Ja różnicę widzę chwilę po założeniu buta i przede wszystkim w trakcie spokojnego biegania.
Zwykły but vs carbon, na rozbieganiach daje mi jakieś 15-30s/km. W moim przypadku jest to ~4:30km -> ~4:15-4:00/km.
Trucht jest bardzo komfortowy, a zmiana tempa nie kosztuje mnie nic w trakcie treningu, jak i później w ogólnej regeneracji.
Zupełnie inne obserwacje mam w trakcie mocnych biegów ciągłych, gdzie jeszcze na pierwszych kilometrach jest w porządku, ale im bardziej jestem zmęczony, tym mam wrażenie, że carbon mi coraz bardziej przeszkadza. Te same odczucia towarzyszyły mi na zawodach na dystansach 5-21k. Było to dla mnie ciężkie do tego stopnia, że w kilku ostatnich startach zrezygnowałem z tych topowych modeli typu AlphaFly i zacząłem biegać w Takumi Sen 10. Ten model ma co prawda szklane pręty - ale w odczuciach jest zdecydowanie bliższy klasycznej startówce, niż butom carbonowym. W tym modelu zrobiłem, w tym roku PB na 10km.
Jestem bardzo daleki od stwierdzenia, że biegam w carbonach szybciej, czy to na mocnych akcentach, czy w trakcie zawodów.
Mam na strychu, 12-letnie poczciwe - Adizero Hagio i w przyszłym sezonie, chce im dać szanse na dystansie 5km.
Presja społeczna i brak asortymentu w klasycznych startówkach, faktycznie nie sprzyjają takim eksperymentom. Ja już teraz stając na starcie w tych Takumi, czuje się, jak jakiś odmieniec

Dawno rzuciłbym carbony w kąt, ale cały czas słyszę podszepty - "a co jeśli reszta faktycznie zyskuje przewagę..."