Tylko napomknę, że ten kilometr jest tak wciągający iż człowiek czasem postępuje niedorzecznie.
To miał być zwykły trening w pierwszym zakresie, zresztą jak wiele u mnie z tego co widzę. Jednakże mamy tu ten radosny czelendż. Trochę jako "kierownik" czułem się zobowiązany odnotować swój udział w nowym kwartale. Ale też sam chciałem jeszcze zawalczyć o jakąś poprawę, co prawda obecnie głowę i ciało mam pochłonięte swoim obecnym wyzwaniem. Swoją szansę wietrzyłem tylko w drobnej utracie wagi ostatnio, jak też był to ostatni moment na takie harce poza ściśle wyznaczonym harmonogramem. Więc tak wyznaczyłem dwunastokilometrową trasę, by wpleść w to szybki kilometr. Piątek był mega gorącym dniem, jeszcze o 19-tej jak wychodziłem było 30C i miało nie padać. Jakież było moje zdziwienie, kiedy jednak w połowie dystansu zaczęło. Mogłem spokojnie dotruchtać do domu, ale jak już człowiek coś zaplanuje i nastawi się, czasem wówczas nie postępuje racjonalnie. To było oberwanie chmury, wpierw udałem się na metę już mokry do szpiku, zostawiłem w chwastach obciążniki i równie ciężką koszulkę. Wróciłem na start, po wyjęciu słuchawek dudnienie wody niesamowite, barki natomiast szczypały od uderzeń deszczu. Specjalnie nie było na co czekać, gdyż i tak ulica już płynęła. Pierwszy łuk po kilkunastu metrach musiałem wziąć 2,5m od krawężnika, bowiem przy nim woda zakrywał mi stopy. Potem prosta trzysta metrów nierównej walki i znów zakręt. Zerknąłem po nim na zegarek, tam średnia 3:23/km i para zaczęła uchodzić. Po czterystu metrach już wiedziałem, że nic z tego nie będzie, lecz jeszcze jakoś starałem się przez następne dwieście. Od sześćsetnego metra odpuściłem, dlaczego nie stanąłem nie wiem, mimo że momentami już biegłem po 4:00/km. Do tego jeszcze się zerwałem na sto pięćdziesiąt przed końcem i dowiozłem wynik 3:31. Po co w ogóle to biegłem w taką aurę, nie ma logicznej odpowiedzi. Nawet nie zgłaszam tej bezsensownej próby z szacunku do poważnych podejść innych uczestników.
Ale nie żałuję, pandemiczny kilometr na "golasa" w strugach deszczu też ma swój urok i heroizm.
8E14BB10-B1F0-4536-829A-2EA062F1EEBC.jpeg