W Warszawie na briefingu prasowym głos zabrali współtwórcy nowo powstałego Polskiego Stowarzyszenia Organizatorów Imprez Sportowych i Rekreacyjnych. Postulują zmianę polityki państwa wobec ich branży. Chcą, by zwiększyć limit uczestników przez 1000 do 5000 osób oraz by powstała jedna wykładnia dotycząca reżimu sanitarnego na wydarzeniach masowych. Sytuację, w której dziś działają organizatorzy, naświetlili dla nas Michał Drelich, Bogusław Mamiński oraz Jarosław Bieniecki.
O tym, że ciężkie dni nastały dla organizatorów imprez biegowych, słychać już było od wiosny, kiedy ogłoszono pierwsze komunikaty na temat pandemii koronawirusa. Odwoływane odgórnie i przekładane na późniejsze terminy maratony, półmaratony, dyszki i zawody na bieżni, zamrażany i odmrażany falami sport, uzasadnione i nieuzasadnione obawy o zdrowie oraz spadek zainteresowania samych biegaczy – wszystko to zaowocowało apelem organizatorów do już zarejestrowanych uczestników ich imprez. Nie odwołujcie swojego udziału, wystartujcie później, pomóżcie nam przetrwać trudny czas – prosili pod koniec marca.
Briefing prasowy odbywający się 3 lipca w samo południe w warszawskim parku Agrykola był kolejnym krokiem zdesperowanego środowiska. Tym razem prominentni orgowie domagają się reakcji na kryzys decydentów i wdrożenia w Polsce rozwiązań wziętych z innych krajów europejskich. Główne postulaty to: zwiększenie limitu uczestników imprez do 1000 osób do końca sierpnia i do 5000 osób od 1 września tego roku oraz wypracowanie bazowego standardu w zakresie reżimu sanitarnego, obowiązującego na wszystkich imprezach w okresie trwania pandemii COVID-19.
Na spotkaniu w stolicy pojawili się przedstawiciele wydarzeń rowerowych, triathlonowych, ale przede wszystkim biegowych – m.in. Marek Tronina (Fundacja Maraton Warszawski), Michał Drelich (Sport Evolution – MŚ w Półmaratonie Gdynia 2020 i Enea IRONMAN 70.3 Gdynia), Jarek Bieniecki (Runmageddon), Mirek Bieniecki (Fundacji Bieg Rzeźnika), Bogusław Mamiński (Biegnij Warszawo), Andrzej Krzyścin (Bieg Europejski w Gnieźnie), Adriana Smokowska (Liga Biegowa, 1Mila). Dziennikarze usłyszeli, że nowo powstałe Polskie Stowarzyszenie Organizatorów Imprez Sportowych i Rekreacyjnych chce dialogu z rządem i liczy na jak najszybsze odmrożenie rynku.
Dodatkowe punkty dla zdrowia
Rozpoczynający mini konferencję Marek Tronina powiedział, że obowiązujące przepisy nie mają racji bytu (teoretycznie na razie można było przeprowadzać zawody dla 150 uczestników – przyp. red.), a branża sportowa jest poszkodowana, szczególnie w obliczu znacznych ułatwień dla innych imprez masowych np. koncertów. Dyrektor Maratonu Warszawskiego podkreślił, że biegi powinny wrócić na mapę wydarzeń – z zachowaniem niezbędnego reżimu sanitarnego.
Michał Drelich dodał do tego, że wspólny apel środowiska organizatorów jest reakcją na to, jak sprawnie i szybko odmrażany jest sport w innych krajach Europy, np. w Niemczech, gdzie od 1 września mogą być przeprowadzane imprezy sportowe z czynnym udziałem 5 tysięcy uczestników. W opinii występujących na briefingu osób, brak jest teraz odpowiedniej polityki informacyjnej państwa, nie ma przedstawiciela ze strony władz, a przecież w tworzenie rynku imprez jest zaangażowanych wiele podmiotów, nie tylko samych organizatorów. Liczbę odbiorców usług ocenia się co roku nawet na 1,5 miliona uczestników wydarzeń.
– Chcemy rozmawiać z przedstawicielami władz, pokazać, że jesteśmy przygotowani. Polska pod względem odmrażania sportu w Europie nie jest liderem, nad czym ubolewamy, bo już są informacje o tym, że sport ruszył w Czechach, na Słowacji, w krajach nadbałtyckich, lada chwila ruszy w większej skali w krajach skandynawskich. Chcielibyśmy, żeby na tle innych krajów europejskich, ale i na tle innych dyscyplin sportowych, w szczególności piłki nożnej, sport masowy nie był poszkodowany. Uważamy, że w sytuacji, w której nawet 10 tysięcy osób może zasiąść na stadionie, żeby oglądać mecz piłki nożnej, (nasze) imprezy sportowe również powinny być traktowane po partnersku, zwłaszcza, że mamy poczucie, że jesteśmy w stanie zagwarantować bezpieczeństwo uczestnikom – mówił Drelich.
Zapytaliśmy, na jakim etapie przygotowań do Biegnij Warszawo jest Bogusław Mamiński, wieloletni dyrektor jednego z największych biegów w kraju.
– No widać po mnie, że to zamrożenie sportu nikomu nie służy. Trochę mi się przytyło w tej przerwie – pół żartem pół serio zaczął wicemistrz świata na przeszkodach z 1983 roku. – Działaliśmy jednak nadal, również w tej przerwie letniej. Musieliśmy zmienić formułę jednej z naszych imprez – Biegu na Monte Cassino, do którego wirtualnej formy zapisało się pół tysiąca biegaczy. Dzisiejsze spotkanie może być przełomowe, bardzo na to liczę. Widać, że lekka atletyka wraca na stadiony, od sierpnia praktycznie w pełnej postaci. Tak samo może być z biegami ulicznymi. Uważam, że trenowanie dla zdrowia codziennie jest ważne, ale starty w zawodach to dodatkowy impuls dla zdrowia, zmuszenie się do wysiłku, o który trudno bez imprez – podsumował były szef bloku wytrzymałości PZLA.
To nie jest front przeciwko
Na konferencji spotkaliśmy również Jarka Bienieckiego, twórcę cyklu Runmageddon. Spytaliśmy, czy specjalne formuły, jakie wymyśla dziś dla swoich imprez (m.in. dzieląc startujących na tury i formalnie organizując kilka imprez zamiast jednej) są zagraniem na nosie wobec obowiązujących przepisów.
– To nie jest śmianie się w twarz, ale śmiech przez łzy. Zdecydowanie bardziej wolałbym działać normalnie. Zrobiliśmy już bieg w formule zawodów zapaśniczych, zrobiliśmy pięć eventów jednego dnia i nie ukrywam, że tak będziemy postępować podczas najbliższych imprez – w Gliwicach, Poznaniu, Ełku. Obiecaliśmy uczestnikom, że nasze imprezy się wydarzą, nawet gdy reżim sanitarny się nie zmieni – powiedział młodszy z braci Bienieckich, autor popularnego cyklu biegów przeszkodowych – Stoimy jednak z innymi organizatorami ramię w ramię dbając, by branża miała jedną reprezentację. Inne branże się odblokowują, w naszej brak odblokowania wiąże się po prostu z tym, że nikt dotychczas nie krzyczał w tym temacie. Musimy też tak zrobić. Nie nazwałbym tego frontem przeciwko czemuś, ale frontem za normalnością – dodał były średniodystansowiec (PB na 3000 m 8.22.25).
Trudno określić, czy front organizatorów kilku tysięcy imprez biegowych w Polsce będzie faktycznie wspólny i czy lobbing środowiska pozwoli na rzeczywisty dialog z decydentami. Wkrótce nowe stowarzyszenie przedstawi rozwiązania szczegółowe, z którymi pójdzie do rządu. Komunikat w tej sprawie można przeczytać TUTAJ.
Pozostaje pytanie, czy organizatorzy są w stanie przekonać innych, że ich branża jest w pandemii jedną z najbardziej poszkodowanych. Pewnym jest, że to sami uczestnicy niedoszłych lub przeformatowanych zawodów masowych zdecydują, jak długo wirtualna rywalizacja będzie w stanie im zastąpić startową adrenalinę.
Pisząc coś o sobie zwykle popada w przesadę. Medalista mistrzostw Polski w biegach długich, specjalizujący się przez lata w biegu na 3000 m z przeszkodami, obecnie próbuje swoich sił w biegach ulicznych i ultra. Absolwent MISH oraz WDiNP UW, dziennikarz piszący, spiker, trener biegaczy i współtwórca Tatra Running.