tkobos pisze:W kwestii ryzyka związanej z możliwością zarażenia podczas samotnego biegania - to nie popadajmy w paranoję. Wedle badań, w normalnie funkcjonującym społeczeństwie bez kwarantanny jedna osoba zarażona zaraża średnio od 2 do 4 innych. W co się wlicza domowników, najbliższych współpracowników, dalszą rodzinę itp. itd. Jeśli wystarczyłoby się wyminąć z osobą zarażoną w trakcie biegu czy spaceru, żeby się zarazić, to jedna osoba zarażałaby średnio tysiące innych. Wirus to nie jest komar czy kleszcz i po wydostaniu się na zewnątrz nie poluje na ofiary. Na przestrzeni otwartej wiatr go rozwiewa natychmiast i jego stężenie w powietrzu jest na tyle mikroskopijne, że szansa, że się dostanie do czyjegoś nosa jest bardzo bliska zeru. Może nie w zamkniętym pomieszczeniu, np. w sklepie, gdzie jest mały ruch powietrza, którym oddycha jednocześnie dużo osób, ale na zewnątrz tak. Nie mówiąc już o tym, że osoba biegnąca/idąca sama generuje ruch powietrza. Ciężko to wymodelować, ale nie byłbym zdziwiony, że gdyby to jakoś spróbować oszacować, to ryzyko zarażenia się podczas samotnego biegu, zakładając, że co jakiś czas mijamy pojedyncze osoby (a nie np. biegniemy w grupie), jest dosłownie miliony razy mniejsze niż ryzyko zarażenia się w sklepie (nawet przy tych wszystkich zasadach bezpieczeństwa). Mimo wszystko, dla bezpieczeństwa lepiej biegać samemu i wybierać miejsca mniej zatłoczone, bo jeśli biegaczy/spacerujących jest masa to praktycznie cały czas jest się w kontakcie z kimś, co na pewno istotnie zwiększa ryzyko. Przy zachowaniu zdrowego rozsądku i założeniu, że biega się samemu ryzyko zarażenia jest moim zdaniem tak minimalne, że nawet jeśli w skali całego kraju doszłoby do kilku takich zarażeń (w co wątpię), to korzyści dla zdrowia i odporności wynikające z ruchu są bez porównania istotniejsze.
Dodajmy, że do zakażenia jakimkolwiek wirusem nie wystarczy jedna cząsteczka, jak w pewnym znanym amerykańskim filmie.
Tak czy inaczej, zagrożona grupa w ogromnej większości albo zlewa zagrożenie jako takie, albo środki bezpieczeństwa, albo jedno i drugie. Przykład z pierwszej ręki. Kilkudziesięciu seniorów w domu dziennego pobytu, niektórzy popijają alko „na odkażenie”, na wejściu, a jakże, obowiązkowa dezynfekcja rąk, nawet sami się nawzajem pilnują (a wielu trzeba), jednak mydła w przeznaczonym dla nich kiblu prawie nie ubywa, podczas gdy zaledwie kilkoro pracowników w swoim kiblu w tym samym czasie zużywa całe opakowanie. Innemu dosłownie wczoraj robiłem płyn dezynfekujący. Nie że nie mógł kupić albo nie wiedział, że można zrobić samemu — po prostu nie było takiej kwestii i dopiero ja go namówiłem. Teraz pewnie problemem będzie przekonanie delikwenta, że etanolem nie wystarczy raz psiknąć, bo za szybko paruje. Oczywiście po zakupy woli codziennie chodzić sam.
Ale biegacze mają zostać w domach, tak?