Mossar pisze: ↑28 sie 2023, 13:56
Dobra, krótka piłka (i tak pewnie trochę się rozgadam), bo zwykle mi elaboraty wychodzą.
Dzisiaj z przymusu zamiast 60' spokojnie musiałem zrobić 25' spokojnie + 15' w T10 (4:50/km). I co? I się okazało, że mógłbym takie jednostki robić i byłyby mniej męczące niż takie żmudne klepanie stopami o ziemię przez godzinę. Dla przykładu, dużo łatwiej mi zrobić 8km w taki sposób, że najpierw 4km 5:50/km, a potem lecę kolejne 4km w 4:50/km niż ciągiem 8km po 5:20/km. Różnica jest tylko taka, że w pierwszym przypadku mam przez pierwsze 4km tętno na bardzo luźnym poziomie (60-65%), a potem lecę blisko progu, a w drugim przypadku mi się bardziej jednostajnie zwiększa to tętno od 65 do 80-85%. I w jednym i drugim przypadku średnie tętno jest dosyć podobne, ale odczuciowo dużo lepiej mięśniowo znoszę pierwszy przypadek.
Moje pytanie brzmi tak: skoro "ten typ tak ma" to powinienem iść w zgodzie ze swoim organizmem i biegać sobie większość jednostek w taki zmienny sposób? Czy wręcz przeciwnie, skoro ciężko mi idzie dłuższe bieganie w tym samym tempie to powinienem się trzymać takiego jednostajnego treningu, żeby się zaadaptować?
Przede wszystkim nie wyciągałbym pochopnych wniosków z jednego treningu, nawet jak wyszedł super (podobnie jak nie należy się załamywać jak raz na jakiś czas na jakimś treningu totalnie
"zbombimy"). To, że dzisiaj się super czujesz po treningu to oczywiście cieszy, też jestem raczej szybkościowcem i też często tak mam że po szybszych treningach czuję się wręcz naładowany energią i chciałbym zaraz lecieć na kolejny trening, ale trzeba pamiętać że efektywny trening to nie są pojedyncze magiczne jednostki tylko systematyczna mozolna robota. I nie mówię, że takie podejście (szybsze krótsze biegi zamiast dłuższych wolniejszych) się u Ciebie nie sprawdzi, ale skoro wybrałeś jakiś konkretny plan treningowy, czy jakąś metodologię to daj jej szansę, przepracuj nią dłuższy okres czasu (no chyba że czujesz, że ewidentnie Ci nie leży i cały czas chodzisz przemęczony i/lub kontuzjowany), realny efekty treningów wytrzymałościowych widać często dopiero po kilku tygodniach. Z moich własnych obserwacji wynika, że jednym z częstszych błędów u amatorów, szczególnie takich którzy interesują się treningiem, dużo czytają, słuchają, szukają informacji, jest takie przeskakiwanie z metody na metodę na zasadzie "tu przeczytam fajny artykuł o jakimś treningu to sobie sprawdzę, kupię książkę i chwilę będę biegał planem z tej książki, posłucham podcastu z jakimś trenerem i zaraz będę testował na sobie jego metody", sam wielokrotnie w tę pułapkę wpadałem. Robi się z tego potem treningowy bajzel, często kończy się to wynikami poniżej oczekiwań, a nawet jak się uda coś fajnego nabiegać to ciężko stwierdzić co tak naprawdę podziałało.