mihumor- Pół wieku poezji

Moderator: infernal

Awatar użytkownika
mihumor
Zaprawiony W Bojach
Zaprawiony W Bojach
Posty: 6204
Rejestracja: 24 kwie 2012, 14:14
Życiówka na 10k: 36:47
Życiówka w maratonie: 2:48:13
Lokalizacja: Kraków

Nieprzeczytany post

07.10 - bieg spokojny 16,4km - czas 1,21 godz - tempo śred. 4,55

Po sobotnim kilerze czułem się wczoraj jak z krzyża zdjęty, nawet truchtać byłoby mi trudno. Dlatego samo stanie na finiszu Biegu Trzech Kopców i dopingowanie było już męczące, jak fajnie, ze tego nie musiałem biegać :hahaha: Tym bardziej ze zdziwieniem przyjąłem dzisiejsze bardzo przyjemne wybieganie,jedno z najluźniejszych ostatnio, zupełnie bezbolesne i bezproblemowe - samo się to biegło, częściej tak chcę :hej: . Na koniec dorzuciłem jeszcze 8 przebieżek po 100-130m pociśniętych na maksa. Porównując moje bieganie z wiosny z tym teraz to w odczuciach to jest ogromna różnica, wszystko teraz wchodzi łatwiej a dodając do tego dużo fajniejsze warunki to ten cykl treningowy mogę opisać jako przyjemny i łatwiejszy - mimo, że biegam teraz nieco więcej i znacznie szybciej.
Lidka wczoraj treningowo zaliczyła Bieg Trzech Kopców, pobiegła tak na 90% bo miała się nie żyłować, wyszło to w mojej ocenie bardzo dobrze, miała pobiec poniżej 1,04 godziny a wyszło minutę szybciej, ten wynik rok temu dałby podium w kategorii, w tym starczył na 6 m-ce i 22gie w kobietach, nawet jakby pobiegła na 100% to na podium by nie starczyło bo wyniki były bardzo dobre - może to kwestia idealnych warunków w dniu wczorajszym. Tak patrząc na końcówce na ludzi to większość był a okrutnie zmęczona, widziałem po znajomych ile ich ten bieg kosztował - szok i szacunek.

Na koniec wrócę do Florencji, wbiegając na metę przebiega się koło kościoła, którego zdjęcie wrzuciłem poprzednio i biegnie się placem widząc (jeśli się cokolwiek wtedy widzi) ten widoczek. Ale jeśli się go nie widzi, to po minięciu mety, po dłuższym napawaniu się widokiem własnych butów czy też kamiennej posadzki placu mam zamiar się wyprostować i z radością i spokojem spojrzeć na wierze ratusza widoczną w świetle wąskich uliczek.
Nie masz wymaganych uprawnień, aby zobaczyć pliki załączone do tego posta.
Najszybsza kupa złomu w galaktyce

Blog: viewtopic.php?f=27&t=29814&start=345
Koment: viewtopic.php?f=28&t=29813&start=2880
New Balance but biegowy
Awatar użytkownika
mihumor
Zaprawiony W Bojach
Zaprawiony W Bojach
Posty: 6204
Rejestracja: 24 kwie 2012, 14:14
Życiówka na 10k: 36:47
Życiówka w maratonie: 2:48:13
Lokalizacja: Kraków

Nieprzeczytany post

9.09 - trening tempo maraton - 25km - czas 1.46.27 - tempo średnie 4,15 - cały trening 27 km

Trening zaliczony, niby dobrze ale uczucia mam mieszane. To jeden z moich ulubionych treningów jeśli nie "najulubieńszy" i zawsze dobrze go zaliczyć planowo, nigdy tak szybko nie przebiegłem 25ciu kilometrów, tempa zrobione bez większych kłopotów i niby powinienem być bardzo zadowolony ale nie jestem. Dlaczego? Po pierwsze pobiegłem to nieco za szybko - o minutę, no niby niewiele ale chyba za dużo. Początek poszedł planowo, pierwsze 3km po 4,20, ale później już niektóre kilometry biegłem za szybko, nierówno mi to szło do 15-tego miałem biec po 4,18 a wychodziło mi 4,13-4,20, na 10km byłem w 42,40 czuli ponad pół minuty za szybko, po 15tym miałem przyspieszyć ale co tu przyspieszać jak w zasadzie mam to tempo prawie od początku (sic!), niemniej niesiony tą sugestią przyspieszyłem niechcący i kilometr po 4,08 wyszedł, dużo za szybko, później już się pilnowałem i szło równo po 4,14-4,16 , na linii półmaratonu miałem ok 1.29.50 czyli ok minutę za szybko, na 25tym to samo, ale w tym treningu nie chodzi o czas wykonania, przecież jakbym się spiął to bym to pobiegł dużo szybciej, chodzi tu o spokój wykonania, to ma być jak skok nad poprzeczką z zapasem i tu pojawia się problem bo tego zapasu niewiele miałem, znaczy on był w czasie ale we mnie nie bardzo a to rozumiem jako spory błąd i zupełne odwrócenie mojej filozofii biegania - za bardzo byłem już na końcówce zmęczony, pewnie jeszcze bym tak mógł biec dalej ale jeśli tak się będę czuł na 25tym kmie maratonu to zacznę się bać :spoczko: . Po części pewną słabość widzę w braku spożycia żelu - ja muszę przy takim dłuższym bieganiu coś zjeść, to mi wyraźnie pomaga, nawet biegnąc połówkę wciągam żela - dziś zapomniałem wziąć cholerstwa a bananów nie dawali :hahaha: . Druga rzecz to zmęczenie treningowe, jestem w czasie największych obciążeń i ten fakt też trzeba brać pod uwagę jako pewną trudność w robieniu takich treningów. W sumie ilość plusów wyraźnie przewyższa ilość minusów, być może jakoś tak sobie wmówiłem, że to luzik taki tren :hahaha:
Z tego wynika, że jest nauka dla żuka by jednak pilnować tempa i nie kozaczyć bo może wyjść kakaowo.
Lidka też to dziś biegała, zrobiła 24km TM ze średnią 4,50 ale to dla niej na dziś było w zasadzie w trupa, zupełnie pokićkała tempa i biegała koszmarnie nierówno (4,41-4,55 pomijając pierwsze 3km, które miała pobiec i pobiegła po 5,00). Zamiast próby startu w M to wyszedł jej trening normalnego TMu bo pomijając pierwsze,spokojniejsze 5km to pobiegła resztę średnio po 4,46 i się dojechała :hahaha: Trzeba tu jeszcze dużo popracować nad taktyką i trzymaniem tempa biegu bo strasznie szarpane tempo jej wychodzi
Najszybsza kupa złomu w galaktyce

Blog: viewtopic.php?f=27&t=29814&start=345
Koment: viewtopic.php?f=28&t=29813&start=2880
Awatar użytkownika
mihumor
Zaprawiony W Bojach
Zaprawiony W Bojach
Posty: 6204
Rejestracja: 24 kwie 2012, 14:14
Życiówka na 10k: 36:47
Życiówka w maratonie: 2:48:13
Lokalizacja: Kraków

Nieprzeczytany post

10.10 - bieg regeneracyjny 11,2km - 57 min - tempo 5,08

Ciężko było dziś po wczorajszym, oj ciężko. Ale bywało już gorzej, bywało, ze po tak mocnych jednostkach nawet nie myślałem o bieganiu lub biegałem i cierpiałem, dziś było tylko niespecjalnie więc jest w tej kwestii pewien progres. Nie wiem tylko, czy przez tak wolne bieganie nie psuje swojej "techniki" :hahaha: Ten "odpoczynkowy" tydzień zamknę w 4 jednostkach, ostatni raz zdarzyło mi się biegać na 4 razy w lipcu - bieganie na 4x to zupełny luzik, pomyśleć, że w drodze do maratonu będę miał teraz ze 4 tygodnie z takim 4x - fajnie :hahaha:
Najszybsza kupa złomu w galaktyce

Blog: viewtopic.php?f=27&t=29814&start=345
Koment: viewtopic.php?f=28&t=29813&start=2880
Awatar użytkownika
mihumor
Zaprawiony W Bojach
Zaprawiony W Bojach
Posty: 6204
Rejestracja: 24 kwie 2012, 14:14
Życiówka na 10k: 36:47
Życiówka w maratonie: 2:48:13
Lokalizacja: Kraków

Nieprzeczytany post

12.10 - trening progowy 14km - 1.03 - tempo śred. 4,32

Złachałem się dzisiaj okrutnie, dawno nie doprowadziłem się na treningu do takiego stanu, dawno nie było tak ciężko, tak po bandzie i prawie nie zrobione. W zasadzie z treningu schodziłem z myślą, że może ja to go nie spaliłem do końca ale on mnie już tak :hahaha: A miało być łatwo i przyjemnie:

1,7km rozgrzewki po 4,58
4x 2,6km po ok 4,00 na przerwach 2' (a wyszło 3,54-3,58 :orany: )
trucht do końca

Organizacyjnie stwierdziłem, że tak prosty trening to zrobię w Parku Lotników, miałem co prawda w pamięci, że podobne coś biegałem tam w czerwcu i poległem w związku z fatalnym sczytywaniem tempa przez Garmina, pomyślałem jednak, że liści teraz mniej na drzewach i może nie będzie źle. To nie był jedyny dziś mój grzech zaniechania i lekce sobie ważenia, za późno wstałem, śniadanie przyjąłem zaraz przed wyjściem z domu więc zacząłem biegać z pełnym brzuchem, ale co tam, taki ostatnio jestem świetny, że co mi tam, dam radę :wrrwrr: . Do tego nieźle wiało, ale ja taki mocny :hahaha: , że dam radę z tym wiatrem, no i poleciałem, bez kompromisów, że wieje, że na alejkach kupę ludzi, których mijać trzeba więc sporo szarpania, pierwsza tempówka poszła oczywiście za szybko, 3,57 i wydawał mi się nieco za ciężka , dwie minuty odpoczynku i tu wydawało mi się, ze to cholernie na dziś mało. Druga tempówka jeszcze poszła jakoś (3,54) ale musiałem w przerwie przejść do marszu na moment co mi się nie zdarza - czułem już, że będą jaja. Rozsądek podpowiadał by wydłużyć przerwę ale taki mocny jestem, że co tam rozsądek :wrr: Poleciałem trzecią tempówkę po normalnej przerwie 2', poleciałem i powiedzieć, że było cholernie ciężko to nic nie powiedzieć, tempo jeszcze jakoś uciągnąłem (kurde - 3,57 :orany: ) ale to był mocny III zakres, żaden tam próg, masakra, końcówka to jak przy biegu na dychę w zawodach, tak się dojechałem, że pociągnąłem niechcący na tym zmęczeniu o 100m więcej. Jak stanąłem to chciałem się na ławce położyć, tyle, że nie miałem siły do niej dojść, zgięło mnie i gapiłem się z minutę na swoje buty. Pieprzyć to- ostatnia tempówka odpada pomyślałem i zacząłem truchtać ale po minucie wróciłem do jakiej takiej normy i spróbowałem zrobić ją jednak ale może trochę wolniej, zacząłem spokojnie i gdy gdzieś na 400m musiałem zwolnić na kilkanaście metrów do truchtu bo alejkę koło zaparkowanej koparki przyblokowali emerytowani rowerzyści, po chwili minąłem ich skwerem, tempo beznadziejne wiec stwierdziłem, ze tą ostania kolejkę to zrobię TM-em bo i tak nic już z tego, musiałem się nieco sprężyć by do tempa maraton w ogóle ten kilometr podciągnąć, dalej jednak biegło mi się nieco lepiej i w zasadzie ambicją pobiegłem tempem progowym ( średnio wyszło 3,58), na końcu byłem maksymalnie "wydymany", to było większe zmęczenie niż środowe 25km tempa maraton. W parku biegałem po takiej rundce, która jest pomierzona, są miarki co 100m, a jedno kółko ma 1025m, pomiary na tym treningu Garmin mi robił oczywiście koszmarne więc w sumie wg. niego biegałem od 3,30 do 4,35; dopiero po zgraniu tego w domu sobie to po-przeliczałem, oczywiście wszystko było za szybko i miast progów to sobie zrobiłem coś koło interwałów ze zdychaniem. Ale w sumie biegało mi się całkiem dobrze i nie wiedziałem dlaczego idzie mi jak po grudzie :hahaha: Jest nauka dla żuka i może VDOT sobie podciągnąłem niechcący :hahaha: To się nazywało "gryźć trawę"
Ten odpoczynkowy tydzień na 4 jednostkach to 69km - odpoczywać trzeba umieć :hahaha:
Najszybsza kupa złomu w galaktyce

Blog: viewtopic.php?f=27&t=29814&start=345
Koment: viewtopic.php?f=28&t=29813&start=2880
Awatar użytkownika
mihumor
Zaprawiony W Bojach
Zaprawiony W Bojach
Posty: 6204
Rejestracja: 24 kwie 2012, 14:14
Życiówka na 10k: 36:47
Życiówka w maratonie: 2:48:13
Lokalizacja: Kraków

Nieprzeczytany post

14.10 - trening progowy 20km - czas 1.30 godz - tempo 4,30

Dziś kolejna trudna jednostka, cięższa niż sobotnia ale obeszło się bez specjalnych przygód, batalistycznych wspomnień i jazdy po bandzie. Dziś pilnowałem tempa, garmin dzielnie współpracował i wszystko poszło jak po sznurku - książkowo. Pogoda do biegania fajna chociaż nieco za dużo wiatru, który podbijał nieco intensywność.

Szło to tak:
4km biegu spokojnego po 4,53
5km w tempie P po 4,00
4km spokojnie po 5,00
5km w tempie P po 4,00
2km schodzenia po 5,10

Pierwsza tempówka ciężka, większość biegu pod wiatr ale jakoś szło, biegłem wyraźnie wolniej niż w sobotę, to było czuć, ze cały czas jest "under control". Przed drugą piątką miałem nieco stracha - dobrze, to efekt sobotniej lekcji czyli wróciła adrenalina treningowa, dzięki temu tą druga piątkę gdzie mniej miałem pod wiatr pobiegłem łatwiej niż pierwszą, poszło spokojnie i bez kłopotów - zadowolenie ze zrealizowania ciężkiego treningu tez wróciło - fajnie :hej: A ogólnie te piątki w tempie P to są dosyć ciężki, latać to trzeba w tempie krótkich progów a już dystans konkretny.
Najszybsza kupa złomu w galaktyce

Blog: viewtopic.php?f=27&t=29814&start=345
Koment: viewtopic.php?f=28&t=29813&start=2880
Awatar użytkownika
mihumor
Zaprawiony W Bojach
Zaprawiony W Bojach
Posty: 6204
Rejestracja: 24 kwie 2012, 14:14
Życiówka na 10k: 36:47
Życiówka w maratonie: 2:48:13
Lokalizacja: Kraków

Nieprzeczytany post

15.10 - bieg regeneracyjny 13km - czas 1,10 godz - tempo 5,21

Po akcencie poniedziałkowym to nóżki czułem oj czułem i nie chodzi o kwestie zapachowe :hahaha: , dlatego spokojny bieg z KrzychemM pasował do grafiku, pobiegalim, pogadalim, jak już ciemno się zrobiło to ciężko wyczuć było czy biegniemy po alejce czy po trawie, wszędzie pełno opadających liści.

17.10 - bieg spokojny 19km - czas 1,36 godz - tempo 5.02

W środę moje balansowanie na granicy przeziębienia się skończyło, równowaga naruszona i czułem się słabo, do tego deszcz - dałem sobie spokój i mój plan rozjechania tego tygodnia na częste, krótsze treningi pękł jak mydlana bańka. Dziś już na szczęście nieco lepiej i ponowna wizyta w Parku Lotników - ależ pięknie
"Październik ledwie wiąże koniec z końcem, purpurowa kurteczka nie ukryje biedy" jak pisał klasyk.
Ale co tam liście - trza kilometry stukać a ja po robocie już po dyszce myślałem tylko o żarciu, na głodniaka jakoś mi słabiej idzie. Ale nic to - jakoś się biegło i żmudnie dokręciło planowo robiąc na ostatnich 2 km-ach dodatkowo 6 szt szybkich przebieżek po 100-130m. Mniej ostatnio słucham książek na mp3 podczas biegania ale jednak słucham. Postanowiłem oddać hołd mojemu mistrzowi z dzieciństwa, Edmund Niziurski umarł a to on tworzył piękne światy z naszej szarej komuszej rzeczywistości. Wrzuciłem na mp3 "Niewiarygodne przygody Marka Piegusa" - słuchanie tego to po prostu zabawa, śmiech i ubaw po pachy, ależ to jest brawurowo napisane, do tego wspaniale czytane przez Leszka Teleszyńskiego (Bogusław Radziwiłł z "Potopu") - niby książka dla dzieci ale absolutnie wspaniała. Miesiąc temu czytałem wywiad z Pilchem, w którym ten inny mój pisarz ulubiony wypowiedział się o Niziurskim jako o swoim mistrzu. To samo napisał Varga ale już po śmierci Nizurskiego, a to już co innego, Pilch to powiedział wcześniej. Widzę w pisaniu Pilcha coś z Niziurskiego.
Poza tym to biegać muszę dużo w tym tygodniu no i jesień, jesień
Nie masz wymaganych uprawnień, aby zobaczyć pliki załączone do tego posta.
Najszybsza kupa złomu w galaktyce

Blog: viewtopic.php?f=27&t=29814&start=345
Koment: viewtopic.php?f=28&t=29813&start=2880
Awatar użytkownika
mihumor
Zaprawiony W Bojach
Zaprawiony W Bojach
Posty: 6204
Rejestracja: 24 kwie 2012, 14:14
Życiówka na 10k: 36:47
Życiówka w maratonie: 2:48:13
Lokalizacja: Kraków

Nieprzeczytany post

18.10 - bieg spokojny 14km - czas 1.12 godz- tempo 5,09

Nie mogę się do kurować, wciąż mnie męczy przeziębienie. Dziś popołudniowe kręcenie alejkami Parku Lotników - wcale mi się nie chciało i szło jak po grudzie, już po 2 kilometrach marzyłem o końcu tej żenującej szopki, męczą mnie mentalnie te wybiegania, siły też nie miałem zupełnie. Jutro przed południem przyjdzie longa kręcić, aż się boję jeśli to jutro będzie szło jak dziś - niemniej jakoś się przez to przeczołgam choćby mnie szlag miał trafić, o strategii BNP na ten trening nie myślę - to będzie razem ponad 60 km w 3 dni co dla człowieka pół sprawnego jest już wystarczającą przygodą. I jeszcze od tego popołudnia do jutrzejszego biegu słabo odpocznę - mało czasu.
Zimno, wieje, ponuro - przerzucę wiec się na moment do słonecznej |Toskanii - decydujące chwile maratonu odbędą się w okolicach centralnego punktu miasta czyli Katedry. Ten ogromny budynek góruje nad miastem i jest świetnie widoczny praktycznie z każdego jego punktu z wyjątkiem....placu koło samej Katedry. Plac jest mały, niewiele większy od budynku wiec trudno gmach objąć wzrokiem. Ogromna kopułę przykrytą czerwoną dachówką będzie prawdopodobnie można oglądać z wielu punktów na trasie ale na 35tym i 40tym kmie przebiegniemy tuz kolo Katedry. To będą chwile prawdy i chwile najcięższe, pewnie wtedy w ogóle na nią nie zwrócę uwagi. W sobotę przed startem mamy w planie wejść na sam wierzchołek tej wielkiej kopuły by rzucić okiem na miasto i trasę biegu :spoczko:
Nie masz wymaganych uprawnień, aby zobaczyć pliki załączone do tego posta.
Najszybsza kupa złomu w galaktyce

Blog: viewtopic.php?f=27&t=29814&start=345
Koment: viewtopic.php?f=28&t=29813&start=2880
Awatar użytkownika
mihumor
Zaprawiony W Bojach
Zaprawiony W Bojach
Posty: 6204
Rejestracja: 24 kwie 2012, 14:14
Życiówka na 10k: 36:47
Życiówka w maratonie: 2:48:13
Lokalizacja: Kraków

Nieprzeczytany post

19.10 - bieg długi 29,1km - czas 2,25 godz - tempo 4,59

Moje powolne triduum biegowe uważam za zamknięte :spoczko: W trzy dzionki machnąłem sobie półtora maratonu ale na szczęście na raty. Mogę sparafrazować słowa klasyka i rzec - biegać jak idzie to nic nie znaczy, biegać jak nie idzie to jest już coś :hahaha: Cholernie słabo mi szło, było zupełnie nie po warszawsku czyli nie było woli i ochoty, to były istne katusze mentalne i trochę też fizyczne. Dziś, w finale tej rozgrywki było nie najgorzej - jakoś kulawo ale szło, bez przytupu czy przyjemności - ot zwykłe, mozolne odwalanie roboty. Miałem biegać przed południem ale nastąpiła zmiana planów i przed południem zrobiłem sobie trening siłowy kopiąc ponad dwie godziny łopatą przydomowy ogródek - cóż, życie w wersji slow food ma też swoje gorsze strony :hahaha: Po tych zajęciach rolniczych miałem już lekko dosyć i z przerażeniem patrzyłem na torbę ze sprzętem. Popołudniową porą ruszyłem pełen najgorszych obaw ale jakoś się biegło, kilometry zliczały się powoli ale napierałem, szło cały czas kiepsko ale spodziewany kryzys nie nadciągał, na koniec nogi były zupełnie nędzne. w połowie biegu ściemniło się, musiałem ubrać bluzę i rękawiczki i to był debiut tych sprzętów po sezonie letnim - nadciąga zima :hahaha:
Dawno po treningu nie miałem tak zmęczonych nóg, chyba taki zmasakrowany to byłem ostatnio w Wiedniu po maratonie - mam nadzieję, że to zaprocentuje.
To był ostatni masywny tydzień w tym cyklu, wyszło planowe 95km - teraz to już chyba będę biegać na 4x bo mam po dwa duże akcenty tygodniowo a kilometrów już nie za wiele.
Najszybsza kupa złomu w galaktyce

Blog: viewtopic.php?f=27&t=29814&start=345
Koment: viewtopic.php?f=28&t=29813&start=2880
Awatar użytkownika
mihumor
Zaprawiony W Bojach
Zaprawiony W Bojach
Posty: 6204
Rejestracja: 24 kwie 2012, 14:14
Życiówka na 10k: 36:47
Życiówka w maratonie: 2:48:13
Lokalizacja: Kraków

Nieprzeczytany post

21.10 - bieg spokojny 15,4 km - 1.16 godz - tempo śr. 4,57

Po trzydniówce kończącej poprzedni tydzień byłem mocno naruszony, wczoraj troszkę to rozchodziłem po Beskidach ale początek dziś był dosyć tępy, szło przez 2-3 km jak po grudzie i wolno, myślałem , że to będzie taki regeneracyjny bieg ale im dłużej trwało tym było lepiej, po piętce wróciła gdzieś utracona tydzień wcześniej radość i swoboda biegu i już do końca szło jak po maśle. Bardzo mnie to ucieszyło zwłaszcza, że prawie wyszedłem z przeziębienia.
Najszybsza kupa złomu w galaktyce

Blog: viewtopic.php?f=27&t=29814&start=345
Koment: viewtopic.php?f=28&t=29813&start=2880
Awatar użytkownika
mihumor
Zaprawiony W Bojach
Zaprawiony W Bojach
Posty: 6204
Rejestracja: 24 kwie 2012, 14:14
Życiówka na 10k: 36:47
Życiówka w maratonie: 2:48:13
Lokalizacja: Kraków

Nieprzeczytany post

23.10 - interwały tempowe 21,3 km - czas 1,41 godz - tempo śr. 4,45

Wszedłem dziś w wiek mickiewiczowski, kiedyś się to prawie każdemu przydaża no chyba, że ktoś jest krótkodystansowy i nie dojedzie do tej kreski. Tak sobie dziś biegłem i dumałem o żywocie i upływie czasu i stwierdziłem, ze o ironio losu robię bardzo mickiewiczowski, romantyczny trening. Pogoda jak na Krymie - 25 stopni, niebo bez chmurki, sceneria trawiasto-stepowa charakterystyczna dla Błoń, wiatr ciepły taki akermański - nawet przez chwilę wydawało mi się, ze głos z Litwy słyszę, rozglądnąłem się - nikt nie wołał. Sam trening też mickiewiczowski, najpierw spokojne wejście, taka delikatna inwokacja, później nieśpiesznie wiedziona opowieść która gdzieś nas wiedzie i wiedzie, gdy już mamy dość tej dłużącej się lirycznej epiki autor przyspiesza, rzeczy nabierają tempa, na początek fajnie, szybka opowieść wyjaśniająca, krótka batalistyka, potem męczące nieco zalewanie Soplicą robaka z księdzem, osłabia nas to i zaczynamy wyglądać w końcówce jak dziady - mamy dosyć, wzywamy już diabła czy inne licho a tu jeszcze na koniec specjalność narodowa - szarża ostatkiem sił na Moskala - taka do odcięcia, a po tym krótkie wyjaśnienie, uspokojenie i literackie struchtanie - tak właśnie wyglądał ten trening:

12km spokojnie po 4,53
6x1,3km po ok 4,00 na przerwach 1 minuta marszu
1km truchtu

Miał być fajny trening przy pięknej pogodzie, było jak w sierpniu, no i ten trening mnie epicko i lirycznie rozjechał - męka i zgrzytanie zębów, pot krew i łzy. Biegałem identyczną jednostkę w czerwcu w podobnych warunkach, nie będę więc opisywał doznań dzisiejszych tylko przekopiuje tamten wpis - było identycznie :hahaha:

"Te 12 km poszły leciutko, jedyny zgrzyt, że ktoś mi ukradł pół butelki izotonika com sobie ją pod drzewkiem zostawiłem :wrr:
Interwały szły za to ciężko, już po drugim miałem dość, może to dlatego, że te parzyste były pod wiatr a ja nie odpuszczałem na tempie zbytnio, w każdym razie te pod wiatr to od połowy to były odczuwalne jako końcówka biegu na 10km jeno bez finiszu, te z wiatrem nieco lżej ale też dawały się mocno we znaki - dla mnie miarą zmęczenia było to, że pomiędzy tempami przechodziłem do marszu czego prawie nigdy nie robię, a po ostatnim to z 3 minuty siedziałem na ławce szukając odpowiedzi na metafizyczne i fundamentalne pytanie "po cholerę mi to?" Niby jeszcze nie upał a już jest dosyć trudno"

Wszystko tak samo tylko tym razem picia nie wziąłem ze sobą i już niby nie upał. Odwodniłem się jak cholera, we łbie mi się kręciło na koniec - słońce dało mi po zadku zdrowo, złachany jestem do wiwatu - chrzanić takie urodziny :hahaha:

Żona wczoraj biegała tą jednostkę (wersja 5x1,3km), butów do biegania sobie nie wzieła z domu i zrobiła ten tren w "lajfstajlowych Njubalansach" - takich do chodzenia, ponoć dobrze się sprawdziły :hahaha:
Najszybsza kupa złomu w galaktyce

Blog: viewtopic.php?f=27&t=29814&start=345
Koment: viewtopic.php?f=28&t=29813&start=2880
Awatar użytkownika
mihumor
Zaprawiony W Bojach
Zaprawiony W Bojach
Posty: 6204
Rejestracja: 24 kwie 2012, 14:14
Życiówka na 10k: 36:47
Życiówka w maratonie: 2:48:13
Lokalizacja: Kraków

Nieprzeczytany post

24.10 - bieg regeneracyjny 14,5km - czas 1,17 - tempo 5,19

Po wczorajszym mickiewiczowskim akcencie miałem nieźle dosyć, w nocy nogi mnie bolały, spać nie mogłem, rano marnie się czułem, niemniej z biegiem czasu wracałem do rzeczywistości - może nie jak młody bóg, o co to nie - ale jednak. Po południu umówieni z KrzychemM pokrążylim delikatnie po alejkach parkowych, pogadalim, szybko ten tren zleciał - i dobrze, bo jakbym sam to biegał to dziś byłoby też romantycznie ale bardziej w klimatach "Cierpienia "młodego" Wertera" czy innych książek instruktażowych dla samobójców i masochistów. W ramach wczorajszych urodzin nabyłem sobie takie rękawki obcisłe z Saucony, na chłodniejsze dni- docieplać mnie będą jak znalazł do krótkiej koszulki, trochę w nich i w koszulce na ramiączkach dziwnie się wygląda, nie wiem czy na wsi po ryju nie zbiorę (mieszkam w tej okolicy co słynny ksiądz Gil więc wrażliwość społeczna na perwersje wyraźnie tu wzrosła ostatnio), trzeba będzie uważać :hahaha: Bony dwa rabatowe fajne w prezencie też dostałem z różnych sklepów co tam czasem coś kupuję i karty klienta różne mam, chyba sobie buty sprawię, ze dwie pary - myślę o Adidasach Adios Boost - ponoć same biegają, minimum po 15 sekund szybciej się w nich biega wiec będę je brał na szybsze treningi by tak po dupie jak wczoraj nie zbierać :hahaha: A do zwykłego biegania tradycyjnie już NB890.
Najszybsza kupa złomu w galaktyce

Blog: viewtopic.php?f=27&t=29814&start=345
Koment: viewtopic.php?f=28&t=29813&start=2880
Awatar użytkownika
mihumor
Zaprawiony W Bojach
Zaprawiony W Bojach
Posty: 6204
Rejestracja: 24 kwie 2012, 14:14
Życiówka na 10k: 36:47
Życiówka w maratonie: 2:48:13
Lokalizacja: Kraków

Nieprzeczytany post

26.10 - interwały tempowe na longu - 28,2km - czas 2,15 - tempo 4,48

Nieco zacząłem się sypać, w piątek coś kolano zaczęło boleć a od pewnego czasu boli coś przy prawym achilesie, tak nad piętą nieco z boku, jakby stłuczone - to przyczepy chyba. z którymi miałem już wielokrotnie problemy, powinno przejść przy schodzeniu z biegania. Tylko to schodzenie z objętości problematyczne jest bo co prawda już zacząłem biegać mniej ale za to w każdym tygodniu teraz dwa rzeźnickie, długie akcenty, w zasadzie poza tym biegania mało ale te dwa dają po łbie zdrowo. Dziś zaordynowałem sobie chyba najcięższą jednostkę w całym cyklu bo samego tempa progowego było 10,5kma urozmaiconego sporą objętością. Trening dzisiejszy w godzinie startu maratonu, będę się starał w miarę możliwości tak teraz czasami biegać. Pogoda dziś o poranku cudna, jak zaczynałem to akurat mgły zaczęły opadać i ja zupełnie na letniaczka, inni biegacze zaś w kurtkach, dresach, bluzach, czapkach i innych opaskach. Nawet jak się ociepliło ze dwie godziny później to towarzystwo biegało dalej w sprzęcie zimowym - ludzie, opamiętajcie się, było prawie 20 stopni i słońce - dla mnie miazga, lało mi się po tyłku i po klacie zdrowo a ja byłem prawie na golasa porównując do innych.
A trening szedł tak:

2km spokojnie po 4,55
4x1,3km P po 3,59 na przerwach 1'
13,5km spokojnie po 5,05
4x1,3km P po 4,00 na przerwach 1'
1,5km spokojnie po 5,10

Piękny i urokliwy secik pełen wzruszeń oraz dający czas na dogłębne zanurzenie się w siebie. Pierwsze interwały poszły spokojnie, nie żeby na luzie ale też bez cierpień, ot solidne, progowe bieganie z rezerwą. Jak porównam do tego samego treningu bieganego w środę to trudno mi uwierzyć, że dziś biegałem to samo, nie to, żeby dziś jakaś cudowna dyspozycja, nogi bowiem takie sobie, ciężkawe i pierwszy komplecik interwałów to samą siłą biegową zrobiłem. Potem troszkę wolnego kręcenia, które pobiegłem dla odmiany po miękkim i nieśpiesznie - tak z nóżki na nóżkę by po zrobieniu ponad 21 km-ów zacząć drugą rundkę tempową. Tu już miałem obawy ale okazało się, ze niesłuszne, poszło łatwiej, nogi niby zmęczone ale gdzieś zagubiłem ich ciężkość i biegło się dobrze, tempo 4,00 osiągałem spokojnie i bardzo ekonomicznie - życzyłbym sobie takiego stanu nóg na końcówce maratonu. Nie zniszczyła mnie ta jednostka, byłem zmęczony ale nie bardzo, nogi bolą bo trudno, żeby nie ale po południu poszedłem za ciosem, skopałem do końca ogródek i zgrabiłem ze 20 taczek liści robiąc z nich ognisko. W nagrodę zjadłem tort czekoladowy - dwa kawałki, duże - a co :hej: - wersja slow foot.
Po tym biegu kolano przestało mnie boleć - to się nazywa aktywna rehabilitacja :hahaha:
Adidasy Adios 2 Boost sobie nabyłem, teraz będę medytował, czy w nich pobiec ten cholerny maraton. Pierwsza medytacja będzie miała ze 22kmy (w tym 2x4km P) i będzie gdzieś w połowie tygodnia przyszłego.
Tydzień zamknięty - 80km-ów w 4 jednostkach czyli poodpoczywałem :hahaha:
Najszybsza kupa złomu w galaktyce

Blog: viewtopic.php?f=27&t=29814&start=345
Koment: viewtopic.php?f=28&t=29813&start=2880
Awatar użytkownika
mihumor
Zaprawiony W Bojach
Zaprawiony W Bojach
Posty: 6204
Rejestracja: 24 kwie 2012, 14:14
Życiówka na 10k: 36:47
Życiówka w maratonie: 2:48:13
Lokalizacja: Kraków

Nieprzeczytany post

28.10 - bieg regeneracyjny 13,2 km - 1.12 godz - tempo 5,25
Spokojne krążenie po Parku Lotników w towarzystwie Krzyśka, świetna pogoda, fajna rozmowa, da się zyć :hej:

29.10 - bieg spokojny 7,4 km - czas 38 minut - tempo 5,09

Wieczorne bieganie po mojej pagórkowatej wiosce, szlifowanie chodników z polbruku, dobrze, ze mało i krótko bo tak sobie mi to szło. To była taka dokrętka do objętości bo tylko 70 km mam zrobić w tym tygodniu a jeszcze mi dwa masywne akcenty zostały więc by tematu nie drążyć zbyt długo to dziś taka popierdułka biegowa dla domknięcia formy (na treść przyjdzie czas). Będę śledzić pogodę i może w sobotę lub w niedzielę rano miast longa pobiegnę TM 25km - a tego longa to już sobie chyba wtedy daruję i pobiegnę coś krótszego ale z końcówką w TMie - ale to zależy od warunków jakie będą, to TM25km chciałbym pobiec przy małym wietrze i w godzinach startu.
Wrzucę jeszcze coś z Florencji - będzie tam nieco biegania po mostach, miasto przecina rzeka Arno, nie jest to zbyt wielki ciek wiec i mosty są nie za wielkie, podbiegi na nie więc nie będą przesadnie forsowne i można je w tej kwestii pominąć milczeniem, niemniej to piękne budowle i widoki z nich mogą też być ciekawe. Po minięciu pierwszy raz Katedry przewloką nas przez centrum i przebiegniemy takim zwykłym mostem na 37kmie na druga stronę rzeki by na 38mym kmie wrócić na stronę właściwą przez słynny most złotników, zabudowany kramami jubilerskimi - można przebiegając dokonać małych zakupów :hahaha: To właśnie ta rundka od Katedry przez mosty i plac ratuszowy to będzie najtrudniejszy odcinek, dla mnie właśnie ta piątka 35-40km jest decydująca bo od 40tki to już się czuje metę, to już blisko. Mam nadzieję, że bedzie jakoś niosło przez te mosty i magiczne centrum.
Nie masz wymaganych uprawnień, aby zobaczyć pliki załączone do tego posta.
Najszybsza kupa złomu w galaktyce

Blog: viewtopic.php?f=27&t=29814&start=345
Koment: viewtopic.php?f=28&t=29813&start=2880
Awatar użytkownika
mihumor
Zaprawiony W Bojach
Zaprawiony W Bojach
Posty: 6204
Rejestracja: 24 kwie 2012, 14:14
Życiówka na 10k: 36:47
Życiówka w maratonie: 2:48:13
Lokalizacja: Kraków

Nieprzeczytany post

31.10 - tempo maraton 25km - czas 1,47 godz - tempo śred. 4,16 - cały trening 28,2km - czas 2.03 godz

Bardzo mi zależało by dobrze pobiec ten trening, nie potrzebowałem go fizycznie ale na pewno psychicznie. Dlatego już od wtorku zastanawiałem się kiedy to pobiec, tak by spasować z innymi akcentami, z zawodami i samym maratonem. Wyszło mi, że muszę nieco pozmieniać w rozpisce i pobiec ten trening w sobotę lub w niedzielę. Gdy jednak zbierałem się dziś po pracy na Błonia pomyślałem sobie, kurcze - może tak dziś, to była prosta myśl i w pewnym sensie idealna bo czułem się dobrze i byłem wypoczęty. Na Błoniach jednak niespodziewanie mocno wiało, nieco to mnie zbiło z pantałyku bo chciałem by to był bieg na równej intensywności, bez szarpania czy walki z wiatrem. Pomyślałem, że spróbuję, jak wiatr będzie za mocny to pobiegnę kilka km w TM i potem dojadę się progowym a te 25km TM to zrobię innym razem. Kilometr rozgrzewki i jazda. Po pierwsze chciałem poprawić błędy z pierwszego takiego treningu sprzed 4 tygodni czyli ma być wolniej i równiej. Od początku biegłem skupiony i pilnowałem tematu. Początek szedł bardzo gładko nawet mimo nieco uciążliwego wiatru, 10 km zrobiłem w 43 min, w godzinę byłem równiutko na 14kmie, na umownej linii półmaratonu w 1.30.20 czyli o 30 sekund wolniej niż poprzednio i właśnie te 30 sekund to była duża różnica, biegło mi się dziś bardzo fajnie, łyknąłem te 25 kilometrów bez żadnego problemu, równo i luźno, bez żadnego kryzysu i praktycznie w zaczątki II zakresu zacząłem wchodzić na ostatnim kilometrze, tempo 4,16 wchodziło bez problemu, kilometry zamykane nieco szybciej były delikatnie odczuwalne ale starałem się nie szarpać i to się opłacało, ostatecznie przebiegłem całość w 1.46.50 - o 25 sekund wolniej niż na poprzednim treningu - różnica jednak na końcu ogromna, dziś stanąłem spokojnie a mogłem tak lecieć dalej, może nawet dziś by się to udało zrobić :hahaha: Wydolnościowo na pewno, gorzej z mięśniami by było bo już coś tam czułem w nogach i ekonomiczność biegu zaczęła by na pewno dramatycznie spadać.
To był najlepszy mój tego typu trening, może rok temu przed Poznaniem poszło mi nieco łatwiej ale tam były inne tempa a to jest już różnica odczuwalna. Zmęczenie po to też miła niespodzianka, po tym w sumie ciężkim i długim treningu czułem się mniej zmęczony niż po długim wybieganiu - czyli jestem bardzo zadowolony.
Dziś debiutowały u mnie Adidasy Adios 2 Boost, coś już mogę o nich rzec, może nie jakoś dużo ale jednak:
- same niestety nie biegają wcale :hahaha:
- buty bardzo lekki, bardzo przewiewne, wygodne, nie miałem żadnych problemów i zupełnie o nich nie myślałem biegnąc czyli super
- są dosyć twarde pod śródstopiem, nie ma tam za wiele amortyzacji niemniej coś tam jednak wybierają. Mają spadek 10mm więc biega się podobnie jak NB 890, wymuszają stawianie stopy bardziej na przód, jakby zmuszały do bardziej dbałego biegu, nie wiem, może to sugestia ale wydaje się, że wymuszają dosyć ekonomiczny bieg, fajną kadencję i bieg wychodzi bardzo płaski, delikatny - jakby ekonomicznie tańszy.
- nie wyczułem żadnej magicznej energii czy większego jej zwrotu, jest twardo pod śródstopiem i tyle.
Dziś też testowałem pierwszy raz rękawki docieplające z Saucony - super sprawa, dużo fajniej się w tym biegło niż w koszulce z długimi rękawami, no i pierwszy raz rękawiczki dziś do biegu ubrałem, w sumie mogło by tak być na ,maratonie 8-10 stopni - idealnie tylko proszę wariant bez wiatru :hej:
Październik 362 km
Najszybsza kupa złomu w galaktyce

Blog: viewtopic.php?f=27&t=29814&start=345
Koment: viewtopic.php?f=28&t=29813&start=2880
Awatar użytkownika
mihumor
Zaprawiony W Bojach
Zaprawiony W Bojach
Posty: 6204
Rejestracja: 24 kwie 2012, 14:14
Życiówka na 10k: 36:47
Życiówka w maratonie: 2:48:13
Lokalizacja: Kraków

Nieprzeczytany post

2.11 - trening progowy 23,5km - czas 1,49 godz - tempo śred. 4.38

Po maratońskim czwartku wczoraj byłem nieźle drętwy, nawet brzuszki i pompki szły mi jak krew z nosa- no po prostu dno. Umówiłem się jednak z Lidką, że potowarzyszę jej w jej TM24km więc pomyślałem sobie, że jakby tempa mi nie wchodziły ze zmęczenia to pobiegnę sobie po prostu longa i tyle. Pierwsze 6km z Lidką w tempie nieco poniżej 5,00 - luźno i łatwo - musiałem ją też mocno hamować bo tempo początkowo wydawało się bardzo wolne. Później pierwsza tempówka czyli 4km progowo, które poszły mi dziwnie łatwo w tempie 3,59, szczerze mówiąc dawno tak luźno nie biegało mi się progów, czwórka pękła nie wiedzieć kiedy - byłem zachwycony. Poczekałem chwilę na Lidkę i pobiegłem z nią kolejne 6km po ok 4,55 - szło jej równo i dobrze. Wtedy moje drugie 4km progowo i znów zupełnie bez problemu i przyjemnie. Poczekałem na Lidkę i pobiegłem z nią jeszcze 1km by skończyć swój tren. Wtedy wpadłem na pomysł by zmienić Boosty na NB890 i sprawdzić różnicę na zmęczeniu, założyłem jednego NB i tak w dwóch różnych butach przetruchtałem 1km a później jeszcze z Lidką sieknąłem jej ostatnie 1,5km treningu maratońskiego po 4,47. Teraz poczułem różnice pomiędzy tymi butami, Adiki są bardziej zwarte, twardsze ale ta twardość nie wynika z braku amortyzacji tylko ten boost jakby mniej się poddawał, NB są wyraźnie bardziej ubijające się, natomiast różnica w czuciu podłoża i zbieraniu jego twardości jest prawie żadna, Adi jest węższy, lepiej spasowany. No to chyba podjąłem decyzje.
Żona ma pobiegła dziś swój trening maratoński - poszło nieźle, równo i fajnie, troszkę była przeziębiona w tym tygodniu wiec musiało być trudno bo "po chorobie", ale dała radę swoje pobiec nawet z lekkim przyspieszeniem na końcówce.
Tygodniówka 72km - troszkę ponad plan, ale w przyszłym zrobię nieco mniej dla podrównania.
Najszybsza kupa złomu w galaktyce

Blog: viewtopic.php?f=27&t=29814&start=345
Koment: viewtopic.php?f=28&t=29813&start=2880
ODPOWIEDZ