Wrócę jeszcze do tego globalnego działania powięzi.
Robert podesłał mi fajny filmik z Purczyńskim i tam jest
fragment, który opisuje w zasadzie, to co próbowałem jakiś czas temu przekazać, czyli kontrowanie garbusem. Pamiętacie - była akcja do przodopochylenia miednicy z jednoczesnym wypłaszczaniem w odcinku lędźwiowym. Purczyński robi coś podobnego, ale przede wszystkim dużo lepiej to opisuje. Mówi co prawda o bolących plecach, ale wspomina też o stabilności. Takie subtelne korygowanie sylwetki daje w efekcie wzrost stabilności, a czuje się ją jako usztywnienie tułowia.
Choć jest to bardzo trudne, to mamy możliwość pracy nad poprawą sztywności fazy podporu w całym ciele, nie tylko w nodze podporowej. Tak wyglądać może trening powięzi, a właściwie trening poprawiający czucie naciągania taśm anatomicznych. I jest to w kontrze do treningu kora, albo treningu ze sztangą, gdzie próbuje się uzyskać podobny efekt obudowując się mięśniami.
Czy taka sztywność z powięzi stoi za wynikiem 3:27 na 1500 w wieku 18 lat? Może właśnie na tym polega fenomen w bieganiu, że są na świecie ludzie, którzy w naturalny sposób uzyskują taką sztywność, nad którą inni musieliby pracować latami, albo w ogóle jest ona poza ich percepcją. Bo żeby pracować nad takim usztywnieniem, to trzeba wpierw je poczuć. Marek Purczyński robi za mnie dobrą robotę werbalizując mój bełkot w tych kwestiach.
Duża sztywność, to duża responsywność. Ale nie pianki w bucie, tylko w kontekście naszych tkanek. Dynamika hamowania i przyspieszania wtedy rośnie. Być może parametr SSL Garmina da jakieś echo i dałoby się coś wywnioskować z dłuższych obserwacji tej metryki. BRT
o którym pisałem byłoby w mojej ocenie lepsze, ale to wciąż w sferze fantazji jest. Znaleźć sposób na parametryzację sztywności i w konsekwencji responsywności i pracować nad nimi mobilizując tkanki do wkrętki, do kontry garbusem itd. to są mokre sny inżyniera.