Redakcja Bieganie.pl
Pod koniec maja redakcja wysłała
mnie do Hengelo, gdzie co roku odbywają się bardzo ciekawe mityngi
lekkoatletyczne. W tym już od kilku lat na wiosnę tradycyjnie mają miejsce zawody
pod nazwą FBK Games (FBK to stadion w Hengelo). Organizatorem imprezy jest
firma Global Sport Communications prowadzona przez Josa Hermensa, managera
Hailego, Kennenisy i innych gigantów. Z tej wyprawy mam mnóstwo ciekawego
materiału, ale niestety ze względu na mnóstwo innego ciekawego materiału, który
leży i czeka na obrobienie, mam opóźnienie.
Chciałbym jednak powiedzieć parę
słów o samym miejscu oraz o atmosferze wokół zawodów.
Hengelo
To średniej wielkości miasteczko –
około 77 tys mieszkańców (jak podaje Wikipedia). Ciche i spokojne, rozrzucone
na dużej przestrzeni, bez wysokiej zabudowy nawet w centrum, które wygląda
raczej jak deptak miejscowości wypoczynkowej.
Dzień I
Sport w Holandii jest bardzo
powszechny. Jednym z pierwszych sklepów, na
jaki się natknęliśmy po przyjeździe, był sklep ze sprzętem dla biegaczy sieci
Run2day. Obsługiwały w nim dwie miłe Panie, z których jedna miała nawet korzenie
w Polsce. W sklepie na podłodze narysowana jest bieżnia, po której biegacze
biegają, a kamera filmuje ich stopy, aby potem móc dobrać najlepsze obuwie.
Panie w sklepie powiedziały nam, że
właśnie za kilka minut rozpoczyna się masowy bieg na 2 mile z metą w Centrum –
czyli 200 m od miejsca, w którym się znajdowaliśmy.
„To świetna okazja, aby
zobaczyć, jak wyglądają małe, masowe biegi w Holandii” – pomyślałem.
Holandia to kraj rowerów. To jest
ich (Holendrów) sposób poruszania się po mieście. Nie istnieją tam drogi, które nie miałyby równolegle
poprowadzonej ścieżki rowerowej. Rowerów jest tyle, że zdarzało się nam widzieć
korki powstałe z rowerzystów.
Bieg na dystansie 2 mil
poprowadzony był od stadionu do mety w Centrum. Nie było problemu z jej znalezieniem.
Tłumy kibiców jednoznacznie wskazywały, że jesteśmy na miejscu.
Najpierw pojawiły się Panie
biorące udział w wyścigu na szpilkach (nie wiem na jakim dystansie ale chyba
nie 2 mil).
Po kilkunastu minutach pojawili
się biegacze. Łącznie chyba około 500 osób.
Nasze szczególne uznanie budzili
kibice bardzo żywo reagujący i kibicujący biegaczom. Były grupki bardzo młodych
dziewczyn, które wczuwały się w rolę niesamowicie i kibicowały każdemu biegaczowi. zupełnie jak gdyby był to ich
znajomy.
W biegu brało udział mnóstwo
kobiet.
A po zawodach, centrum znów wyglądało
jak co dzień – czyli tłumy Holendrów siedzących ze znajomymi w kawiarniach i
restauracjach.
Dzień II
Następnego dnia – konferencja z
Kennenisą Bekele i Haile Gebrselassie oraz długa rozmowa z Josem Hermensem. Całe
relacje, mam nadzieję, wkrótce. Teraz tylko krótki opis tego, co się działo.
Zawodnicy usytuowani zostali w
hotelu dla golfistów pod Hengelo. Piękne miejsce, ciche, pola golfowe, fajne
tereny do biegania. Znalezienie ich hotelu czy przedtem stadionu lub naszego
hotelu było dziecinnie proste – służył do tego GPS, z którym po raz pierwszy
zdarzyło mi się podróżować po Europie – każdy skręt, zjazd komunikowany był wyraźnie
i z wyprzedzeniem. Dla kogoś, kto stosuje to od dawna, to żadna rewelacja, dla
mnie – przyznaję, było to fajna zabawa i olbrzymia wygoda.
Konferencje prasowe odbywały się w
taki sposób, aby Kennenisa i Haile nie spotkali się ze sobą. Prawdę mówiąc, nie wiem, dlaczego tak się dzieje
i jest to jedyna rzecz, o którą zapomniałem się zapytać Josa Hermensa.
Najpierw Kennenisa
Potem Haile
A potem także Hendrik Jan
Heierman. Jeśli będziecie w tym roku na Mistrzostwach Świata Juniorów w
Bydgoszczy. rozglądajcie się uważnie. Ludzie z „Globala” tam będą (np. Hendrik)
i będą szukać młodych talentów.
Z lewej Hendrik – wypatrujcie go w Bydgoszczy (ze zwycięzcą biegu na 800 m dnia następnego)
Monika Bejnar, Marcin Lewandowski i Ewelina Dryk-Sętkowska relaksują się przed biegiem
Zawodnicy udają się na kolację, ale sztab organizacyjny dopina ostatnie szczegóły jutrzejszej imprezy.
Dzień III – zawody
FBK to stadion w Hengelo, którego
nazwa pochodzi od imienia słynnej Holenderskiej biegaczki Fanny Blankers-Koen.
Czterokrotnej złotej medalistki z Olimpiady w Londynie w 1948 roku.
To nie jest duży stadion. Liczba miejsc na widowni
pewnie nie przekracza około 10 tys osób. Ale wszystko przygotowane bardzo dobrze, także
stanowiska reporterskie i komentatorskie. Każdy dziennikarz ma do dyspozycji
panel, na którym na bieżąco wyświetlają mu się wyniki oraz ma dostęp do wszystkich
danych statystycznych, dotyczących całej lekkiej atletyki (to dzięki temu komentatorzy
czasem wydają się wszechwiedzący i wszystko pamiętający).
Aby móc dostać się do środka
stadionu, muszę stoczyć bój z szefową federacji holenderskich dziennikarzy sportowych
Yvonne. Kiedy się pojawiam, Yvonne już ma mnie dosyć ze względu na dużą liczbę
telefonów, jakimi obdarzałem ją poprzedniego dnia. Najpierw twierdzi, że do
środka (na murawę i bieżnię) mogą dostać się tylko fotoreporterzy największych
agencji i dzienników sportowych. Tłumaczę jej, że te dzienniki pewnie pokażą
jedno zdjęcie pomiędzy zdjęciami meczów trzeciej ligi piłki nożnej, ale mimo że
o tym wie, pozostaje niewzruszona.
Yvonne i Jos
Pojawia się Jos, który poprzedniego dnia
radził mi klęknąć przed nią na kolanach, ale nadal nic. W końcu chyba mój upór i
determinacja jakąś ją przekonują – dostaję żółtą kamizelkę, dającą mi wejście
praktycznie wszędzie (oprócz szatni dla zawodników).
" – Behave yourself !" – mówi na odchodnym (czyli "zachowuj się"! 🙂 )
Przez tę walkę z Yvonne spóźniam
się zresztą na przejazd po stadionie największych gwiazd zawodów.
Najpierw w samochodzie z odkrytym
dachem wjeżdża machający Kennenisa, potem kolejni zawodnicy, jadą powoli,
dostojnie, tłumy wiwatują. I znów, kiedy Kenenisa zjeżdża ze stadionu,
dopiero w samochodzie pojawia się Cesarz – Haile Gebrselassie.
O samych zawodach nie będę opowiadał – zawody
jak zawody. 10 tys m 26:50, 5 tys m 12:58, 800 m kobiet 1:55, skok w dal mężczyzn
8,73 m. Standard. 😉
Trochę o samych kulisach. Przede
wszystkim na trybunach pojawia się cała okoliczna śmietanka towarzyska. Na
VIPowskiej trybunie kelnerzy uwijają się podając napoje nie tylko
bezalkoholowe.
Fotoreporterzy z ciężkimi plecakami,
białymi canonowskimi obiektywami, statywami, kilkoma aparatami – moja „konsumencka”
cyfrowa lustrzanka była w porównaniu do nich dziecinną zabawką.
Moją uwagę zwraca dziwna postać.
Ubrany w dzinsowy strój starszy Chińczyk, wyglądający na bardzo zagubionego, ale
siedzący na bieżni, Jest wprawdzie co chwila przez sędziów przesuwany w różnych kierunkach,
ale ma na bieżni krzesełko i jest ewidentnie przez organizatorów traktowany
poważnie. Domyślam się, że jest to pewnie jakiś przyszły sędzia zawodów
lekkoatletycznych w Pekinie, gdzieś ich przecież muszą przeszkolić.
Haile jest gwiazdą. Zasłużoną oczywiście gwiazdą. Ale, jak to z
gwiazdami bywa, one zabierają show innym. Sileshi Sihine, mimo że wygrał bieg,
musi dzielić rundę honorową z Haile, zaraz szybko znika ze stadionu, podczas
kiedy Haile jest traktowany jak bohater, wszyscy chcą mieć z nim zdjęcia,
telewizja robi wywiad, Haile biegnie z grupką dzieci, które ścigają się na
dystansie 1 km. Sytuacja może trochę podobna do sytuacji z Memoriału
Kusocińskiego, kiedy zwycięzcą biegu na 800m został Marcin Lewandowski, ale to z
Pawłem Czapiewskim wszyscy chcieli mieć zdjęcia i rozmawiać. Tomek (to do Tomka
Lewandowskiego) – pocieszam cię, że jeśli Marcin pobije rekord Polski (czego wam
życzę), będzie budził równie duże zainteresowanie.
Gwiazdą jest oczywiście także Kennenisa.
Wszyscy robią wielkie "Ooo" – kiedy potyka się w trakcie rundy honorowej. W
trakcie biegu jest dokładnie tak, jak opisywałem to kiedyś w tekście o Josie
Hermensie – Jos stoi przy bieżni i krzyczy, ryczy wprost do przebiegającego
Kenenisy jakieś komendy. Zapytałem się Kennenisy na konferencji, czy on to w
ogóle słyszy w trakcie biegu. Chyba chciał być grzeczny, bo nie powiedział, że
nie, ale wymijająco stwierdził, że bardzo się cieszy, że Jos jest na bieżni i może
na niego liczyć.
Trzecią gwiazdą jest oczywiście
Jos Hermens. Jeśli zbliży się do grupki dziennikarzy, od razu skupia się tam
całe zainteresowanie. Każdy chłonie każdy jego słowo. Z drugiej strony, każdy z
obsługi stadionu jest z Josem na ty.
Widziałem scenkę, w której wołał Josa po
imieniu i pytał się o coś przed biegiem jakiś starszy Holender, który w trakcie biegu
pilnował, aby ludzie nie przechodzili przez barierki i nie napierali na banery reklamowe. Cały stadion zna Josa.
Jeszcze jedna ciekawostka. W dniu
konferencji w Sali konferencyjnej siedział z nami jeden człowiek, który wyraźnie
dawał nam wszystkim do zrozumienia, że zna się z Haile i Kennenisą lepiej –
pytał się o jakieś prywatne kwestie związane z ich życiem, o których mogła
wiedzieć tylko mała grupka ludzi. Wyglądał mi na człowieka, który na siłę chce wszystkim
zaimponować kontaktami, a naprawdę jest dziennikarzem takim samym jak wszyscy.
Sean przybija Hailemu piątkę
Ostatnio mieszkał przez kilka miesięcy u Hailego, był
na ślubie Kennenisy, uczestniczył jako kibic w niesamowitych treningach grupy
Paula Tergata. Z tego będzie jeszcze ciekawy materiał.
Fotka zrobiona przez Seana – przyznajcie, że robi wrażenie (Tergat drugi z lewej)
Pozdrowienia od BIGANIE POLAND 🙂