3x (4x200m) w 34sek, p. 2'/4'
Chyba nie jest tak źle jak mogłoby się wydawać.
1. 33.56, 33.48, 33.08, 32.60
2. 34.41, 32.77, 32.86, 33.03
3. 33.27, 33.18, 32.90, 32.85
Zimno, 10 stopni i straszna wilgoć.
Muszę oznaczenie na bieżni poprawić, bo wyblakły znaczniki.
Maść rozgrzewająca działa jak zawsze, czyli grzeje po wszystkim.
Abc starałem się dynamicznie, aby skontrolować dwugłowy, czy da znać czy nie. Tak samo przebieżki już w kolcach ostrożnie, luźno ale jednocześnie chciałem ciut szybciej niż tempo docelowe na dziś. Wyglądało okej.
Pierwsza seria bardzo kontrolowana. 100m po łuku luźno, delikatnie. Wchodziło równo w 17sek. Stówka po prostej była ciut mocniej ale też bardzo kontrolowana. Pełen fokus na dwójkę. Zmęczeniowo okej, noga też.
Druga seria to standardowo pierwsze na dogrzanie. Łuk luźno, ale zamiast przyspieszyć to też luźno. A później to już samo poszło. Noga złapała luz, głowa się wyłączyła pod względem urazu. I szło na zasadzie: 100m w 17s drugie sto przyspieszenie. Tutaj już zaczynało się pojawiać lekkie zmęczenie, ale oddechowe, nie mięśniowe.
Trzecia seria wysiłkowo najcięższa. Ale pod względem wykonu chyba jestem najbardziej zadowolony. Każde ciut szybciej, zawsze drugie sto ciut mocniej. Trzecie i czwarte to już ewidentnie brak tlenu. Widać, że dawno nie biegałem nic takiego.
Jest bardzo fajnie.
Poza tym wiem, czemu siłownia się przyda. Zwyczajnie będzie moc. Taka świadomość, że jest siła się odepchnąć. Dzisiaj to zresztą czułem. Albo dlatego, że jem +/- 2000kcal jak biegam, a nie 1300 jak do tej pory.
Fakt faktem, jestem trochę sztywny i obolały, bo są zakwasy. Czuję także, że brakuje tego luzu. Pewnie waga też robi swoje. Dzisiaj na wadze 72,8 a na parkrunie miałem 71,7.
Dwójka w trakcie biegu odezwała się może ze dwa razy i to już po zatrzymaniu. Reszta bezproblemowo.
Z drugiej strony wracam po chorobie i urazie i z miejsca kręcę 200 w 33sek na luźno w sumie.
Może jednak nie wszystko stracone.