Służę:
Chłopaku, mam wrażenie, że robisz wszystko na odpierdziel... aby było, aby tylko coś tam napisać na blogu, przy okazji, bez głowy i planu. Na co liczysz? Na cudowny, skokowy wzrost formy? Na to, że 10 km na zawodach będzie tylko z górki?
Piszę to z perspektywy człowieka, który dziennik ten czyta od samego początku i widzi jak zmienia się Twój stosunek do biegania, jak niedbałą formę to wszystko zaczyna przybierać. Ostatnie wpisy były dla mnie, czytelnika, męką. Nic z nich nie wynikało, a tylko odnosiłem wrażenie, że przestaje Ci zależeć, że masz już dość... Nie będę dalej rozwijał tej kwestii.
Na pewno ambicji Ci nie brakuje, ale myślę, że traktujesz swoje cele na wyrost, a widząc, że są nierealne - przynajmniej w tym wymiarze biegania, jaki teraz jest Twoim udziałem - nie wyciągasz wniosków. Mam wrażenie, że brniesz ciągle w jednym kierunku - pokazania wszystkim, że jestem gość, tylko wszystko wokół sprzysięga się przeciwko mnie. Tymczasem oprócz mocnej wiary w siebie, w bieganiu potrzebny jest charakter i rozwaga. Jestem przekonany, że masz jedno i drugie, tylko bez sensu wbiłeś się w jakąś ślepą uliczkę i teraz nie potrafisz się zreflektować...
Sam jestem niezorganizowany, chaotyczny, zapalam się prędko do różnych rzeczy, by po chwili zdać sobie sprawę, że porywam się z motyką na słońce, ale staram się zapanować nad gorącą głową, czasem spuszczę łeb i przyznam się do błędu. Na bałaganie, niedbalstwie nie zbuduje się niczego solidnego... Heh - prawie jak przypowieść o domu na skale (taki ze mnie szatanista

) Odpocznij sobie trochę, przemyśl jak powinno wyglądać Twoje bieganie, podejmij odpowiednie decyzje i kontynuując, zacznij od nowa.
Pozdrawiam