Ja chcę tuptać codziennie, bo tego mojego tuptania to prawie nie ma.

Ale nie od razu - skoro po wczorajszych 10min w tempie zaspanego ślimaka mam zakwasy, to wiem już, że lepiej rzadziej, a konsekwentnie, bo nie chcę się zniechęcić. Ani uszkodzić.
O tyle mam nadzieję, że polubię, że postrzegam bieganie jako wolność, poza tym mam tak, że jeśli pierwszy trening mi się spodoba, to raczej mam dużo zapału, nie słomianego bynajmniej.

Tak samo od pierwszego kopa zakochałam się w tańcu brzucha, choć przez tydzień po pierwszym treningu ledwo się ruszałam od zakwasów.

A na moim poziomie taniec ten nie jest kondycyjnie wymagający, i chodzi bardziej o wyćwiczenie techniki.
Wszyscy lekarze, u których byłam, zalecali mi właśnie jakikolwiek ruch, jak najwięcej - wiadomo, że jeśli mam problemy chociażby z płucami, to tragiczna kondycja tylko je pogarsza. Nie mam większych obaw, nie jestem z tych, którzy od razu popychają się na skraj, znam swoje ciało i wiem, kiedy ma dość.
Dziękuję bardzo za wsparcie!
