miał być treszhold, ale został dodany "+" do treszholdu
można powiedzieć, że miesiąc temu biegałem trening 8x1km na przerwie 1'30 w okolicach progu mleczanowego, a nawet ciut poniżej. biegałem to w terenie w okół takiego stawu, pętelka akurat ma 1km z groszem.
i ze względów logistyczno prywatnych akurat udało się pobiegać wczoraj ten sam trening, tylko na bieżni przyszkolnej. cel był mniej więcej ten sam, biegać po ok 3'40-2, bo to mniej więcej tak wychodzi na chwilę obecną ze wszystkiego (kalkulatory, samopoczucie, tętno).
ale wyszło ciut inaczej.
jak zobaczyłem w ile poszedł pierwszy kilometr - totalnie na samopoczucie pobiegłem, zbytnio nie kontrolowałem między czasów (nie chciało mi się ich liczyć. co prawda wiedziałem, że ma być 22, 44 itd. to tak do 400 dawało radę, później nie pamiętałem

) - to przerwę wydłużyłem do 2'. i generalnie starałem się biegać z luzu. bez spinki. wieje? no to wolniej. jedynie szóste dałem dosyć mocno, bo szło w okolicach 3'45 a to już by nie pasowało.
do połowy szło dosyć ciężkawo, ale później jakoś poszło. szczerze mówiąc, nie kontrolowałem międzyczasów. kierowałem się samopoczuciem i oddechem. na ostatnim km pozwoliłem sobie pobiec ciut mocniej jakieś 300m ostatnie, ale też bez szaleństw.
dzisiaj za to wpadła dwunastka rozbiegania średnio po 4'54. jutro coś szybszego, być może tak zwane moderate. coś w okolicy 15-16km.
i tak to się kręci.
wiecie co jest najważniejsze w każdym planie? systematyka i regularność.