Skomentuj artykuł "Jak wytrenować wytrzymałość? – PODCAST #71 – Jacek Wosiek"

Biegowe "citius, altius, fortius": miejsce dla tych którzy chca biegac dalej i szybciej.
Siedlak1975
Zaprawiony W Bojach
Zaprawiony W Bojach
Posty: 4815
Rejestracja: 22 lis 2017, 14:58
Życiówka na 10k: 37:59
Życiówka w maratonie: 2:59:13
Lokalizacja: Tychy

Nieprzeczytany post

tkobos pisze: 21 lis 2021, 23:08
pawo pisze: 21 lis 2021, 22:36
tkobos pisze: 21 lis 2021, 22:25 a) Klasyczne jednostki długodystansowe, gdzie powiedzmy te najbardziej intensywne kończą się na treningu w stylu VO2Max (prędkość VO2Max z równym czasem długości trwania odcinka i przerwy).
A mógłbyś sprecyzować, bo jakoś trudno mi to sobie wyobrazić.
No chodzi mi o typowe interwały w stylu Danielsa - np. 5x4 minuty z przerwa 3 minuty czy coś takiego. Czyli coś co jest szybkie, ale generalnie mieszczące się w arsenale długodystansowców (co oczywiście nie znaczy, że przez każdego jest wykorzystywane). Wszystko co poniżej też oczywiście traktuje jako normalny trening dystansowy. Powyżej no to są już właśnie jakieś odcinki w stylu 400m tempem na 1500 czy coś takiego.
jacwos pisze: 21 lis 2021, 22:47 Ja nie za bardzo widzę sens biegania dla amatora odcinków w stylu 400m z max prędkością i długimi przerwami. W swoim treningu bardzo lubię i używam dużo odcinków 200-400m bieganych dla danego zawodnika dość szybko ale swobodnie i na krótkiej przerwie. Nie powoduje to wysokiego zakwaszenia, a adaptuje ruchowo i fizjologicznie organizm do skuteczniejszego biegania. Jest to jeden z ulubionych treningów moich zawodników nawet do maratonu. Jak powiedziałem w podcaście takie odcinki służą mi do budowania specyficznej wytrzymałości pod różne dystanse, a nie szybkości (dla mnie w długich biegach to swoboda poruszania się).
Dzięki za bardzo konkretną odpowiedź. Ja właśnie też tego sensu nie widzę, ale nie wiem, może taki sens jednak istnieje. Wydaję mi się, że ten rodzaj treningu - taki luźny fartlek - pojawia się w wielu szkołach treningowych, np. słynne Kenijskie diagonalsy itd. W planach Canovy to są takie pół-jednostki. Generalnie jednak, chodzi o zachowanie tej "higieny ruchu", przełamaniu monotonii, zrobieniu czegoś innego, ale raczej nie o jakiś bardzo precyzyjny rodzaj bodźca. Taki efekt odmulenia prawdopodobnie można uzyskać na wiele różnych sposobów. To o co mi chodzi, to co w praktyce długas bez historii sportowej może wyciągnąć dla siebie z treningu pod średnie dystansie (kiedy nie jest nimi bezpośrednio zainteresowany) - no bo nie cofnie przecież czasu i nie wróci do 15 roku życia. Fizjologicznie cały czas nie widzę korzyści ponad to co oferuje klasyczny arsenał długodystansowy, ale może takie są.
Trochę z przypadku bo przez covid na forum kolega Jacek wrzucił projekt dla wszystkich czyli pandemiczny 1km.
Realizowałem tylko 8 tygodni treningów pod ten projekt mając 45lat. Tylko 3 treningi w tygodniu czyli 2 akcenty i jedno wybieganie do 20km+jeden trening siłowy. Te "śmieszne" 8 tygodni zrobiło mi taki zapas prędkości, że akcenty które robiłem już w treningu pod maraton realizowałem bez problemu. I to było tylko 8 tygodni. Na zapasie prędkości jest całkiem inne bieganie.
Na 100% te treningi mocno mnie poprawiły właśnie pod maraton.
New Balance but biegowy
qamil
Stary Wyga
Stary Wyga
Posty: 156
Rejestracja: 23 kwie 2013, 22:04
Życiówka na 10k: 38:07
Życiówka w maratonie: brak

Nieprzeczytany post

Z całym szacunkiem dla Siedlak1975 i generalnie amatorów biegania, ale nam biegając powiedzmy (strzelam bo pewnie dużo szybciej) do 35 minut na 10km praktycznie zbędny jest trening tolerancji kwasu mlekowego, czyli powiedzmy od VO2max w górę na długości odcinka, gdzie ten kwas zaczyna się mocno wytwarzać. Poza tym nawet Lydiard mawiał, że kwas przeciwdziała treningowi szybkości napinając ciało. W biegach od 5km w górę zaczyna się strefa, gdzie tolerancja kwasu mlekowego traci bardzo mocno na znaczeniu. Patrząc na to jakie rezerwy ma organizm amatora to nadal mamy ogromne możliwości rozwoju w "czystszej" wytrzymałości. Wytrzymałość to nie samo nabijanie kilometrów, a też przesuwanie prędkości na progach. Według mnie trening szybkościowy amatora może się ograniczyć to 100m odcinków, a DUŻO ważniejsze będzie najpierw ogarnięcie ciała. Szybkość to wisienka na torcie. Po prostu można kopać dużo głębiej, nie wchodząc w pracę silnika przy treningu szybkości. Oczywiście jak ktoś ma ogromne rezerwy i prawie nie tykał wysokich prędkości to i na krótką metę bieganie 200-400m w seriach mu pomoże. Pytanie tylko czy to jest efektywniejsze i zdrowsze? Czy trenowanie w mniej inwazyjny sposób nie byłoby jeszcze lepsze? Z całym szacunkiem wynik 38 minut dla amatora jest niezły, ale według mnie to oznaka tego, że organizm jeszcze nie jest w złym stanie, a nie tego, że trening jest prowadzony optymalnie bo nigdy nie dowiesz się jakie masz możliwości jeśli nie trenujesz w odpowiedni sposób.
Rolli
Zaprawiony W Bojach
Zaprawiony W Bojach
Posty: 13477
Rejestracja: 04 sie 2007, 23:18
Życiówka na 10k: 33:40
Życiówka w maratonie: 2:39:05

Nieprzeczytany post

jacwos pisze: 21 lis 2021, 22:47 Ja nie za bardzo widzę sens biegania dla amatora odcinków w stylu 400m z max prędkością i długimi przerwami. W swoim treningu bardzo lubię i używam dużo odcinków 200-400m bieganych dla danego zawodnika dość szybko ale swobodnie i na krótkiej przerwie. Nie powoduje to wysokiego zakwaszenia, a adaptuje ruchowo i fizjologicznie organizm do skuteczniejszego biegania. Jest to jeden z ulubionych treningów moich zawodników nawet do maratonu.
Wykorzystanie takich jednostek w planach dla amatorów nie jest konieczne i nikt raczej nie proponuje tu ścisły trening pod 800m w czasie przygotowania pod maraton. Ale juz 3/4 takich jednostek jest bardzo przydatne a nie wymagają 3dni regeneracji, tak jak to ma sie w przypadku treningu MD.
Tu taki przykład 4x400 na prędkościach 800mT i 7'P. Juz 6x300 na takich prędkościach oznacza duzo mniejsze zmęczenie, duzo mniejszy poziom mleczanu i krótsza regeneracje... ale jest bardzo dobra jednostka poprawiająca elementy ekonomi ruchu.

Ja tu proponuje z amatorami zacząć od 6x150m na 95% daleko od zawodów docelowych. Wtedy najpierw amatorzy podśmiewając sie ("co to za trening"), na koniec dziwią sie ze potrafią tak szybko biegać i taki trening jest tak męczący. Ale juz po 4-6 tygodniach potrafią biegać duzo luźniej i duzo szybciej na prędkościach submaksymalnych... własnie przez taki trening.

@tkobos, nie to nie jest tylko jakieś tam złamanie monotonie ruchu. To jest praca nad ekonomia, a poprawienie tej ekonomie ma wpływ na prawie 50% prędkości biegu.

Co do tematu: fizjologia... moge trochę napisać jak masz interesy, ale to duzo...
@pawo... a od kiedy FT nie potrafią pracować w tlenie?

@tkobos, tak konkretnie... ja prowadzę raczej mlodziez i kilku starszych (30/40/50+) na dystansach od 400 do 5000m. Ale periodycznie biegamy tez zawody 5km, 10km i HM (niekiedy maja taka ochotę) I tu jest sedno sprawy i wyraźną przewaga biegania długodystansowego poprzedzonego treningiem MD:
Przy miniaturowych objętościach (60-70km/tydzien) chłopaki biegają 32-33-34'/10km. Tu zaraz zacznie sie krytyka: a bo w klubie, a bo młodzi...

Odpowiedz jest jedna: To dlaczego nie trenujesz tak jak w klubie i nie tak jak młodzi? Tylko truchtasz w 5:30'/po parku 100km/tydzień i jesteś zadowolony z 45'/10km. Bo duzo szybciej z takiego treningu to nie będzie.
Siedlak1975
Zaprawiony W Bojach
Zaprawiony W Bojach
Posty: 4815
Rejestracja: 22 lis 2017, 14:58
Życiówka na 10k: 37:59
Życiówka w maratonie: 2:59:13
Lokalizacja: Tychy

Nieprzeczytany post

Nie wiem czy prowadzę optymalny trening czy też nie oraz czy mam rezerwy czy też miałem.
Wiem na pewno że kilkanaście akcentów bieganych na prędkościach maksymalnych oraz Vomax bardzo mi pomogło.
Nie ma się co dziwić bo do tego czasu takiego biegania praktycznie nie robiłem. Takie treningi dla amatora na takim śmiesznym poziomie jak mój na pewno dużo dadzą. To nawet nie musi być jakieś bardzo "skomplikowane" bieganie.
Ostatnio pod HM przez kilka tygodni raz w tygodniu rąbałem 30s/30s. Z tygodnia na tydzień coraz mocniej i więcej odcinków.
Prostacki bodziec a działa. Czy można lepiej trenować? Pewnie tak.
Podkreślam, że piszę o swoich doświadczeniach. Co ma być na poziomie mocny amator/PRO nie dyskutuje bo nie mam pojęcia.
Siedlak1975
Zaprawiony W Bojach
Zaprawiony W Bojach
Posty: 4815
Rejestracja: 22 lis 2017, 14:58
Życiówka na 10k: 37:59
Życiówka w maratonie: 2:59:13
Lokalizacja: Tychy

Nieprzeczytany post

Rolli pisze: 22 lis 2021, 09:03
Ja tu proponuje z amatorami zacząć od 6x150m na 95% daleko od zawodów docelowych. Wtedy najpierw amatorzy podśmiewając sie ("co to za trening"), na koniec dziwią sie ze potrafią tak szybko biegać i taki trening jest tak męczący. Ale juz po 4-6 tygodniach potrafią biegać duzo luźniej i duzo szybciej na prędkościach submaksymalnych... własnie przez taki trening.
No i jest potwierdzenie tego co pisałem jeden post wcześniej.
Rolli
Zaprawiony W Bojach
Zaprawiony W Bojach
Posty: 13477
Rejestracja: 04 sie 2007, 23:18
Życiówka na 10k: 33:40
Życiówka w maratonie: 2:39:05

Nieprzeczytany post

qamil pisze: 22 lis 2021, 08:49 Z całym szacunkiem dla Siedlak1975 i generalnie amatorów biegania, ale nam biegając powiedzmy (strzelam bo pewnie dużo szybciej) do 35 minut na 10km praktycznie zbędny jest trening tolerancji kwasu mlekowego, czyli powiedzmy od VO2max w górę na długości odcinka, gdzie ten kwas zaczyna się mocno wytwarzać. Poza tym nawet Lydiard mawiał, że kwas przeciwdziała treningowi szybkości napinając ciało. W biegach od 5km w górę zaczyna się strefa, gdzie tolerancja kwasu mlekowego traci bardzo mocno na znaczeniu. Patrząc na to jakie rezerwy ma organizm amatora to nadal mamy ogromne możliwości rozwoju w "czystszej" wytrzymałości. Wytrzymałość to nie samo nabijanie kilometrów, a też przesuwanie prędkości na progach. Według mnie trening szybkościowy amatora może się ograniczyć to 100m odcinków, a DUŻO ważniejsze będzie najpierw ogarnięcie ciała. Szybkość to wisienka na torcie. Po prostu można kopać dużo głębiej, nie wchodząc w pracę silnika przy treningu szybkości. Oczywiście jak ktoś ma ogromne rezerwy i prawie nie tykał wysokich prędkości to i na krótką metę bieganie 200-400m w seriach mu pomoże. Pytanie tylko czy to jest efektywniejsze i zdrowsze? Czy trenowanie w mniej inwazyjny sposób nie byłoby jeszcze lepsze? Z całym szacunkiem wynik 38 minut dla amatora jest niezły, ale według mnie to oznaka tego, że organizm jeszcze nie jest w złym stanie, a nie tego, że trening jest prowadzony optymalnie bo nigdy nie dowiesz się jakie masz możliwości jeśli nie trenujesz w odpowiedni sposób.
No to weź taki przykład jak kolega Deter, który biega juz teraz 100km/tydzień. Dalej ma powiększać swój kilometraż i zastanawiać sie nad wytrzymałością?

Spójrz na to z boku (dosłownie) i porównaj niebiegający z przodu i tych z tylu. Co wpada od razu w oko... różnica w wytrzymałości? czy jednak różnica w technice biegu i co za tym sie kryje ekonomicznym stylem biegu?

Ja wiem ze takie podejscie jest inne i po 30-40 latach treningu amatorskiego i 1000 książek na ten temat ciężko złamać taki system. Ale moje doświadczenie intuitywnie zawsze było jakoś inne.
tkobos
Zaprawiony W Bojach
Zaprawiony W Bojach
Posty: 644
Rejestracja: 28 lis 2011, 20:41
Życiówka na 10k: 35:17
Życiówka w maratonie: brak

Nieprzeczytany post

Rolli pisze: 22 lis 2021, 09:03 Wykorzystanie takich jednostek w planach dla amatorów nie jest konieczne i nikt raczej nie proponuje tu ścisły trening pod 800m w czasie przygotowania pod maraton. Ale juz 3/4 takich jednostek jest bardzo przydatne a nie wymagają 3dni regeneracji, tak jak to ma sie w przypadku treningu MD.
Tu taki przykład 4x400 na prędkościach 800mT i 7'P. Juz 6x300 na takich prędkościach oznacza duzo mniejsze zmęczenie, duzo mniejszy poziom mleczanu i krótsza regeneracje... ale jest bardzo dobra jednostka poprawiająca elementy ekonomi ruchu.

Ja tu proponuje z amatorami zacząć od 6x150m na 95% daleko od zawodów docelowych. Wtedy najpierw amatorzy podśmiewając sie ("co to za trening"), na koniec dziwią sie ze potrafią tak szybko biegać i taki trening jest tak męczący. Ale juz po 4-6 tygodniach potrafią biegać duzo luźniej i duzo szybciej na prędkościach submaksymalnych... własnie przez taki trening.

@tkobos, nie to nie jest tylko jakieś tam złamanie monotonie ruchu. To jest praca nad ekonomia, a poprawienie tej ekonomie ma wpływ na prawie 50% prędkości biegu.
Rolli, ale ja cały czas staram się dociec: jeżeli celem jest poprawienie ekonomii ruchu, to po co w ogóle wychodzić z tego 6x150 metrów i robić 6x300? Dlaczego nie pozostać na tym 6x 150 m, ale spróbować pobiec szybciej albo dodać zbieg? Dla mnie to nie jest logiczne. Wierzę, że uderzenie w bardzo wysoką prędkość jest czynnikiem, który poprawia ekonomię ruchu - ok. Ale co tu wnosi pójście w kierunku treningu MD czego nie dawałoby samo uderzenie w prędkość w połączeniu z klasycznymi środkami długodystansowymi w stylu VO2Max? Bo jak na razie to chyba tylko Ty tutaj wierzysz, że takie korzyści istnieją, więc dlatego pytam Ciebie. Odnoszę wrażenie, że tak jak ludzie lubią klepać kilometry i przykładają do tego większą wagę niż ma to sens, to Ty po prostu lubisz MD i też chcesz przypisywać temu większe znaczenie niż ma w rzeczywistości.
Siedlak1975 pisze: 22 lis 2021, 08:02 Trochę z przypadku bo przez covid na forum kolega Jacek wrzucił projekt dla wszystkich czyli pandemiczny 1km.
Realizowałem tylko 8 tygodni treningów pod ten projekt mając 45lat. Tylko 3 treningi w tygodniu czyli 2 akcenty i jedno wybieganie do 20km+jeden trening siłowy. Te "śmieszne" 8 tygodni zrobiło mi taki zapas prędkości, że akcenty które robiłem już w treningu pod maraton realizowałem bez problemu. I to było tylko 8 tygodni. Na zapasie prędkości jest całkiem inne bieganie.
Na 100% te treningi mocno mnie poprawiły właśnie pod maraton.
No ok, ale Ty mówisz po prostu o treningu wysokiej intensywności, a nie o treningu MD. Jeżeli ktoś naprawdę tylko klepie kilometry i nigdy nie robi nic bardzo intensywnego, to jest praktycznie pewne jak w banku, że w ten sposób się poprawi (oczywiście jeśli zrobi to z głową).
qamil pisze: 22 lis 2021, 08:49 Poza tym nawet Lydiard mawiał, że kwas przeciwdziała treningowi szybkości napinając ciało. W biegach od 5km w górę zaczyna się strefa, gdzie tolerancja kwasu mlekowego traci bardzo mocno na znaczeniu.
No właśnie Lydiard używał takich jednostek szybkościowych mało obciążających fizjologicznie przez cały rok (luźne fartleki, bardzo krótkie przebieżki z długimi przerwami), a trening na tolerancję kwasu był zarezerwowany dla średniodystansowców w bardzo wąskim okresie czasu bezpośredniego przygotowania do zawodów. Wcześniej poprzedzony był treningiem o wysokiej intensywności w stylu VO2Max, a jeszcze wcześniej ćwiczeniami na podbiegach o charakterze plyometrycznym i to było wspólne dla długasów i średniaków. No i właśnie wydawało mi się, że On to robił z głową (rozgraniczając wyraźnie pracę nad ekonomią od specjalistycznego treningu MD). Przecież żeby biegać bardzo szybko na treningach nie trzeba robić treningu w stylu MD. Raczej jest tak, że PRZY OKAZJI treningu MD rozwija się pewne pożądane cechy, ale chyba chodzi właśnie o to, żeby zrozumieć co tak naprawdę jest ważne. Wówczas nie trzeba robić treningu MD do maratonu tylko wyciągnąć z niego to co może być przydatne.
qamil
Stary Wyga
Stary Wyga
Posty: 156
Rejestracja: 23 kwie 2013, 22:04
Życiówka na 10k: 38:07
Życiówka w maratonie: brak

Nieprzeczytany post

Rolli pisze: 22 lis 2021, 09:15
qamil pisze: 22 lis 2021, 08:49 Z całym szacunkiem dla Siedlak1975 i generalnie amatorów biegania, ale nam biegając powiedzmy (strzelam bo pewnie dużo szybciej) do 35 minut na 10km praktycznie zbędny jest trening tolerancji kwasu mlekowego, czyli powiedzmy od VO2max w górę na długości odcinka, gdzie ten kwas zaczyna się mocno wytwarzać. Poza tym nawet Lydiard mawiał, że kwas przeciwdziała treningowi szybkości napinając ciało. W biegach od 5km w górę zaczyna się strefa, gdzie tolerancja kwasu mlekowego traci bardzo mocno na znaczeniu. Patrząc na to jakie rezerwy ma organizm amatora to nadal mamy ogromne możliwości rozwoju w "czystszej" wytrzymałości. Wytrzymałość to nie samo nabijanie kilometrów, a też przesuwanie prędkości na progach. Według mnie trening szybkościowy amatora może się ograniczyć to 100m odcinków, a DUŻO ważniejsze będzie najpierw ogarnięcie ciała. Szybkość to wisienka na torcie. Po prostu można kopać dużo głębiej, nie wchodząc w pracę silnika przy treningu szybkości. Oczywiście jak ktoś ma ogromne rezerwy i prawie nie tykał wysokich prędkości to i na krótką metę bieganie 200-400m w seriach mu pomoże. Pytanie tylko czy to jest efektywniejsze i zdrowsze? Czy trenowanie w mniej inwazyjny sposób nie byłoby jeszcze lepsze? Z całym szacunkiem wynik 38 minut dla amatora jest niezły, ale według mnie to oznaka tego, że organizm jeszcze nie jest w złym stanie, a nie tego, że trening jest prowadzony optymalnie bo nigdy nie dowiesz się jakie masz możliwości jeśli nie trenujesz w odpowiedni sposób.
No to weź taki przykład jak kolega Deter, który biega juz teraz 100km/tydzień. Dalej ma powiększać swój kilometraż i zastanawiać sie nad wytrzymałością?

Spójrz na to z boku (dosłownie) i porównaj niebiegający z przodu i tych z tylu. Co wpada od razu w oko... różnica w wytrzymałości? czy jednak różnica w technice biegu i co za tym sie kryje ekonomicznym stylem biegu?

Ja wiem ze takie podejscie jest inne i po 30-40 latach treningu amatorskiego i 1000 książek na ten temat ciężko złamać taki system. Ale moje doświadczenie intuitywnie zawsze było jakoś inne.
Bez urazy, ale to Ty sobie sam dorabiasz historie w głowie, zanim przeczytasz komentarz. Czytasz siebie, a nie to co ktoś ma do przekazania. W ogóle nie napisałem o nabijaniu kilometrażu. To Ty napisałeś o powiększaniu kilometrażu w pracy nad wytrzymałością. Jeśli według Ciebie jedyną drogą do wytrzymałości jest nabijanie kilometrów to jest słabo. Generalizując na mój temat mogę odnieść wrażenie, że sugerujesz trening, gdzie to bieganie w tlenie jest ułamkiem pracy, a nie odwrót. SAMO szybkie bieganie bez podstawy tlenowej po prostu się kłóci z fizjologią. Trening musi być przeważająco tlenowy, a już bankowo na 5km wzwyż.


Chyba kompletnie nie zrozumiałeś tego co napisałem. Nigdzie nie napisałem, że należy tylko nabijać kilometry. Wręcz przeciwnie. Mam na myśli to, że ogarnięcie swojego ciała (czyt. asymetrii, osłabionych mięśni, mobilności), robienie krótkich i bardzo szybkich odcinków (niekwasowych) może być zdrowsze i bardziej użyteczne niż robienie 200-400m odcinków. Pytanie też co rozumiemy przez wytrzymałość bo z tego co obserwuję większość amatorów oprócz tego, że zaniedbuje mechanikę to buduje wytrzymałość od razu od treningów na najwyższym poziomie progu mleczanowego, który rozciąga się mniej więcej od tempa maratonu do tempa biegu na 10km. (Tak, wiem, że każdy ma próg gdzie indziej. Chodzi o przybliżone wartości) Spektrum jest szerokie i szczerze wątpię by zostało w pełni wykorzystane. Według mnie tu są w większości przypadków rezerwy, ale może jest coś czego nie widzę. Jest to dość subiektywne spostrzeżenie na temat amatorów bo zależy od tego co widziałem, więc nie uważam, że jest jedyne słuszne. Po to jest forum by dyskutować.
qamil
Stary Wyga
Stary Wyga
Posty: 156
Rejestracja: 23 kwie 2013, 22:04
Życiówka na 10k: 38:07
Życiówka w maratonie: brak

Nieprzeczytany post

No właśnie Lydiard używał takich jednostek szybkościowych mało obciążających fizjologicznie przez cały rok (luźne fartleki, bardzo krótkie przebieżki z długimi przerwami), a trening na tolerancję kwasu był zarezerwowany dla średniodystansowców w bardzo wąskim okresie czasu bezpośredniego przygotowania do zawodów. Wcześniej poprzedzony był treningiem o wysokiej intensywności w stylu VO2Max, a jeszcze wcześniej ćwiczeniami na podbiegach o charakterze plyometrycznym i to było wspólne dla długasów i średniaków. No i właśnie wydawało mi się, że On to robił z głową (rozgraniczając wyraźnie pracę nad ekonomią od specjalistycznego treningu MD). Przecież żeby biegać bardzo szybko na treningach nie trzeba robić treningu w stylu MD. Raczej jest tak, że PRZY OKAZJI treningu MD rozwija się pewne pożądane cechy, ale chyba chodzi właśnie o to, żeby zrozumieć co tak naprawdę jest ważne. Wówczas nie trzeba robić treningu MD do maratonu tylko wyciągnąć z niego to co może być przydatne.
Dokładnie o to mi chodziło
Awatar użytkownika
pawo
Wodzirej
Posty: 3999
Rejestracja: 02 lis 2020, 22:20
Lokalizacja: zdecydowanie las

Nieprzeczytany post

Rolli pisze: 22 lis 2021, 09:03 @pawo... a od kiedy FT nie potrafią pracować w tlenie?
Po śmierci? :niewiem: A może jak przestaniesz je trenować, czyli biegać szybko? :niewiem:
Rolli
Zaprawiony W Bojach
Zaprawiony W Bojach
Posty: 13477
Rejestracja: 04 sie 2007, 23:18
Życiówka na 10k: 33:40
Życiówka w maratonie: 2:39:05

Nieprzeczytany post

qamil pisze: 22 lis 2021, 10:07Bez urazy, ale to Ty sobie sam dorabiasz historie w głowie, zanim przeczytasz komentarz. Czytasz siebie, a nie to co ktoś ma do przekazania. W ogóle nie napisałem o nabijaniu kilometrażu. To Ty napisałeś o powiększaniu kilometrażu w pracy nad wytrzymałością. Jeśli według Ciebie jedyną drogą do wytrzymałości jest nabijanie kilometrów to jest słabo. Generalizując na mój temat mogę odnieść wrażenie, że sugerujesz trening, gdzie to bieganie w tlenie jest ułamkiem pracy, a nie odwrót. SAMO szybkie bieganie bez podstawy tlenowej po prostu się kłóci z fizjologią. Trening musi być przeważająco tlenowy, a już bankowo na 5km wzwyż.


Chyba kompletnie nie zrozumiałeś tego co napisałem. Nigdzie nie napisałem, że należy tylko nabijać kilometry. Wręcz przeciwnie. Mam na myśli to, że ogarnięcie swojego ciała (czyt. asymetrii, osłabionych mięśni, mobilności), robienie krótkich i bardzo szybkich odcinków (niekwasowych) może być zdrowsze i bardziej użyteczne niż robienie 200-400m odcinków. Pytanie też co rozumiemy przez wytrzymałość bo z tego co obserwuję większość amatorów oprócz tego, że zaniedbuje mechanikę to buduje wytrzymałość od razu od treningów na najwyższym poziomie progu mleczanowego, który rozciąga się mniej więcej od tempa maratonu do tempa biegu na 10km. (Tak, wiem, że każdy ma próg gdzie indziej. Chodzi o przybliżone wartości) Spektrum jest szerokie i szczerze wątpię by zostało w pełni wykorzystane. Według mnie tu są w większości przypadków rezerwy, ale może jest coś czego nie widzę. Jest to dość subiektywne spostrzeżenie na temat amatorów bo zależy od tego co widziałem, więc nie uważam, że jest jedyne słuszne. Po to jest forum by dyskutować.
Prawdopodobnie nie przeczytałeś za dokładnie moich tekstów, bo ja pisze dokładnie o tym samym tylko ze po prostu mam inne podejscie do periodyzacji treningu.

W jedynym co sie nie zgadzam, ze odcinki 200-300 (a nawet 400) metrowe nie sa niczym nadzwyczajnym i nawet przejście na sezon MD w okresie letnim mogło by pomoc każdemu amatorowi poprawić wynik na dystansie maratońskim na jesień. Z zaznaczeniem, ze sezon MD dla amatora to raczej zabawa w szybkie bieganie niz jednostki na porzygu.

Takze uważam ze nie wytrzymałość (jakkolwiek byś tego nie definiował) tylko braki techniczne sa największym problemem w obozie amatorów i miejscem, gdzie powinno sie najpierw szukać rezerw.
Awatar użytkownika
pawo
Wodzirej
Posty: 3999
Rejestracja: 02 lis 2020, 22:20
Lokalizacja: zdecydowanie las

Nieprzeczytany post

tkobos pisze: 21 lis 2021, 23:08 No chodzi mi o typowe interwały w stylu Danielsa - np. 5x4 minuty z przerwa 3 minuty czy coś takiego. Czyli coś co jest szybkie, ale generalnie mieszczące się w arsenale długodystansowców (co oczywiście nie znaczy, że przez każdego jest wykorzystywane). Wszystko co poniżej też oczywiście traktuje jako normalny trening dystansowy. Powyżej no to są już właśnie jakieś odcinki w stylu 400m tempem na 1500 czy coś takiego.
No tak ale jak chcesz podnieść pułap tlenowy, na treningu nawet się do niego nie zbliżając.
A co do arsenału długodystansowca, to taki trening jak 10 x 200-400 m z większą prędkością niż vVO2max, też się w nim zawiera.
Rolli
Zaprawiony W Bojach
Zaprawiony W Bojach
Posty: 13477
Rejestracja: 04 sie 2007, 23:18
Życiówka na 10k: 33:40
Życiówka w maratonie: 2:39:05

Nieprzeczytany post

tkobos pisze: 22 lis 2021, 09:45 No właśnie Lydiard używał takich jednostek szybkościowych mało obciążających fizjologicznie przez cały rok (luźne fartleki, bardzo krótkie przebieżki z długimi przerwami), a trening na tolerancję kwasu był zarezerwowany dla średniodystansowców w bardzo wąskim okresie czasu bezpośredniego przygotowania do zawodów. Wcześniej poprzedzony był treningiem o wysokiej intensywności w stylu VO2Max, a jeszcze wcześniej ćwiczeniami na podbiegach o charakterze plyometrycznym i to było wspólne dla długasów i średniaków. No i właśnie wydawało mi się, że On to robił z głową (rozgraniczając wyraźnie pracę nad ekonomią od specjalistycznego treningu MD). Przecież żeby biegać bardzo szybko na treningach nie trzeba robić treningu w stylu MD. Raczej jest tak, że PRZY OKAZJI treningu MD rozwija się pewne pożądane cechy, ale chyba chodzi właśnie o to, żeby zrozumieć co tak naprawdę jest ważne. Wówczas nie trzeba robić treningu MD do maratonu tylko wyciągnąć z niego to co może być przydatne.
I tu sam odpowiedziałeś na swoje pytanie:
"po co robić jednostki MD w treningu długodystansowca"
I widzisz... tu jest sedno sprawy. Ty próbujesz mi wmawiać, ze ja chce trenować ludzi pod MD... ja jednak próbuje proponować jednostki treningowe z programu MD.

Co prawda:
ale chyba chodzi właśnie o to, żeby zrozumieć co tak naprawdę jest ważne.
nic nie mówi i nie odpowiada na żadne pytanie, ale na ten temat własnie dyskutujemy.
Rolli
Zaprawiony W Bojach
Zaprawiony W Bojach
Posty: 13477
Rejestracja: 04 sie 2007, 23:18
Życiówka na 10k: 33:40
Życiówka w maratonie: 2:39:05

Nieprzeczytany post

A tak jako anegdota:
znam jednego amatora, który w wieku 45 lat pobawił sie w MD w okresie kwietnia-lipca i poprawił wynik na 1000m z 2:48 na 2:40... fajnie nie?
I na jesień tego samego roku poprawił życiówkę w maratonie z 2:42 na 2:39.

Ach! To był Rolli z tego forum!
Rolli
Zaprawiony W Bojach
Zaprawiony W Bojach
Posty: 13477
Rejestracja: 04 sie 2007, 23:18
Życiówka na 10k: 33:40
Życiówka w maratonie: 2:39:05

Nieprzeczytany post

Wracając do tematu:
Jakie wnioski wynosi amator czytając "mądrzejszych" w internecie:
Deter pisze: 20 lis 2021, 11:48 Rolli
Dajesz gotowe recepty tylko nie wprost. Teza że trzeba poprawiać zdolności anaerobowe żeby poprawić prędkości pod progiem tlenowym jest taką receptą - oczywiście błędną.
Nie jest tak jak piszesz - tylko odwrotnie. Skupiając się na mocniejszych bodźcach mimo poprawy szybkości spadły mi prędkości na niskich zakresach. Spokojne bodźce mnie cały czas rozwijają a mocne powodują stagnację a wręcz regres na niskim tętnie. Więc nie "oddałam się" tylko cały czas przez 1.5 roku poprawiam.

Spokojne bodźce - tlen się poprawia.
Mocniejsze bodźce - tlen stoi.
Ja to obserwuję od 1.5 roku.

Ostatnio analizuję trening Andrzeja Witka - ogromna większość to spokojne bodźce.

Przykład Molly to raczej "troszeczkę" inny poziom.
Dokładnie! Biegaj spokojnie i sie poprawisz.
I co on robi na poziomie 42-42'/10km... biega 100--110km na tydzień.

Tedy ta droga tych "mądrzejszych"? Takie rady przekazują? Szczerze mówiąc wątpię, ale niestety tak zastają takie rady interpretowane.
ODPOWIEDZ