Joanna Jóźwik
lekkoatletka, olimpijka z Rio, gdzie zajęła 5. miejsce w finale biegu na 800 metrów, brązowa medalistka Mistrzostw Europy
Zbliżają się mistrzostwa świata w Budapeszcie. Jedną z naszych medalowych nadziei jest Natalia Kaczmarek. Nasza specjalistka od dystansu 400 metrów wygrała w tym sezonie trzy wyścigi z cyklu Diamentowej Ligi, a także osiągnęła drugi najlepszy czas w historii Polski – 49,48. Z trenerem zawodniczki Markiem Rożejem rozmawiała Joanna Jóźwik.
Jak tam jest w Budapeszcie? Czy ładna pogoda, ładne miasto, czy warto tam jechać?
Miasto na razie poznaliśmy z okien autobusu, jadąc z hotelu na stadion treningowy. Zdaje się, że bardzo ładna pogoda, na razie jest optymalna do biegania.
Czy to będzie dobra pogoda do bicia rekordów?
Mam nadzieję, że tak, że ogólnie zawody będą stały na bardzo wysokim poziomie.
Prognozy zapowiadają duże upały. Ja osobiście uwielbiałam biegać w takich upałach. Zawsze miałam dobre wyniki, jak było ciepło.
Myślę, że to nie przeszkadza w konkurencjach sprinterskich. Pewnie gorzej jest w konkurencjach wytrzymałościowych. W sprincie upał nam w ogóle nie przeszkadza, bardziej wiatr i deszcz, a tego na szczęście chyba nie zapowiadają w najbliższych dniach.
Ja już nie mogę się doczekać początku i tych pierwszych startów. Na początku chciałam zapytać o trenera i jak to się stało, że trener został trenerem?
Wiesz co, nie wiem. Mnie się wydaję, że dlatego, że byłem na tyle słabym zawodnikiem 🙂 że, mimo że trenowałem dużo, to nie osiągałem zadowalających wyników. Może dlatego też więcej się zastanawiałem, dlaczego inni trenując podobnie, biegają dużo lepiej, a że przyszedłem na studia na AWF do Wrocławia i byłem w grupie u trenera Tłustochowskiego, który miał wtedy bardzo liczną grupę, a sam był trenerem kadrowym i często wyjeżdżał na zgrupowania, to dosyć szybko poprosił mnie, widząc chyba we mnie jakiś potencjał trenerski, żebym został jego asystentem i żebym mu pomagał z ludźmi, którzy zostają stacjonarnie i trenują we Wrocławiu, nie wyjeżdżając na obozy. I tak i tak się zaczęła ta przygoda. Na tyle mi się to spodobało, że jestem w tym do dzisiaj.
Co trener uprawiał, jaki dystans?
400 metrów przez płotki, ale naprawdę nie ma się co chwalić wynikami 🙂
Często jest tak, że wybitnymi trenerami są osoby, które w przeszłości jako czynni sportowcy nie osiągali dobrych wyników.
Zdecydowanie się zgadzam. Tak jak już mówiłem właśnie to jest tak, że trenuje się można powiedzieć podobnie jak koledzy z grupy albo koledzy gdzieś tam z innych grup, a jednak te wyniki nie idą tak i dlatego gdzieś tam mówię, no jest ciekawość, jest dążenie do tego dlaczego tak się dzieje, a może jakbym zrobił coś innego, to może by było lepiej. Może jakbym więcej zrobił czy jakbym mniej i to jest takie kombinowanie i przez to też się kształtują się właśnie takie cechy, żeby zostać trenerem, tym bardziej że gdzieś tam się analizuje. Ten zawodnik u trenera A trenuje tak, a u trenera B trenuje troszeczkę inaczej i ten trening jest lepszy, jeżeli ten biega szybciej, no i to jest taka analiza. Natomiast zawodnicy tego największego mistrzostwa, to przede wszystkim ufają swoim trenerom, jeżeli są wyniki i przychodzą automatycznie na trening, wykonują, realizują i nie muszą się zastanawiać, co by było, gdybym zrobił więcej, czy zrobił mniej, czy skrócił przerwę, czy wydłużył, bo wyniki są. To takie moje zdanie.
No i bardzo słusznie. Myślę, że jedyna współpraca to jest oparta na zaufaniu, bo inaczej ta współpraca nie jest owocna. Ja tak miałam, jak straciłam zaufanie, to już nie było wyników.
Zgadza się. Myślę, że musi być to taka chemia właśnie między trenerem a zawodnikiem, że zawodnik ma naprawdę ufać trenerowi, bo proces treningowy to nie jest tylko jedna jednostka, tylko to jest zaplanowane wiele lat kariery zawodnika. Zawodnik, przychodząc nawet na studia, to już właściwie jest dorosłą osobą i trener też czuje taką dużą odpowiedzialność, bo jeżeli ktoś dorosły przychodzi i powierza mu swoją pasję, swoją miłość do sportu, a przede wszystkim swoje chęci, żeby być gdzieś tam na topie, to trener też czuje dużą odpowiedzialność i duże zaangażowanie, żeby zawodnik się spełniał sportowo i żeby nie żałował tej decyzji, że rówieśnicy gdzieś tam mają inne życie, mają czas na życie towarzyskie, mają czas na to, żeby dorabiać sobie po zajęciach studenckich, a ten zawodnik poświęca się w 100%, także odpowiedzialność jest dużo większa też ze strony trenera.
Bywają takie dni, kiedy trener nie myśli o treningu?
Jak się sezon kończy, to staram się zresetować i przez jakiś czas nie myśleć w ogóle o sporcie, ale po tylu latach myślę, że to ciężko jest. Siłą rzeczy dzień, dwa można wytrzymać, natomiast później zaczyna się analiza, nawet na wakacjach zaczynają się przemyślenia, co było dobrze, co było źle, a co można było poprawić na przyszłość.
Domyślam się, że jak ma się pod swoimi skrzydłami zawodnika i widzi się, jakie robi postępy z miesiąca na miesiąc, czy tam z roku na rok, są pobijane rekordy życiowe, to tylko napędza do pracy.
Zgadza się, no to akurat jeśli rozmawiamy o tej zawodniczce, o tej samej, no to jest zdecydowanie tak.
Pewnie, że tak. Oczywiście mam na myśli Natalkę i chciałam dopytać, jak to było na początku z Natalką, jak trafiła w ogóle pod skrzydła trenera?
Właściwie to, że przyszła do Wrocławia zadecydował przypadek, bo ona już była jedną nogą w Gdańsku. Natomiast tam nie dostała się na studia na fizjoterapię na AWF. We Wrocławiu dostała się na studia, także zadecydował przypadek i przyszła tutaj trenować. Natomiast mogę powiedzieć i ona pewnie też to potwierdzi, że do momentu aż przyszła na studia, zdała egzamin, dostała się na AWF Wrocław, to nie zamieniliśmy ze sobą słowa. Pierwszy mój kontakt z nią to był taki, że przyjechała na pierwszy tydzień studiów na pierwszym roku i zadzwoniła. Przyszła nawet jeszcze ze swoją starszą siostrą, przyszła do klubu, umówiliśmy się i powiedziała, że chce trenować po prostu u mnie.
Słyszałam w podcaście jak Natalka opowiadała o tym jak wyglądały jej początki w ogóle z bieganiem i jak trafiła do trenera, to mówiła, że musieliście na początku wszystko praktycznie, cały kilometraż wyrzucić, który do tej pory robiła, jakikolwiek treningi biegowy i skupialiście się głównie na technice. Czy to prawda, że Natalka biegała bardzo brzydko technicznie?
Myślę, że ciężko powiedzieć, że to było bardzo brzydko technicznie, natomiast na pewno nie w takim stylu, w jakim ja sobie wymarzyłem. No i powiem tak, biegała bardzo nisko na biodrach, biegała na całych stopach i pierwszy rok, właściwie dwa lata u mnie trenowania polegało na tym, że ja cały czas starałem się ją przekonać, że w treningu najmniej ważny jest stoper, a najważniejsza jest technika. Wiele razy tak jej to mówiłem, że nawet przestanę jej mierzyć jakiejkolwiek odcinki, czy szybkościowe, czy tempowe, dopóki nie zacznie biegać nawet 2-3 sekundy wolniej, strzelam przysłowiowo na trzysetce czy na pięćsetce, a żeby to było ładne, techniczne, wysoko, skupiała się przede wszystkim na technice biegu i długo czasu trzeba było, by ona w to uwierzyła, ale też była duża satysfakcja i ona też to zauważała, że jak już był moment, że ona mimo wszystko wygrywała mistrzostwa Polski czy juniorów, czy młodzieżowców na 400 metrów to trenerzy przychodzili i zwracali uwagę jej, że zaczęła naprawdę ładnie, ekonomicznie biegać. Zrozumiała, że to tędy droga.
Kiedy trener zauważył, że Natalia jest wybitną jednostką?
To, że jest wybitną jednostką, to znaczy przede wszystkim, że ma wybitne predyspozycje do tego, żeby być wielką, wybitną jednostką, to można powiedzieć, że od razu. Ona już u poprzedniego trenera Saski osiągała bardzo dobre wyniki, bo praktycznie w każdej kategorii wiekowej odkąd zaczęła uprawiać sport, wygrywała mistrzostwo Polski czy to juniorów młodszych, czy juniorów. Także od razu można było powiedzieć, że jest mega utalentowaną zawodniczką. Myślę, że jeżeli ktoś jest w tak ścisłej czołówce światowej, to możemy już chyba mówić o tym, że jest jakąś tam już wybitną jednostką, natomiast dalej uważam, że ma jeszcze możliwości dalszej poprawy.
Wszyscy tak myślą. To nie ulega wątpliwości. Czy jest w historii Polski zawodniczka, która zdobyła medal na 400 metrów na mistrzostwach świata?
Szczerze powiem, że chyba nie ma żadnej, bo jak Irena Szewińska była zawodniczką, to jeszcze się nie rozgrywały mistrzostwa świata, bo z tego co słyszałem, to 40 lat temu rozpoczęły się mistrzostwa świata. To trzeba by było zgłosić się do jakichś statystyków, bo ja tego, aż tak nie analizowałem, ale myślę, że chyba nie było Polki, która by miała medal na mistrzostwach świata na 400 metrów.
Zastanawiam się, co trener czuje w ogóle na taką myśl, że ma pod swoimi skrzydłami zawodniczkę, która naprawdę może zapisać się w historii Polski jako pierwsza, która zdobędzie medal na mistrzostwach świata na 400 metrów, oczywiście nie zapeszając.
Z tym medalem mistrzostw świata to trzeba troszeczkę jeszcze ostrożnie podchodzić, bo tych kandydatek do medalu, to jest w dalszym ciągu 8-10 dziewczyn, a medale są tylko trzy. Także zawieszenie wcześniej medali, to myślę, że jestem ostatnią osobą, która by tak zrobiła. Natomiast chcielibyśmy zrobić swoje, chcielibyśmy tak, żeby wystartowała tutaj optymalnie, żeby wszystkie biegi ułożyły się i technicznie i taktycznie, tak jak sobie wymarzyliśmy. Żebyśmy ze swojej strony zrobili wszystko, a co to da, to się okaże.
No pewnie, to jest sport i nie ma tutaj pewniaków. A jak współpracuje się z Natalką? Jaką jest zawodniczką? Bo z tego co wiem, jest bardzo świadoma i to jak mówi, że o 21:00 odkłada już telefon, bo musi o 22:00 zasnąć, żeby obudzić się o 8:00 w pełni zregenerowana to świadczy o tym, że jest bardzo świadoma tego jak regeneracja jest ważna, no i jak trening jest ważny i wszystko wokół.
Powiem szczerze, że nie da się o niej złego słowa powiedzieć, w każdym aspekcie praktycznie swojej kariery zawodowej, w każdej dziedzinie, co ma związek ze sportem i z życiem prywatnym, no jest profesjonalistką. Wszystko podporządkowała pod sport, pod wynik, bo to jest nie tylko regeneracja, sen, ale przede wszystkim i odżywianie, no i świadomość na treningu. Po treningu bardzo długo zostaje, rozciąga się, współpracuje z fizjoterapeutą, który daje jej wiele ćwiczeń i zajęć dodatkowych. Robi wszystko, żeby być po prostu jak najdłużej zdrową, a najlepiej, żeby cały czas ją omijały kontuzje.
To jest bardzo ważne. Prewencja na pierwszym miejscu, a u wielu zawodników niestety to kuleje. Dopiero coś robią gdy coś boli.
Zgadza się. Natomiast, żeby nie było tak różowo, bo kontuzje zawsze się przytrafiały i Natalii. Sezon halowy kończyła z kontuzją, dlatego w tym roku ograniczyliśmy go bardzo do minimum, a w przyszłym roku podjęliśmy decyzję, że rezygnujemy z sezonu halowego.
Sezon halowy jest specyficzny i wszystkie wiraże na twardej często nawierzchni kończą się różnie, więc w zupełności rozumiem.
Zgadza się. Przy dużych prędkościach te przeciążenia są jeszcze większe i trzeba zniwelować ryzyko. Natalia wdrapała i wdrapuje się cały czas do tej czołówki światowej. Chcemy zrobić wszystko, żeby ten szczyt przygotować na Igrzyska Olimpijskie w Paryżu.
Najważniejsza impreza czterolecia.
Zgadza się, a nawet w przyszłym roku specyficznie trzylecia.
Czasem jest to na plus, bo jest mniej czasu na złapanie kontuzji.
Zgadza się. Choćby Tokio wyszło na plus, przełożone o rok, bo Natalia, która w dalszym ciągu jest młoda, była wówczas mocno atakująca, z roku na rok się mocno poprawiała i to przełożenie o rok dla niej, to po prostu było tak jakby pod nią zrobione. Miała rok więcej na to, żeby wejść na wyższy poziom.
Chciałabym też pomówić trochę o treningu, bo jestem bardzo ciekawa. Nie wiem, ile jest trener w stanie mi tutaj zdradzić w rozmowie, jak wygląda wasza siłownia albo szybkość i co przede wszystkim działa na Natalię najbardziej, która cecha motoryczna jest u niej najważniejsza?
Wszystkie cechy są u niej ważne, ale myślę, że ten bardzo duży postęp z dwóch ostatnich sezonów, to duża zasługa w tym, że przesunęła się bardzo mocno szybkościowo. Popracowaliśmy mocno nad tym, żeby ta szybkość była u niej na dużo większym poziomie i widać, że to dobra droga. Wytrzymałościowo i siłowo również te jednostki były z roku na rok coraz większe, natomiast myślę, że decydujące znaczenie miała szybkość, co było widać w tym roku na 200 metrów na mistrzostwach Polski.
Co poprawiliście, że jest taka dobra szybkość?
Wszystko się na to składa, bo to żeby szybkość była większa, to też siła musi większa i moc większa. Wszystkiego po trochu. Biegaliśmy dużo więcej odcinków na prędkościach takich maksymalnych, takich gdzie właśnie zwracaliśmy mocną uwagę na to, żeby ta technika biegu była przede wszystkim na dużej intensywności, żeby poprawiać te detale, niuanse i żeby kształtować to bieganie na większych prędkościach, z większą jeszcze swobodą, która ma w biegu na 400 metrów kluczowe znaczenie, bo nie da się pobiec po sprintersku, żeby ruszyć na 100% i wytrzymać do końca. Także to bieganie takie techniczne na 90%, no i z prędkością maksymalną.
To też widać po biegach Natalki, że praktycznie na tle innych zawodniczek, ona mniej zwalnia. Ta ostatnia prosta jest utrzymana na dobrej prędkości.
Zgadza się, ale to myślę, że to jest też jej taka cecha wrodzona, bo ona naprawdę od początku zawsze była bardzo wytrzymała. Próbowaliśmy też różnych biegów, opcji, wariantów. Próbowała zaczynać dużo szybciej, choćby na hali jeden bieg miała taki, natomiast wynik końcowy na mecie nie był taki, jakiego się spodziewaliśmy. Myślę, że dalej to polega na tym, żebyśmy wypośrodkowali tę prędkość początkową do optymalnej, żeby ten wynik w dalszym ciągu poprawiać.
Jak wyglądał teraz wasz ostatni trening, ten ostatni tydzień? Gdzie byliście na obozie?
Zaraz po mistrzostwach Polski w Gorzowie Wielkopolskim pojechaliśmy na zgrupowanie tradycyjnie do Karpacza. Można powiedzieć, że do naszej bazy i tam w związku z tym, że Natalka na mistrzostwach Polski była mocno eksploatowana, bo miała w trzy dni cztery biegi, także wiadomo, że pierwsze kilka dni to było takich regeneracyjnych, żeby odpoczęła, żeby wróciła świeżość. Później było kilka jednostek takich mocniejszych, czy to siłowych, czy wytrzymałościowych, czy szybkościowych, mocniejszych, większych objętości. Ostatni tydzień to już łapanie luzu, świeżości i żeby czuła głód biegania.
To jeszcze musi trener zdradzić jakiś rekord życiowy zrobiony na treningu. Może w przysiadzie albo na 100 lub 150 metrów.
Właśnie Natalka nie ma imponujących rekordów życiowych, jeśli chodzi o takie osiągi, bo my też nie robimy sprawdzianów. Nasz trening polega na tym, że bardziej bazujemy na ilości powtórzeń, niż na tym, żeby zrobić jedno powtórzenie na maksymalnej intensywności, także ona w przysiadzie ma najwięcej 100 kilogramów.
To ja bym nie przysiadła.
Przysiąść byś przysiadła tylko może nie wstała 🙂
To bym na pewno nie dała rady wstać. Położyłoby mnie to na stówę.
Natomiast na 150 metrów ona ma treningową życiówkę, o ile można tak to nazwać, bo to jest czwarty albo piąty odcinek na treningu, ale to jest 16,62 bodajże.
To ile to wyjdzie na 100 metrów?
To będzie gdzieś z 11:30-11:40.
To jest bardzo szybko, zwłaszcza że chodzi o piąty odcinek.
Teoretycznie tak. Natomiast ja wiem, że na pewno w tym roku w styczniu w RPA zrobiliśmy taki trening, gdzie biegała Natalia 100-metrowe odcinki i tam w ostatniej serii, to było 4 razy 100 metrów na dwóch minutach przerwy i ona wszystkie pobiegła na 11:00 i kilkanaście setnych. Także to na pewno jest taki bardzo mocny trening. Natomiast, jeśli rozpatrujemy jeden odcinek, to ona nie ma jakichś imponujących wyników, nawet w stosunku do swojej życiówki, którą pobiegła teraz w Gorzowie na 200 metrów. Natomiast my bazujemy na tym, żeby robić bardziej trening wytrzymałościowo-szybkościowy i zależy nam na tym, by w momencie, kiedy już ma bardzo duże zakwaszenie mięśni, pobiec ostatni odcinek na bardzo dużej intensywności, żeby budować tę tolerancję na kwas mlekowy i na dużym zakwaszeniu potrafiła bardzo dynamicznie biec, co odpukać nam się na razie udaje, patrząc na ostatnie proste.
Przedłużony sprint, to chyba najważniejsze, żeby tą tolerancję mieć jak najwyższą. Trenerze czy stosowaliście hipoksję?
Tak, próbowaliśmy w tym roku hipoksji, tylko że próbowaliśmy tylko w warunkach namiotu tlenowego. To było po tym sezonie halowym w marcu w Karpaczu. Natomiast powiem tak, to nie wypaliło troszeczkę, bo to było i za głośne i nie mogła spać, nie mogła się tak regenerować w pełni i parametry krwi też nie poszły nam tak, jak byśmy chcieli albo tak jak lekarze mówili, gdy to analizowali. Teoretycznie Natalka myśli, że zakończyliśmy etap hipoksji w jej karierze, natomiast ja się tak łatwo nie poddam i na pewno będę próbować jeszcze ją namówić i przekonać, byśmy jeszcze w dalszym ciągu szli w tym kierunku.
Ja osobiście polecam zamiast namiotu pokój hipoksyjny. Nie jest tak głośno, można się wyspać, a tych pokoi jest teraz coraz więcej.
Wiemy właśnie, natomiast my zawsze jedziemy do Karpacza, a tam nie było możliwości, żeby mieć pokój hipoksyjny, dlatego było takie rozwiązanie. Teraz jesteśmy na dobrej drodze, żeby w Karpaczu też były pokoje hipoksyjne. Na pewno wrócimy do tego tematu.
Jestem bardzo ciekawa, jak potoczy się wasz romans z hipoksją, bo mi bardzo pomógł. Jednak ten trening wysokogórski sztuczny był bardzo stymulujący jeżeli chodzi o biegi średnie. Jestem bardzo ciekawa, jak zadziała na trening przedłużonego sprintu. Proszę dać znać, jak do tego dojdzie, bo jestem ciekawa, jakie będą rezultaty. W każdym razie trzymam kciuki bardzo mocno za pełen sukces, przede wszystkim za to, żeby wszystko poszło po waszej myśli, a jak wszystko pójdzie dobrze, to myślę, że wszyscy będziemy się cieszyć i nawet tam na miejscu w Budapeszcie wypijemy kieliszek dobrego wina 🙂
Dziękuję bardzo. Mogę powiedzieć, że na pewno zrobimy wszystko, żeby było bardzo dobrze i byśmy byli wszyscy zadowoleni.