no i gdzie są wpisy z bieganiem ?

mimiku
coz
bylam bez netu
ale niniejszym nadrabiam
weekend cudny
spelnilam sie w roli chrzestnej, uaktywnilam poraz milionowy instynkt macierzynski i szczesliwa wrocilam poltorej godziny temu do Poznania
ale po kolei
ostatnio biegalam we wtorek
te swoje 30 minut
nie policzylam wtedy dystansu bo nie mialam dostepu do kompa wspollokatorki i do google earth'a, bo moj komp to juz dogorywa
po drodze od wtorku do wczoraj nie bylo nic ruchliwego
a wczoraj jak juz doznalam uaktywnienia tego co aktywne aktualnie byc absolutnie nie powinno, musialam sie wyzyc a ze kuzyn posiada na ogrodzie trampoline....
szalenstwo czyste
po co ja mam biegac jak moge skakac
spadl deszcz wiec w tym deszczu... mowie Was- bajka... tak tak znow robilam deszczowego czlowieka, ale teraz chyba bedzie bez konsekwencji. tak czuje

po trampolinie wieczorem byly kregle. chlopcy, kocham Was. koledzy wspanialomyslnie zaproponowali ze zagramy druzynowo. 2 panow na 3 panie. dostali w dupe az milo
no i dzis rano pobudka...
aha, zapomnialam... przed trampolina byla lamkpa wina i 2 razy whisky z cola, raz od wujka raz od taty. lali jak dla siebie chyba...
a po trampolinie w trakcie kregli 2 razy mojito. pisze to i dlatego ze to wazne i dlatego ze to moj blog do cholery
no wiec do sedna, ale powoli... obudzilam sie leciutko wczorajsza, bo ja w zasadzie nie pije alkoholu, raz na 2 tygodnie pol piwa. nie wchlaniam. ostatnio w zasadzie whisky moglabym, bo bardzo bardzo lubie, ale nie ma co sciemniac, nie stac mnie na popijanie whisky. zreszta po co. a tu wczoraj takie cos... no i to skakanie wesolkowate... zapomnialam ze moje kolana to sa dosc delikatne bidulki, bo i po operacji jedno i po wiazadlach szwankujacych drugie. wiec kolana mnie dzis bola. dosc tak zbyt zauwazalnie. a prawy bark... aua!
no ale!!!!!!!!!
od rana marzylam zeby pobiegac. z okazji chrzcin spotkalam sie z wujkiem ktory 2 tygodnie temu przebiegl polowke. no i co... on ma prawie 50 lat. ile bede czekac zeby go dogonic?
wiec
dojechawszy z pkp, rzuciwszy torbe na podloge, przebrawszy sie w biegowe wdzianko niezwlocznie, juz tylko i wylacznie i forever w leginsy- wyszlam na easiest easy
i melduje
45 minut
6,4 km
puls 178-184
6'50s/1km
jestem musze przyznac calkiem zadowolona...
<przepraszam teraz z kolei za brak polskich znakow, ale to komp z USandA no i jakos nie ma...>
Uważaj, uważaj.
Nie ma nic gorszego, niż pogarda neofity.