Redakcja Bieganie.pl
W każdym większym ośrodku miejskim na świecie jest takie miejsce, które wskaże Ci przypadkowo spotkany biegacz, jako najlepsze do biegania. O ile jednak w wielu miastach takie miejsca są znane tylko grupce wtajemniczonych biegaczy, to jest takie, o których słyszał chyba każdy – Central Park na Manhattanie. W całej nowojorskiej metropolii nie ma tak dużego parku, gdzie można odpocząć od zgiełku zatłoczonych ulic i odetchnąć od przytłaczających wieżowców wśród kojącej zieleni. Co prawda park leży w samym sercu Manhattanu i jest szczelnie otoczony ze wszystkich czterech stron wysokimi budynkami, ale jest na tyle duży (341 ha), że po zagłębieniu się w jego alejki ma się wrażenie, że wkroczyło się do innego świata.
Foto: www.visitingdc.com
Central Park to nie jest tylko miejsce spacerów, ale również park przystosowany do uprawiania różnych sportów. Nowojorscy biegacze traktują to miejsce jak raj dla siebie. Jeśli ktoś będzie kiedyś w Nowym Jorku, na pewno nie oprze się możliwości pobiegania, czy choćby pospacerowania w tym parku. Warto zatem zapoznać się przy wejściu z jego planem. Do parku prowadzi 18 bram, przebiegają przez niego tranzyty ulic: 65-tej, 72-giej, 79-tej, 86-tej i 97-ej. Ruch uliczny jest jednak poprowadzony tunelami pod parkiem; spacerując więc alejkami wśród zadbanych trawników, nie zobaczymy samochodów, ani autobusów. Gdy dziś obserwuje się teren parku, aż trudno uwierzyć, że jest on wynikiem trwającej 20 lat realizacji planu, który zakładał wykopanie jeziora, zasadzenie kilku tysięcy drzew oraz osuszenie części obszarów. Stworzono doliny, zbudowano mostki, założono rozległe trawniki, a wszystko to miało miejsce jeszcze w XIX wieku.
Latem w parku wystawia się sztuki w teatrach pod gołym niebem, odbywają się koncerty. W parku znajdują się: zwierzyniec, karuzela, kawiarnie, budynek Belweder Castle, kilka jeziorek, liczne rzeźby i pomniki oraz wiele ciekawych zakątków. Warto wspomnieć, że jednym z najbardziej okazałych pomników jest postawiony tuż nad Żółwim Stawem monument króla Jagiełły na koniu z dwoma mieczami w dłoniach. Bardzo bliskim sąsiadem parku jest Metropolitan Museum of Art, którego Dziedziniec Ogrodowy z galerią europejskich rzeźb wychodzi wprost do parku oraz słynna Tawern on the Green. W parku można spotkać bawiące się na placach zabaw dzieci, ludzi spacerujących alejkami, młodzież grającą na wielu boiskach sportowych i kortach, ale przede wszystkim widoczni są biegacze, którzy kręcą się po alejkach o każdej porze roku i dnia.
Największy zbiornik wodny w parku, tak zwany Reservoir, noszący imię Jacqueline Kennedy Onassis, to jezioro między 86 i 97 ulicą albo inaczej mówiąc, między Wielkim Trawnikiem od strony południowej, a Łąką Północną. Wokół tego jeziora przebiega najpopularniejsza ścieżka biegowa, która ma dokładnie wymierzoną długość (1,58 mili, czyli ok. 2,5 km). Jeśli już o liczbach mowa to warto dodać, że park otwierany jest od 6 rano do 1 w nocy przez 365 dni w roku. Odwiedza go rocznie 25 milionów ludzi. W parku rośnie 26 tysięcy drzew, jest 9 tysięcy ławek, znajduje się 36 mostów i kładek.
Będąc w Nowym Jorku wybraliśmy się razem z Darkiem sprawdzić, jak się biega w Central Parku. Do parku dobiegliśmy od strony zachodniej, gdzie mieszkaliśmy w jednym z pobliskich hosteli przy 95 ulicy. Było bardzo wcześnie rano, więc początkowo niewiele jeszcze było w parku widać. Choć rozświetlały go latarnie, to jednak nie bardzo wiedzieliśmy, w którą stronę najlepiej się udać. Zrobiliśmy więc krótką rozgrzewkę w jednej z bocznych alejek odchodzących od sąsiadującej z parkiem ulicy Central Park West i rozglądaliśmy się ciekawie wokół. Tuż obok przemknął jakiś biegacz, potem kolejny, a za nim znów grupka biegnących. Udajemy się zatem za nimi i widzimy przed sobą szeroką asfaltową ulicę. Zaczynamy nią biec, a właściwie to włączamy się do ruchu i zostajemy wessani przez wąż porannych biegaczy. Aleja najpierw prowadzi lekko w dół, a następnie zakręca, potem lekko pod górę. To tędy będziemy biec podczas finiszowej ostatniej mili, zdążając na metę maratonu nowojorskiego i teraz już wiemy, jak wygląda fragment opisywany w profilu trasy następująco: „Końcowe dwie i pół mili to wznosząca się i opadająca trasa w parku – w tym miejscu biegu możesz poczuć się jak w górach.
Na początku, wzdłuż południowej części Central Park, trasa jest jeszcze umiarkowanie pofałdowana, na koniec jednak znajduje się znaczne przewyższenie na ostatniej finiszowej połowie mili”. Dziś te łagodne podbiegi nie robią na nas żadnego wrażenia, może dlatego, że to dopiero początek porannego rozruchu, a poza tym czujemy się podekscytowani obecnością w tym miejscu. Mijają nas grupki biegaczy, którzy nawzajem się pozdrawiają. Widzimy w świetle latarni ich spocone, ale w większości uśmiechnięte twarze, słyszymy z tyłu głośne rozmowy kolejnych biegaczy. Nagle przejeżdża obok duża grupka kolarzy w profesjonalnych strojach. Zrobił się ruch jak na autostradzie. Na szczęście biała linia wymalowana na asfalcie wyznacza część rowerową i dla pieszych, więc jeśli będziemy biec swoją ścieżką to będziemy bezpieczni. Widocznie trafiliśmy na bardzo popularną godzinę treningów (jest czwartek między 6 a 7 rano) i stąd taki ruch. Wygodną, szeroką asfaltową ulicą biegnie się bardzo przyjemnie, po obu stronach są oddzielne ścieżki biegowe i rowerowe w dwóch kierunkach. Robi się coraz widniej i z mroku wyłaniają się inne alejki parkowe, a na nich kolejni biegacze. Skuszeni jedną z takich alejek postanawiamy opuścić główny trakt biegowy, by lepiej poznać inne części parku. Przy jednym z rozwidleń odbijamy z szerokiej asfaltowej alei i widzimy jeziorko.
Na rozświetlonym wschodem słońca niebie, dają się zauważyć kontury odległych wieżowców po drugiej stronie jeziora. Ten fantastyczny widok powoduje, że na chwilę przystajemy. Widoczne z tej perspektywy budynki uświadamiają nam, że oto jesteśmy tutaj: w samym środku Manhattanu. Chwila zadumy i biegniemy dalej, aby odnaleźć wejście na biegnącą wokół jeziora ścieżkę.
Bardzo chcieliśmy zobaczyć tę kultową ścieżkę biegową wokół jeziora w Central Parku, znaną dotychczas tylko z opowiadań i amerykańskich filmów (jak choćby z „Maratończyka” z Dustinem Hoffmanem). Tutaj nawierzchnia jest żwirowa, która co prawda nie sprawdziła się podczas późniejszego biegania w deszczu, ale jest za to cały czas płasko. Poza tym ta trasa jest dużo bardziej widokowa, gdyż tutaj drzewa nie zasłaniają panoramy na otaczające park wieżowce Manhattanu. Ruch na ścieżce wyznaczany jest przez strzałki, a na ogrodzeniu wokół jeziora można dostrzec wymalowane oznaczenia odległości w jardach.
"Witamy na ścieżce biegowej wokół Reservoir. Prosimy biegnij, truchtaj lub spaceruj w kierunku przeciwnym do ruchu wskazówek zegara. Zakaz wstępu psom, rowerom, wózkom"
Naszą uwagę zwraca ogromna różnorodność spotykanych tutaj biegaczy. Są biegający w najprzeróżniejszych strojach: od profesjonalnych biegowych wykonanych z syntetycznych materiałów do bawełnianych dresów. Biegają wysmukli i tacy, którzy dopiero wkroczyli na drogę chudnięcia. Biegający bardzo szybko, sprężystym krokiem, z widocznymi podczas biegu lekko zarysowanymi mięśniami łydek oraz niezgrabnie powłóczący nogami. W sportowych czapkach i w wałkach we włosach. Bardzo dużo osób biega samotnie ze słuchawkami w uszach, ale są też grupki rozmawiające ze sobą zawzięcie podczas biegu. Czasem znajomi pozdrawiali się w biegu, czasem przystawali na chwilę pogawędki, by za chwilę pobiec każdy w swoją stronę. Widzieliśmy odwiedzających park cudzoziemców, którzy przy okazji biegania robili sobie pamiątkowe zdjęcia pozując przy ogrodzeniu jeziora na tle wieżowców i pozdrawiali wesoło innych biegaczy. Bardzo powszechny jest widok ludzi rozciągających się po bieganiu lub ćwiczących: na trawnikach, ławkach, a jedną dziewczynę, ubraną w dres widzieliśmy ćwiczącą na cokole pomnika. Najwięcej osób biegających i ćwiczących w parku spotkaliśmy wcześnie rano. Później w ciągu dnia park dalej tętnił swoim życiem, bo do biegających dołączyli spacerowicze oraz bawiące się i grające na boiskach dzieci. Jednak gdy uczestniczyliśmy w tym porannych bieganiu w największym manhattańskim parku, to nie sposób było nie zauważyć tej ilości spotkanych tam biegaczy. Central Park to jedyne znane mi miejsce gdzie widziałam więcej biegających ludzi niż na dużych zawodach w Polsce.
W pierwszą niedzielę listopada odbywa się w Nowym Jorku maraton. W tym roku w tygodniu poprzedzającym odbyło się kilka imprez towarzyszących. Listę tę otwierał bieg o nazwie Poland Spring Marathon Kickoff na 5 mil, który można było potraktować jako sprawdzian przed maratońskim dystansem, gdyż odbywał się na tydzień przed główną imprezą. Poland Spring sponsorował także pokaz sztucznych ogni (Poland Spring Marathon Fireworks) podczas wieczoru przed maratonem na zakończenie kolacji makaronowej, czyli pasta party. W przedmaratońską sobotę zaś, w ramach trwającego tygodnia biegowego, miały miejsce dwie imprezy biegowe. Jedna bardziej kameralna, ale prestiżowa, bo z udziałem najlepszych biegaczy amerykańskich (US Olympic Team Trials Men’s Marathon), wyłoniła najszybszych maratończyków do reprezentowania USA na Igrzyska Olimpijskie 2008. Druga, kierowana do szerszej rzeszy biegaczy, to Continental Airlines International Frendship Run, która była relaksacyjnym biegiem na 1,75 mili dla biegaczy z całego świata. W niedzielę zaś rozegrała się największa impreza tego tygodnia, czyli The ING New York City Marathon, w której pobiegło prawie 40 tysięcy biegaczy. Wszystkie wymienione biegi łączyło jedno: meta ich znajdowała się w Central Park obok Tawern on the Green.
Największą organizacją zrzeszającą nowojorskich biegaczy jest NYRR (New York Road Runners), która wkrótce będzie obchodzić 50. lecie swojego istnienia. NYRR organizuje około 25 różnych imprez biegowych rocznie. Sztandarową imprezą jest New York City Marathon, ale NYRR organizuje także serię półmaratonów, których trasa przebiega przez kilka dzielnic Nowego Jorku, biegi przełajowe na Bronksie oraz biegi na terenie tylko Central Parku (te ostatnie stanowią 90% ich wszystkich biegów). Średnio co tydzień, a rzadko z przerwą co dwa tygodnie, w parku odbywają się jakieś zawody. Najczęściej rozgrywane są biegi na 5 km, 4 mile, 6 mil. W biegach tych bierze udział zwykle 4-6 tysięcy zawodników. Każdy z nich otrzymuje chip i nr startowy. Opłata startowa wynosi ok. 40$ rocznie, albo ok. 18$ za 1 bieg. Członkowie NYRR mają zniżki.
NYRR wydaje newsletter, w którym przedstawia sylwetki biegaczy, trenerów, klubów biegowych. Na stronie internetowej www.nyrr.org przedstawiane są informacje o nadchodzących biegach oraz podawane są wyniki rywalizacji. Każdy może zostać członkiem NYRR i znaleźć tutaj partnera do biegania oraz otrzymać wskazówki jak biegać.
W Nowym Jorku działa ponad 100 lokalnych klubów biegowych, które skupione są wokół NYRR. Wśród tych klubów działa od 2003 r. Polish Runners Club (PRC) liczący obecnie 50 członków. PRC działający początkowo tylko w Nowym Jorku, posiada jeszcze dwa oddziały: w Filadelfii oraz w Toronto, gdzie mieszka teraz Aneta. Polish Runners Club ma ambitny plan stworzyć swoje oddziały we wszystkich większych miastach na świecie poza Polską. Klub jest otwarty dla wszystkich Polaków mieszkających za granicą, dołączyć może każdy kto zna polską tradycję albo ma np. rodziców Polaków. Do PRC wstępują także biegacze, którzy nie mówią po polsku, a spodobała im się formuła klubu albo mają polskich przyjaciół. Członkowie klubu spotykają się raz w tygodniu w sobotę o 9.00 rano na wspólne bieganie w Central Parku, a niektórzy jeszcze w miejscu zamieszkania.
PRC działa od niespełna 4 lat, a w ubiegłym roku osiągnął bardzo duży sukces, gdyż przeszedł z grupy B do A, wygrywając w cyklu 11 biegów NYRR rozgrywanych w Central Parku, zaliczanych do klasyfikacji drużynowej mężczyzn. W grupie A, w której od przyszłego roku będzie rywalizować PRC, znajduje się 12 najlepszych klubów z Nowego Jorku i okolic. Niektóre z nich działają już od 30 lat.
W tym roku po raz kolejny najszybszym Polakiem w NYC Marathon był także członek PRC (Jacek Boral), który zajął 34. miejsce open z czasem 2:31:33. Wraz z Piotrem Karasiewiczem i Adamem Kuklińskim wywalczyli trzecie miejsce drużynowo (z łącznym czasem 7:49:36) za drużynami: Westchester TC (7:04:51) i Greater Boston Track Club (7:43:31).
Drugi z lewej Piotr Karasiewicz, trzeci z lewej Jacek Boral, foto: polishrunnersclub.org
Moje rozmówczynie: Jola i Aneta są dumne z Jacka, Piotrka i Adama, którzy biegają szybko, ale podkreślają, że w klubie jest miejsce dla wszystkich.
Adam Kuklinski, Jacek Boral, Piotr Karasiewicz
Ważni są nie tylko Ci, którzy wygrywają, ale także Ci, którzy przekroczyli linię mety. Takie spojrzenie wynika także z innego tutaj podejścia do biegania: nie ma bowiem wśród Amerykanów obsesji wyniku. Więcej biega się dla przyjemności z biegania i dla zdrowego trybu życia. Dlatego też tak wiele ludzi biega wolno, a ukończenie maratonu z czasem powyżej 7 godzin nikogo nie dziwi i nie frustruje (limit czasu w NYCM wynosi 10 godzin). Dla podkreślenia biegania dla zdrowia, podczas odbywającego się w Central Parku biegu sylwestrowego Midnight Run (bieg rozpoczyna się o północy w noc sylwestrową), zawodnicy wybierają w większości wodę, z oferowanych na mecie wody i szampana. Rozmawiamy jeszcze o tym, że amerykański boom na bieganie z lat 70-tych nie słabnie oraz że w amerykańskich maratonach startuje obecnie bardzo dużo kobiet. W Central Parku można także bardzo często spotkać kobiety biegające z wózkami z dziećmi. Biegają, żeby wrócić szybko do formy sprzed ciąży.
Od lewej do prawej: Witold Bialokur, Mary
Wittenberg, Jola Sedzik, Aneta Osmola, foto: www.polishrunnersclub.org
Aneta pyta dlaczego w Polsce biega tak mało kobiet i dziwi się, że na półkach z obuwiem sportowym w polskich sklepach nie ma tej samej ilości modeli damskich butów do biegania, co męskich. Cieszy się jednak, że biegających w Polsce systematycznie przybywa, choć nadal polskie maratony są bardzo kameralnymi imprezami w porównaniu z cotygodniowymi biegami w Central Parku.
***
Zdjęcia: Renata i Darek www.dar.lap.pl, (tam gdzie nie zaznaczone inaczej)