Gryzzelda: powoli ale do przodu
Moderator: infernal
- Gryzzelda
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 1710
- Rejestracja: 29 cze 2012, 21:31
- Życiówka na 10k: brak
- Życiówka w maratonie: brak
- Lokalizacja: Kraina Deszczowcow
11.09.2012 Wtorek
Ten tydzien jest ciezki jesli chodzi o czas na bieganie, wiec postanowilam wykorzystac co sie da. Dzisiaj mialam spotkanie rodzicow w przedszkolu, wiec maz z dzieciakami mnie na nie zawiezli, a ja sobie do domu przybieglam zalozylam tylko zwykle bawelniane spodnie zamiast legginsow, co by juz zupelnie kretynsko nie wygladac
Bieglo mi sie super. Pierwszy kilometr jak mi endo powiedzialo ponize 6 min, to dostalam skrzydel Tyle ze w polowie zachcialo mi sie siku... Juz myslalam ze zbocze z trasy w krzaki, ale jakos nad fiorem brakuje takich gestych, a z reszta zaczelo sie sciemniac i zacisnelam zeby. Jakos dotarlam, ale potrzeba mnie niosla, oj noisla
Jak juz bylam na "mojej" sciezce, zapalily sie latarnie, a na niebo wyplynela wielka, szara chmura... w slchawkach "High hopes" i bylo bosko! A potem z chmury lunal deszcz i moglam sobie porownac bawelniane spodnie i poliestrowa bluze a moja playlista jak na zawolanie przelaczyla sie na "November rain" Jeszcze cos mi wlazlo w lewe kolano, wiec 0,5 km od domu przestalam biec i zmoklam na maxa. Ale to nic, aspiryne sobie zarzuce (w pracy 3/4 ludzi smarka i prycha) i oby nic sie nie wyklulo.
Dystans: 5,44 km
Czas: 31:31 min
Srednia predkosc: 5:47 min/km
1 km 05:57
2 km 05:49
3 km 05:56
4 km 05:38
5 km 05:35
I w ten sposob pobilam rekord na 5 km: 28:39 :D
Ten tydzien jest ciezki jesli chodzi o czas na bieganie, wiec postanowilam wykorzystac co sie da. Dzisiaj mialam spotkanie rodzicow w przedszkolu, wiec maz z dzieciakami mnie na nie zawiezli, a ja sobie do domu przybieglam zalozylam tylko zwykle bawelniane spodnie zamiast legginsow, co by juz zupelnie kretynsko nie wygladac
Bieglo mi sie super. Pierwszy kilometr jak mi endo powiedzialo ponize 6 min, to dostalam skrzydel Tyle ze w polowie zachcialo mi sie siku... Juz myslalam ze zbocze z trasy w krzaki, ale jakos nad fiorem brakuje takich gestych, a z reszta zaczelo sie sciemniac i zacisnelam zeby. Jakos dotarlam, ale potrzeba mnie niosla, oj noisla
Jak juz bylam na "mojej" sciezce, zapalily sie latarnie, a na niebo wyplynela wielka, szara chmura... w slchawkach "High hopes" i bylo bosko! A potem z chmury lunal deszcz i moglam sobie porownac bawelniane spodnie i poliestrowa bluze a moja playlista jak na zawolanie przelaczyla sie na "November rain" Jeszcze cos mi wlazlo w lewe kolano, wiec 0,5 km od domu przestalam biec i zmoklam na maxa. Ale to nic, aspiryne sobie zarzuce (w pracy 3/4 ludzi smarka i prycha) i oby nic sie nie wyklulo.
Dystans: 5,44 km
Czas: 31:31 min
Srednia predkosc: 5:47 min/km
1 km 05:57
2 km 05:49
3 km 05:56
4 km 05:38
5 km 05:35
I w ten sposob pobilam rekord na 5 km: 28:39 :D
- Gryzzelda
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 1710
- Rejestracja: 29 cze 2012, 21:31
- Życiówka na 10k: brak
- Życiówka w maratonie: brak
- Lokalizacja: Kraina Deszczowcow
16.09.2012 Niedziela
Ale dlugo mnie nie bylo Jak wspominalam poprzednio, tydzien byl bardzo pracowity i stresogenny. Do tego maz zaczal marudzic, ze cos ostatnio czesto wychodze tylko ze w tym tygodniu to byly dwie wywiadowki, zakupy butow dla dzieci, wyjscie z Danielam do leakrza i przez to nadgodziny po poludniu... eh, szkoda gadac.
W piatek bylam tak zmeczona, ze myslalam ze sie przewoce, a stresu w pracy tez co niemiara. Jak przyszlam do domu to mnie taka migrena zmogla, ze nie pamietam kiedy ostatio taka mialam. Na pewno nie od kiedy biegam, bo odpukac glowa mnie jakos nie boli. No wiec w piatek zamiast pobiegac poszlam sie polozyc i pospalam 12 godzin. Pomoglo
Za to dzisiaj spedzilam 5 godzin z Danielam w szpitalu. Obodzil sie w nocy z silnym bolem brzucha, a nad ranem jeszcze dostal goraczki. Jak ktos chce ponarzekac na polska sluzbe zdrowia, to zapraszam do Norwegii. Tu jest tak rownie frustrujaco, choc pod innymi wzgledami. Na szczescie z malym wszystko ok.
A ja wreszcze wieczorem poszlam pobiegac.
To nic ze mzylo.
Jeszcze sie nie zaczelo sciemniac, wiec w sumie nie tak zle. Choc ostatni bieg o zmroku byl naprawde zjawiskowy Tylko cos mi ajfon szwankowal po drodze. Moze to przez ta mzawke? Caly 3 km z nim walczylam, potykajac sie o wlasne nogi, az w koncu cos tam mi sie udalo ustawic. No tale biegne i biegne i czekam, az endomondo mi powie, ze to juz 3 km, a tu nic. Dobieglam do stoczni dla platform wireniczych (w sumie to chyba nie jest stocznia, one tam czasami na serwis przyplywaja, jak bedzie jakas nastepnym razem to cykne fotke), i sprawdzialam endomondo, a tam pauza ale bylam zla. Cyknelam fote tak i tak
I pognalam do domu, bo co mialam robic. Chcialam pobiec troche szybciej, ale jakos braklo pary. No nic, nastepnym razem bedzie lepiej. W ogole znowu pada, i znou mnie lewe kolano boli. Jestem jak stara babcia, kotra moze przewidywac pogode po bolu kolana. Tylko troche mi to prognozowanie szwankuje, bo kolano mnie boli jak juz pada, wiec w sumei malo uzyteczne
Dystans: ok. 6,5 km
Czas: ?? min
Srednia predkosc: ?? min/km
1 km 06:47
2 km 06:55
4 km 06:01
5 km 05:47
6 km 06:43
Ale dlugo mnie nie bylo Jak wspominalam poprzednio, tydzien byl bardzo pracowity i stresogenny. Do tego maz zaczal marudzic, ze cos ostatnio czesto wychodze tylko ze w tym tygodniu to byly dwie wywiadowki, zakupy butow dla dzieci, wyjscie z Danielam do leakrza i przez to nadgodziny po poludniu... eh, szkoda gadac.
W piatek bylam tak zmeczona, ze myslalam ze sie przewoce, a stresu w pracy tez co niemiara. Jak przyszlam do domu to mnie taka migrena zmogla, ze nie pamietam kiedy ostatio taka mialam. Na pewno nie od kiedy biegam, bo odpukac glowa mnie jakos nie boli. No wiec w piatek zamiast pobiegac poszlam sie polozyc i pospalam 12 godzin. Pomoglo
Za to dzisiaj spedzilam 5 godzin z Danielam w szpitalu. Obodzil sie w nocy z silnym bolem brzucha, a nad ranem jeszcze dostal goraczki. Jak ktos chce ponarzekac na polska sluzbe zdrowia, to zapraszam do Norwegii. Tu jest tak rownie frustrujaco, choc pod innymi wzgledami. Na szczescie z malym wszystko ok.
A ja wreszcze wieczorem poszlam pobiegac.
To nic ze mzylo.
Jeszcze sie nie zaczelo sciemniac, wiec w sumie nie tak zle. Choc ostatni bieg o zmroku byl naprawde zjawiskowy Tylko cos mi ajfon szwankowal po drodze. Moze to przez ta mzawke? Caly 3 km z nim walczylam, potykajac sie o wlasne nogi, az w koncu cos tam mi sie udalo ustawic. No tale biegne i biegne i czekam, az endomondo mi powie, ze to juz 3 km, a tu nic. Dobieglam do stoczni dla platform wireniczych (w sumie to chyba nie jest stocznia, one tam czasami na serwis przyplywaja, jak bedzie jakas nastepnym razem to cykne fotke), i sprawdzialam endomondo, a tam pauza ale bylam zla. Cyknelam fote tak i tak
I pognalam do domu, bo co mialam robic. Chcialam pobiec troche szybciej, ale jakos braklo pary. No nic, nastepnym razem bedzie lepiej. W ogole znowu pada, i znou mnie lewe kolano boli. Jestem jak stara babcia, kotra moze przewidywac pogode po bolu kolana. Tylko troche mi to prognozowanie szwankuje, bo kolano mnie boli jak juz pada, wiec w sumei malo uzyteczne
Dystans: ok. 6,5 km
Czas: ?? min
Srednia predkosc: ?? min/km
1 km 06:47
2 km 06:55
4 km 06:01
5 km 05:47
6 km 06:43
- Gryzzelda
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 1710
- Rejestracja: 29 cze 2012, 21:31
- Życiówka na 10k: brak
- Życiówka w maratonie: brak
- Lokalizacja: Kraina Deszczowcow
18.09.2012 Wtorek
Mialam nie isc dzisiaj biegac, ale jakos dzien srednio udany, wiec poszlam
Ogolnie maz remontowal auto, wiec siedzialam w domu z dziecmi,a chcialm isc do sklepu sportowego bo widzialam w jednej gazetce ladne Nike w promocji ale tym razem Ania sie rozchrowala wiec z zakupow nici.
Takze jak juz dzieci poszly spac a sklepy zamkneli, przyodzialam sie odpowiednio i mimo sciany deszczu za oknem, pobieglam.
Matka Natura okazala sie kolejny raz dla mnie laskawa, bo nawet jeszcze rozgrzewki nie zrobilam a padac przestalo. Jedno tylko ze ciemno juz calkowicie o 20:30, wiec trzeba sie trzymac glownych ulic. Ale musze powiedziec ze bieganie z ciemnosci ma swoje uroki, miasto wyglada inaczej, a blyszczace od deszczu zupelnie ladnie.
Przebiegajac kolo przystani (tym razem gora) cyknelam fote, ale niestety ajfon nie radzi sobie z foceniem po zmroku
Celem tego treningu mialo byc sprawdzenie odczuc biegania w deszczu przy temperaturze poniej 10 stopni, ale poniewaz deszcz przestal padac, trzeba bylo sobie obrac inny cel wiec postanowilam sprawdzic czy dam rade w miare na luzaku przebiec 5 km ponizej 30 min (znowu). Tym sposobem dotarlam az do centrum miasta
i nawet sie tak bardzo nie zmeczylam. Generalnie bardzo pozytywnie i humor mi sie od razu poprawil
A gdybym sie jeszcze 4 razy nie zatrzymala na robienie zdjec, to czas bylby jeszcze lepszy zaczynam sie czuc dosc dobrze w tempie ponizej 6 min/km, ale nie wiem czy dalabym rade przebiec 6-7 km. Trzeba bedzie sprobowac
Ogolnie wydawalo mi sie ze trasa jest dosc plaska, z jednym dosc stromym podbiegiem, ale wg Endomondo mialam roznice poziomow 213 m na 5 km to chyba dosc duzo? Czy sie myle?
Dystans: 5,28 km
Czas: 31:26 min
Srednia predkosc: 5:57 min/km
1 km 05:50
2 km 06:05
3 km 06:17
4 km 05:40
5 km 05:46
Mialam nie isc dzisiaj biegac, ale jakos dzien srednio udany, wiec poszlam
Ogolnie maz remontowal auto, wiec siedzialam w domu z dziecmi,a chcialm isc do sklepu sportowego bo widzialam w jednej gazetce ladne Nike w promocji ale tym razem Ania sie rozchrowala wiec z zakupow nici.
Takze jak juz dzieci poszly spac a sklepy zamkneli, przyodzialam sie odpowiednio i mimo sciany deszczu za oknem, pobieglam.
Matka Natura okazala sie kolejny raz dla mnie laskawa, bo nawet jeszcze rozgrzewki nie zrobilam a padac przestalo. Jedno tylko ze ciemno juz calkowicie o 20:30, wiec trzeba sie trzymac glownych ulic. Ale musze powiedziec ze bieganie z ciemnosci ma swoje uroki, miasto wyglada inaczej, a blyszczace od deszczu zupelnie ladnie.
Przebiegajac kolo przystani (tym razem gora) cyknelam fote, ale niestety ajfon nie radzi sobie z foceniem po zmroku
Celem tego treningu mialo byc sprawdzenie odczuc biegania w deszczu przy temperaturze poniej 10 stopni, ale poniewaz deszcz przestal padac, trzeba bylo sobie obrac inny cel wiec postanowilam sprawdzic czy dam rade w miare na luzaku przebiec 5 km ponizej 30 min (znowu). Tym sposobem dotarlam az do centrum miasta
i nawet sie tak bardzo nie zmeczylam. Generalnie bardzo pozytywnie i humor mi sie od razu poprawil
A gdybym sie jeszcze 4 razy nie zatrzymala na robienie zdjec, to czas bylby jeszcze lepszy zaczynam sie czuc dosc dobrze w tempie ponizej 6 min/km, ale nie wiem czy dalabym rade przebiec 6-7 km. Trzeba bedzie sprobowac
Ogolnie wydawalo mi sie ze trasa jest dosc plaska, z jednym dosc stromym podbiegiem, ale wg Endomondo mialam roznice poziomow 213 m na 5 km to chyba dosc duzo? Czy sie myle?
Dystans: 5,28 km
Czas: 31:26 min
Srednia predkosc: 5:57 min/km
1 km 05:50
2 km 06:05
3 km 06:17
4 km 05:40
5 km 05:46
- Gryzzelda
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 1710
- Rejestracja: 29 cze 2012, 21:31
- Życiówka na 10k: brak
- Życiówka w maratonie: brak
- Lokalizacja: Kraina Deszczowcow
19.09.2012 Sroda
Po calym dniu siedzenia w domu z jednym ledwo ozdrowialym dzieckiem, a drugim swiezo rozchorowanym, nie wysiedzialam w domu i wieczorem poszlam pobiegac. Wyszlam o 20, wiec slonce juz zaszlo i walsnie sie sciemnialo. Temperatura powietrza: rzeskie 8 stopni, a na horyzoncie zawisla wielka granatowa chmura, ale ja sie jej nie przestraszylam i pobieglam nad fiord. Wieczor byl cudowny, prawie 0 wiaru i latarnie rozswietlajace narastajcy mrok. Bardzo duzo ludzi dzis spotkalam na sciezce, chyba wiecej niz w normalny sloneczny dzien.
I znowu odezwala sie we mnie moja dusza wmapira: lubie ciemnosci te krotkie zimowe dni nigdy mi nie przeszkadzaly, wrecz przeciwnie, uwielbiam grudniowe poranki z niesamowitym sloncem wschodzacym o 9:30, wszystko wyglada wtedy zupelnie surrealistycznie (przy ladnej pogodzie). Szybko zapadajacy zmrok tez nie byl dla mnie nigdy zadna przeszkada, zalalam mala lampke i moglam sobie posiedziec z ksiazka i kubkiem herbaty patrzac na migoczace swiatla miasta.
Za to latem mam zawsze problem z zbyt dlugimi dniami. Nie moge sie do tego przyzwyczaic. Dopiero w tym roku zaczelam to doceniac, jak wieczorami wychodzilam biegac i jeszcze o 21 slonce bylo wysoko na niebie. Mowiac szczerze obawialam sie tych zapadajacych ciemnosci, ale musze powiedziec, ze biega sie chyba jeszcze lepiej niz za jasnego
Dystans: 8,05 km
Czas: 50:14 min
Srednia predkosc: 6:15 min/km
1 km 05:50
2 km 05:55
3 km 06:16
4 km 06:05
5 km 06:23
6 km 06:12
7 km 06:13
8 km 06:45
Po calym dniu siedzenia w domu z jednym ledwo ozdrowialym dzieckiem, a drugim swiezo rozchorowanym, nie wysiedzialam w domu i wieczorem poszlam pobiegac. Wyszlam o 20, wiec slonce juz zaszlo i walsnie sie sciemnialo. Temperatura powietrza: rzeskie 8 stopni, a na horyzoncie zawisla wielka granatowa chmura, ale ja sie jej nie przestraszylam i pobieglam nad fiord. Wieczor byl cudowny, prawie 0 wiaru i latarnie rozswietlajace narastajcy mrok. Bardzo duzo ludzi dzis spotkalam na sciezce, chyba wiecej niz w normalny sloneczny dzien.
I znowu odezwala sie we mnie moja dusza wmapira: lubie ciemnosci te krotkie zimowe dni nigdy mi nie przeszkadzaly, wrecz przeciwnie, uwielbiam grudniowe poranki z niesamowitym sloncem wschodzacym o 9:30, wszystko wyglada wtedy zupelnie surrealistycznie (przy ladnej pogodzie). Szybko zapadajacy zmrok tez nie byl dla mnie nigdy zadna przeszkada, zalalam mala lampke i moglam sobie posiedziec z ksiazka i kubkiem herbaty patrzac na migoczace swiatla miasta.
Za to latem mam zawsze problem z zbyt dlugimi dniami. Nie moge sie do tego przyzwyczaic. Dopiero w tym roku zaczelam to doceniac, jak wieczorami wychodzilam biegac i jeszcze o 21 slonce bylo wysoko na niebie. Mowiac szczerze obawialam sie tych zapadajacych ciemnosci, ale musze powiedziec, ze biega sie chyba jeszcze lepiej niz za jasnego
Dystans: 8,05 km
Czas: 50:14 min
Srednia predkosc: 6:15 min/km
1 km 05:50
2 km 05:55
3 km 06:16
4 km 06:05
5 km 06:23
6 km 06:12
7 km 06:13
8 km 06:45
- Gryzzelda
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 1710
- Rejestracja: 29 cze 2012, 21:31
- Życiówka na 10k: brak
- Życiówka w maratonie: brak
- Lokalizacja: Kraina Deszczowcow
23.09.2012 Niedziela
Ale piekna pogoda u nas! Wczoraj bylam z dziecmi na dwoch fajnych wycieczkach, przebylismy za kazdym razem az 2 km! dzis tez jedna zaliczylismy, ale wieczor zostawilam dla siebie i biegania.
A w ogole to w piatek kolega wieczorem wpadl do meza, to poniewaz mi sie impreza z pracy rozsypala (wszyscy chorzy) zmaltretowalam go zeby posiedzial ze spiacymi dziecmi a sama wyciagnelam meza na bieganie zaczal za szybko, twierdzac, ze on nie umie wolniej (jakies 5:10) i oczywiscie spuchl po niecalym kilometrze nie powiem, ja bym duzo dluzej tego tempa nie wytrzymala takze dalej mu sie bieganie nie podoba. W kazdym razie ja powiedzialam mu zeby poczekaj na mnie na tym slimaku co go na ostatniej stronie wkleilam, a sama pognalam sprintem 500 m w jedna i w druga strone zeby choc troche sie zmeczyc. No i zepsulam sobie noge
Juz ostatich wyczynach troche mnie lewa lydka bolala, jakby jakis przykurcz czy cos. Nawet przy dotykaniu bylo bolesne ale po powrocie do domu porzadnie ja schlodzilam, a dzisiaj postanowilam ja rozbiegac. W sumie nie jest gorzej, wiec moze mi nogi nie amputuja.
Takze w ramach oszczedzania sie i nie szarzowania wybralam trase gorska, po czasie widac zwlaszcza 4 km byl bardzo pod gorke. Razem wg Endomondo 250 m. Ale zrobilam sobie fajna playlaiste ze spokojnymi piosenakami, zwlaszcza na pierwsze pol godziny gdzie wiedzialam ze nie mige szalec. No a potem to juz z gorki
A ostatni km tez troche slabszy bo sie zatrzymalam zrobic zdjecie
I keja mojegu ukochanego pracodawcy, do ktorej wlasnie dobija statek po nowy ladunek swiezutkiej karmy dla norewskich lososi
Dystans: 8,12 km
Czas: 52:40 min
Srednia predkosc: 6:29 min/km
1 km 06:43
2 km 06:21
3 km 06:27
4 km 07:14
5 km 06:08
6 km 06:00
7 km 06:07
8 km 06:44
Ale piekna pogoda u nas! Wczoraj bylam z dziecmi na dwoch fajnych wycieczkach, przebylismy za kazdym razem az 2 km! dzis tez jedna zaliczylismy, ale wieczor zostawilam dla siebie i biegania.
A w ogole to w piatek kolega wieczorem wpadl do meza, to poniewaz mi sie impreza z pracy rozsypala (wszyscy chorzy) zmaltretowalam go zeby posiedzial ze spiacymi dziecmi a sama wyciagnelam meza na bieganie zaczal za szybko, twierdzac, ze on nie umie wolniej (jakies 5:10) i oczywiscie spuchl po niecalym kilometrze nie powiem, ja bym duzo dluzej tego tempa nie wytrzymala takze dalej mu sie bieganie nie podoba. W kazdym razie ja powiedzialam mu zeby poczekaj na mnie na tym slimaku co go na ostatniej stronie wkleilam, a sama pognalam sprintem 500 m w jedna i w druga strone zeby choc troche sie zmeczyc. No i zepsulam sobie noge
Juz ostatich wyczynach troche mnie lewa lydka bolala, jakby jakis przykurcz czy cos. Nawet przy dotykaniu bylo bolesne ale po powrocie do domu porzadnie ja schlodzilam, a dzisiaj postanowilam ja rozbiegac. W sumie nie jest gorzej, wiec moze mi nogi nie amputuja.
Takze w ramach oszczedzania sie i nie szarzowania wybralam trase gorska, po czasie widac zwlaszcza 4 km byl bardzo pod gorke. Razem wg Endomondo 250 m. Ale zrobilam sobie fajna playlaiste ze spokojnymi piosenakami, zwlaszcza na pierwsze pol godziny gdzie wiedzialam ze nie mige szalec. No a potem to juz z gorki
A ostatni km tez troche slabszy bo sie zatrzymalam zrobic zdjecie
I keja mojegu ukochanego pracodawcy, do ktorej wlasnie dobija statek po nowy ladunek swiezutkiej karmy dla norewskich lososi
Dystans: 8,12 km
Czas: 52:40 min
Srednia predkosc: 6:29 min/km
1 km 06:43
2 km 06:21
3 km 06:27
4 km 07:14
5 km 06:08
6 km 06:00
7 km 06:07
8 km 06:44
- Gryzzelda
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 1710
- Rejestracja: 29 cze 2012, 21:31
- Życiówka na 10k: brak
- Życiówka w maratonie: brak
- Lokalizacja: Kraina Deszczowcow
27.09.2012 Czwartek
Po dlugim niebycie wracam na forum (i do biegania). W tym tyhgodniu mialam podroz sluzbowa do Lund (Szwecja). Bylo fajnie, a nastepnym razem na bank bire ze soba buty do biegania. To miasto jest komletnie plaskie i ma pelno super sciezek gdzie mozna sobie szurac!
Troche zmaltretowana i podziebiona wczoraj w koncu ruszylam na trase. Poniewaz bylo juz ciemno, postanowilam pobiec do miasta. Na poczatku bieglo sie calkiem przyjemnie, ale im blizej centrum tym wiecej ludzi. Potem wkopalam sie w brukowane uliczki (zdecydowanie NIE polecam do biegania: sa sliczne do podziwiania w tenisowkach i z aparatem fotograficznym, ale do biegania sie nie nadaja). Jeden koles zapytal mnie o droge i wybil mnie z rytmu (ja jestm najgorsza osoba na swiecie jesli chodzi o tlumaczenie ludziom jak maja gdzies dojsc, wiec pewnie i tak mu sie to na nic nie zdalo).
No a na 4 km zabraklo mi pary. To pewnie zneczenie i slaby obiad daly sie we znaki. Poza tym lewa lydka znowu zaczela bolec i to na tyle, ze ciezko bylo ja ignorowac. Mialam plan ze po 5 km jeszcze zrobie jeden ostry podbieg kolo domu, ale zamiast pod gorke skrecilam na swoje podworko.
Mam nadzieje ze nastepnym razem bedzie lepiej.
Dystans: 5,48 km
Czas: 35:23 min
Srednia predkosc: 6:28 min/km
1 km 06:17
2 km 06:28
3 km 06:08
4 km 06:19
5 km 06:49
Po dlugim niebycie wracam na forum (i do biegania). W tym tyhgodniu mialam podroz sluzbowa do Lund (Szwecja). Bylo fajnie, a nastepnym razem na bank bire ze soba buty do biegania. To miasto jest komletnie plaskie i ma pelno super sciezek gdzie mozna sobie szurac!
Troche zmaltretowana i podziebiona wczoraj w koncu ruszylam na trase. Poniewaz bylo juz ciemno, postanowilam pobiec do miasta. Na poczatku bieglo sie calkiem przyjemnie, ale im blizej centrum tym wiecej ludzi. Potem wkopalam sie w brukowane uliczki (zdecydowanie NIE polecam do biegania: sa sliczne do podziwiania w tenisowkach i z aparatem fotograficznym, ale do biegania sie nie nadaja). Jeden koles zapytal mnie o droge i wybil mnie z rytmu (ja jestm najgorsza osoba na swiecie jesli chodzi o tlumaczenie ludziom jak maja gdzies dojsc, wiec pewnie i tak mu sie to na nic nie zdalo).
No a na 4 km zabraklo mi pary. To pewnie zneczenie i slaby obiad daly sie we znaki. Poza tym lewa lydka znowu zaczela bolec i to na tyle, ze ciezko bylo ja ignorowac. Mialam plan ze po 5 km jeszcze zrobie jeden ostry podbieg kolo domu, ale zamiast pod gorke skrecilam na swoje podworko.
Mam nadzieje ze nastepnym razem bedzie lepiej.
Dystans: 5,48 km
Czas: 35:23 min
Srednia predkosc: 6:28 min/km
1 km 06:17
2 km 06:28
3 km 06:08
4 km 06:19
5 km 06:49
Ostatnio zmieniony 30 wrz 2012, 10:20 przez Gryzzelda, łącznie zmieniany 1 raz.
- Gryzzelda
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 1710
- Rejestracja: 29 cze 2012, 21:31
- Życiówka na 10k: brak
- Życiówka w maratonie: brak
- Lokalizacja: Kraina Deszczowcow
29.09.2012 Sobota
Dzis postanowilam pobiec powoli i spokojnie, tak zeby zobaczyc co z ta lydka. Caly dzien lalo, pogoda do d... I jakos sily braklo, wiec bardzo sie zdziwilam, jak endomondo mi podalo pierwszy km 6,20 wiec postanowilam biec tak jak moj ogranizm sie dobrze czuje, nie spieszyc sie za bardzo. No i jak bieglam 4 km to przyszedl jakis kryzys, lydka zaczela ciagnac, ja zaczelam tracic oddech, jedna gorka, druga gorka, a tu endo mi mowi ze 4 km przebieglam w 6,05 czyli jeszcze przyspieszylam. Ale udalo sie utrzymac to tempo do konca, takze super. Tak samo super moje samopoczucie, po biegu czulam sie rewelacyjnie. Moglabym biec dluzej, ale boje sie forsowac ta noge. W domu dobrze sie rozciagnelam. Zobaczymy jak bedzie jutro, mam nadzieje ze ok i bede mogla jeszcze sobie wyskoczyc pobiegac
W ogole maz mi dzisiaj powiedzial ze widac po mnie ze biegam, ze moje nogi sie zrobily takie umiesnione
Dystans: 6,87 km
Czas: 43:05 min
Srednia predkosc: 6:16 min/km
1 km 06:20
2 km 06:29
3 km 06:22
4 km 06:05
5 km 06:07
6 km 06:06
Dzis postanowilam pobiec powoli i spokojnie, tak zeby zobaczyc co z ta lydka. Caly dzien lalo, pogoda do d... I jakos sily braklo, wiec bardzo sie zdziwilam, jak endomondo mi podalo pierwszy km 6,20 wiec postanowilam biec tak jak moj ogranizm sie dobrze czuje, nie spieszyc sie za bardzo. No i jak bieglam 4 km to przyszedl jakis kryzys, lydka zaczela ciagnac, ja zaczelam tracic oddech, jedna gorka, druga gorka, a tu endo mi mowi ze 4 km przebieglam w 6,05 czyli jeszcze przyspieszylam. Ale udalo sie utrzymac to tempo do konca, takze super. Tak samo super moje samopoczucie, po biegu czulam sie rewelacyjnie. Moglabym biec dluzej, ale boje sie forsowac ta noge. W domu dobrze sie rozciagnelam. Zobaczymy jak bedzie jutro, mam nadzieje ze ok i bede mogla jeszcze sobie wyskoczyc pobiegac
W ogole maz mi dzisiaj powiedzial ze widac po mnie ze biegam, ze moje nogi sie zrobily takie umiesnione
Dystans: 6,87 km
Czas: 43:05 min
Srednia predkosc: 6:16 min/km
1 km 06:20
2 km 06:29
3 km 06:22
4 km 06:05
5 km 06:07
6 km 06:06
- Gryzzelda
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 1710
- Rejestracja: 29 cze 2012, 21:31
- Życiówka na 10k: brak
- Życiówka w maratonie: brak
- Lokalizacja: Kraina Deszczowcow
30.09.2012 Niedziela
Poniewaz noga mnie dzis nie bolala, po prawie calym dniu siedzeniu w domu ze wzgled na pogode (godzinny spacer z dziecmi w mazawce to byl szcyt moich mozliwosci, postnowilam pojsc pobiegac
Jak wychodzilam solidnie mzylo, w polowie rozpadalo sie na dobre. Dobrze ze maz mi zalatwil z pracy czapke z daszkiem, bo buff by sie na bank w tych warunkach nie sprawdzil. Ale jak mi juz z daszka zaczelo kapac, to stweirdzilam ze to juz za mocno pada i trzeba przyspieszyc w kierunku domu
Dzisiaj wybralam sobie trase wokol jeziorka, nad ktore cesto chodzilam z dziecmi w wozku, jak mieszkalam w innej czesci miasta. Takze 2 km na miejsce (wiekszosc pod gorke, masakra), 3 km dookola i do domu (na szczescie wiekszosc z gorki ).
Bieglo sie dobrze, tylko poczatek b. ciezki ze wgledu na podbiegi. Na plaskim rozwinelam skrzydla, i 4 km znowu wyszedl szybciej niz reszta, do rytmu z "it's like that" Ktos to jeszcze pamieta? sciagnelam sobie jakas dziwna skladanke z lat 90, bardzo smiesznie sie do niej biega
W drodze do domu przyspieszylam, majac nadzieje obnizyc srednie tempo do ponizej 6 min, ale jak widac sie nie udalo ale jak bieglam z gory to czulam ten zbieg odbijajacy sie rezonansem w kazdym stawie, wiec nie chcialam tez za mocno cisnac, zeby sobie nie zrobic kuku. Lydka troche boli, ale znowu ja porzadnie rozciagnelam i zobaczymy co jutro powie. Chyba w ramach rozciagania i cwiczen jutro zaloze do pracy wysokie obcasy
Dystans: 7,06 km
Czas: 42:27 min
Srednia predkosc: 6:01 min/km
1 km 06:06
2 km 06:10
3 km 06:12
4 km 05:34
5 km 06:14
6 km 06:04
7 km 05:53
Poniewaz noga mnie dzis nie bolala, po prawie calym dniu siedzeniu w domu ze wzgled na pogode (godzinny spacer z dziecmi w mazawce to byl szcyt moich mozliwosci, postnowilam pojsc pobiegac
Jak wychodzilam solidnie mzylo, w polowie rozpadalo sie na dobre. Dobrze ze maz mi zalatwil z pracy czapke z daszkiem, bo buff by sie na bank w tych warunkach nie sprawdzil. Ale jak mi juz z daszka zaczelo kapac, to stweirdzilam ze to juz za mocno pada i trzeba przyspieszyc w kierunku domu
Dzisiaj wybralam sobie trase wokol jeziorka, nad ktore cesto chodzilam z dziecmi w wozku, jak mieszkalam w innej czesci miasta. Takze 2 km na miejsce (wiekszosc pod gorke, masakra), 3 km dookola i do domu (na szczescie wiekszosc z gorki ).
Bieglo sie dobrze, tylko poczatek b. ciezki ze wgledu na podbiegi. Na plaskim rozwinelam skrzydla, i 4 km znowu wyszedl szybciej niz reszta, do rytmu z "it's like that" Ktos to jeszcze pamieta? sciagnelam sobie jakas dziwna skladanke z lat 90, bardzo smiesznie sie do niej biega
W drodze do domu przyspieszylam, majac nadzieje obnizyc srednie tempo do ponizej 6 min, ale jak widac sie nie udalo ale jak bieglam z gory to czulam ten zbieg odbijajacy sie rezonansem w kazdym stawie, wiec nie chcialam tez za mocno cisnac, zeby sobie nie zrobic kuku. Lydka troche boli, ale znowu ja porzadnie rozciagnelam i zobaczymy co jutro powie. Chyba w ramach rozciagania i cwiczen jutro zaloze do pracy wysokie obcasy
Dystans: 7,06 km
Czas: 42:27 min
Srednia predkosc: 6:01 min/km
1 km 06:06
2 km 06:10
3 km 06:12
4 km 05:34
5 km 06:14
6 km 06:04
7 km 05:53
- Gryzzelda
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 1710
- Rejestracja: 29 cze 2012, 21:31
- Życiówka na 10k: brak
- Życiówka w maratonie: brak
- Lokalizacja: Kraina Deszczowcow
02.10.2012 Wtorek
Dzisiaj mialam pol godziny na bieganie, ktore przeciagnelam do 35 min, a z mezem dwa razy sie mijalam w drzwiach, doslownie zadzwonil do mnie z pracy: ubieraj sie, bede za 10 min. A jak wracalam, to juz czekal z kluczykami w reku i nawet do domu nie zdazylam wejsc a on juz pojechal
Niestety do konca tygodnia nie da rady sie wyrwac, bo mam szkolenie, moze w piatek, jesli bede w stanie sie ruszyc
Dzisiaj tez slabo mi poszlo, caly dzien na nogach w robocie dal sie we znaki. Jeszcze lydka mnie zaczela ciagnac, a po jakims czasie dolaczyla druga.
Po dokladnym obadaniu moich butuw, w ktorych nabiegalam juz blisko 300 km doszlam do wniosku, ze lewa noga mi lekko sponinuje. Moze to stad te bole lydki? Tylko co z tym zrobic?
Dystans: 5,01 km
Czas: 31:30 min
Srednia predkosc: 6:17 min/km
Dzisiaj mialam pol godziny na bieganie, ktore przeciagnelam do 35 min, a z mezem dwa razy sie mijalam w drzwiach, doslownie zadzwonil do mnie z pracy: ubieraj sie, bede za 10 min. A jak wracalam, to juz czekal z kluczykami w reku i nawet do domu nie zdazylam wejsc a on juz pojechal
Niestety do konca tygodnia nie da rady sie wyrwac, bo mam szkolenie, moze w piatek, jesli bede w stanie sie ruszyc
Dzisiaj tez slabo mi poszlo, caly dzien na nogach w robocie dal sie we znaki. Jeszcze lydka mnie zaczela ciagnac, a po jakims czasie dolaczyla druga.
Po dokladnym obadaniu moich butuw, w ktorych nabiegalam juz blisko 300 km doszlam do wniosku, ze lewa noga mi lekko sponinuje. Moze to stad te bole lydki? Tylko co z tym zrobic?
Dystans: 5,01 km
Czas: 31:30 min
Srednia predkosc: 6:17 min/km
- Gryzzelda
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 1710
- Rejestracja: 29 cze 2012, 21:31
- Życiówka na 10k: brak
- Życiówka w maratonie: brak
- Lokalizacja: Kraina Deszczowcow
05.10.2012 Piatek
Dystans: 2,62 km
Czas: 18:48 min
Srednia predkosc: 7:10 min/km
06.10.2012 Sobota
Dystans: 2,70 km
Czas: 18:45 min
Srednia predkosc: 6:57 min/km
Mam zaleglosci w pisaniu. W bieganiu z reszta tez.
Przestraszylam sie tego bolu nogi i postanowilam sumiennie cwiczyc. Takze piatek i sobota: najpierw rozgrzewka, cwiczenia, krotkie i powolne bieganie, potem znowu cwiczenia i rozciaganie.
Mysle ze jest lepiej, ale na razie jestem ostrozna. Na pewno nie ma co szalec, wiec na razie trzymam sie slimaczego tempa, na tyle plaskich terenow, na ile mozna i ktorkich dystansow. Zobaczymy co sie wykluje.
Dystans: 2,62 km
Czas: 18:48 min
Srednia predkosc: 7:10 min/km
06.10.2012 Sobota
Dystans: 2,70 km
Czas: 18:45 min
Srednia predkosc: 6:57 min/km
Mam zaleglosci w pisaniu. W bieganiu z reszta tez.
Przestraszylam sie tego bolu nogi i postanowilam sumiennie cwiczyc. Takze piatek i sobota: najpierw rozgrzewka, cwiczenia, krotkie i powolne bieganie, potem znowu cwiczenia i rozciaganie.
Mysle ze jest lepiej, ale na razie jestem ostrozna. Na pewno nie ma co szalec, wiec na razie trzymam sie slimaczego tempa, na tyle plaskich terenow, na ile mozna i ktorkich dystansow. Zobaczymy co sie wykluje.
- Gryzzelda
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 1710
- Rejestracja: 29 cze 2012, 21:31
- Życiówka na 10k: brak
- Życiówka w maratonie: brak
- Lokalizacja: Kraina Deszczowcow
06.10.2012 Niedziela
Wiem, ze raczej nie powinnam, ale nie moglam usiedziec w domu. Chcialam zrobic znowu tylko jakies 15 min biegu + gimnastyka, ale mnie ponioslo w ten piekny, jesienny wieczor... Generalnie noga mnie nie bolala i caly dzien siedziala cicho, wiec po 1 km postanowialm zamiast wracac do domu pobiec troszke dookola, myslalam ze to jakis dodatkowy km wyjdzie, a wyszlo poltorej...
Noga ok, na 4 km zaczela troszke kluc, ale ogolnie bez wiekszych rewelacji. Tempo slimacze, nawet sie nie zdazylam zasapac, ale mokra wrocilam tak i tak, bo jednak 2 koszulki i kurtka to nawet przy wietrze i 8 stopniach dosyc ciepla kombinacja... Po powrocie znowu rozicaganie i gimnastyka, troszke wyrzutow sumienia, ale chyba bedzie dobrze. Moze na razie mi nic nie amputuja
Dystans: 4,36 km
Czas: 29:27 min
Srednia predkosc: 6:45 min/km
Wiem, ze raczej nie powinnam, ale nie moglam usiedziec w domu. Chcialam zrobic znowu tylko jakies 15 min biegu + gimnastyka, ale mnie ponioslo w ten piekny, jesienny wieczor... Generalnie noga mnie nie bolala i caly dzien siedziala cicho, wiec po 1 km postanowialm zamiast wracac do domu pobiec troszke dookola, myslalam ze to jakis dodatkowy km wyjdzie, a wyszlo poltorej...
Noga ok, na 4 km zaczela troszke kluc, ale ogolnie bez wiekszych rewelacji. Tempo slimacze, nawet sie nie zdazylam zasapac, ale mokra wrocilam tak i tak, bo jednak 2 koszulki i kurtka to nawet przy wietrze i 8 stopniach dosyc ciepla kombinacja... Po powrocie znowu rozicaganie i gimnastyka, troszke wyrzutow sumienia, ale chyba bedzie dobrze. Moze na razie mi nic nie amputuja
Dystans: 4,36 km
Czas: 29:27 min
Srednia predkosc: 6:45 min/km
- Gryzzelda
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 1710
- Rejestracja: 29 cze 2012, 21:31
- Życiówka na 10k: brak
- Życiówka w maratonie: brak
- Lokalizacja: Kraina Deszczowcow
12.10.2012 Piatek
no to w koncu wyprowadzilam noge na spacer caly tydzien cwiczylam ten przyczep miesnia piszczelowego, od dwoch dni juz mnie praktycznie nie bolalo, wiec poniewaz mamy piekna norweska zlota jesnien, az zal siedziec w domu.
Generalnie dzien nie nalezal do moich najlepszych, caly tydzien bardzo ciezki w pracy, a dzisiaj zakonczenie i oczywiscie rozpoczynajaca sie migrena. Wyszlam z pracy godzine wczesniej i w domu zanim maz przywiozl dzieci ucielam sobie polgodzinna drzemke: pomoglo
Potem zjadlam obiad i wyszlam poczlapac. Tempo utrzymywalam stale i powolne, ale powiem szczerze ze zmahcalam sie jak nic. Niby bylo 10 stopni, ale mocno wialo. Ubralam sie w bluze i po 10 min bylam mokra, ale w kolana mi wialo. Musze pomyslec o jakis ochraniaczach czy cus. No i po 20 min zaczela mnie palic taka zgaga, ze myslalam ze zione ogniem. Masakra. Na szczescie juz przeszlo.
Jeden plus ze noga mnie nie bolala :D
Ale czuje ze bede musiala jeszcze duuuzo taich powolnych i krotkich treningow zrobic, zeby wrocic to tej mizernej formy ktora sobie zdolalam wypracowac.
Dystans: 3,64 km
Czas: 25:47 min
Srednia predkosc: 7:05 min/km
no to w koncu wyprowadzilam noge na spacer caly tydzien cwiczylam ten przyczep miesnia piszczelowego, od dwoch dni juz mnie praktycznie nie bolalo, wiec poniewaz mamy piekna norweska zlota jesnien, az zal siedziec w domu.
Generalnie dzien nie nalezal do moich najlepszych, caly tydzien bardzo ciezki w pracy, a dzisiaj zakonczenie i oczywiscie rozpoczynajaca sie migrena. Wyszlam z pracy godzine wczesniej i w domu zanim maz przywiozl dzieci ucielam sobie polgodzinna drzemke: pomoglo
Potem zjadlam obiad i wyszlam poczlapac. Tempo utrzymywalam stale i powolne, ale powiem szczerze ze zmahcalam sie jak nic. Niby bylo 10 stopni, ale mocno wialo. Ubralam sie w bluze i po 10 min bylam mokra, ale w kolana mi wialo. Musze pomyslec o jakis ochraniaczach czy cus. No i po 20 min zaczela mnie palic taka zgaga, ze myslalam ze zione ogniem. Masakra. Na szczescie juz przeszlo.
Jeden plus ze noga mnie nie bolala :D
Ale czuje ze bede musiala jeszcze duuuzo taich powolnych i krotkich treningow zrobic, zeby wrocic to tej mizernej formy ktora sobie zdolalam wypracowac.
Dystans: 3,64 km
Czas: 25:47 min
Srednia predkosc: 7:05 min/km
- Gryzzelda
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 1710
- Rejestracja: 29 cze 2012, 21:31
- Życiówka na 10k: brak
- Życiówka w maratonie: brak
- Lokalizacja: Kraina Deszczowcow
17.10.2012 Sroda
Joga dla poczatkujacych
Czas: 1 h 15 min
Stopa boli dalej nie caly czas, ale dosc czesto. Zwlaszcza jak siedze i nic nie robie, jak troche pochodze to przechodzi. Boli srodstopie i zewnetrzna krawedz, nie jest wrazliwa na dotyk, a nawet po rozmasowaniu bol troche przechodzi. Nie mam pojecia o co chodzi. Dzis do pracy zalozylam buty do biegania, zeby stopki mialy miekko.
Jesli po weekedzie nie przjedzie, pojde do nogologa, ktorego polecila mi jedna biegalaca znajoma z pracy. Oby nie trzeba bylo.
Za to wczoraj razem z ciezarna kolezanka Polka poszlysmy na joge dla poczatkujacych. Prowadzaca tez byla w ciazy, wiec bylo wesolo ogolnie byly az 3 osoby, my dwie i jeszcze jedna Norwezka, wiec pani zrobila ulkon w nasza strone i zajecia byly po angielsku super. Poza tym podchodzila do nas co chwile i poprawiala, no rewelacja. Duzo cwiczen na plecy i biodra, moj wykrzywiony kregoslup piszczal ale czul sie potem super.
Za tydzien na pewno tez pojde!
Joga dla poczatkujacych
Czas: 1 h 15 min
Stopa boli dalej nie caly czas, ale dosc czesto. Zwlaszcza jak siedze i nic nie robie, jak troche pochodze to przechodzi. Boli srodstopie i zewnetrzna krawedz, nie jest wrazliwa na dotyk, a nawet po rozmasowaniu bol troche przechodzi. Nie mam pojecia o co chodzi. Dzis do pracy zalozylam buty do biegania, zeby stopki mialy miekko.
Jesli po weekedzie nie przjedzie, pojde do nogologa, ktorego polecila mi jedna biegalaca znajoma z pracy. Oby nie trzeba bylo.
Za to wczoraj razem z ciezarna kolezanka Polka poszlysmy na joge dla poczatkujacych. Prowadzaca tez byla w ciazy, wiec bylo wesolo ogolnie byly az 3 osoby, my dwie i jeszcze jedna Norwezka, wiec pani zrobila ulkon w nasza strone i zajecia byly po angielsku super. Poza tym podchodzila do nas co chwile i poprawiala, no rewelacja. Duzo cwiczen na plecy i biodra, moj wykrzywiony kregoslup piszczal ale czul sie potem super.
Za tydzien na pewno tez pojde!
- Gryzzelda
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 1710
- Rejestracja: 29 cze 2012, 21:31
- Życiówka na 10k: brak
- Życiówka w maratonie: brak
- Lokalizacja: Kraina Deszczowcow
22.10.2012 Poniedialek
Czlapanie
Dystans: ok. 2 km
Czas: pewnie ok. 15 min
Korzystajac z ostatniego dnia obecnosci mojej Mamy (odwiedzila nas na dluzszy weekend) i z pieknej pogody, poclapalam nad fiord moim slubnym. Tempo bylo takie, ze on szybko szedl, a ja czlapalam. Eh, jak mi tego brakuje niestety dzis rano mrowienie w lydce wrocilo, wiec na razie o bieganiu moge zapomniec.
Jutro zapisuje sie do fizjoterapuety.
23.10.2012 Wtorek
X fit
Czas: pewnie ok. 30 min
No to poszlam na ta nowa silownie. Ogolnie jeden wielki minus: wszystkie cwiczenia wysilkowe zorganizowane sa na jednej sali, z okropna muzyka z nadmiernie podkreconymi basami i pania od spinningu draca sie do mikrofonu nie fajnie.
Zajecia oczywiscie okazaly sie za ciezkie jak dla mnie, umecylam sie jak kon, ale w sumie bylo fajnie. Tylko przewrotow nienawidze, mam klopoty z blednikiem i mi zawsze po nich niedobrze. Ale sprawa obadana, poprobuje jeszcze innych zajec na pewno. Silownia jest 3 min od mojego domu, otwarta do 22, wiec chyba na razie bede na orbitreka albo ine ustrojstwo przychodzic w terminach mi pasujacych i cwiacac w tempie ktore mi odpowiada.
Tylko nie wiem czy z tym hin spints moge na orbitreku cwiczyc, w sumie w internecie pisza ze chyba tak...
Czlapanie
Dystans: ok. 2 km
Czas: pewnie ok. 15 min
Korzystajac z ostatniego dnia obecnosci mojej Mamy (odwiedzila nas na dluzszy weekend) i z pieknej pogody, poclapalam nad fiord moim slubnym. Tempo bylo takie, ze on szybko szedl, a ja czlapalam. Eh, jak mi tego brakuje niestety dzis rano mrowienie w lydce wrocilo, wiec na razie o bieganiu moge zapomniec.
Jutro zapisuje sie do fizjoterapuety.
23.10.2012 Wtorek
X fit
Czas: pewnie ok. 30 min
No to poszlam na ta nowa silownie. Ogolnie jeden wielki minus: wszystkie cwiczenia wysilkowe zorganizowane sa na jednej sali, z okropna muzyka z nadmiernie podkreconymi basami i pania od spinningu draca sie do mikrofonu nie fajnie.
Zajecia oczywiscie okazaly sie za ciezkie jak dla mnie, umecylam sie jak kon, ale w sumie bylo fajnie. Tylko przewrotow nienawidze, mam klopoty z blednikiem i mi zawsze po nich niedobrze. Ale sprawa obadana, poprobuje jeszcze innych zajec na pewno. Silownia jest 3 min od mojego domu, otwarta do 22, wiec chyba na razie bede na orbitreka albo ine ustrojstwo przychodzic w terminach mi pasujacych i cwiacac w tempie ktore mi odpowiada.
Tylko nie wiem czy z tym hin spints moge na orbitreku cwiczyc, w sumie w internecie pisza ze chyba tak...
- Gryzzelda
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 1710
- Rejestracja: 29 cze 2012, 21:31
- Życiówka na 10k: brak
- Życiówka w maratonie: brak
- Lokalizacja: Kraina Deszczowcow
24.10.2012 Sroda
Joga dla poczatkujacych
Czas: 1 h 15 min
To nie byl dobry pomysl zeby pojsc na joge dzien po takim treningu ale umowilam sie z kolezanka wiec glupio bylo nie pojsc. Tym razem bylo wiecej ludzi i takich bardziej doswiadczonych, wiec cwiczenia tez byly trudniesze. Ale dalam rade
Wczoraj rano nawet mnie nic nie bolalo po tym X ficie. I taka bylam z siebie zadowolona, z reszta prowadzacy mowil, ze uzywalismy tylu roznych miesni, ze nie powinno nas nic specjamnie bolec. Ale w ciagu dnia zaczelam zaczelam odczuwac posiadanie ramion, potem ud, potem lydek itd...
Dzis boli mnie chyba kazdy kawalek ciala, a jeszcze przyplatuje sie przeziebienie. Mam poczucie dobrze wykonanej pracy
Jutro ide do fizjoterapeuty z ta noga, zobaczymy co mi powie.
Joga dla poczatkujacych
Czas: 1 h 15 min
To nie byl dobry pomysl zeby pojsc na joge dzien po takim treningu ale umowilam sie z kolezanka wiec glupio bylo nie pojsc. Tym razem bylo wiecej ludzi i takich bardziej doswiadczonych, wiec cwiczenia tez byly trudniesze. Ale dalam rade
Wczoraj rano nawet mnie nic nie bolalo po tym X ficie. I taka bylam z siebie zadowolona, z reszta prowadzacy mowil, ze uzywalismy tylu roznych miesni, ze nie powinno nas nic specjamnie bolec. Ale w ciagu dnia zaczelam zaczelam odczuwac posiadanie ramion, potem ud, potem lydek itd...
Dzis boli mnie chyba kazdy kawalek ciala, a jeszcze przyplatuje sie przeziebienie. Mam poczucie dobrze wykonanej pracy
Jutro ide do fizjoterapeuty z ta noga, zobaczymy co mi powie.