Redakcja Bieganie.pl
Spotkaliśmy się po raz pierwszy kilka lat temu. Z trenerem Janikiem na stadionie w Spale robiliśmy test Żołędzia, w którym Ola, wówczas początkująca biegaczka brała udział. Od tamtej pory wiele się zmieniło. Ale to co interesuje nas, to przede wszystkim to, że w ciągu dwóch lat Ola przebiegła wszystkie spośród World Marathon Majors (Tokio, Boston, Londyn, Berlin, Chicago, Nowy York). W Polsce jest tylko 9 osób, które mogą pochwalić się takim osiągnięciem. Właśnie kilka dni temu, przysłano jej taki medal za ukończenie całej serii.
Tutaj Ola opisała nam jak wyglądała jej droga do pierwszego zagranicznego maratonu w Tokio
Od pamiętnego testu w Spale minęło chyba 5 lat. Wiele przez te lata nie rozmawialiśmy, ale kiedy zaświtało Ci w głowie, żeby zrobić World Marathon Majors? Czy od razu miał to być cały cykl czy najpierw wybrałaś jeden maraton i potem jakoś samo się potoczyło?
Dokładnie 5 lat mija w tym roku. Ten test dużo zmienił w moim podejściu do biegania. Pomysł na cały cykl i projekt pojawił się z czasem. Najpierw na losowanie w Tokyo namówił mnie mój przyjaciel i trener, Mariusz. Potem szczęście dopisało mi w Berlinie a czas z Maratonu Warszawskiego 2013 (3:31:07) dawał pewny start w Chicago (3:45) i Bostonie (3:35). Wtedy powstał pomysł, żeby pobiec wszystkie 6 w ciągu 2 lat.
Wiesz ile jest w Polsce osób, które też mają WMM ?
W Polsce jest nas 9 osób w tym 3 kobiety. Mnie się udało uporać najszybciej – od pierwszego do ostatniego startu było to 616 dni czyli niecałe 2 lata.
Skąd to wiesz? Czy na ich stronie można znaleźć jakieś takie statystyki?
Na stronie World Marathon Majors jest ankieta, gdzie podajesz swoje dane do weryfikacji. Następnie wciągany jesteś na listę, która jest aktualizowana na bieżąco. Podane są imię, nazwisko, flaga, stąd wiem ilu Polaków oraz miejsce, data oraz czas z jakim ukończyłeś dany maraton.
Jesteś maratonką pełną gębą, z doświadczeniem, z największymi maratonami świata na koncie. Który z nich wydaje Ci się dzisiaj najfajniejszy i dlaczego? Czy na któryś chciałabyś wrócić? A który wydaje Ci się najmniej fajny?
Dziękuję 🙂 Tak naprawdę wróciłabym na 2 z całej szóstki. Tokyo – za organizację, klimat w czasie biegu i zupełnie inną kulturę. Byłam nim oczarowana i może też dlatego, że to był mój pierwszy tak duży maraton i pierwszy zagraniczny. Drugim jest Boston. Za trasę. Trudną technicznie, ale przez to dającą dużo frajdy. Do dziś moja życiówka (3:17:51) jest właśnie z Bostonu. Miałam pecha z pogodą ponieważ padał deszcz i było potwornie zimno a bardzo chciałam zobaczyć ten milion kibiców na trasie. Organizacyjnie też super a przy tym czuć, że miasto żyje tym biegiem. Absolutnie nie czułam strachu po wybuchu i też organizatorzy nie dawali odczuć, że pilnują porządku i czuwają.
Najmniej ciekawie wspominam Londyn. Może dlatego, że był w cieniu Bostonu bo 6 dni później a całe przygotowania skupiłam na amerykańskim starcie.
A jeśli pytasz o wszystkie maratony to na pewno Paryż. Największy w Europie maraton, a według mnie najgorzej zorganizowany, wąskie uliczki nieodgrodzone od kibiców i wolontariusze oraz medycy niemówiący po angielsku – trochę nie bardzo jak na tak dużą imprezę. To moje odczucia. Polskie maratony są organizowane na światowym poziomie i nie mamy czego się wstydzić.
O, to ciekawe co mówisz o Paryżu, chociaż właściwie bardzo mnie nie dziwi, trochę znam Francję. Ale Paryż nie jest w World Marathon Majors, mimo, że bezwględnie jest bardzo Major. Czy medale z tych maratonów stanowią dla Ciebie jakąś szczególną pamiątkę? Czy po prostu wrzucasz je gdzieś do szuflady i nawet nie wiesz gdzie są. Tomek Majewski, nasz Mistrz Olimpijski mówi, że nie wie gdzie ma swoje medale.
Medale z World Marathon Majors mają dla mnie szczególne znaczenie i trzymam je w specjalnym pudełeczku w domu. Czekałam 4 miesiące na ten jeden, ostatni, który jest wisienką na torcie czyli medal za ukończenie całej serii WMM. Od tego roku jest bezpłatnie wysyłany tym, którzy się po niego zgłoszą. Nie jest wysyłany z automatu, podobnie jak certyfikat. Teraz jestem w trakcie projektu tablicy modułowej na specjalne zamówienie, gdzie umieszczę wszystkie 7 medali i zawisną na ścianie. Wiem ile pracy, wysiłku, potu, ale też i czasu oraz pieniędzy kosztowało mnie to marzenie. Jest dla mnie cenne. W dwóch segregatorach mam wszystkie materiały odnośnie tego projektu – od planu treningowego, po bilety lotnicze oraz ulotki z pakietów. Ot, taka pamiątka.
Co Cię tak naprawdę w to bieganie tak wciągnęło, że w uproszczeniu z dosyć jednak zaokrąglonej pracowniczki biurowej tak się przeistoczyłaś? Przecież schudnięcie mogło co najwyżej być jakimś bodźcem na początku. Co sprawiło, że to polubiłaś. Jaki efekt? Co najbardziej lubisz? Czy to jest jakieś uczucie na treningu? Czy na zawodach?
Oj..to jest trudne pytanie. Zawsze lubiłam sport. Miałam krótką przygodę ze sprintami w pierwszej klasie liceum, ale szybko to zostawiłam na rzecz siatkówki. Kiedy dorobiłam się kontuzji w kciuku, porzuciłam sport na kilka lat. W 2011 zmieniłam pracę i okazało się, że jest sekcja biegowa. Koledzy namówili mnie na start w Biegnij Warszawo i bieganie wciągnęło mnie bez reszty. Schudnąć może nie schudłam diametralnie, ale poprawiła się moja sylwetka, czuję się dużo lepiej i mam więcej energii. W bieganiu lubię zarówno przygotowania do biegu, kiedy mogę się sprawdzać na treningu jak i same starty, które motywują do dalszej pracy. Dla mnie to też sposób na podróżowanie, jak widać. W tym roku wracam po kontuzji do biegania, więc odpuszczam ściganie się na królewskim dystansie, ale w grudniu planuje wakacje z maratonem w tle 🙂 Bieganie to też okazja, żeby poznać nowych ludzi, nawiązać znajomości i poznać inne kultury. Tu nie ma znaczenia w co wierzysz, komu kibicujesz i jaką długość włosów masz. Liczy się wspólna pasja i możliwość spędzenia aktywnie czasu z takimi samymi freakami jak Ty.
Te WMM na kilka lat jakoś sformatowało twoje życie. Był duży cel, pewnie sprawy osobiste były mocno podporządkowane. Czy teraz coś się zmieni? Czy jednak znajdziesz jakiś inny niełatwy cel który znowu sformatuje Twoje życie na kilka lat?
Spodziewałam się tego pytania 😉 Pod WMM było faktycznie podporządkowane wszystko – praca, urlop i wszelkie wydatki. Dalej chcę podróżować i biegać stąd pomysł na Hawaje w grudniu. Po powrocie z Nowego Jorku złapałam kontuzję i tak naprawdę dopiero teraz wracam do biegania z planem treningowym. Chciałabym połamać magiczne granice na 5km, 10km, ale kiedy to będzie – nie wiem. Wszystko zależy kiedy wrócę do formy sprzed roku. Ciągną mnie góry, triathlonu raczej na razie nie spróbuję bo nie potrafię pływać. Ale czy będzie drugi projekt po Pora na Majora? Na razie nie planuję, ale niczego nie wykluczam 🙂
Dziękuję i powodzenia w kolejnych projektach
Ola prowadzi bloga: Pora na Majora, ciekawe co teraz będzie z tytułem bloga?