Przepraszam, że tak pózno odpisuje, ale wczoraj zlatany dzień.
Jest dokładnie jak pisze Qba. Wszystko przychodzi razem z progresem.
Jesli chodzi moje początki. Pierwsza zmianka jest z kwietnia, bo wtedy pierwszy raz wykonałem swój długi bieg, 4km na raz

i od tamtego momentu postanowiłem notować to co robię i biegać... Po prostu wtedy byłem w szoku, że mi się udało, że jest progres, którego notabene nigdy bym się niespodziewał..
Ale wszystko zaczęło się w styczniu... Bardzo potrzebowałem wtedy jakiegoś ruchu, bo moje samopoczucie, kondycja były w fatalnym stanie.. Za dużo piwek, cały czas siedzący tryb życia, lekka nadwaga, niesenności, jakieś dziwne objawy zdrowotne (w karku odczuwałem jakieś dziwne naprężenie, jakiś prąd, jak kładłem się spać, to miałem uczucie że zaraz mnie coś porazi, złapie jakiś skurcz.. nigdy tego nie badałem, ale trochę się nasłuchałem o padaczkach).. Wszystko to mnie troch ę zmartwiło i wystraszyło.. Musiałem coś zrobić.. Zaczałem od siebie

Tak czy siak, kiedyś trochę się ruszałem.. karate, chodzenie po górach, basen... Z basenu zrezygnowałem, bo pojawiło się u mnie z czasem uczulenie na chlor.. No i wymyśliłem sobie, że zacznę trochę truchtać jak wyjdę na spacer z psem.. Zawsze to jkiś większy wysiłek... I tak się zaczęło.. Moim celem było trochę ruchu dla poprawy, żeby lepiej się poczuć, trochę zmęczyć, dotlenić... I to rzeczywiście to od samego początku pomagało.. I robiłem to tak dalej.. Wszystko w ten sposób, żeby mieć siły do następnego razu.. Zero kieratu, czy coś w tym stylu.. Jak to wyglądało? Po prostu trochę truchtania, trochę marszu.. Ile? Różnie.. Czasami parę sekund, czasami 2-3 minuty... Z czasem udawało się kilka minut na raz.. Czasami na takim spacerku potruchtałem sobie 5 minut i to wsio było

... I tak po tych trzech miesiącach w pewnym momencie przyszła ochota żeby zrobić coś nowego.. Poczułem się pewnie i zrobiłem pierwszy długi bieg.. A polegał on na tym, że pobiec jak najwolniej i jak najdłużej.. I udało się... Ja nigdy nie lubiłem biegać. Taki wyczyn dał mi skrzydeł i wtedy oficjalnie postanowiłem, że będę biegał. Te trzy miesiące niewinnego truchtania dały bardzo dużo, przyzwyczajony byłem do kilku takich truchtań w tygodniu 4-5 razy.. Wyrobiła się jakas baza.. Nogi i mięśnie też się trochę przystosowały.. Więc jak zacząłem już biegać dłużej, to nie było problemu z wytrzymałością.. Czułem się jak ryba w odzie..
Generalnie jak zacząłem tak truchtać w styczniu to ja wogóle nie planowałem biegać.. Ja nie zaglądałem na żadne fora.. Nic o tym nie czytałem.. tętne tempa.. Nie panimaju wtedy takich rzeczy.. Nie znałem żadnych planów.. tak tylko chciałem sobie na spacerku z psem trochę więcej poruszać się.. I nic więcej
sorki że tak dużo.. chyba to sobie wkleje do notatnika hehe...
jakby były jakieś pytania to odpowiem jutro, bo teraz wyjazd na cały dzień.
i jeszcze jedna rzecz Giz... jak wyznaczyłaś te HRmaks ? bo z tym różnie bywa...
http://im226.blogspot.com/2007/09/po-za ... stu-o.html
pozdro