INEMOSS 19:59

Moderator: infernal

Awatar użytkownika
Mossar
Zaprawiony W Bojach
Zaprawiony W Bojach
Posty: 1636
Rejestracja: 21 wrz 2019, 22:19

Nieprzeczytany post

Obrazek

Dobra przechodzę na tryb tygodniowy, żeby było więcej widać.

22 czerwca 2020
Poranne rozbieganie 30min (5:49min/km)


Nie wiem czy to kwestia tego, że to pierwsze bieganie z samego rana od długiego czasu czy że przez weekend jedliśmy dużo i niezbyt zdrowo bo były urodzinki i rocznica ślubu.. ale strasznie nieprzyjemnie mi się to biegało. Tempo takie, że nawet nie powinienem odczuć minimalnie tego treningu. A jednak męczyłem się strasznie, nawet mimo przerwy całowrrkendowej od ostatniego biegania. Ale może właśnie te 3x1km z piatku mnie rozjechało na tyle mocno, że nie zdążyłem się zregenerować?

24 czerwca 2020
5km z psem po leśnych pagórkach (6:04min/km)


Niby nic się nie stało, ale na spacerze coś mnie zakłuło w stopie i postanowiłem wrzucić na luz. Mój epicki kundelek Elvis, pas biodrowy, smaczki w kieszeni i biegniemy do lasu. Elvis radzi sobie coraz lepiej (choc on wolałby biegać sprintem), a ja przyznam, że trochę cykam się tego biegania z nim po lesie. Co chwile mijałem rozoraną ziemię przez dziki, więc w lesie zrobiłem może 2km i pobiegliśmy gdzie indziej.

26 czerwca 2020
Wybieganie 9.5km (5:57min/km)


Wybrałem sobie przyjemną trase przy stawie i torach kolejowych i uznałem, że nie zwracam uwagi na tempo. Ma być spokojnie, przyjemnie, a dystans ustale dokładnie na podstawie odczucia. 8km to był plan minimum, 10km max. Spokojnie mogłem dokończyć to 10km, ale uznałem to za ćwiczenie mentalne - żeby skupiać się bardziej na treningu a nie na cyferkach na Endomondo ;) Ogólnie bieg na plus, ale było okropnie ciepło, chyba nawet pod 30 stopni, więc ogólne odczucia takie średnie.

28 czerwca 2020
10' 70% + 10' 80% + 6x100m podbiegi z przerwą 100m


Czekałem na ten trening. Nie nazwałbym go mocnym akcentem, ale zawsze coś ciekawszego. Najpierw 10 minut na luzie, potem troszkę szybsze 10 minut, jakoś pomiędzy 5:15 a 5:30. Od wielu miesięcy jakos odraczałem te podbiegi czując, że będą nieprzyjemne i męczące. Trochę się zdziwiłem, bo biegało mi się je świetnie, lekko i przyjemnie. Praktycznie wszystkie po 26-27 sekund, ostatni 23. Nie wiem czy za wolno, wydaje mi się, że dobrze dobrałem tempo, bo miałem siłę na każdy z tych podbiegów, nie kaleczyłem techniki i miałem nad nimi kontrolę od początku do końca, a chyba o to trochę chodzi.

Tygodniowy kilometraż: 25.50km. W moim przypadku dobrze się czuję przy takiej objętości. Pewnie będzie rosnąć, ale raczej nie będę zwiększał jej znacząco.
New Balance but biegowy
Awatar użytkownika
Mossar
Zaprawiony W Bojach
Zaprawiony W Bojach
Posty: 1636
Rejestracja: 21 wrz 2019, 22:19

Nieprzeczytany post

Obrazek

Spokojnie spokojnie, nic takiego się nie stało. Po prostu muszę dodać 1-2 regeneracji albo (to lepiej) poświęcić to na jakieś ćwiczenia siłowe w domu. Coś w niedziele poszło nie do końca po myśli i po chodzeniu przez dłuższy czas czuję ciągnięcie nad kostką po zewnętrznej stronie. Nic strasznego, wczoraj i tak 18k kroków weszło, dzisiaj nawet tego nie czuję, ale trochę już obawiam się z tym biegać i ustaliłem ze swoim wewnętrznym biegaczem, że czekam z kolejnym treningiem do środy, ewentualnie czwartku. No a piszę o tym, żeby sobie zrobić taką trochę autoanalizę skąd to. Oto moje przypuszczenia (od najbardziej możliwego):

1. Skakanka - kurde, koło piątku złapałem taką lekką zajawkę na skakankę i wprowadziłem ją (na boso) jako krótką rozgrzewkę przed bieganiem. Ponadto mój 7-miesięczniak się uspokaja jak widzi jak skaczę i możliwe, że skakałem trochę za dużo. W połączeniu z piątkowym wybieganiem, niedzielnymi podbiegami i masą spacerów, po prostu skończyło się to tym, że moje łydki (po zewnętrznej stronie) za bardzo się zmęczyły i dały mi subtelnie o tym znać.
2. Buty - zrobiło się ciepło, więc na spacery zacząłem chodzić w tak zwanych przez nas "podciepach", inaczej zwanych espadrylami. Mam akurat takie, które prawie nie mają żadnej podeszwy, co jest oczywiście fajne, ale możliwe, że znowu, w połączeniu z bieganiem, łydki muszą się przystosować do takiej ilości chodzenia bez żadnej amortyzacji. Ja to osobiście uwielbiam i świetnie mi się w nich chodzi, ale możliwe, że musi zajść pewna adaptacja. Jest możliwość, że wcześniejsze buty akurat tych mięśni nie wykorzystywały tak mocno jak wykorzystuje się je chodząc bez butów albo w butach z niewielką podeszwą i 0 dropem.
3. Wybieganie - to mi się wydaje mniej prawdopodobne, ale zawsze wybiegania bardziej mnie poniewierają niż krótszy, mocny trening. Co prawda zacząłem czuć te ciągnięcie w kostce zaraz po podbiegach, ale to po wybieganiu czułem mocne zmęczenie łydek i myślę, że mogły się nie wystarczająco zregenerować do niedzieli. Mimo, że te 9.5km, które zrobiłem to żaden duży dystans, ale w moim przypadku wybiegania zawsze odciskają na mnie duże piętno. Nawet jakbym utrzymywał tempo 7:00. Nie wiem do końca czemu.
4. Nadmierne rolowanie i rozciąganie - czasem tak mam, że jak czuję zmęczenie danego mięśnia, głównie łydek to zamiast porolować i zostawić to siedzę na kanapie z laptopem, pracuję i jednocześnie ciągle tą biedną łydkę męczę. A tu pouciskam kciukiem, a tu sobie nią pojeżdzę po krawędzi łóżka, rozmawiam z żoną i rozciągam ja opierając się o ścianę. Chwycę się za stopę i zaczynam nią kręcić. No i niby spoko, ale pewnie co za dużo to nie zdrowo i takie czynności jak rolowanie i rozciąganie też powinny być ograniczane do pojedynczych sesji i to wcale nie codziennych.

No. To tyle. Ten tydzień na pewno będzie luźniejszy, ale myślę, że trochę pobiegam.
Awatar użytkownika
Mossar
Zaprawiony W Bojach
Zaprawiony W Bojach
Posty: 1636
Rejestracja: 21 wrz 2019, 22:19

Nieprzeczytany post

Obrazek

1 lipca 2020
Rozbieganie 30min (5:53 min/km)

Tak jak wspomniałem, chciałem dać odpocząć łydkom, więc zacząłem tydzień dopiero od środowego biegu. Tempo niezbyt porywające, ale po pagórkowatym lesie (w sumie nawet widnieje jako góra oficjalnie). Lekkie nieco ponad 5km, bardzo przyjemny bieg. CIEPŁO.

3 lipca 2020
Wybieganie 3km + 3km + 2.5km (6:08min/km)

Trochę się zainspirowałem prezentacją o treningu wytrzymałościowca i szybkościowca i postanowiłem zrobić sobie wybieganie interwałowe z 2 minutowymi przerwami. Równie dobrze możemy to nazwać marszobiegiem ;) Pierwsze 3km w tempie 6:02, drugie 3km w 5:50, i 2.5km w 5:40. Czyli tak jak zakładałem, delikatne przyspieszanie, ale wciąż spokojnie.

5 lipca 2020
Rozbieganie 20min + 8x150m podbiegi (przerwa 150m) + schłodzenie

Tym razem podbiegi trochę wolniej, ale o dwa powtórzenia więcej i 150m zamiast 100m. Próbowałem bardzo wolnym truchtem wracać z powrotem. Tempo podbiegów dosyć różne, pomiędzy 4:40 a 5:10, ale najczęsciej takie 4:55-5:00. Ogólne odczucie bardzo pozytywne, nie odczułem tego jako intensywnego treningu. MEGA CIEPŁO. ALE TAK JUŻ TRAGICZNIE CIEPŁO.

Poza tym 2 lipca pół godzinki ćwiczeń na pośladki i udało mi się zrobić trzy treningi mobilnościowe - 30 minut barków, 30 minut bioder i 25 minut przedniej taśmy.

Tygodniowy kilometraż: 20.15km
Awatar użytkownika
Mossar
Zaprawiony W Bojach
Zaprawiony W Bojach
Posty: 1636
Rejestracja: 21 wrz 2019, 22:19

Nieprzeczytany post

Obrazek

7 lipca 2020
2km easy + 6x400m (przerwa trucht 200m) + 1km easy

Pozwolę sobie napisać o tym jednym treningu osobno, bo chciałem nim rozpocząć pewną serię przygotowań do 5km. Nie czuję się jeszcze w dobrej kondycji biegowej i wciąż przeważać będą rozbiegania z podbiegami, przebieżkami lub trochę rozbiegań w lesie po pagórkach, ale brakowało mi wchodzenia na wyższe rejestry choć raz na 2 tygodnie. No i tu pierwszy taki trening.

Przyjąłem tempo tych rytmów pomiędzy 4:15 a 4:20 min/km. Pierwszy oczywiście za szybko bo 4:09, potem trucht 200m. Drugi znowu delikatnie za wolno 4:21. Trzeci 4:20. Czwarty 4:25, chyba przyspałem w końcówce, nie dlatego, że brakło sił. Sił miałem stosunkowo dużo. Piąty i szósty już książkowo 4:15. Na plus na pewno to, że w miarę trzymalem się założeń i rozłożyłem sily równomiernie. Ponadto dało radę te przerwy ogarnąć w truchcie. Na minus technika biegu. Tak jak zawsze uważałem, że im szybciej biegnę, tym mam lepszą technikę, tak tu czułem się trochę jak drewno. No i trochę mnie to wkurzało ;) A może odzwyczaiłem się od szybkiego biegania? Właściwie od 2 miesięcy ciągle biegam między 5:30 a 6:10 i zabrakło pazura. Na pewno pazur wróci, ale muszę z nim troche uwazać, żeby się nie zadrapać :D

Obrazek

Widać, że w dwóch nieco przyspałem z końcówką, natomiast trzeci zacząłem za wolno, no ale uczę się, nie jestem w stanie od razu równiutko biegać całych 400m. Widać też, że po paru interwałach na chwilę się zatrzymywałem do chodu, ale szybko przechodziłem do truchtu.
Awatar użytkownika
Mossar
Zaprawiony W Bojach
Zaprawiony W Bojach
Posty: 1636
Rejestracja: 21 wrz 2019, 22:19

Nieprzeczytany post

Obrazek

7 lipca 2020
2km easy + 6x400m (przerwa trucht 200m) + 1km easy

Więcej o tym treningu wyżej. Dodam tylko, że czułem się super po tym treningu. Następnego dnia byłem pełen sił, zero zmęczenia i bólu, mógłbym biegać bez problemu.

9 lipca 2020
Rozbieganie z psem 30 min. (6:08min/km)

Prowadziłem w biurze warsztaty z HTMLa i CSSa i zupełnie nie miałem kiedy pobiegać. W ramach popołudniowego spaceru z psem stwierdziłem, że nie odpuszczę - biorę pas biodrowy i biegamy, psie. Po moim pagórkowatym lesie, na luzie. Bardzo lubię tego typu rozbiegania. Zero spiny. Zero patrzenia na cyferki. Tętna nie sprawdzałem, ale czuję, że bardzo nisko i spokojnie. Świetne rozwiązanie na taki bieg w ramach regeneracji choc akurat nie potrzebowałem.

11 lipca 2020
Wybieganie 8.5km (5:58min/km)

No nie lubię wybiegań. Czuję, że to nie moja bajka, zdecydowanie bardziej leża mi treningi zmienne, interwały, rozbieganie kończone podbiegami, zabawa biegowa, BNP. Takie żmudne klepanie kilometrów bardzo mi nie leży. Zawsze na wybiegania najbardziej dostaja moje łydki, stopy. Wiem, że ten raz w tygodniu bym musiał, ale raczej nie będe znacząco zwiększał w tych wybieganiach kilometrażu.

Ponadto mój program mobilnościowy wrócil do 5 treningów w tygodniu. Od poniedziałku po kolei był: kręgosłup, tylna taśma, biodra, barki i dzisiaj albo jutro przednia taśma.

Tygodniowy kilometraż: 20.06km (raczej już jutro nie biegam)
Awatar użytkownika
Mossar
Zaprawiony W Bojach
Zaprawiony W Bojach
Posty: 1636
Rejestracja: 21 wrz 2019, 22:19

Nieprzeczytany post

Obrazek

13 lipca 2020
3.5km BS + podbiegi 6x150 (przerwa 150m w truchcie) + 1km BS

Lubię bardzo ten trening. Zwykle z rana, nie na czczo, ale po ~2 kromkach z czymś. Po tych 3.5km nie chcę się zajechać, więc te podbiegi raczej na spokojnie, ale czuję, że dobrze się to sprawdza. Tempo podbiegów między 4:40 a 5:00, tym razem trochę się wahało, ale większość w obrębie 4:50. Zaczynam czuć fajną regularność, bo po biegu i następnego dnia czułem się rześko i właściwie byłem gotowy na kolejny trening, ale wolę na razie nie ryzykować.

15 lipca 2020
2km BS + 4x600m w T5 (4:30min/km, przerwa 300m w truchcie) + 1km BS

Miało być 6x600 i pewnie by było, ale wyszedłem o 10 i grzało tak niemiłosiernie, że zląkłem się o siebie. Po 4-tej sześćsecie stwierdziłem, że lepiej już zakończyć ten trening, bo lekko zaczęło mi się kręcić w głowie. Myślałem o dokręceniu piątej, ale teraz trochę odpuszczę to będę miał więcej energii na następne treningi. Generalnie całkiem nieźle. To tempo 4:30 zaczyna mi leżeć, jeszcze czuję, że jest trochę poza moim zasięgiem na 5km, ale już czuję, że biega mi się w tym dobrze i po czasie takie treningi rytmowe powinny mnie w pełni przyzwyczaić. Za tydzień chyba zostanę jeszcze przy 600m, postaram się zrobić tym razem 6, a potem powoli z tygodnia na tydzień będę się starał dojść do treningu 5x1km.

Największy plus to na pewno odczucia mięśniowe. Zarówno poniedziałkowy trening, jak i ten środowy zupełnie nie odkładają mi się w łydkach. Ani podczas biegu nic nie bolało, ani po. Teraz tylko to samo osiągnąć po wybieganiu :)
Awatar użytkownika
Mossar
Zaprawiony W Bojach
Zaprawiony W Bojach
Posty: 1636
Rejestracja: 21 wrz 2019, 22:19

Nieprzeczytany post

Obrazek

16 lipca 2020
5.5km BS po leśnych pagórkach (5:49min/km)

Nie mam wiele do powiedzenia poza tym, że nie polecam wychodzić na bieganie po zjedzeniu dwóch talerzy curry z ciecierzycą. Myślałem, że 1.5h odstępu wystarczy. Nie wystarczyło. Na tym zakończę.

18 lipca 2020
9km BS z fest podbiegiem (5:51min/km)

Przyjąłem sobie, że żeby te dłuższe biegi dobrze wchodzily to będe je traktował jako wycieczki. Określę sobie na oko jakąś trasę, w miarę ciekawą, nie będe za bardzo patrzył na zegarek. No i wybrałem. Tak do 5 kilometra było super, jak na moją okolicę to fajne widoki, a potem wybiegłem w Kochłowicach i zdałem sobie sprawę, że przede mną jakieś 2 kilometry ciągłego naprawdę konkretnego podbiegu. Był na tyle trudny, że musiałem sobie 2 razy przez 30 sekund pomaszerować. No i potem już nie bardzo potrafiłem wrócić do luzu z tych pierwszych 5 kilometrów. Tętno z tego co widziałem już mialem dosyć wysokie, lekko coś ciągnęło w okolicy shin splintsowej, ale jak zwolniłem i wróciłem do kontrolowania techniki to minęło. W sumie chyba powinienem być zadowolony bo wyszło 9km, stopy bez problemu, łydki miały chwilowy kryzys, a jednak nie był to taki czysty BS przez ten porąbany podbieg.

Tygodniowo: 26.54km

Następne półtora tygodnia już na spokojniej. Ten tydzień był całkiem konkretny. Najpierw rozbieganie z podbiegami, potem 4x600 w upale, rozbieganie po lesie i te 9km z podbiegiem. Ale te podbiegi pewnie zaprocentuja kiedyś. Natomiast pod koniec miesiąca jadę fotografować ślub i chcę trochę zwolnić z bieganiem, żeby w pełni sil na tym ślubie pracować. Pewnie zrobię jeszcze podbiegi, ale resztę spędze chyba tylko na BSach.

Jeszcze dodam, że ten tydzień to chyba pierwszy tydzień w tym roku kiedy czuję, że dobrze się to kręci. Tzn. właściwie żaden bieg nie wywołał negatywnych odczuć w łydkach czy stopach. Poza jednym mikrokryzysem było bezbólowo i właściwie nie czułem, żeby rolowanie łydek w ogóle było mi potrzebne. Jest to też pierwszy tydzień, w którym biegłem zdecydowaną większość czasu ze śródstopia (albo po prostu upadałem na całą stopę) i wydaje mi się, że ma to pozytywny wpływ na moje bezkontuzyjne bieganie. Ponadto jeśli gdzieś czułem zmęczenie to w okolicy bioder, czwórek i uznaję to za sukces. Wcześniej zaczęły pracować pośladki, teraz biodra - czuję jakby mi się unlockowały kolejne skille w układzie ruchu :D
Awatar użytkownika
Mossar
Zaprawiony W Bojach
Zaprawiony W Bojach
Posty: 1636
Rejestracja: 21 wrz 2019, 22:19

Nieprzeczytany post

Obrazek

Wchodzę w tryb chillowania przed ślubem, żeby sobie nic nie zrobić. Stąd ten tydzień raczej ultranudny. Wszystko podaję na oko, bo Garmin nie działa, zhackowali ponoć :)

20 lipca 2020
3km BS + Podbiegi 6x150

Jeden z moich ulubionych treningów w tygodniu. Idę zwykle z rana, robię spokojne 3km rozbiegania i potem podbiegi w tempie 4:50-5:00. Tyle. Nic specjalnego, ale fajnie się czuję po tym treningu.

23 lipca 2020
>5km po pagórkowatym lesie (~6:00min/km)

Nie pamiętam dokładnie tempa i dystansu, ale przyjąłem, że pobiegam sobie na luzie po tzw. Górze Hugona. Okazało się, że jeszcze jestem na takim poziomie, że nie da się po tych pagórkowatych podbiegach i zbiegach biegać na luzie, tętno mocno skakało, ale to chyba specyfika biegania w takim terenie. Mimo wszystko fajnie, niby łydki dostają, ale w jakiś inny, zdrowszy sposób. Tzn. nie boli nic w stopie, nie ma oznak shin splintsów, po prostu zmęczenie łydek i pośladków.

25 lipca 2020
6km BS - test New Balance Fresh Foam Tempo (~5:40min/km)

Od tamtego roku chciałem kupić jakieś buty z niższych dropem. Wczoraj akurat byłem w Silesii i zdecydowałem się kupić FF Tempo w całkiem niezłej cenie. Tego dnia miało być wybieganie ~9-10km, ale uznałem, że to mało rozsądne w nowych butach z zupełnie innym dropem (Pegasusy mają chyba 12). Pierwsze co mnie zaskoczyło to fakt, że biegłem niewiele bo niewiele, ale szybszym tempem przy podobnym samopoczuciu. Może to być placebo, a może to właśnie działa to całe Fresh Foam TEMPO xD W sumie nic nie bolało, lekko mnie uwierało w prawym bucie po boku, ale z Pegasusami też tak miałem i minęło po 2-3 biegach. Wydaje mi się, że w takim niższym dropie ten ruch biegowy jest jakiś naturalniejszy niż w 12mm. Takie miałem bardzo uogólnione wrażenie, że dzięki niższemu dropowi (albo jakimś innym cechom tych butów) stopa lepiej lądowała i szybciej opuszczała powierzchnię. Przy tych Pegasusach mam takie wrażenie, że one trochę zamulają. Nie wiem czy to kwestia pianki czy dropu, a może po prostu próbuję szukać w tych butach czegoś nieistniejącego :)

Tygodniowo: >18km - mało, ale tak miało być. Następny tydzień pewnie podobny + zrobię jakiś trening siłowy w domu albo na placu do Street Workoutu. No i czeka mnie ślub - możecie mi wierzyć, że praca fotografa na ślubie 12h to jest niezły wysiłek i aż by się chciało włożyć tam strój sportowy zamiast eleganckiego ;)

Jaki plan na sierpień?
Na pewno wzbogacę trochę te podbiegi o inną siłę biegową - może skipy A i C, marsz dynamiczny, muszę się jeszcze poważnie zastanowić ale marsz i skip A chyba powinny u mnie wejść, żeby pobudzić i wzmocnić przód bioder, ud. Poza tym klasycznie dalej jedno wybieganie 9km i będę je zwiększał przy założeniu, że raczen nie przekraczam godziny. Więc jak nic nie będzie bolało to pewnie sie to będzie zamykać w 10-11km. No i największą zagwozdkę mam z głównym akcentem. Wydaje mi się, że to jeszcze nie czas, że przygotowywać się do testu na 5km. Chyba będę żonglował BNP, tempo runami, zabawą biegową, czasem jakimiś 400tkami.

No i creme de la creme, czyli próba na 400m.
Awatar użytkownika
Mossar
Zaprawiony W Bojach
Zaprawiony W Bojach
Posty: 1636
Rejestracja: 21 wrz 2019, 22:19

Nieprzeczytany post

Obrazek

Piszę to głównie po to, żeby samemu sobie skrystalizować co chce robić, bo jestem w aktualnie lekkim klinczu, który teoretycznie można nazwać "przygotowaniem ogólnym", ale ja w tym swoim bieganiu póki co nie czuję celu i postępu. Biegam głównie BSy, nie bardzo w ogóle zwiększając kilometraż. Może jestem wobec siebie zbyt wymagajacy, ale nie umiem wyjść z wybiegania 9km, easy runów 6k z tempem 5:45-6:00. Trochę czuję, że to nie do końca działa.

Punktem wyjścia będzie test na 400m.
Jeśli wyjdzie w okolicy 1:05 to postaram się zmodyfikować mój plan tak, żeby dążyc do sub1. Jeśli wyjdzie szybciej? Tym lepiej, ale nie bądźmy na zapas zbyt optymistyczni. Chciałbym wystartować w pandemicznym kilometrze, ale chciałbym, żeby to był od razu dobry wynik. I do jego osiągniecia chciałbym progresowac z 400tki przez 600, 800 aż do owego kilometra. I ten kilometr docelowo chciałbym, żeby był już w okolicach 3:00. Póki co do takiego wyniku brakuje mi po głównie wytrzymałości przy dużych szybkościach. Jestem pewien, że po 400tce odcięłoby mi prąd i nawet takie 800m dobiegłbym już z totalnie żałosnym czasem. Trening, w którym spokojnie progresowalbym od 200, 400m aż do 1km mógłbym potem rozciągnąć na półtoraka, 3k i w koncu 5km. i wydaje mi się, że w moim przypadku to byłby dobry sposób na dojście do tytułowego 19:59. Kiedy? Nie w tym roku, może w następnym a może 2022. Kto wie. Nie chcę się spieszyć, zresztą pewnie cieszyłby mi każdy postęp na mniejszych dystansach i wtedy to 5k byłoby co jakiś czas takim testem wytrzymałości.

No i tyle. Początek sierpnia pokaże co z tego wyjdzie. Może jeszcze sobie zrobię taki test na 5km na 95% możliwości i zobaczymy na czym stoję. Nie liczyłbym na fajerwerki, pewnie coś w okolicy tego mojego 23:42. Ponadto zmienię raczej formę wpisów, bo opisywanie BSów mija się z celem i raczej będę pisał o tych ciekawszych treningach, a te spokojne zbiorczo ciągiem.
Awatar użytkownika
Mossar
Zaprawiony W Bojach
Zaprawiony W Bojach
Posty: 1636
Rejestracja: 21 wrz 2019, 22:19

Nieprzeczytany post

Obrazek

27 lipca 2020
2km BS + 4x200m (3:55min/km) +1.5km BS

Nowym trybem będę jechał od sierpnia. Teraz jeszcze w starym stylu. Tu taki bieg bardziej dla psychiki niż dla jakiegoś konkretnego skutku. Wyszedłem z samego rana, 2km rozgrzewki, potem 4x200m tak dla głowy, żeby trochę przyspieszyć, przetestować nowe buty w trochę szybszych prędkościach. No i w sumie spoko, tempa po kolei 3:58, 3:56, 3:55 i 4:19 (najpierw zbieg, potem podbieg więc nie chciałem szarżować) z przerwą 1' w BSie. Drugi powód, dla którego robiłem te 200tki to chęć sprawdzenia co pokazuje zegarek (długość kroku) na dystansie jednak trochę dłuższym niż 100m. Co prawda nie mogę tego traktować jako mój max, bo tempa ~3:55 to zdecydowanie nie mój max na 200m (tak na oko powinienem przebiec 200m z tempem 2:30min/km, ale to tylko odczucie, bo nie próbowałem). Jeśli bym chciał sprawdzić max to tak jak Rolli proponował, zmierzyć 100m albo 200m, przebiec i policzyć ilość kroków. No ale ok, zegarek pokazywał przy tych 200m kadencję 175 (czyli stosunkowo niska, ale specjalnie nie młóciłem nogami) i długość kroku 1.5m.

No ale piszę o tym z innego powodu. Jestem ogólnie śpiochem. Syn budzi się koło 5:30 i na siłę próbujemy go przetrzymać w łóżku do conajmniej 7. Tylko, że to nie ma sensu. My z tego już mamy niewiele snu, on też się chyba trochę frustruje. Więc dzisiaj o 5:45 się wkurzyłem, wstałem.. i było fajnie. Zrobiłem sobie herbatę, zjadłem croissanta z nutellą, zrobiłem parę ćwiczeń na pobudzenie mięśni z rana (bo mam je zawsze takie niedobudzone) i jak żona wstała to przed 7 poszedłem biegać. Zwykle biegam o 11-12 i jest tragicznie ciepło. Stąd może też wrażenie, że nie notuję progresu - bo wszystko biegam w upale. A dzisiaj 7 rano, miłe 18 stopni, cień, muzyczka w uszach i aż chciało się biegać. Zaczynam poważnie się zastanawiać nad zmianą trybu wstawania na ~6.
Awatar użytkownika
Mossar
Zaprawiony W Bojach
Zaprawiony W Bojach
Posty: 1636
Rejestracja: 21 wrz 2019, 22:19

Nieprzeczytany post

Miałem trochę zluzować z pisaniem tutaj i tak też będzie w dalszym etapie, ale mam parę przemyśleń i postanowiłem się podzielić ;)

Obrazek

31 lipca 2020
Fotografowanie ślubu - 12h

Trochę dla żartu, ale ja stosuję metodę robienia zdjęć pt. "Biegam wszędzie, wskakuje na różne miejsca, byleby być zawsze przed Parą Młodą". Szczególnie w pierwszej fazie, czyli zdjęcia przygotowań, przed kościołem i przed salą. No i jako, że przez koronę był to pierwszy (i ostatni) ślub w tym sezonie to te 12h nieźle dało mi popalić. Najpierw sobie wskakiwałem kilka razy na podest u Młodego, potem biegłem w "lakierkach" do auta, żeby być przed nimi pod kościołem, wesele to klasycznie bieganie w kółko pomiędzy tańczącymi i na koniec kolejne bieganko w poszukiwaniu miejsca na minisesję o zachodzie. Jak wracałem autem to strasznie czułem stopy, ale to głównie przez obcisłe buty, ale potem w nocy złapał mnie taki skurcz łydki.. że uznałem, że muszę wpisać to jako trening. Zresztą na ślubie pod koniec coś czułem też mikroskurcz w udzie. No. I jest to też powód, dla którego trochę zmodyfikowałem swój plan treningowy, ale o tym zaraz.

1 sierpnia 2020
Trening z taśmami - 30 min.

Nie czułem się na siłach na bieganie to popracowałem trochę nad pośladkami, łydkami i core. W większości różnego rodzaju ćwiczenia z taśmami. Poślady do dzisiaj czuję dosyć mocno :D

3 sierpnia 2020
4km BS (5:52min/km) + siła biegowa + trochę street workoutu

Miałem z tydzień przerwy od biegania to postanowiłem na spokojnie zrobić 4km, dołożyć trochę siły biegowej (marsz dynamiczny, marsz defiladowy, skip A na jedną nogę, na obie, skip C) i na koniec zrobić parę ćwiczeń w parku do street workoutu. Podciągania, pompki, unoszenia ud w zwisie.

Gdzie tu ta zmiana? Chyba zaakceptowałem, że mam braki w sile i wytrzymałości i czas się na tym skupić na trochę dłużej. Pewnie i tak znajdę czas, żeby sobie machnąć te 400m (bądź 200m na początek) albo minitest na 5km, ale całą resztę chcę przeznaczyć na przygotowanie ogólne. Będzie sporo siły biegowej, biegania po leśnych pagórkach, może drugi zakres, wybiegania metodą zapożyczoną od sultangarde, czyli najpierw dosyć długo w ultratruchcie a potem trochę przyspieszenia. Na rekordy przyjdzie czas. A po co mam teraz się napalać na rekordy skoro w najlepszym razie zrobię wysokie 22. A 22 to nie jest mój cel.
Awatar użytkownika
Mossar
Zaprawiony W Bojach
Zaprawiony W Bojach
Posty: 1636
Rejestracja: 21 wrz 2019, 22:19

Nieprzeczytany post

Taka mała dygresja na temat techniki biegu, bo muszę się tym podzielić. Jakoś tak się złożyło, że mieszkam w takiej dzielnicy, że jak widzę biegaczy to w >50% są to osoby, które już biegają dłużej, zwykle lepiej ode mnie i cechują się sensowną techniką biegową. No i od roku miałem takie poczucie, że byle biegacz po roku, dwóch zaczyna biegać ładnie technicznie ze śródstopia, osiąga tempa treningowe 4.xx i generalnie to ja jestem jakiś nieogarnięty.

No i dzisiaj świat wywrócił mi się do góry nogami. Z jednej strony mnie to pocieszyło, z drugiej przeraziło. Mianowicie, byłem w Parku Śląskim na spacerze z synem i obserwowałem sobie rzesze mijających nas biegaczy. Jaaaak to źle wyglądało. Dziesiątki panów 40+ stąpających po ziemi jakby chcieli tymi stopami porobić dziury w asfalcie. Dziesiątki chłopaków w moim wieku (~25-30), którzy generalnie w najlepszym razie biegali tak jak ja, a zwykle tak jak ja 4 miesiące temu albo gorzej. To oczywiście nie powoduje, że teraz osiadam na laurach i jestem za*ebisty. Wiem, że nie, bo wiem, że moja technika biegu jest jeszcze bardzo słaba i wymaga poprawy na wielu płaszczyznach (w pierwszej kolejności biodra, szczególnie przód, ale i siła łydek itd). Ale jakoś tak mnie to pocieszyło i zaskoczyło. Chyba 80% biegało z mocnym rozstawem nóg na zewnątrz. 80% waliło piętą w podłoże. Waliło. Nie, że gładko lądowali na tej pięcie, bo takich było 10%. Żeby nie było tak, że cały parkowy Śląsk krzywo biega to generalnie dziewczyny biegały lepiej. Nawet jeśli od pięty to jednak spokojniej i płynniej. No i biegał jakiś pan bez koszulki w czerwonych spodenkach POLSKA i wyraźnie odznaczał się prędkością i techniką na tle innych.

Tylko ja w takich sytuacjach zwracam uwagę jak inni biegają :D?
Awatar użytkownika
Mossar
Zaprawiony W Bojach
Zaprawiony W Bojach
Posty: 1636
Rejestracja: 21 wrz 2019, 22:19

Nieprzeczytany post

Obrazek

3 sierpnia 2020: 4km BS (5:52min/km) + skipy + street workout
5 sierpnia 2020: 5km BS po pagórkach (6:23min/km) + street workout
7 sierpnia 2020: ~9km "downhillu" po lesie na rowerze + trening uzupełniający 30min
9 sierpnia 2020: 7km BS (6:14min/km) + 1.5km 2 zakres (5:25min/km) + 1.3km BS

Treningi mobilnościowe: tylna taśma x2, przednia taśma

Tygodniowo: 18.8km + 9km rower

Coś mnie tam pobolewało po poprzednim wyczerpującym tygodniu. Dlatego trochę mniej biegania, więcej siły i rowerek dla przypomnienia sobie jak to się jeździło po lesie w czasach gimnazjum i liceum ;) O dziwo od tego czasu nie kupiłem nowego roweru, więc wyciągnąłem z piwnicy mojego Mongoose'a Fireballa i pojechałem poszaleć po Górze Hugona. Ah.. przypomniały mi się stare czasy. Błotko, trochę adrenaliny, napięty core i fajnie. Na pewno jeszcze będę powtarzał. Może czasem tak "normalnie", czyli przejadę się gdzieś jakieś 20km w ramach regeneracji i uspokojenia stóp i łydek. Po rowerze trening uzupełniający, w 80% na pośladki. Ale mi to dało popalić. Do teraz czuję jak sobie zaorałem boki pośladów. Ale to dobrze, znaczy, że działa!

A dzisiaj wybieganie bazując na tętnie. Przyjąłem, że choćby nie wiem co mam się trzymać 3 strefy wg Garmina. No i początek super, bo nawet taka niska 3 strefa, ale potem zaczął się dryf tętna i musiałem trochę zwalniać, żeby się utrzymać w tej strefie. Ostatecznie właściwie całe 7km poza jednym podbiegiem spełniłem te założenia, więc w ramach rozruszania mięśni pozwoliłem sobie na 1.5km 2 zakresu. Tu natomiast bardzo zależało mi, żeby w ogóle nie wejść w piątą strefę. I tak też się udało. Tempo 2 zakresu nie jakieś powalające, ale miałem już w nogach 7km i poślady zmęczone jak nigdy. Myślę, że w kolejnym tygodniu zrobię sobie taki trening w 2 zakresie z prawdziwego zdarzenia. Pamiętam, że rok temu dobrze to na mnie działało, więc może czas wrócić do tej jednostki. Trochę za dużo kombinowałem z rytmami, interwałami, a w tym okresie przygotowawczym chyba lepiej postawić na prostotę. Spokojne bieganie, czasem jakieś przebieżki, siła biegowa, w ramach mocniejszego treningu 2 zakres i powinno to iść do przodu. No ale wracając do wybiegania.. jestem zadowolony, bo wcześniej z tym trzymaniem się 3 strefy był kłopot, na byle podbiegu wskakiwałem na 4-tą. Oczywiście rozwiązaniem było zwolnienie, ale szybko okazało się, że wystarczyło zwolnić te 10 sekund na kilometr, żeby już spokojnie trzymac się założeń.

Ten street workout to była taka forma przedłużenia treningu, bo nie chciałem ryzykować stóp po cięzkim poprzednim tygodniu. Ten ślub i potem chrzest syna dał popalić moim stopom ściśniętym w eleganckich butach. Poza tym uwziąłem się na to, żeby chodzić tylko i wyłącznie w płaskich butach i chyba moje łydy zaczęły proces adaptacji :D Właściwie to już go chyba kończą, ale parę dni było zaskakująco męczących przy tej ilości spacerów ile robimy z żoną, synem i psem. Ale wracając do SW (czy tam kalisteniki) to chciałem trochę przypomnieć swojemu ciału jak się podciągać, robić dipy i takie tam. Kiedyś bez problemu byłem w stanie zrobić ciągiem kilkanaście podciągnięć, teraz przy trzecim się męczę. Plan jest taki, żeby wrócić, przy okazji, do tej formy. No i dla zabawy popróbować tych wszystkich L-sitów, dragon flag, elbow lever (który w sumie chyba umiem), front lever, może stanie na rękach.
Awatar użytkownika
Mossar
Zaprawiony W Bojach
Zaprawiony W Bojach
Posty: 1636
Rejestracja: 21 wrz 2019, 22:19

Nieprzeczytany post

Obrazek

11 sierpnia 2020
3km BS (5:45min/km) + 10 minut skipów, siły biegowej + przebieżki + 2km BS (5:50min/km)

Nudzi mi się w pracy, więc chciałem trochę napisać o tym pozornie zwykłym treningu, ale dla mnie dosyć istotnym i ciekawym z różnych względów. Na wstępie tylko powiem klasycznie - było CIEPŁO, ale już chyba się przyzwyczajam do biegania w takich warunkach.

Po pierwsze, początkowe 3 kilometry wyszły bardzo fajnie, bo potrafię się już utrzymać na tym 5:45min/km dosyć niskie tętno i liczę na to, że ta adaptacja będzie postępować do takiego stopnia, że 6:00 to będzie już taki zupełny nieodczuwalny chill. Po drugie całkiem fajnie weszły skipy - po kolei zrobiłem A na jedną nogę, na dwie nogi, jedna rundka B, bo bałem się, że źle wykonuję technicznie, potem na jedną nogę C, na obie nogi C. Na koniec marsz dynamiczny i parę wysokich podskoków. Może na bieganie to wielkiego wpływu nie ma, ale od marca nie chodzę na siatkówkę, a fajnie by było jakbym utrzymał swój wysoki wyskok jak wrócę do gry :) Potem przebieżki, dosyć mocno chaotycznie - nie liczyłem metrów, po prostu przyspieszałem starając się utrzymać fajną technikę ze śródstopia. Tu już tętno wywaliło, byłem zmęczony skipami, przebieżki też dosyć szybko, więc miałem tętno pomiędzy 165 a 185. Dosłownie 30 sekund marszu, tętno spadło do 150 i BSem wróciłem do domu. Tętno nie wróciło do wartości z początkowych 3km, ale spodziewałem się, że tak łatwo go już nie zbiję.

Dla mnie najciekawszym elementem tego treningu był kolejne użycie NB Fresh Foam Tempo z dropem 6mm. Mówcie co chcecie, ale przejście z 12mm na 6mm to przepaść. Zupełnie inne czucie, taki but, mimo, że to nie 0mm, to i tak wymusza inne stawianie stopy. Mogę porównać to do moich drugich butów, czyli Pegasusów. Pegasusy bardzo dużo wybaczają. Próbujesz lądować na śródstopiu/całej stopie? Fajnie. Przestaniesz się na tym skupiać i zaczniesz walić piętą w ziemię? Nie ma problemu, wal sobie. Natomiast FF Tempo bardzo szybko mówią "Hola hola, tak nie biegamy" jak zaczynasz walić piętą w ziemię. Po kilometrze takiego biegania już czujesz lekki ból w pięcie. I dobrze, bo mam natychmiastowy impuls do mózgu pt. "Ok, skup się na tym, żeby nie szurać nogami, ale jednak bardziej wprowadzać je w wahadło i lądować na całej stopie". Osobiście mam takie odczucie, że łatwiej jest wyżej podnosić udo i lądować na stopę/śródstopie jak się biegnie szybciej, a jak lecisz BSa czy trucht to łatwo się zapomnieć i "szurać".

Myślę, że przez jakiś czas będę stosował je zamiennie. Na czwartek planuję sobie walnąć 2 zakres i trochę boję się go robić w tych butach. Dla pewności wolę to jeszcze przebiec w Pegasusach, a póki co FF Tempo używać do BSów, na których mogę spokojnie przyzwyczajać łydki. Bo, przyznam, głupi BS, ale w tych butach nawet taki głupi BS powoduje, że czuję łydki. I to nie tak shinsplintsowo tylko typowo zmęczęniowo. Czuć, że pracują jak cały bieg lądujesz na śródstopiu bądź całej stopie.
Awatar użytkownika
Mossar
Zaprawiony W Bojach
Zaprawiony W Bojach
Posty: 1636
Rejestracja: 21 wrz 2019, 22:19

Nieprzeczytany post

Dlaczego do jasnej ciasnej biegam?

Naszła mnie wczoraj w nocy taka refleksja - dlaczego ja się tak kurczowo trzymam tego biegania? Mógłbym wyjść na rower, porzucać do kosza, iść na basen albo popracować siłowo nad sylwetką. Ale kurde z jakiegoś powodu trzyma mnie to bieganie i nie chce puścić. Na papierze bieganie nie prezentuje się zbyt okazale. Przez całe gimnazjum i liceum grałem w koszykówkę, piłkę nożną i siatkówkę, często dzień po dniu po wiele godzin i przez te ~8 lat nie miałem chyba żadnej kontuzji zmęczeniowej. Raz mi gość wjechał z kolana w czwórkę przerywając pasma mięśniowe, kilka razy skręciłem kostkę i tyle. Żadnych bóli achillesa, shin splintsów, ITBS, zapalenia rozcięgna, problemów z plecami. A jak amator zaczyna biegać to te wszystkie strasznie brzmiące kontuzje tylko czekają, żeby się przywitać jeśli trochę przesadzisz z tempem, intensywnością czy brakiem rozciągania. A wtedy, grając piłkę czy w kosza, zupełnie nie stawiałem sobie granic. 3h kosza na 100% możliwości w 30 stopniach? Spooooko, 4l wody mineralnej i jedziemy z koksem. Latanie tam i z powrotem za piłką, bo moja żonawtedyutajonamiłość ogląda finałowy mecz mistrzostw szkoły, w którym na bramce stoi jej chłopak, a ja zasypuję go strzałami? Nie ma problemu. Poza małym skurczem, moje mięśnie nawet nie pisnęły. No i jasne, powiecie, że to kwestia tego, że wtedy byłem cały czas w ruchu, a teraz, zaczynając biegać, startowałem z poziomu "Człowiek zasiedziały, zgarbiony przed laptopem >10h na dobę". I pewnie mielibyście rację. Ale jednak jest coś w tym, że biegacz nieustannie musi uważać na potencjalne kontuzje.

No i druga sprawa - czy to jest w ogóle ciekawe? Idziesz, biegniesz, myjesz się, rolujesz i tak w kółko. Po czasie jarasz się, że możesz zrobić II zakres, III zakres, interwały, BNP, przebieżki, podbiegi, bieżnię, wybieganie, cross, bla bla bla. Zaczynasz widzieć różnice między każdym z tych treningów. Ale w ostateczności to wciąż jest bieganie. Wolne, szybkie, naprzemienne, ale jednak bieganie, które z zewnątrz wygląda dokładnie tak samo. A jak pójdziesz z kolegami na kosza to tyle się może wydarzyć. Seria trójek, crossover i wejście pod kosz z reverse layupem. Jak masz dobry wyskok to wsad, jakaś spektakularna czapa, interesująca wymiana podań, aleyoop. Każdy mecz może być inny i emocjonujący, właściwie każdy mecz może być takimi małymi zawodami z adrenaliną i rywalizacją. A biegacz? Idzie na trening zaorać się >40min biegu. Co nas w tym, do jasnej ciasnej, trzyma!?

No i nie wiem czy potrafię odpowiedzieć na to pytanie. Ale coś trzyma i to mocno - mam wrażenie, że jak się przekracza pewną granicę to potem ciężko zrezygnować z biegania. Myślałem, że kontuzja stopy spowoduje, że ostatecznie fochnę na bieganie. Ale tylko zacząłem znowu bez problemów chodzić to już planowałem pierwsze wyjścia na bieganie, już tęskniłem za włożeniem butów biegowych i wyjściem na tą zupełnie nieciekawą ulicę w mojej okolicy. Na wieczornym spacerze z psem nogi tak tęskniły za bieganiem, że parę razy zdarzyło mi się przebiec parę metrów od krzaczka do krzaczka. Nie wiem dlaczego się tak dzieje, bo na papierze bieganie jest nudne jak flaki z olejem i nawet nie wiem jak wyjaśniać znajomym i rodzinie, dlaczego tak to lubię. Ze wszystkich sportów na świecie, do których mam predyspozycje, bieganie jest raczej na szarym końcu. Piłka nożna czy koszykówka przychodziła mi zawsze bardzo łatwo. Zresztą nawet teraz, po kilku latach przerwy, mięśnie świetnie pamiętają jak strzelić w okienko czy rzucić parę trójek. A biegam od roku i spektakularnych sukcesów nie ma. Nawet takich niespektakularnych sukcesów nie ma.

Ale coś mnie przy tym trzyma. Jakaś magiczna siła. Może chęć poprawy własnego organizmu i ciała mimo przeciwności? Nie wiem. Ale coś trzyma.

Obrazek

13 sierpnia 2020
1.5km BS + 4km II zakres (5:12min/km) + 1km BS

W sumie fajnie. Brakowało mi takiego treningu, trochę za dużo było wolnego biegania, siły biegowej. Myślę, że najwyższy czas robić jeden taki trening w tygodniu. Co jak co, ale trzeba powoli przesuwać tą granicę. Nie wiem czy dobrze myślę, ale jeśli będę w II zakresie biegał 5km w 5:00 to powinienem być w stanie zrobić startowo 5km w ~4:30. Zależy w sumie jaki to będzie II zakres, bo wydaje mi się, że II zakres II zakresowi nierówny. To musiałoby być takie 5:00min/km, ale nie na samej granicy II zakresu, ale jeszcze z lekkim zapasem, tak mi się wydaje bazując na własnych odczuciach po tym treningu i po podobnych treningach w 2019.

Dużym plusem było niziutkie jak na mnie tętno tych pierwszych 1.5km. To tylko rozgrzewka, ale widać, że jakaś tam adaptacja następuje i w końcu te BSy to są biegi na 70-75%, a nie 80-85%, a wcześniej niestety sam oszukiwałem siebie, że to jest okej. Zresztą trochę chyba nieprecyzyjnie określam ten trening II zakresem, ale w różnych artykułach tak różnie określają ten II zakres, że mam niezły mętlik w głowie. Niby II zakres zaczyna się od ~70%, ale w niektórych artykułach kończy się na 85%, w niektórych 90%, a to przecież ogromna różnica 70% a 90%. Ja ten trening odbieram tak, że nie ma być oddechowo bezproblemowy jak BSy, ale właśnie mam czuć przyspieszony oddech i większą intensywność, ale jednak z zachowaniem jakiejś ciągłości i względnego luzu. Jak zaczynam walczyć z oddechem i swoimi mięśniami to traktuje to jako taki nieformalny początek III zakresu.
ODPOWIEDZ