, pojedynczy gest może mieć kluczowe znaczenie i wpłynąć na tak zwany mental. O ile samych czynności związanych z biegiem możemy się doliczyć, ich wszystkich możliwych kombinacji, osadzonych dodatkowo w czasie, już nie. Mówiąc krótko: ilu biegaczy, tyle przepisów na udany bieg zakończony życiówką. W puli mamy takie kategorie jak żywienie, regeneracja, strój startowy, muzyka czy obowiązkowa mantra powtórzona dokładnie pięć minut przed wystrzałem startera. I to wcale nie jest tak, że wszystkie rodzą się w naszych głowach w przypływie twórczej weny. Szereg kroków, które podejmujemy, ma sens potwierdzony badaniami i praktykowany przez elitarnych sportowców. W końcu w każdym innym scenariuszu kremowy sernik baskijski wydaje się przewyższać walorami smakowymi żel energetyczny, a jednak w ostatnich minutach przed startem sięgamy, z własnej i nieprzymuszonej woli, po ten drugi. Cel? Poszukiwanie szybko przyswajalnego zastrzyku cukrów prostych. Jednak jako uzupełnienie do nauki przybywa druga, być może liczniejsza, grupa czynności, które mają zwiększyć nasz osobisty komfort psychologiczny, bez doszukiwania się sensu w teorii. A przynajmniej tym komfortem tłumaczę swoją manię do trzykrotnego wiązania butów w ostatnich minutach przed startem. Tak na wszelki wypadek…

…a może w kuchni?

Drugim w kolejności wycinkiem biegowej egzystencji podatnym na rytuały są nasze kuchnie i wszystkie magiczne momenty, w których sięgamy do kieszeni po „małe co nieco”. Przysięgam, że w porównaniu z kuchenną matematyką biegacza ta szkolna wydaje się z perspektywy czasu całkiem lekkostrawna. Wyliczane wzorami czasy przyjmowania konkretnej ilości węglowodanów uwzględniających proporcję glukozy do fruktozy, a jednocześnie odniesionych do masy ciała? Codzienność. Pokrojone banany i żele poukładane na kuchennym blacie czy izotoniki zostawiane pod płotem po wyliczeniu długości idealnej pętli? Podnoszę rękę. Zgłaszam się też jako winny przy być może najpoważniejszym kandydacie do klasyka wszech czasów: żelek. Te małe, kolorowe, galaretowate cukierki są dosłownie wszędzie, wliczając pralkę, jeśli kieszenie podczas niedzielnego wybiegania nie zostaną uczciwie opróżnione. Można skwitować, że chodzi o szybkie podniesienie poziomu cukru we krwi. Tylko to niedopuszczalne uproszczenie! W żelkach chodzi o ich kształty, smaki, a nawet kolory. A przyjazny biegaczom, przynajmniej w tej kwestii, duch czasu przyniósł w ostatnich latach innowację w postaci żelek z elektrolitami. Wachlarz możliwości potrafi przyprawić o ból głowy. Cytując klasyka: kto je, ten wie.

Mała czarna, raz! 

Chociaż podchodzi pod żywienie i suplementację, zdecydowanie zasługuje na osobny akapit. U tysięcy ma już przecież miejsce w sercu i dwie szafki w kuchni. Filiżanka świeżo zmielonej kawy to dla fanów czarnego złota nie tylko centralny punkt poranka, ale wręcz lekarstwo, bez którego reszta dnia zagrożona jest napadami złego humoru. O jej działaniu w kontekście treningowym jak i procesie przygotowania przeczytacie więcej tutaj, jak i w wielu stricte naukowych czasopismach, gdyż jest to jedna z najlepiej przebadanych substancji aplikowanych przez sportowców na całym świecie. Dlatego w tym miejscu, i na bazie własnych doświadczeń, zwrócę uwagę na ten drugi, niemierzalny aspekt konsumpcji kawy. Jej przygotowanie, a następnie picie daje nam cenny czas wytchnienia, w którym możemy uspokoić organizm i zebrać myśli przed treningiem. Spożywana w towarzystwie, otwiera przestrzeń na chwilę rozmowy, oferując płynne przejście pomiędzy natłokiem codziennych obowiązków a biegowymi ścieżkami. O rytualnym charakterze picia kawy decyduje nie tylko sposób jej przygotowania i rodzaj ziaren, ale również ten jeden ulubiony kubek, przywieziony z podróży lub otrzymany w prezencie od bliskiej osoby. Dla dziennikarskiego porządku i z myślą o tych, którzy z różnych powodów nie piją kawy, warto wspomnieć, że te same zasady dotyczą herbaty. Oraz każdego innego napoju, którego przygotowaniu towarzyszy seria precyzyjnych ruchów i narzędzi, pozwala spowolnić upływ czasu i wprowadza umysł w stan błogiego spokoju.

kawa
Kawa to nie tylko napar, ale również idealny moment dnia na złapanie oddechu.

W ładnym stroju, zdrowy duch

Moda w bieganiu bywa powodem ironicznych komentarzy, jednak trudno zaprzeczyć istnieniu magicznej mocy ulubionych skarpetek czy pozytywnej korelacji pomiędzy czerwonymi elementami stroju a zmniejszonymi oporami powietrza podczas zawodów. Udostępnienie w mediach społecznościowych zdjęcia stroju startowego na dzień przed biegiem to już tradycja, a jego kompletowanie to często wielodniowy rytuał. Niektórzy biegacze mają swoje ulubione koszulki, które przynoszą im szczęście, inni z kolei nie wyobrażają sobie biegu bez konkretnych spodenek czy opasek. W grę wchodzi też żonglowanie kolorami przy łączeniu różnych części garderoby lub dopasowywaniu się do biegowego partnera, z którym planujemy wspólny bieg ramię w ramie. Wierzcie lub nie, ale te małe detale potrafią mieć ogromne znaczenie dla samopoczucia i pewności siebie na trasie.

Moda w bieganiu nie dotyczy jednak tylko kilku dni w roku, kiedy bierzemy udział w imprezach zorganizowanych. Bieganie, choć jest sportem indywidualnym, często odbywa się w grupie, gdzie chcemy czuć się komfortowo i atrakcyjnie. W końcu, kto nie lubi dobrze wyglądać, nawet gdy jest spocony i zmęczony? A może to właśnie ten elegancki strój motywuje nas do pokonania kolejnego kilometra z uśmiechem na twarzy?

Podsumowanie

Z własnego doświadczenia wiemy, że znakomita większość biegowych rytuałów opiera się na nauce o odżywianiu i fizjologii wysiłku, a ich stosowanie ma na celu maksymalizację pozytywnych efektów pracy wkładanej w pasję. Z drugiej strony, jako skutek uboczny wieloletniej praktyki lub wprowadzane celowo, w naszym życiu pojawiają się również osobliwe przyzwyczajenia, które odwołują się do aspektów psychologicznych. Przyzwyczajenia, które nie tylko dodają energii, ale także pomagają poczuć się pewniej na trasie i poza nią. Z rytuałów, jak bardzo osobliwe by nie były, nie musimy się tłumaczyć. Dają nam dodatkową przestrzeń, kilka minut w ciągu dnia i wprowadzają porządek w często dynamiczną codzienność.

Walencja New Balance
Biegowe rytuały dają dodatkowy czas i przestrzeń naszej pasji.

Dlatego na koniec, zapraszam Was do podzielenia się swoimi biegowymi rytuałami. Co działa u Was? Macie swoje ulubione przekąski, które zawsze zabieracie na bieg? A może jakieś nietypowe czynności lub przedmioty, które dodają Wam pewności siebie? Podzielcie się swoimi rutynami w komentarzach! 

Bądź na bieżąco
Powiadom o
0 komentarzy
najstarszy
najnowszy oceniany
Inline Feedbacks
View all comments
Avatar photo
Mateusz Kałuża

Ambitny amator z charakterystycznym poczuciem humoru, dla którego już ponad dekadę temu bieganie stało się sposobem na przełamywanie korporacyjnej rutyny. Miłośnik sernika i spokojnych kilometrów pokonywanych w sobotnie poranki. Współtwórca jednego z największych klubów biegowych w Europie – RazzeClub, działającego w Barcelonie.