Redakcja Bieganie.pl
Energetyczną muzykę, którą wielu biegaczy i biegaczek zabiera ze sobą na treningi, można śmiało określić naturalnym dopingiem. Nieśmiertelne soundtracki ze wszystkich części Rocky’ego ze słynnym Eye of the Tiger już niejednego zmotywowały do wyjścia na trening – pomimo zmęczenia, niechęci i parszywej aury. Bieganie z muzyką, żeby jednak dawało przyjemność i pozytywnego kopa, musi odbywać się z wykorzystaniem dopasowanych słuchawek.
Producenci tego typu akcesoriów przygotowali szeroką gamę rozwiązań dedykowanych osobom aktywnym. Słuchawki możemy generalnie podzielić ze względu na dwie kategorie – sposób montażu do ucha i rodzaj połączenia z nośnikiem dźwięku.
Nic tak nie irytuje biegaczy i biegaczki rozproszonych na obu półkulach, jak lasujące się półkule własne i wypadające z uszu słuchawki. Niektórzy wychodzą wręcz z przekonania, że posiadają jedyne w swoim rodzaju niekompatybilne małżowiny, przez co komfortowe bieganie w słuchawkach jest w ich wypadku istną mission impossible.
Z myślą o takich użytkownikach stworzono chociażby słuchawki zaczepiane za uszami na specjalnych pałączkach. Plusem tego rozwiązania jest brak problemów z dopasowaniem samej końcówki do kształtu małżowiny. Minusem może być natomiast mało dyskretna, rzucająca się w oczy forma. Pałączek może też uciskać na ucho, zwłaszcza, jeśli dodatkowo założymy na głowę czapkę lub opaskę.
Na zimową porę ciekawą propozycją wydają się być słuchawki wbudowane w konstrukcję czapki. Swoiste 2 w 1 zapewnia przyleganie słuchawki do uszu, likwiduje jakiekolwiek problemy z wypadaniem końcówek z małżowin, oraz rzecz jasna gwarantuje ochronę głowy w chłodne dni.
Trzecią najpopularniejszą, najbardziej klasyczną formę mocowania reprezentują słuchawki wkładane dousznie. Na pierwszy rzut oka taka budowa wydaje się być najbardziej praktyczna – końcówki gwarantują bardzo dobrą jakość dźwięku, są małe a przez to dyskretne i wedle założeń producenta ich gumowa, elastyczna konstrukcja powinna gwarantować stabilne trzymanie się w uchu. Nie wszystkim jednak słuchawki douszne odpowiadają. Podczas szybszych treningów potrafią wypadać, na co wpływ ma nie tylko sam bieg, ale też pot sprawiający, że słuchawki dosłownie wyślizgują się z uszu.
Jeśli chodzi o sposób łączenia słuchawek z nośnikiem muzyki (telefonem, odtwarzaczem mp3 itd.) do wyboru mamy dwie opcje – klasyczny przewód, albo technologię bezprzewodową.
Atutem pierwszego rozwiązania jest niższa cena. Najprostsze przewodowe słuchawki potrafią kosztować od kilku do kilkunastu złotych. Inną zaletą tradycyjnych słuchawek jest prosta instalacja i uniwersalne dopasowanie. Wystarczy włożyć końcówkę do dowolnego odtwarzacza, żeby cieszyć się muzyką. Lista minusów wydaje się być dłuższa. Słuchawkowe kabelki mają tę cudowną właściwość samodzielnego plątania się w najbardziej zwariowanych węzełkach, których rozplątanie okazuje się być nieraz zabawą na długie minuty. Przewody mają też tendencję do pękania, przecierania się i innych mechanicznych uszkodzeń. Wiszący między uszami a odtwarzaczem kabelek, łatwo można zahaczyć podczas biegowej pracy ramion, co również nie klasyfikuje tego rozwiązania wysoko na liście marzeń biegaczy i biegaczek.
Brak przewodów w słuchawkach bluetooth automatycznie rozwiązuje wiele problemów. Pozbywamy się denerwującej plątaniny i uszkodzeń mechanicznych przewodów, a zyskujemy większą swobodę ruchu podczas aktywności fizycznej. Nie ma jednak róży bez kolców, modele korzystające z technologii bluetooth mają też swoje gorsze strony. Wrażliwe ucho może chociażby zwrócić uwagę na gorszą jakość dźwięku. Wynika to z faktu, że podczas bezprzewodowej transmisji plik audio jest najczęściej dodatkowo kompresowany. Inna sprawa to konieczność regularnego ładowania słuchawek, która w modelach przewodowych nie występowała. W górę idzie też cena. Za najtańsze egzemplarze sprawdzające się podczas uprawienia sportu zapłacimy około 100 złotych. Bez trudu znajdziemy jednak też modele za pięciokrotność tej sumy. Na wyższą cenę wpływają ponadto dodatkowe funkcjonalności słuchawek – wodoodporność czy wbudowany odtwarzacz mp3.
Bieganie z muzyką dodaje energii, motywuje, pozwala złapać dobry rytm. Z drugiej jednak strony nieco separuje od otoczenia, zamyka w świecie ulubionych melodii, odciąga uwagę od wydarzeń wkoło. Z tego też względu wielu organizatorów imprez biegowych zastrzega w regulaminach, aby podczas startu zrezygnować z muzycznego dopingu. Chodzi o zachowanie szczególnego bezpieczeństwa, aby zasłuchany biegacz nie stał się zaczątkiem kolizji z innym zawodnikiem, a w konsekwencji większego biegowego karambolu.Warto wspomnieć, że przepisy federacji lekkoatletycznych jednoznacznie zakazują używania słuchawek m.in. w trakcie rywalizacji wyczynowców na biegach masowych.
Także podczas samotnych treningów z muzyką w uszach, warto szczególnie wyczulić się na innych użytkowników – dróg, chodników, leśnych ścieżek. Zawsze ktoś może nadbiegać czy nadjeżdżać z tyłu rowerem i jeśli takiej osoby w porę nie „namierzymy” jakimkolwiek ze zmysłów – kraksa gotowa. Dlatego dobrym zwyczajem jest korzystanie ze skraju drogi, zostawiając na wszelki wypadek miejsce innym do ominięcia.
Warto pamiętać, że jeśli na co dzień trenujemy wyłącznie z muzyką, to podczas zawodów (gdy będziemy musieli zostawić słuchawki w domu) możemy odczuwać pewnego rodzaju dyskomfort. Nagle znajdziemy się w nowej dla nas sytuacji, sam na sam z myślami, bez lecącej w tle zagrzewającej do walki muzyki. Z tego też względu warto podczas mocniejszych treningów, zrezygnować z muzycznego dopingu. Dzięki temu podczas wyścigu, gdy jedynym dźwiękiem okaże się szum wdychanego i wydychanego przez nas powietrza – będziemy wiedzieli, co robić.