Renata pisze:Pozdrawiam imieninowo i równie serdecznie jak zawsze.
Yogi - Mistrz Taktu. Nie ma co....
Winszuję najlepszości!
A jeszcze wczoraj pamiętałem...
Ja z Darkiem zaś stanęliśmy w poprawnym miejscu na starcie.
Isotną rzecz poruszyłaś. Ze strefami, to rzeczywiście było niefajnie, to znaczy, trzeba być obiektywnym. I tak:
Dobrze, że organizator w ogóle podjął się tego pomysłu.
Podobało mi się oznakowanie stref - wyraźne już z daleka.
W środku - całkiem sporo miejsca przed startem - porównując do ciasnego startu z Krakowskich Przedmieści rok temu.
Natomiast respektowanie tego przez uczestników - wyszło jak wyszło.
Ja stałem w strefie 45-50. Blisko 45, bo takim tempem zamierzałem jechać. Nie wiem czy cztery, ale u mnie przynajmniej pierwsze dwa kilometry były takie, jak piszesz. Gremlin bezwględnie i nieubłaganie to obrazował niestety. Na dobry początek, jeszcze przed przekroczeniem linii startu władowałem się w kałużę - nie było gdzie wiać - i nastrój zrobił mi się bojowy. W efekcie, niezależnie od wydarzeń nowy rekord ukręciłem i jestem zadowolony, mimo że niesmak ze slalomu pozostał. Nie wiem więc, czy to nieodparta chęć realizacji swojego sprytu czy bardziej indolencji w szacowaniu swoich umiejętności - hmm, ktoś, kto biega 10km poniżej 50 minut raczej swoje możliwości już jako tako zna. Weryfikacja przez organizatora deklarowanych czasów - tak, jak np. na tegorocznym MW - pomogłaby chyba przekuć ideę stref w pełen sukces.