Krzysztof Brągiel
Biega od 1999 roku i nadal niczego nie wygrał. Absolwent II LO im. Mikołaja Kopernika w Kędzierzynie-Koźlu. Mieszka na Warmii. Najbardziej lubi startować na 800 metrów i leżeć na mecie.
Mieszka w hiszpańskiej Gironie, która podobnie jak cały kraj już drugi tydzień objęta jest surową kwarantanną. Pod dachem trenuje nie jedną – a trzy konkurencje. Biegać wychodzi tylko z psem, ponieważ każda inna aktywność na zewnątrz została zakazana. O tym jak żyje i trenuje się aktualnie w Hiszpanii, porozmawialiśmy z czołową polską triathlonistką Ewą Komander.
We wtorek 24 marca polski rząd zaostrzył reguły narodowej kwarantanny. Początkowo wydawało się, że na spacer będą mogli wychodzić jedynie właściciele czworonogów. Później doprecyzowano jednak przepisy, umożliwiając rekreację na świeżym powietrzu (maks. w grupie dwuosobowej, z wyłączeniem rodzin). W Hiszpanii już w połowie marca zaostrzono zasady walki z koronawirusem. Wstępnie ograniczenie przemieszczania się miało obowiązywać przez 15 dni, ale zostało przedłużone do 11 kwietnia.
Jak wygląda hiszpańska kwarantanna?
Od 14 marca jest alarm, zakaz wychodzenia z domu. Można wyjść jedynie do najbliższego sklepu, apteki lub z psem i tylko w pojedynkę. Poza tym – nie można opuszczać mieszkania. Policja patroluje miasto i osobom przebywającym na zewnątrz daje mandaty. Z tego co słyszałam, są to sumy w okolicach 600 euro. Ja mam psa, więc mogę wyjść na zewnątrz na spacer i rzeczywiście na Starym Mieście w Gironie pustki! Wszystko jest zamknięte. Działają tylko sklep spożywczy i apteka. Ludzie pracują w domu. A ci co pracują poza domem, muszą mieć specjalne przepustki. Takie zasady zostały przedłużone do 11 kwietnia. W samej Gironie, z tego co wiem, jest przeszło 600 zachorowań, a w całej Hiszpanii około 40 tysięcy.
Wyczytałem, że w hiszpańskim internecie zaczęły pojawiać się ogłoszenia – psów na wynajem, żeby ludzie mogli wyjść na dwór. Słyszałaś o tym?
Możliwe, ale czy to prawda to nie wiem. Chociaż faktycznie widzę dużo nowych psów na spacerach w okolicy (śmiech). Sama co drugi dzień rano biegam z psem w górach, gdzie nie ma nikogo. Tylko raz minęłam się z osobą, która też biegała tam z psem.
A jak z trenowaniem na rowerze, z pływaniem?
Mam trenażer, pływam na sucho, do tego dochodzą ćwiczenia z gumami itd. Mam też bieżnię stacjonarną.
Pojawiają się opinie, że Hiszpanie podobnie jak Włosi zlekceważyli epidemię na jej wczesnym etapie…
Troszkę tak. Jeszcze 8 marca były organizowane różne manifestacje z okazji Dnia Kobiet (przypomnimy że 8 marca w Hiszpanii odnotowano już ponad 650 przypadków zakażenia – red.). W samej Gironie była impreza i różne zabawy towarzyszące. Podobnie jak we Włoszech, ludzie tutaj lubią przesiadywać na świeżym powietrzu, sama lubię schodzić do starego miasta na kawę, tym bardziej jak jest piękna słoneczna pogoda. Mi pozostaje się dostosować teraz do nakazów, jakie są odgórnie narzucone. Lubię trenować, czy to w domu, czy na zewnątrz.
Wiem już, że masz psa, możesz jeszcze liczyć na czyjeś towarzystwo w tej izolacji?
Tak, mam towarzystwo, mieszkam z chłopakiem. Juan jest z Meksyku i pracuje w CCC (CCC Development Team to zawodowa grupa kolarska – przyp. red.) jako mechanik. Im też zawieszono wyścigi.
A jak z Twoimi planami startowymi? Dużo jak na razie przepadło?
Miałam startować 29 marca w Challenge Salou i 25 kwietnia w Challenge Gran Canaria w obydwu przypadkach na 1/2 IM (1,9 km pływania, 90 km jazdy na rowerze, 21 km biegu – przyp. red.).
Planowałaś jakieś obozy?
Obozy? Mieszkając w Gironie?! (śmiech)
No w sumie… Rozumiem, że warunki sprzyjają tu do uprawiania triathlonu?
Tak, są świetne! Sam mistrz świata Jan Frodeno tu mieszka (rekord świata Niemca na dystansie pełnego Ironmana wynosi 7:35:39 – przyp.red.). Dla mnie Girona jest super.
Jak w ogóle odnajdujesz się w tym innym, nowym świecie, gdzie takie podstawowe wolności obywatelskie, jak wyjście na kawę do kawiarni czy spacer, są ograniczone?
Sytuacja jest dziwna, ale nie przesadzajmy, kawy mogę napić się w domu. Ważniejsze teraz jest to, aby nie złapać wirusa i żeby on się nie rozprzestrzeniał. Jeszcze trochę to potrwa, ale nie mamy wyjścia.
Wydajesz się być doskonale przygotowana do treningów w warunkach izolacji. Masz trenażer, masz bieżnię, dodatkowo możesz biegać z psem, ale własnym basenem już chyba nie dysponujesz?
Nie, basenu nie mam, własnego ogródka też nie. Ale faktycznie nie tracę treningowo dużo, jedynie pływanie, czucie wody… ale to szybko wróci. Bardziej zastanawiam się jak ten sezon będzie wyglądał, ciężko cokolwiek planować, nic nie wiadomo. Na razie trudno powiedzieć, czy wystartuję i kiedy.
W zeszłym roku niewiele zabrakło Ci do zdobycia kwalifikacji na Mistrzostwa Świata Ironman na Hawajach (Ewa w swoim debiucie na długim dystansie: 3,8km-180km-42,2 km, podczas Ironman Tallinn zajęła czwarte miejsce z wynikiem – 09:06:35, co jest drugim czasem w historii polskiego triathlonu kobiet – przyp. red.). Myślisz, że w tym sezonie będzie szansa, żeby powalczyć jeszcze o Kona?
Tak, niewiele mi brakło, troszkę powyżej 2 minut, na długim dystansie. To mało ale jednak zabrakło do kwalifikacji. Mam nadzieję, że sytuacja się zmieni i będzie nam dane startować w tym sezonie, czego sobie i wszystkim zawodnikom pro, jak i amatorom życzę. Oczywiście chcę zrobić kwalifikację na mistrzostwa świata w tym roku ale czas pokaże, czy będzie to możliwe. Wstępnie myśleliśmy z trenerem o Nicei w czerwcu, żeby tam powalczyć o Hawaje.
Bo rozumiem, że Mistrzostwa Świata Ironman (planowane na 10.10.2020 – przyp. red.) wciąż są aktualne?
A kto to wie? (śmiech). Ruszyło prawdziwe domino, kolejne imprezy są przekładane, nawet igrzyska. Nie wiadomo, czy sezon w ogóle ruszy, ciężko cokolwiek planować.
Zastanawiam się, jaki jest klimat w tych ostatnich otwartych sklepach. Jak ludzie reagują na całą sytuację? Czuć jakieś szczególne poddenerwowanie podczas zakupów?
Nie wiem, bo nie wychodzę. Ostatnio byłam w sklepie 12 marca. Raczej wszyscy siedzą w domach. Ja zrobiłam większe zakupy właśnie dwa tygodnie temu i myślę, że w czwartek albo piątek będę musiała znowu zjechać do sklepu.
Serio tak długo żyjesz tylko na tych zapasach?
No, serio. Juan w międzyczasie był w piekarni jedynie po chleb. Z tego co mówił, na ulicach pustki.
Myślałem, że skoro zakupy ciągle można robić, to ludzie robią je na co dzień.
No… a jaki sens latać codziennie i zwiększać ryzyko zarażenia? Raczej każdy siedzi w domu. Tylko spożywka i apteki są czynne. Do sklepu można pójść wyłącznie w pojedynkę, żeby zrobić potrzebne zakupy.
W Polsce jeszcze to funkcjonuje inaczej. Mi trudno się przestawić.
W Polsce nie ma kategorycznego zakazu wyjścia. Tutaj mamy coś na zasadzie „aresztu domowego”. Oby w Polsce tak się nie porobiło, wtedy poczujesz sytuację.
Czyli już 12-tego marca wiedziałaś, że szykują się zmiany przepisów, skoro zrobiłaś zapasy?
Z racji tego ze dość dużo trenuję i nie mam czasu latać po sklepach codziennie, robię zakupy raz w tygodniu. To był właśnie ich dzień.
Pamiętasz swoje ostatnie treningi przed kwarantanną?
15 marca w niedzielę rano jeszcze biegałam długie wybieganie 25 kilometrów. Teraz z psem biegam maksymalnie 8-14. Tylko trzeba zaznaczyć, że tutaj są dość strome podbiegi, sama mieszkam na górce, gdzie zawsze mam 1,5 kilometra podbiegu do domu o średnim nachyleniu 10 procent.
Najmniej trudy obostrzeń odczuwają w takim razie chyba psy.
To prawda, ale właśnie dlatego biegam z nim co drugi dzień, bo też nie chcę go zamęczyć.
Im dłużej rozmawiamy, tym bardziej odnoszę wrażenie, że ta kwarantanna nie jest dla Ciebie szczególnie uciążliwa.
Gorzej mają ludzie, którzy mieszkają bardziej w centrum – w tamtejszych kamienicach lub mieszkaniach i nie mają możliwości wyjścia. Ja mieszkam na uboczu w domku wolnostojącym, ale do starego miasta mam tylko siedemset metrów… czyli na uboczu, a jednak w centrum. Moja praca to trening, zawsze tak funkcjonowałam, dzień układam pod trening. Jestem osobą, która lubi trenażer czy bieżnią mechaniczną. Nie mam problemu z trenowaniem w domu. Wiadomo, że chętnie wyszłabym na zewnątrz, na długi rower czy bieg. No ale sytuacja jest, jaka jest i trzeba się zorganizować.
Typowe zadaniowe podejście sportowca – jest kwarantanna i nie ma gadania, trzeba robić swoje w nowych warunkach…
Nie ma wyboru. Wszyscy najlepsi kolarze z Hiszpanii trenują w domu na trenażerach. Tylko pytanie brzmi: czy będą starty, wyścigi? Jak startów nie ma, to też nie ma możliwości zarabiania. Z nowym rokiem powstała organizacja triathlonowa PTO (chodzi o Professional Triathletes Organisation – przyp. red.), która chce wspierać zawodników pro. I wyszli z taką inicjatywą pomocy zawodnikom, że pierwsza setka z rankingu kobiet i mężczyzn otrzyma dodatkowe pieniądze. W każdym razie taką otrzymaliśmy informację parę dni temu, ale czy faktycznie kasa będzie, to się okaże.
Łapiesz się do top 100?
Tak, jeszcze Agnieszka Jerzyk jest wysoko w rankingu. W moim wypadku bonus zwiększony ma zostać z 2000 USD do 5000 USD. To jest spora kasa. Generalnie te pieniądze miały zostać wypłacone dopiero na koniec tego roku, ale w związku z sytuacją chcą wszystko uregulować już teraz. Tak jak mówię – do końca nie wiadomo, kiedy i jak (Ewa po naszej rozmowie otrzymała maila, w którym ma podać dane do przelewu, więc wszystko wskazuje na to, że otrzyma rzeczoną sumę – przyp. red.).
A jak wygląda Twoja sytuacja ze sponsorami?
Jestem ambasadorką marki Creative i mojego rodzinnego miasta Kędzierzyna-Koźla. Poza tym nie mam sponsorów. Ogólnie jest ciężko pod tym względem i na pewno kwalifikacja na Hawaje pomogłaby mi pozyskać jakieś nowe wsparcie.
Na koniec mam pytanie od którego chyba powinienem zacząć – jak to się w ogóle stało, że zamieszkałaś w Hiszpanii?
Poznałam Juana. On pracował wtedy z profesjonalną drużyną kolarską Canondale Drapac, a oni stacjonują w Gironie. Wcześniej mieszkaliśmy jeszcze we Włoszech przez rok. Ja mogę mieszkać gdziekolwiek, wszędzie da się trenować.