Bartłomiej Falkowski
Biegacz o wyczynowych aspiracjach, nauczyciel wychowania fizycznego i wielbiciel ciastek. Lubi podglądać zagranicznych biegaczy i wplatać ich metody treningowe do własnego biegania.
Patronat medialny Energa Gdańsk Maraton
Energa Gdańsk Maraton zbliża się wielkimi krokami. Listy startowe się wypełniają, biegacze znają już spektakularną trasę biegu. Jednak maraton to bieg, który nie obędzie się bez dobrego przygotowania. Aby w zdrowiu, radości i z dobrym wynikiem ukończyć maraton należy do niego systematycznie trenować z planem dopasowanym do własnych możliwości. O tym porozmawialiśmy z Markiem Jaroszewskim, maratończykiem, zwycięzcą m.in. maratonu w Houston, który prowadzi treningi przygotowujące do biegu w Gdańsku.
Amatorzy biegania z łatwością mogą natrafić na plany treningowe przygotowujące do startu w maratonie. Bieganie z planem jest lepsze niż bieganie bez niego, ale najskuteczniejsze jest wtedy, gdy z boku, na nasze poczynania spojrzy doświadczony maratończyk. W Gdańsku treningi przygotowujące do Energa Gdańsk Maratonu prowadzi m.in. Marek Jaroszewski. Maratończyk z życiówką 2:14:52, zwycięzca m.in. maraton w Houston. Ambasador marki Brooks, człowiek, który stale powtarza, że w bieganiu musi być radość. „Na treningu grupowym widać, kto, w jakim stopniu realizuje plan. Trener ma grupę ludzi i zakłada, że zrobią konkrety trening. On wtedy widzi, kto ma pewne predyspozycje, komu idzie łatwiej, a komu trudniej. Wtedy trzeba zweryfikować takie osoby marzące na przykład o złamaniu trzech godzin i je indywidualnie ukierunkować.”
Treningi grupowe, takie jak te prowadzone przez ambasadorów marki Brooks przed biegami w Gdańsku, to także okazja do tego, by fachowiec wyłapał słabe strony biegacza. Jaroszewski przyznaje, że chętni uczestnicy dostają prace domowe dopasowane do ich potrzeb. „Daję ćwiczenia, żeby wzmacniać swój korpus, bo nie wystarczy tylko biegać według planu, który jest rozpisany.”
RUN HAPPY – tak brzmi hasło Brooks i Marek Jaroszewski w pełni podpisuje się pod tym, że w treningu musi być radość, czy przyjemność. Treningi prowadzone przez niego i te, które poleca, by dobrze pobiec w maratonie, muszą charakteryzować się tym, że zawodnik powinien biegać to co lubi. „Trener obserwuje, co sprawia przyjemność biegaczowi, czy to są kilometrówki, czy dwukilometrówki. Nie ma to znaczenia, co to jest, bo to jest odpowiednie tempo, w odpowiednim czasie i odpowiednią przerwą. Tu przerwa jest ważna, bo nie może być za długa. A trzeba biegać to co dany zawodnik preferuje.”
W rozmowie z maratończykiem wielokrotnie padało wiele słów o tym, że bieganie ma dawać przyjemność. Ale czy w treningu jest miejsce na mniej przyjemne jednostki? „Sam kiedyś bardzo dużo trenowałem, bo potrafiłem dużo rzeczy znieść. Ale uważam, że tylko przekraczanie granic rozsądnie, jest rozsądne (śmiech). Nie ma sensu robić czegoś ponad siły, jeśli nie jesteśmy w danej chwili na to gotowi. My możemy zrobić wiele rzeczy, ale nie znamy konsekwencji takiego treningu. Jakie spustoszenie stworzyliśmy w organizmie. Trening to też regeneracja. Jestem zwolennikiem, by na zawodach dawać z siebie 100%, na treningach trzeba mniej eksploatować nasz organizm.”
Nasz rozmówca nie był „złotym dzieckiem biegów długich”. Początki jego kariery nie zapowiadały, by mógł rywalizować o zwycięstwa w zagranicznych biegach. W klubie często był odsyłany na treningi z koleżankami. Wszystko zmieniło się, gdy zaczął trenować z maratończykami, poznał specyfikę tego treningu i odkrył to, że ma predyspozycje do maratonu. Ta decyzja odmieniła jego bieganie. Jak jednak przetrwać trudne początki, które często dotykają amatorów, przebić się przez ciężki okres i móc potem cieszyć się z wyników? „Nie wiem czy będziesz chciał to publikować, ale… trzeba mieć po prostu zrytą głowę (śmiech). Przez to, że jestem w Brooks i odkryłem RUN HAPPY, to też dostrzegłem, że każdy ma swój cel. Ja na początku musiałem uciekać od spraw rodzinnych i tym podobnych tematów. Ale potem okazało się, że mogę to przekuć na zwycięstwo i gonić za sukcesem. I takie jest bieganie. Albo zawodnik goni coś, albo przed czymś ucieka. Dzięki temu odkrywamy piękno swojej natury.”
Rozmawiając z biegaczem, który stawał na podium wielu zagranicznych amerykańskich biegów, nie można było przepuścić szansy na zapytanie, czy cokolwiek, dwadzieścia lata temu lub teraz, różni biegaczy z Polski i USA i skąd może wynikać różnica poziomów? „Polacy są bardzo waleczni, nie można nam tego odmówić. Ale nie mamy wiedzy. My trenujemy starymi metodami, które kiedyś pozwalały nam wygrywać. Pozwalały nam przekraczać granicę. Ale dziś trzeba już trenować mądrze. Nie wystarczy przekraczać granicy. Wtedy jest cienka linia między kontuzją, wypaleniem. Gdy przekraczamy granicę nie dajemy szans na regenerację. Dzisiaj są inne metody treningowe, które pozwalają biegać szybko.”
Warto jednak zwrócić uwagę też na skalę ludności Polski i USA, a także na ogólną popularność sportu. Ta w naszym kraju stale rośnie, a przyczyniają się do niej także maratony, jak ten w Gdańsku. Na koniec zapytaliśmy naszego rozmówcy, co powinno przyciągnąć biegaczy do Stolicy Pomorza? „Gdańsk jest przepięknym miastem. Tu każdy znajdzie coś dla siebie. W ten weekend można wypocząć z rodziną, zwiedzić też samemu. Trasa jest poprowadzona przepięknie przez większość atrakcji miasta. Jest też dużo atrakcji dla kibiców, którzy potem mogą wypocząć na plaży.”
Zachęcamy do startu w Energa Gdańsk Maratonie już 6 kwietnia. Do 28 lutego pakiety startowe dostępne są jeszcze w niższej cenie. Zapraszamy także do udziału w treningach przygotowujących do tego startu, gdzie trenerzy, w tym Marek Jaroszewski, pokażą jak trenować skutecznie, ale też w myśl hasła RUN HAPPY.
Patronat medialny Energa Gdańsk Maraton