haha, mam tak samo... tzn. się nie powstrzymuję kompletnie bo mam teorię, że jak nie będę jeść słodyczy w ogóle to potem się na nie rzucę i wyjdzie, że zjem ich jeszcze więcej (nie wiem, chyba żyję w jakimś błędnym przekonaniu, że batoniki są tak samo niezbędne w codziennym jadłospisie jak chleb i inne powszednie produkty) albo nadrobię innym jedzeniem, a przyjemność z jego jedzenia będzie nieporównywalna ale korzystając z faktu, że akurat mój głód słodyczowy jest teraz jak na mnie niski, staram się ograniczać i jeść ich normalne porcje (chociaż pewnie i tak nadal za duże...).Więc póki mogę się powstrzymać od ich jedzenia, to się powstrzymuję. Nie wiem jak długo to potrwa, może jutro się już skończy??? who knows?
ale kiedyś w ramach eksperymentu udało mi się nie ruszyć przez miesiąc nic słodkiego. i poważnie myślę o jego powtórzeniu tylko, no właśnie, mogę być tą tykającą bombą
też ostatnio spotkałam kilku facetów niezbyt skorych do powitań. ale co tam, ja się nie będę wychylać...