Redakcja Bieganie.pl
Mówi się, że życie jest pełne niespodzianek, czasem przykrych, czasem smutnych, a czasem zabawnych i śmiesznych. Ostatnio otrzymaliśmy taką niespodziankę na pocztę. W czym rzecz? Wyjaśniam!
Czytelnicy na forum oraz poprzez maile i komentarze na facebookowym profilu pytają nas o różne rzeczy – świetnie! To jest właśnie istota nowych mediów, tzw. Web 2.0. Wysyłamy komunikat i dostajemy zwrot w postaci reakcji pozytywnej lub negatywnej. Dzięki temu można się rozwijać, wychodzić naprzeciw oczekiwaniom czytelników, a przynajmniej starać się, żeby je spełnić. Czasem się wydaje, że zmitologizowaliśmy to bieganie, bo przecież to jest taka prosta czynność i o czym tu pisać, czego tu uczyć. Wychodzisz i biegniesz – proste. Z drugiej jednak strony czym więcej człowiek wie na dany temat, tym bardziej zdaje sobie sprawę jaki jest głupi i jeśli go to naprawdę interesuje zaczyna drążyć, dociekać, zgłębiać, aby się tego uczucia pozbyć. Wtedy tak mało skomplikowanie bieganie staje się taką chirurgią medycyny. Jak skalpelem dzieli się je jak włos na czworo, aby poznać strukturę, budowę, tajniki – wszystkie zakamarki.
Jesteśmy już przy medycynie, zatem idąc dalej można by rzecz, że bieganie jest również psychologią. Bo przecież piszemy o historiach, które w głowie się nie mieszczą, bo rozmawiamy z ludźmi, którzy dokonują rzeczy niemożliwych, bo idąc dalej takie wyczyny od Filipidesa do Scotta Jurka innych motywują, inspirują, dodają energii, przełamują zniechęcenie, dają wiarę, że można. Wreszcie pozytywnie uzależniają – leczą z innych nałogów, pomagają schudnąć, poprawić sylwetkę, zbić cholesterol i trójglicerydy, pokonać depresję, roznieść w pył korporacyjny stres – dużo się tego nazbierało i tylko w obawie o kondycję mojego klawisza przecinków się zatrzymam.
Może takie podejście spowodowało, że jeden z naszych odbiorców stwierdził, że bieganie nie jest dla nas chirurgią i psychologią, ale jest ekonomią. W sumie obozy biegowe organizujemy, testujemy różne sprzęty i gadżety, ale nie oznacza to, że… mamy namiary na „dobrą hurtownię”. W tym miejscu dochodzimy do sedna, czyli naszego listu z zapytaniem o namiary na dobrą hurtownię, bo ktoś gdzieś będzie otwierać sklep. Zabawne i absurdalne? Dla nas tak. Nie traktujemy biegania jako czystego biznesu, może ktoś tak pomyślał, bo testujemy obuwie i rzeczywiście sporo różnych recenzji gadżetów się na stronie się pojawia, ale pojawia się po to, aby ktoś mógł dokonać właściwego wyboru wydając ciężko zarobione pieniądze właśnie w sklepie. Żeby mógł to zrobić świadomie i żeby później mógł cieszyć się z tego gadżetu/butów/spodenek, kiedy biega – tyle.
Serwis jest, bo został stworzony z pasji do biegania. Tworzą go pasjonaci biegania i piszą o pasji, dla tych, którzy również tę pasję mają. Właśnie dlatego ten list stanowi taką niespodziankę, bo nie prowadzimy wysyłkowej sprzedaży kosmetyków, nie mamy hurtowni z ciuchami, nie snujemy planów jak zbić fortunę. Gdybyśmy chcieli być bardzo bogaci to kandydowalibyśmy do Parlamentu Europejskiego – niestety do polityki nam nie po drodze, dlatego żyjemy pasją biegania. Mimo tej całej pasji dobrej hurtowni ze sprzętem biegowym zwyczajnie nie znamy.
Zamiast tego luźnego tekstu mogła się tu równie dobrze pojawić pieśń pochwalna o tematyce biegowej. O tym jakie to jest wspaniałe i jak bez tego żyć nie można, albo raczej trzeba tylko dla tego żyć, a takie listy to jest po prostu pomyłka jak żona komisarza Ryby w komedii Juliusza Machulskiego „Kiler”. Tak się jednak nie stało, bo wbrew temu o czym się czasem wspomni przy okazji jakiegoś dużego biegu w Warszawie, nie uprawiamy religii zwanej przez „inteligentów” biegactwem. Propagujemy jedynie zdrową aktywność, pozwalamy Wam rozwijać biegową pasję i przy tym dobrze się razem bawimy. Ot, cała filozofia.
PS. oczywiście piszcie do nas, komentujecie, lajkujcie lub krytykujcie nadal, bo przecież jesteśmy dla Was. To jest serwis od biegaczy dla biegaczy, ale niestety nie od hurtowników do sprzedawców. Czasem my też przegrywamy z dystansem. Także do siebie.